Strony

poniedziałek, 28 września 2020

Jelena Kostiuczenko "Przyszło nam tu żyć. Reportaże z Rosji" - W trzewiach molocha

Jelena Kostiuczenko

Przyszło nam tu żyć. Reportaże z Rosji

Tytuł oryginału: Условно ненужные
Tłumaczenie: Katarzyna Kwiatkowska-Moskalewicz
Wydawnictwo: Czarne
Seria: Reportaż
Liczba stron: 125



Rosja, podobnie jak niejedno państwo, któremu postanawiamy się skrupulatnie przyjrzeć, to twór trudny do pochwycenia w karby definicji i regułek. Oto bowiem rozległym, geograficznym przestrzeniom towarzyszy skomplikowana historia oraz etniczne zróżnicowanie. Gdy zasłuchamy się w przeszłość, to dojdą do nas echa Rusi Kijowskiej, jarzma mongolsko-tatarskiego, caratu czy ZSRR, zaś kiedy postanowimy przyjrzeć się tym, którzy tworzą Federację Rosyjską, okazuje się, że obok Rosjan, mamy do czynienia z Tatarami, Baszkirami, Ukraińcami, Czuwaszami, Czeczeńcami, Ormianami, Awarami, Mordwinami i wielu, wielu innymi nacjami. Wypadkową tych zlewających się prądów jest potężna rzeka, pełna różnorakich meandrów, zdradliwych nurtów oraz błotnistych płycizn. Pozostając przy ciekłych analogiach, można stwierdzić, że czytelnik, który zdecyduje się sięgnąć po książkę Przyszło nam tu żyć. Reportaże z Rosji autorstwa rosyjskiej dziennikarki Jeleny Kostiuczenko (ur. 1987), zabrany zostaje w wyprawę po najbardziej mętnych wodach Federacji Rosyjskiej.

czwartek, 24 września 2020

Nieśmiertelne mity – zdjęcia bez obróbki

 Obrobione, zmanipulowane, czy prosto z puszki? - Ansel Adams The Tetons and the Snake River (1942) Grand Teton National Park, Wyoming.

Krąży po świecie wiele mitów, kompletnych bzdur, które nie tylko, że wydają się nieśmiertelne, ale wręcz jakby mają się coraz lepiej. Do napisania tego tekstu zdopingowała mnie pani fotograf, której nazwisko litościwie pominę, lansująca się niedawno w Telewizji śniadaniowej jako tworząca zdjęcia bez używania Photoshopa. Pominę litościwie między innymi dlatego, że sam nie wiem, czy jest ona głupia lub niedouczona, czy też dogłębnie zakłamana, jeśli powiela mit „zdjęć bez przerabiania” i na nim buduje swój wizerunek.

wtorek, 22 września 2020

Moda ekologiczna – cudowny oksymoron



Refleksja ta przytrafiła mi się, gdy mimochodem słuchałem telewizora nastawionego na Telewizję śniadaniową. O nie – nie było niczego o modzie na ekologię ani o ekologicznych rozwiązaniach w świecie mody, choć to też byłyby tematy. Po prostu po jak najbardziej ekologicznym kawałku (zdarzają się takie całkiem na poważnie w tym programie) poszła przebitka na to, co obok żarcia dominuje nie tylko w Tś, nie tylko w telewizji w ogóle, ale przede wszystkim w necie, czyli na modę. No i skojarzyło mi się...

Co sądzić o prowadzących program, którzy z równą powagą rozmawiają o postępującej degradacji świata, w którym żyjemy i próbach radzenia sobie z tym, a chwilę potem z równą powagą roztrząsają co nosi się w tym sezonie, a może nawet w tym tygodniu, albo wręcz dzisiaj, bo przecież te wątki lecą codziennie? Udają czy naprawdę nie widzą sprzeczności? Przecież moda to zaprzeczenie ekologii.

