Strony

poniedziałek, 20 lutego 2017

Alberto Moravia "Pogarda" - Miłość zerodowana

Pogarda

Alberto Moravia

Tytuł oryginału: Il disprezzo
Tłumaczenie: Zofia Ernstowa
Wydawnictwo: W.A.B.
Seria: Nowy Kanon
Liczba stron: 224






Pogarda to stan uczuciowy objawiający się brakiem szacunku, dla osoby która pada jej ofiarą – niechęć miesza się z obrzydzeniem, czemu towarzyszy również przekonanie o wyższości nad pogardzanym obiektem, który ewentualnie może liczyć wyłącznie na źle skrywaną litość. Pogarda, jako silnie pejoratywny bodziec, nie pojawia się jednak znikąd. Jej źródła stanowi na ogół sieć skomplikowanych zależności – wypadkowe cudzych decyzji, efekty działań i dokonanych wyborów. W grę może wchodzić jeszcze destrukcyjna działalność czasu, który wzbogaca nas o kolejne doświadczenia. Interesujący zapis narodzin pogardy zilustrował na kartach swojej powieści (tytuł dokładnie taki jak opisywana emocja) Alberto Moravia, włoski prozaik, autor takich pozycji jak Nuda czy Rzymianka.

Głównym bohaterem i jednocześnie pierwszoosobowym narratorem Pogardy jest Riccardo Molteni, młody człowiek z aspiracjami pisarskimi, utrzymujący się z pracy krytyka filmowego, płodzącego recenzje dla podrzędnego magazynu. W chwili rozpoczęcia utworu, który utrzymany jest w formie wyznania, protagonista zaczyna święcić coraz większe sukcesy jako scenarzysta filmowy. Zajęcie, o którym sam Molteni ma niezbyt dobre zdanie, traktowane jest jako możliwość zarobienia szybkich pieniędzy, niezbędnych w obliczu finansowych tarapatów, związanych z kupnem własnego mieszkania. Molteni, mąż z dwuletnim stażem, pragnie za wszelką cenę uszczęśliwić swoją małżonkę Emilię, dla której własny kąt jest spełnieniem marzeń. Ale to właśnie w chwili, gdy sytuacja materialna pary stabilizuje się, gdy sprawy zdają się biec właściwymi torami, wybucha potężny kryzys. Wszystko wskazuje na to, że Emilia odwraca się od Riccarda, z nieznanych przyczyn tracąc zainteresowanie osobą małżonka. Powieść jest zapiskiem drobiazgowej analizy przeprowadzonej przez Molteniego, usiłującego zrozumieć powody, dla których pozornie zgodne i udane małżeństwo staje w obliczu nieodwracalnej klęski.

Książka włoskiego artysty to skrupulatny zapis erozji związku, erozji jawiącej się jako proces wieloetapowy i ciągły. Ciągły znaczeniu matematycznym, czyli rozumiany jako suma poprzednich stanów, które mogą przyjmować dowolne wartości – dzięki takiej optyce widać wyraźnie, że rozstanie dwójki ludzi na ogół nie jest zdarzeniem zachodzącym tylko w oparciu o jeden incydent czy nagły i pojedynczy impuls. Jest to wynikowa wielu czynników, oddziałujących w określonych ramach czasowych (kumulujące się niedopowiedzenia i nieporozumienia, egoizm, który zaślepia i nie pozwala dostrzec potrzeb innych, drobne i z wolna narastające pretensje, urazy, wyrzuty i oskarżenia, etc.) – takie ukazanie tematu umożliwia również podkreślenie faktu, że separacji zawsze towarzyszą pewne symptomy i zapowiedzi, których ignorowanie prowadzi do smutnego finału. Sęk w tym, że owe znaki są często drobne, ledwie zauważalne i dopiero z perspektywy upływającego czasu formują się w całość, który w swym ogromie dobitnie uświadamia, że jej lekceważenie okazało się błędem.

Dzieło Moravii dobrze unaocznia fakt, że samo słowo miłość to bardzo abstrakcyjne hasło, rodzaj wora o ogromnej pojemności znaczeniowej, do którego chętnie wrzuca się wszelakiej maści emocje, posiadające miłosne konotacje. Jest zatem tutaj miejsce dla zauroczenia, wzajemnej fascynacji, cielesności czy seksu. Brakuje natomiast przestrzeni dla psychicznej więzi zadzierzgniętej między osobami, relacji na poziomie wyższym niż tylko fizyczna styczność czy przyjemność odczuwana związku z wzajemną obecnością. Znacznie bardziej autentycznym uczuciem, goszczącym na kartach Pogardy jest nuda (której zresztą Moravia poświęcił powieść o takim właśnie tytule). Jednym z jej objawów, oprócz paraliżującego obezwładnienia i bierności, jest niezdolność do nawiązywania realnych i głębokich kontaktów międzyludzkich. Duchowa inercja ogranicza sposób postrzegania otoczenia – dla przykładu, Riccardo niemal cały czas przekonany jest o swojej miłości do żony, chociaż bardzo długo pozostawał on ślepy i głuchy na sygnały, wysyłane przez zdesperowaną Emilię. 

