Bracia Strugaccy w literaturze
science-fiction to swoista instytucja. Tytani gatunku, stawiani na równi
z Lemem, czy Dickiem, których książki stały się natchnieniem zarówno
dla reżyserów (Stalker Tarkowskiego nakręcony w oparciu o Piknik na skraju drogi, Przenicowany świat autorstwa Fiodora Bondarczuka) jak i twórców gier komputerowych (S.T.A.L.K.E.R., Trudno być bogiem).
Bracia, którzy większość książek napisali wspólnie, odnieśli sukces
zarówno w Rosji jak i poza jej granicami, docenieni zostali przez samego
Stanisława Lema, który znany był przecież z tego, że do literatury
science-fiction nie pałał zbyt gorącym uczuciem, mimo, że uważany był za
czołowego jej przedstawiciela w naszym kraju. Strugaccy, to także
kolejny egzemplarz pisarzy fantastyki naukowej zza Żelaznej kurtyny,
którzy są przykładem na to, że system totalitarny, który na ziemiach
Wschodniej Europy pozostawił w spadku po Jałcie Stalin przyniósł
jednak, dość nieoczekiwanie zresztą, coś dobrego. Strugaccy, podobnie
jak i Lem, nie mogąc pewnych treści głosić otwarcie, ujawniać wszystkich
swoich poglądów, a krytykę, szczególnie wobec systemu i władzy,
stosować z rozwagą i umiarem godnym sapera na polu minowym, nabyli
wspaniałą umiejętność wyrażania swoich idei nie wprost, pisania
powieści-zagadek, pełnych kluczy, podwójnych znaczeń, alegorii,
odniesień oraz puszczania oka do dociekliwego czytelnika.
Przenicowany świat to kolejna
książka w dorobku Strugackich. W momencie jej wydania, bracia mieli już
na swoim wspólnym koncie całkiem liczne grono powieści. Pozycję można
zaklasyfikować jako awanturniczą robinsonadę – oto, bowiem mamy przed
sobą głównego bohatera, kosmonautę, Maksyma, członka GOZ-u (Grupy
Otwartego Zwiadu), który ląduje swoim statkiem na nieznanej planecie.
Wkrótce pojazd ulega poważnej awarii, a jedyną szansą na wezwanie pomocy
jest budowa prostego nadajnika zeroprzestrzennego ze spiralną
emisją. Obcy świat, na który trafia Maksym zamieszkany jest przez istoty
inteligentne, humanoidalne. W miarę lektury, zostawiając za sobą
kolejne karty powieści, przekonujemy się, że owa humanoidalność tyczy
się praktycznie każdego aspektu cywilizacji, z którą styka się
kosmonauta. Pojazdy mechaniczne, jezdnie, budynki, windy, nakrycia
głowy, ubrania, terroryzm, laboratorium, katorga, poczta, piwo – bardzo
łatwo jest czytelnikowi zapomnieć, że akcja rozgrywa się gdzieś w
odległych krańcach galaktyki, ba, mnie osobiście towarzyszyło
nieodłączne wrażenie, że bohater po drodze gdzieś pobłądził i
przypadkowo trafił po prostu na Ziemię, tyle, że w nieco innym okresie,
niż wtedy, gdy ją opuszczał.
Świat, który sukcesywnie poznaje Maksym
tańczy na krawędzi zagłady. Zakończyła się właśnie globalna wojna
atomowa, wiele połaci planety zamienionych zostało w radioaktywne
zgliszcza, wśród których jedynym przejawem życia są śmiercionośne
automaty, wciąż celujące do wyimaginowanych celów. Mimo nieustannej
pożogi, ogromu zniszczeń, ocalałe kraje nadal pozostają ze sobą w stanie
konfliktu. Do jednego z nich, rządzonego przez Nieznanych Ojców, trafia
Maksym, który początkowo zostaje wzięty za wariata, a jego paranoidalne
wspomnienia puszczane są w państwowej telewizji jako znakomite filmy
rozrywkowe. Badania przybysza, problemy z komunikacją ze względu na
barierę językową, niemoc wzajemnego zrozumienia. Wszystkie te problemy
uda się z czasem rozwiązać, a wtedy akcja rzeczywiście nabierze tempa i
powieść zabarwiona zostanie awanturniczą nutką. Mak Sym zagubiony, Mak
Sym żołnierz, Mak Sym rewolucjonista, Mak Sym obrońca ludu uciśnionego,
Mak Sym nadgorliwy dzieciak. Tak w ogromnym skrócie, bez zdradzania
poszczególnych wątków, przedstawia się fabuła powieści Przenicowany świat. Mak Sym to z kolei zawołanie bohatera, nadane mu przez tubylców.