Nawet gdyby coraz to nowe trendy w modzie nakazywały używanie tylko ekologicznych surowców, o czym przecież nawet nikt się nie zająknie, to i tak wyrzucanie ciuchów tylko dlatego, że już nie są modne, jest zaprzeczeniem ekologicznego podejścia do życia i świata, gdyż każda produkcja obciąża środowisko, w którym nigdy nic nie bierze się z niczego, a zawsze jest coś za coś. Jeśli widzę kogoś, kto rozprawia o ekologii ubrany w modne, nowe cuchy, to sorry – nie ma w nim za grosz wiarygodności.

Moda ekologiczna to taki oksymoron. Bardzo smutny, gdyż pokazuje, że większość ludzi nadal nie rozumie, iż bez samoograniczania żadne ekocuda nie uratują dla nas naszej planety. Pokazuje w prosty sposób – większość ludzi bez śladu jakiegokolwiek dysonansu po rozmowie o ekologii będzie podniecać się modą by, gdy tylko znajdą kilka wolnych groszy, polecieć na zakupy i kupić coś modnego. Najczęściej będzie to zresztą wyrób z plastiku, gdyż większość materiałów używanych dziś w produkcji odzieży zawiera mniejszą lub większą ilość tworzyw sztucznych, a w szczególności odzież sportowa i obuwie.

Ten trend nie wróży niczego dobrego naszemu środowisku, gdyż w miarę jak stopa życiowa coraz większej liczby ludzi na Ziemi będzie rosnąć, coraz więcej zacznie interesować się modą i zmieniać ciuchy nie wtedy, gdy się zniszczą, a wtedy, gdy zmieni się moda. Zresztą nie tylko ciuchy niestety, bo moda to i samochody, motocykle, quady, elektronika, nawet domy. Paradoksalnie, całe szczęście, że większość ludzi na Ziemi jest biedna, a spora część głoduje. Jest nadzieja, że my dożyjemy naszych dni w jakim takim przyrodniczym komforcie. Jak długo bowiem wytrzymałoby środowisko, gdy nagle dziś wszystkim na Ziemi poprawiłoby się choćby do średniego polskiego poziomu? Aż strach pomyśleć, więc módlmy się, by się im lepiej nie wiodło.


Wasz Andrew

poniedziałek, 21 września 2020

Evelyn Lau "Inne kobiety" - Toksyczne zauroczenie

Evelyn Lau

Inne kobiety

Tytuł oryginału: Other women
Tłumaczenie: Marlena Justyna
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Seria: Kameleon
Liczba stron: 125



Miłość. Jedno słowo, pod którym skrywa się ogrom znaczeń. Bo definicji tego uczucia jest tak wiele, iż wydaje się, że bardzo zasadnym jest traktowanie go w kategoriach imponderabiliów, tj. rzeczy ważnych, acz nieuchwytnych i niemożliwych do zmierzenia. Z tego względu, usiłując określić czym właściwie jest miłość, warto zacząć od negacji, tj. od ustalenia tego, co nie jest ową emocją. Na początek można rozprawić się ze złudnym i toksycznym zauroczeniem, którego ciekawy obraz zaprezentowano w powieści Inne kobiety, autorstwa kanadyjskiej pisarki i poetki Evelyn Lau (1971).

niedziela, 20 września 2020

Demokracja, państwo prawa, czyli jak sami zaklinamy naszą rzeczywistość




Polska jest państwem demokratycznym, a konkretnie demokracją parlamentarną. Gwarantem istnienia takiego ustroju jest konstytucja, ta zaś jako jeden z najważniejszych elementów tegoż ustroju wskazuje równość wszystkich obywateli wobec prawa. Do tej równości przyłożono tak wielką wagę, iż choć została literalnie opisana w art. 32 (Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne.) to jej znaczenie dodatkowo podkreślono w preambule w słowach ... równi w prawach i w powinnościach...

sobota, 19 września 2020

Recykling – największa ściema świata?



Do napisania tego tekstu przymusiły mnie refleksje, jakie nasunęły mi się po przeczytaniu na skonsumowanej właśnie konserwie napisu:

To opakowanie w 100% podlega recyklingowi.

