Obrobione, zmanipulowane, czy prosto z puszki? - Ansel Adams The Tetons and the Snake River (1942) Grand Teton National Park, Wyoming. |
Krąży po świecie wiele mitów, kompletnych bzdur, które nie tylko, że wydają się nieśmiertelne, ale wręcz jakby mają się coraz lepiej. Do napisania tego tekstu zdopingowała mnie pani fotograf, której nazwisko litościwie pominę, lansująca się niedawno w Telewizji śniadaniowej jako tworząca zdjęcia bez używania Photoshopa. Pominę litościwie między innymi dlatego, że sam nie wiem, czy jest ona głupia lub niedouczona, czy też dogłębnie zakłamana, jeśli powiela mit „zdjęć bez przerabiania” i na nim buduje swój wizerunek.
Mit zdjęć bez obróbki, tak zwane zdjęcia prosto z puszki* jest może nie tak stary jak świat, ale jak fotografia na pewno. Każdy, kto ma jakiekolwiek pojęcie o temacie wie, że nie ma czegoś takiego jak fotografia bez obróbki obrazu. Fotografia JEST obróbką obrazu. Już fotografujący na płytach szklanych, nie mówiąc o późniejszej eksplozji fotografii na filmach czarno-białych, szczególnie 35mm, musieli dokonywać świadomych zniekształceń, bowiem wybór tak podstawowych parametrów technicznych jak czułość, czas naświetlania, przysłona czy ogniskowa obiektywu może diametralnie zmienić wygląd rzeczywistej sceny przedstawionej na fotografii. Do tego dochodzi wybór ujęcia samej sceny – ustawienie aparatu względem tematu, światła, kierunku ruchu, itd. A potem kolejne etapy, na których wszystko może się zmienić – obróbka negatywu (kliszy) i obróbka pozytywu (odbitki). Widać więc, że już wtedy wszelkie próby rzeczywistego wiernego oddania na zdjęciu tego, co fotografujemy, skazane były na niepowodzenie.
Ansel Easton Adams - amerykański guru fotografii, atakowany za manipulowanie obróbką obrazu w czasach fotografii czarno-białej |
Do tego dochodzi fakt, że to, co istnieje naprawdę, jest widziane przez każdego z nas nieco inaczej. Zarówno nasze hardware (oczy, nerwy, mózg) jak i software (obróbka obrazu przy ich pomocy) są zróżnicowane, więc pytanie powstaje, jaka scena jest tą rzeczywistą – ta którą widzę ja, czy ta, którą widzisz ty?
Już więc w epoce fotograficznego kamienia łupanego fotografujący dzielili się na dwie grupy – tych, którzy dokonywali świadomych wyborów i tych, którzy pstrykali nie zadając sobie nawet pytania, na ile zdjęcie odda to, co chcą uwiecznić (najczęściej w ich wypadku po prostu to, co widzą, rzadziej to, co czują) i nie próbując nawet świadomej kreacji obrazu.
Nie wiem, kiedy powstał mit zdjęć prosto z puszki jako zdjęć bez ingerencji, zdjęć wiernie rejestrujących scenę. Na pewno jednak został rozdmuchany dla celów marketingowych w epoce cyfrówek, gdy zaczęto reklamować aparaty fotografujące w trybie automatycznym i porównywać robione nimi zdjęcia. Sęk w tym, że każda cyfrówka, nawet ustawiona na całkiem automatyczny tryb, robi zdjęcie wykorzystując ustawienia zapisane w swym wewnętrznym oprogramowaniu. Świadomy użytkownik manipuluje tymi ustawieniami a nieświadomy pstryka, ale w obu wypadkach obraz padający na matrycę jest poddawany obróbce, a poza tym pozostaje to wszystko, o czym mówiliśmy przy fotografii analogowej, opartej na chemii – czułość, przysłona, czas, itd.
Użycie programów do obróbki obrazu, z których chyba najbardziej znanym jest właśnie Photoshop, ale jest ich niezliczone mnóstwo, jest tylko kolejnym etapem przetwarzania obrazu zapoczątkowanym jeszcze zanim naciśnięto spust migawki. Jeśli więc usłyszycie, że ktoś lansuje się jako tworzący zdjęcia bez ingerencji w rejestrowany obraz, lepiej podejdźcie do niego z dużą dozą krytycyzmu i ostrożności, gdyż albo nie wie o czym mówi, albo świadomie ingeruje w obraz swojej twórczości, który wam przedstawia.
Wasz Andrew
* od puszka i szkła – body (aparat, lustrzanka) i optyka (wymienne obiektywy)
Wydaje mi się, że większość ludzi, która używa stwierdzenia "zdjęcia bez obróbki" ma na myśli wszelakiej maści programy typy Photoshop. Ale faktycznie nie wystawiają sobie zbyt dobrej cenzurki jeśli chodzi o elementarną znajomość fizyki ;) I szkoda, że telewizyjni, śniadaniowi eksperci, zamiast prostować i wyjaśniać, to tylko utrwalają ludzi w błędnym przeświadczeniu.
OdpowiedzUsuń