Pogarda odznacza się także interesującym tłem, które zbudowano w oparciu o archetypy i mity. Przez cały utwór czytelnik jest świadkiem serii konfrontacji – ścierają się ze sobą postawy, życiowe filozofie, które reprezentowane są przez poszczególnych bohaterów. Szczerość walczy z pragmatyzmem, naiwna i pełna wielkich ideałów młodość mierzy się z nauczoną szacunku do niezbadanych kolei losu starości, intelekt i analiza, przejawiające tendencje do wahania i niezdecydowania mocują się z bezkompromisowością, wysługującą się chytrością, determinacją, zaborczością i uporem w dążeniu do celu. Dopełnieniem tych nieustannych bojów są kłótnie protagonistów. Jedną z bardziej interesujących kwestii, będącej tematem sporów jest mit Odyseusza (a dokładnie wizja jego współczesnej, filmowej wersji). Rheingold, niemiecki reżyser, z którym przychodzi współpracować Molteniemu przedstawia niezwykle interesującą wykładnię historii Ulissesa – jej podstawą jest psychoanaliza, która każe rozpatrywać herosa jako człowieka, uciekającego przed pogardą swojej małżonki Penelopy. Jest to wspaniałe uzupełnienie wizerunku Odysa i pod tym względem powieść Moravii wspaniale współgra z Pokojem na Itace pióra węgierskiego literata, Sándora Máraia. Dodatkowym smaczkiem Pogardy jest fakt, że część wydarzeń rozgrywa się na Capri, malowniczej włoskiej wyspie leżącej w Zatoce Neapolitańskiej, na której miałem już okazję bytować za sprawą lektury Listów z Capri Mario Soldatiego. I tym razem wyspa okazuje się gościna dla małżeńskich dramatów i miłosnych trójkątów.

Reasumując, Pogarda Moravii to solidna proza psychologiczna, która czerpie z niezmienności i stałości człowieczej natury. Dzieło włoskiego pisarza charakteryzuje się prostym językiem i lakonicznym stylem – zdania są jędrne i przejrzyste, a przedzieranie się przez nie wiąże się z niemałą przyjemnością, tym bardziej, że Moravia chętnie opisuje piękno przyrody. Słowne pejzaże w połączeniu z ludzkimi namiętnościami stanowią udaną kompozycję. Dzieło Włocha to sprawnie napisana pozycja, która przewrotnie łączy się z Dziwną zabawą Rogera Vaillanda. Zarówno Riccardo jak i Emilia zdają się nie rozumieć, że miłość rozpoczyna się w chwili, kiedy podbój jest skończony [1] – jest to więc swoista chwila prawdy wobec prozy bytu, na który składają się także chwile słabości, zwątpienia, zgrzytów czy wzajemnego ranienia się, a które to momenty prawdziwa pasja potrafi przezwyciężyć.


[1] Roger Vailland, Dziwna zabawa, przeł. Stanisław Brucz, Wydawnictwo Czytelnik, Warszawa 1966, s. 163

14 komentarzy:

  1. Bardzo podoba mi sie twoja recenzja. Uchwyciłeś sedno problemu małżonków, które zupełnie umyka bohaterowi. Brak więzi. Małżonkowie nie rozmawiają prawie ze sobą, poruszają się wokół siebie w jakimś tańcu, który sobie wymyślili, nie sprawdziwszy, czy chcą go tańczyć naprawdę i jak chcą.

    Bardzo mnie irytował Riccardo - pławił się w swoim poświęceniu dla Emilii, taki był zadowolony ze swojego cierpiętnictwa, ofiary najwyższej bo złożonej z ambicji bycia prawdziwym artystą. Żona stanowiła jedynie tło, stad nie zwracał uwagi na sygnały, które wysyłała. Skądinąd wysyłanie sygnałów ma to do siebie, że mogą być różnie interpretowane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, ta metafora z tańcem bardzo udana i trafna. Oboje partnerzy zupełnie nie potrafili zdecydować się na wspólny krok.

      A Riccardo to faktycznie taki zapatrzony w siebie bufon, pławiący się w swoim męczeństwie. Wysyłane sygnały mogą być oczywiście interpretowane różnorako, ale prawdopodobieństwo popełnienia błędu wzrasta razem z brakiem wiedzy na temat partnera czy partnerki.

      Czytałaś może inne utwory Moravii? Wielu jego bohaterów to osobnicy apatyczni, bierni, egoistyczni, niezdolni do zadzierzgnięcia realnych kontaktów z bliźnimi. Wymowne są tytuły książek Włocha: "Nuda", "Obojętni", "Pogarda", "Konformista", itd. - idealne odwzorowanie kreowanych postaci.