Świat przedstawiony wykreowany przez rosyjskich mistrzów wydaje mi się dość błahy, a obcość i kosmiczność napotkanej przez Maksyma cywilizacji, sprawia wrażenie niezbyt wydumanej. W porównaniu z Solarisem, czy choćby Edenem Lema,
kosmici Strugackich prezentują się naprawdę blado i nijako – brakuje w
nich oczywiście owego elementu obcości. Maksym bez większych kłopotów,
po krótkiej nauce języka, nawiązuje z nimi nić porozumienia. Doskonale
zdaje sobie sprawę z przeżywanych przez nich stanów emocjonalnych, jest w
stanie przewidzieć ich reakcje, zachowania, odczucia. Raz jeszcze zatem
powtórzę, że na dobrą sprawę nasz główny bohater ma do czynienia z
ludźmi, tyle, że władającymi innym językiem i żyjącym w nieco cięższych,
bardziej ekstremalnych czasach. Być może Strugaccy właśnie na tym
elemencie pragnęli się skupić i stąd brak pieczołowitości w
odmalowywaniu mieszkańców innej planety.
Bo rzec trzeba, że kraj, który
przymusowo odwiedza Maksym to sztandarowy przykład dyktatury
totalitarnej, która zresztą często była obiektem zakamuflowanej krytyki
ze strony Strugackich. Autorzy bardzo umiejętnie zarysowali obraz
społeczeństwa ogłupianego, którego wola, sposób myślenia oraz
postrzegania świat, są formowane przez niedosięgalne i nieuchwytne ze
społecznych nizin władze. Świat goszczący Maksyma od razu kojarzy się ze
Związkiem Socjalistycznym Republik Radzieckich. Bezustanna
indoktrynacja, pranie mózgów, hiperboliczna propaganda sukcesu,
uprawiana najintensywniej wtedy, gdy sytuacja wydaje się topić w morzu
beznadziejności, próba eliminacji jednostek niewygodnych, a więc
pragnących myśleć samodzielnie, bez wsparcia państwowego aparatu,
rozdmuchiwany do czerwoności mit ciągłego zagrożenia ze strony potężnego
wroga, rozsyłającego w kraju długie i niebezpieczne macki szpiegowskie,
zsyłanie niepokornych na katorgę – śmiało można pokusić się o
stwierdzenie, że Strugaccy opisywali otaczającą ich rzeczywistość,
strojąc je, niezbyt starannie wg mnie, w szaty literatury
fantastycznonaukowej.
Na plus książki zaliczyć należy język,
jakim ją napisano. Pierwszoosobowa narracja, którą prowadzi Maksym,
sprawia, że z jeszcze większą ciekawością śledzimy losy głównego
bohatera, który dość łatwo wzbudza u czytelnika sympatię. Silny,
inteligentny, ale dziecięco naiwny kosmonauta od razu przywodzi na myśl
nieporadnego herosa, superbohatera, którego największymi słabościami
okazują się ciekawość, dociekliwość, chęć pomocy innym oraz bezgraniczna
ufność. Fabuła rozwija się dość dynamicznie, przez co lektura jest
szybka i przyjemna. Akcja płynie wartko, a nas podszczypuje delikatnie
pytanie, co też interesującego znowu wymyśli nasz Maksym.
Generalnie powieść jest pozycją solidną,
dobrą. Fani science-fiction powinni być zadowoleni z tego dzieła. Mnie
osobiście brakło większej pomysłowości przy kreowaniu obcej planety –
wydaje się, że całe to piękne przesłanie o trwaniu przy wartościach
humanistycznych, kierowaniu się instynktem moralnym, nawet, jeśli
miałoby to oznaczać rezygnację z najszczytniejszych idei, można było
ubrać w nieco strojniejsze szaty. Osobom, które w literaturze
science-fiction się nie lubują, by zareklamować książkę, mogę rzec
jedynie, że Przenicowany świat w ciekawy sposób ukazuje starcie
jednostki w walce z systemem totalitarnym, odsłania zgniliznę moralną,
która toczy elity władzy. Książkę można czytać również jako klasyczną
antyutopię – Maksym, przybywającego z innego, wolnego świata, od razu
dostrzega wady oraz niedociągnięcia w życiu codziennym mieszkańców
planety. Sami zainteresowani, w większości niebędący świadom, że można
prowadzić egzystencję wygodniejszą, lepszą (przynajmniej w naszym,
bardzo subiektywnym mniemaniu), są generalnie zadowoleni z tego, co
mają. W przekonaniu tym utrzymuje ich dodatkowo władza, która wszelkimi
dostępnymi środkami stara się utrzymać takie przeświadczenie.
Reasumując, Przenicowany świat,
którego mieszkańcy, ze względu na szczególny skład atmosfery, sądzą, że
zamieszkują wklęsłą płaszczyznę, wart był poznania. Pierwsza spotkanie z
braćmi Strugackimi uważam za całkiem udane.