No jasne – na złom. Ale czy na pewno w 100%?

Nie każdy złom jest równie atrakcyjny jako surowiec, nawet jeśli jest to złom jednego rodzaju. Z puszki po konserwach albo z garnka stali pancernej nie zrobisz. Pomińmy to jednak milczeniem i załóżmy, że faktycznie da się wykorzystać całość naszego opakowania. Czy to na pewno znaczy, że jego powrót do ponownego użycia nie obciąży (nie dewastuje) środowiska naturalnego? Otóż wcale nie.

By przetopić złom i ponownie wytworzyć z niego nowy produkt (na przykład nową puszkę), potrzebna jest energia. A ta, w znakomitej większości, jest wytwarzana ze źródeł nieodnawialnych i w sposób niszczący środowisko. Recykling nie oznacza więc wcale, że nie niszczymy środowiska i nie zużywamy nieodnawialnych zasobów. Ta niby oczywista wiedza jakoś wszystkim nam umyka.

Jeśli efekt finansowy jest, przynajmniej w pewnym zakresie, miernikiem negatywnego wpływu na środowisko, a pewnie jest, to skala kosztów recyklingu, także ekologicznych, po kompleksowym rozważeniu może być wyższa niż wyprodukowania nowego opakowania. W przypadku PET-ów (popularne butelki do napojów) koszt ekonomiczny wytworzenia nowego opakowania jest podobno cztery razy niższy niż z recyklingu, a to daje do myślenia. Oczywiście, przy tworzywach sztucznych recykling zwalcza problem śmieci, ale w przypadku stali już nie. Wyrzucona na wysypisko po pewnym czasie sama się „zutylizuje” i to tym szybciej, im gorszej jest jakości.

Oczywiście nie neguję potrzeby recyklingu, ale trzeba by sobie uzmysłowić, że w dziedzinie opakowań o wiele lepszym rozwiązaniem jest stosowanie rozwiązań wielorazowych. U nas nadal kojarzą się z komuną i butelkami na mleko, ale w Niemczech na przykład można kupić w marketach nawet jogurty w opakowaniach zwrotnych.

Wszystko to jednak, czyli i recykling, i opakowania wielorazowego użytku, to są zwykłe półśrodki. Jedyną prawdziwą drogą do zatrzymania degradacji środowiska byłoby samoograniczanie się. Tyle, że ta forma nie będzie nigdy popularna, gdyż jest sprzeczna z kardynalną zasadą, na której opiera się cały kapitalizm zwany demokracją, czyli chcieć więcej i mieć więcej. Od dzieci poczynając, a na dobrach materialnych kończąc.

Recykling wygląda więc w pewnym sensie jak największa ściema świata, która służy nie tyle zlikwidowaniu przyczyn dewastacji środowiska, co uspokojeniu sumień konsumentów, którzy chcą kupować wciąż więcej i więcej, w czym jak najbardziej są zainteresowani również ci, którzy naprawdę rządzą światem – właściciele wielkiego kapitału.

Ile razy więc sięgniecie po coś w „recyklingowanym opakowaniu ekologicznym” zastanówcie się, czy nie można tego kupić bez opakowania. Niestety markety przyzwyczajają nas do kupowania wszystkiego, nawet chleba, w plastiku i tylko niektóre oferują na przykład wędliny niezatopione w tworzywie sztucznym. Idąc na łatwiznę nigdy nie będziemy naprawdę proekologiczni. To wymaga wysiłku i wyrzeczeń, również finansowych.

O tym, czy są w ogóle ekologiczne rzeczy, na przykład samochody, może kiedy indziej.