      Usuń
    2. Do tego małżeństwa nie powinno dojść, bo Emilia i Ricardo zupełnie do siebie nie pasowali. Oboje mnie irytowali. Nie czytałam o nich z przyjemnością, o wiele bardziej intrygowały mnie bohaterki „Matki i córki”. A Ricarda nie odebrałam aż tak źle. Starał się przecież uszczęśliwić żonę, zrezygnował dla niej ze swoich marzeń. Emilia była materialistką i egoistką pragnącą podwyższyć swoją pozycję społeczną. Nie interesowała się, skąd mąż weźmie pieniądze na jej zachcianki.

      Tytuły książek Moravii nie zachęcają do czytania, prawda? :)

      Usuń
    3. Wg mnie Iza słusznie zauważyła, że Ricardo był w pewnej mierze konformistą, który chętnie obnosił się ze swoimi poświęceniami, jakich dokonywał dla małżonki. Jednocześnie ta ofiarność wynikająca z próżności Emilii była wygodna, bo pozwalała bez większych wyrzutów sumienia oddać się pracy przynoszącej szybkie zarobki.

      A jeśli chodzi o portret psychologiczny Emilii to autor chętnie kreuje takie właśnie bohaterki - niedawno skończyłem czytać "Konformistę" i Giulia, żona głównego bohatera, to także kobieta raczej pusta i głupiutka, drobnomieszczańska do bólu.

      Usuń
  2. Nie, nie czytałam i nieszczególnie mnie pociągają inne tytuły po tym co znalazłam w "Pogardzie". Mam wrażenie, że Moravia się zestarzał, to, co kiedyś było nowatorskie, a rzekomo taka była "Pogarda" wydaje mi się teraz trącić myszką.
    Ale weź poprawkę na to, że nie jestem koneserem prozy. Ja lubię najbardziej literaturę faktu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, upływający czas nie wyszedł na dobre dziełom Moravii, które powoli pokrywają się kurzem. Mimo to styl autora ma w sobie coś, co mnie pociąga - podoba mi się język oraz opisy, jakie można znaleźć w książkach Włocha.

      A poprawkę oczywiście uwzględniłem i z tego względu byłem zaskoczony, że czytałaś Moravię. Byłem ciekaw, czy to jakaś dłuższa znajomość czy tylko przelotny kontakt :)

      Usuń
  3. Mój płodozmian wynika z uczestniczenia w klubie książki, sama raczej bym nie sięgnęła. To zresztą jest jedną z wielu zalet tych spotkań - wychodzi się poza swoją strefę komfortu i zainteresowań. Czasami nawet zostaje się poza nią z przyjemnością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jeden z kilku powodów, dla których rozważam wstąpienie do DKK - takie wyjście ze sławetnej strefy komfortu to możliwość natknięcia się na interesujące lektury, nowe literackie horyzonty, itd.

      Usuń
  4. To fascynujące, jak lektury splatają się z następnymi... Swego czasu - mając w głowie jeszcze Twoje recenzje - udało mi się uratować z makulatury kilka książek Moravii. Mam nadzieję, że się z pisarzem również zaprzyjaźnię:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, literatura to wspaniała sieć naczyń połączonych - na dany temat można spojrzeć z wielu, niekiedy przeplatających się perspektyw.

      A Moravię polecam - nie jest to wirtuoz pióra, problemy, o których pisze nie są niczym nowym, a zawarte w tekście refleksje raczej nie są nowatorskie, ale książki nasiąknięte są przyjemną melancholią.

      Usuń
  5. Z ciekawości - piszesz o ścieraniu się postaw i filozofii reprezentowanych przez bohaterów - czy nie sprawia to, że postacie te stają się pretekstowe? Czy może udaje im się zachować wyrazistość?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że mimo tych znamion archetypów, poszczególne postacie pozostają ludźmi, chociaż kreowane portrety psychologiczne są dość typowe dla bohaterów Moravii.

      Usuń
  6. Alberto Moravia ten autor za sprawą Twoich recenzji, coraz bardziej mnie interesuje. Zwłaszcza, że (popraw, jeśli się mylę) udaje mu się uchwycić i zanalizować problemy dotyczące ogółu na historii jednego, góra dwóch bohaterów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, wg mnie Moravia tworzy całkiem udane portrety psychologiczne, które uosabiają wiele ludzkich przywar i problemów (poczucie egzystencjalnej pustki, metafizyczne znużenie, konformizm, itd.). Sięgnąłem po tego autora, kiedy zacząłem głębiej interesować się literaturą włoską, no i wpadłem. Tym bardziej, że część książek została bardzo ładnie wznowiona na łamach Nowego Kanonu.

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)