Wasz Andrew

czwartek, 17 września 2020

Kolejna antyrecenzja - o Skrytobójcy błazna Robin Hobb



Robin Hobb

Skrytobójca błazna

tytuł oryg.: Fool's Assassin
przetłumaczyła: Agnieszka Kwiatkowska
czyta: Maciej Więckowski
Wydawnictwo MAG 2019
ISBN: 9788381464734


Nie będę krył, że często poza kluczami tematycznym i autorskim w ostatecznej decyzji, po jaką książkę sięgnąć, w moim przypadku ma swój udział ranking na goodreads.com. Zwłaszcza po uwzględnieniu ilości oceniających może być to całkiem niezły miernik pozwalający uniknąć sięgania po całkiem denne pozycje. Czy jednak naprawdę jest tak wiarygodny? Moja przygoda, prawdopodobnie pierwsza i ostatnia, z prozą Robin Hobb, a konretnie z powieścią Skrytobójca błazna, każe mi się nad tym poważnie zastanowić.

środa, 16 września 2020

Takashi Hiraide "Kot, który spadł z nieba" - O chwytaniu błyskawic

Takashi Hiraide

Kot, który spadł z nieba

Tytuł oryginału: Neko no kyaku
Tłumaczenie: Katarzyna Sonnenberg
WydawnictwoUniwersytetu Jagiellońskiego
Seria: z Żurawiem
Liczba stron: 144



W swoich rozważaniach na temat fortuny Niccolò Machiavelli stwierdził, że ma ona władzę nad ponad połową życia ludzkiego, a w pozostałej części człowiek własną siłą i zdolnością (virtù) stara się jej przeciwdziałać. Wyobrażał ją sobie jako kapryśną i niestałą boginię, albo rzekę, która w każdej chwili może wystąpić z brzegów [1]. Cóż jednak gdy upływają tygodnie, miesiące a nawet lata, a tymczasem oczekiwana powódź nie nadchodzi? Czy to dowód na to, że udało się przejąć stery nad własnym losem? A może to oznaka czegoś wręcz przeciwnego - że wielka, nieuchronna, nieoczekiwana i niekoniecznie pożądana zmiana wisi w powietrzu? A jeśli przyjąć drugą ewentualność, to czy zapowiedzią owej zmiany może być kot, a właściwie kotka? Takashi Hiraide (ur. 1950), japoński poeta i krytyk literacki, w swojej powieści Kot, który spadł z nieba, udowadnia, że koty mogą być nie tylko zwiastunami, ale wręcz katalizatorami niemałych przeobrażeń.

wtorek, 15 września 2020

Albert Camus i Dżuma - lektura na czasie



Albert Camus

Dżuma

tytuł oryginału:La Peste
tłumacz: Joanna Guze
wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy 1957
liczba stron: 254

Lekturą przewidzianą na pierwsze po wakacjach spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki w Rawie Mazowieckiej była książka francuskiego noblisty, która okazała się pozycją wyjątkowo na czasie w związku z COVID-19. Chodzi oczywiście o powieść Dżuma, której autorem jest Albert Camus, pisarz, dramaturg, eseista i reżyser teatralny, tworzący również pod różnymi pseudonimami (Vincent Capable, Jean Meursault, Louis Neuville, Demos, Irenée). Dzieło było za moich czasów lekturą szkolną drugiego rzutu, ale nasza polonistka uznała inne pozycje za ważniejsze, w związku z czym dopiero teraz miałem okazję przeczytać książkę, która po raz pierwszy ukazała się drukiem w 1947 roku.

piątek, 11 września 2020

Chigozie Obioma "Rybacy" - O fatum w afrykańskim wydaniu

Chigozie Obioma

Rybacy

Tytuł oryginału: The Fishermen
Tłumaczenie: Sebastian Musielak
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron360




Człowiek przeświadczony o tym, że zaciążyło nad nim fatum, wierzy, że bieg jego życia wyznaczany jest przez przemożną, amorficzną siłę, która z łatwością radzi sobie z wszelkimi próbami oporu, kierując jego losem w jednym tylko kierunku. Fatum jest zarówno konieczne, nieodwracalne, nieuchronne jak i zgubne. Stąd też osobnik, przed którym odkryte zostanie jego przeznaczenie, nierzadko daje zamknąć się w ciasnej i dusznej klatce samospełniającej się przepowiedni, co prowadzi do tragicznych konsekwencji. Boleśnie przekonują się o tym bohaterowie powieści Rybacy, pióra nigeryjskiego pisarza Chigozie Obiomy (ur. 1986).

poniedziałek, 7 września 2020

Jorge Ibargüengoitia "Zabite" - O uczłowieczaniu potworów

Jorge Ibargüengoitia

Zabite

Tytuł oryginału: Las muertas
Tłumaczenie: Tomasz Pindel
Wydawnictwo: Universitas
Seria: Las Américas. Nieznana klasyka literatury latynoskiej
Liczba stron: 188



Człowiek, oceniany przez pryzmat ziemskich standardów, to istota niezwykła. Wykształcona w toku trwającej miliony lat ewolucji wyobraźnia pozwala nam na dokonywanie spektakularnych czynów - wzniesienie się w powietrze, opuszczenie ziemskiej orbity, zanurzenie się w najciemniejszych morskich głębinach, błyskawiczne przemieszczanie się to tylko część z licznych osiągnięć, jakimi może poszczycić się rodzaj ludzki. Ale zdolność myślenia abstrakcyjnego i kreatywność wykorzystywane są również do mniej szlachetnych celów, z racji czego człowiek to jedno z najniebezpieczniejszych i najokrutniejszych stworzeń. O tym jak bardzo niemiły dla swojego bliźniego może być ludzki osobnik przekonają się czytelnicy, którzy postanowią sięgnąć po książkę Zabite, autorstwa Jorge Ibargüengoitii (1928 - 1983), meksykańskiego powieściopisarza i dramaturga. Utwór z 1977 roku dopiero niedawno doczekał się polskiego przekładu, kiedy to w 2015 roku został wydany przez oficynę Universitas w ramach serii Las Américas. Nieznana klasyka literatury latynoskiej, której redaktorem jest Tomasz Pindel.

środa, 2 września 2020

"Tydzień świętego mozołu. Opowiadania japońskie 1945–1975" - Z literaturą przez Kraj Kwitnącej Wiśni

Kenzaburō Ōe, Yasushi Inoue , Yasunari Kawabata, Shūsaku Endō, Kōbō Abe, Yukio Mishima, Morio Kita, Osamu Dazai, Takeshi Kaikō, Jun'ichirō Tanizaki, Hiroshi Noma, Kafū Nagai, Akiyuki Nosaka, Shichirō Fukazawa, Ango Sakaguchi, Taiko Hirabayashi, Nobuo Kojima, Senji Kuroi, Masaaki Tachihara, Junnosuke Yoshiyuki, Shōtarō Yasuoka

Tydzień świętego mozołu. Opowiadania japońskie 1945–1975

Tłumaczenie: Andrzej Nowak, Krystyna Okazaki, Mikołaj Melanowicz, Henryk Lipszyc, Hanna Zamyłka
Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy
Liczba stron: 512




Człowiek to istota szalenie uparta. Przejawia się to choćby w podejmowaniu działań z góry skazanych na niepowodzenie. Tyle, że świadomość niemożności osiągnięcia sukcesu może być skutecznie zagłuszona przez ciekawość oraz determinację, które nakazują podejmować trud nawet w obliczu nieuchronnej porażki. Działaniem tego typu, którego rezultat zawsze będzie daleki od oczekiwanego, jest chęć rzetelnego poznania i zrozumienia obcej nam kultury – ta, studiowana i badana nawet przez lata, wciąż będzie potrafić nam czymś zaskoczyć. Tyle, że jeśli czegoś nie da się zgłębić, to można chociaż delektować się tą częścią, która bliska jest naszemu pojmowaniu. Dla przykładu świetną okazją do rozpoczęcia znajomości z literaturą japońską jest antologia Tydzień świętego mozołu. Opowiadania japońskie 1945 – 1975 pod redakcję prof. Mikołaja Melanowicza.