Nikt ze mną nie pójdzie
Nadine Gordimer
Tytuł oryginału: None to Accompany Me
Tłumaczenie: Jan Rybicki
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 314
Naturalnym następstwem tego, że
każdy proces ma swój początek jest to, że posiada on również zakończenie. Czas
niezbędny do zamknięcia danego cyklu może być dłuższy bądź krótszy, ale finał
jest nieuchronny. Nie inaczej jest z wszelakiej maści konfliktami, które
prędzej czy później wygasną – cóż jednak czynić z tymi, którzy dzisiaj zmuszeni
są żyć w jednej społeczności, podczas gdy jeszcze wczoraj znajdowali się po
przeciwnych stronach barykady? O tym jak trudne jest zasypywanie wznoszonych
przez lata podziałów może przekonać się czytelnik, który zdecyduje się sięgnąć
po książkę Nikt ze mną nie pójdzie
autorstwa Nadine Gordimer (1923 – 2014), pochodzącej z RPA pisarki, laureatki
literackiej Nagrody Nobla za rok 1991.
Akcja powieści osadzona została w
Republice Południowej Afryki w bardzo szczególnym okresie historii tego państwa,
tj. w latach 90-tych XX wieku, tuż przed pierwszymi demokratycznymi wyborami
powszechnymi. W kraju panuje niemały zamęt, bowiem na scenie politycznej
pojawiają się ci, którym dotychczas odmawiano wstępu, tj. działacze na rzecz
uznania równości rasowej (Niektórzy z
tych ludzi właśnie skończyli odsiadywać wyroki, inni to pierwsi z powracających
emigrantów [1]).
Wszędzie widoczne jest radosne oczekiwanie, ale nie brak też oznak nerwowego napięcia,
jakie towarzyszy niepewności dotyczącej tego, co przyniesie przyszłość. W
powietrzu wyczuwalne są nieuniknione zmiany, do których dojdzie po upadku
polityki apartheidu, tyle, że nikt nie dysponuje spójnym pomysłem dotyczącym
tego, jak ma wyglądać pokojowe współegzystowanie białych i czarnych.
Wydarzenia, których jesteśmy
świadkami oglądamy z perspektywy Very Stark, białej prawniczki pracującej w
Legal Foundation. To organizacja zajmująca się udzielaniem pomocy prawnej
ofiarom polityki apartheidu, która: Powstała
w odpowiedzi na beznadziejną sytuację czarnych społeczności, traktowanych jak
zwykły bagaż, który można przekładać z miejsca na miejsce zgodnie z logiką
przesiedlania czarnych z okolic zamieszkanych przez białych [2].
Uczestnicząc w życiu zawodowym Very Stark stajemy się obserwatorami
transformacji dokonującej się w Republice Południowej Afryki, natomiast
podglądając jej sprawy prywatne, uzmysławiamy sobie, że człowiek to pełna
tajemnic istota, której postępowaniem kierują zarówno racjonalność, zdolność
logicznego myślenia, jak i emocje, chwilowe kaprysy czy impulsy cielesnej
maszynerii.
Utwór Nadine Gordimer od strony
obyczajowej prezentuje się całkiem solidne. Z racji, że Vera to dojrzała
kobieta, która odgrywa rolę przyjaciółki, żony, matki oraz babci, zyskujemy okazję,
by przyjrzeć się najróżniejszym formom więzów rodzinnych i koleżeńskich.
Autorka koncentruje swoją uwagę m.in. na tym, w jaki sposób małżeństwo, nie
karmione miłością, otwartością oraz nieustanną ciekawością siebie nawzajem,
eroduje i stopniowo zamiera – pod tym względem Nikt ze mną nie pójdzie można postrzegać jako szczegółowo opisany
proces nawarstwiania się niedomówień i drobnych sekretów, które z upływem lat
stają się podwaliną potężnych kryzysów (Najpierw
kończą się pensjonarskie zwierzenia, potem przyjaźnie z mężczyznami i
kobietami, w których później żałuje się każdego poczynionego wyznania, jakby
była to broń wręczona komuś innego; i wreszcie okazuje się, że nieosiągalna
jest już rozkosz złożenia ciężaru samej siebie w dłonie ukochanej osoby, że
tego daru nie da się już wręczyć, bo własnego ja ani nie da się dzielić, jak
łóżka ani nie da się pozbyć [3]).
Jeszcze ciekawej dzieło
przedstawia się w warstwie historycznej, bowiem lektura Nikt ze mną nie pójdzie to sposobność, by dowiedzieć się całkiem
wielu rzeczy na temat realiów panujących w Republice Południowej Afryki. Na
podstawie książki państwo to jawi się jako twór niesłychanie skomplikowany z
demograficznego punktu widzenia, w którym nieustannie występują tarcia na linii
czarna większość i biała mniejszość. Z tego też powodu RPA jest bardzo
niebezpiecznym miejscem do życia. Niekontrolowany napływ czarnych z terenów
wiejskich do miast, rozruchy wywoływane przez czarnych wegetujących w warunkach
urągających ludzkiej godności, ataki białych bojówek, krwawe akty zemsty na
białych farmerach nieskorych to żegnania się z ziemią przez lata uprawianą
przez przodków, liczne gwałty czy wysoki poziom przestępczości to smutna
codzienność w tym afrykańskim kraju, czego symbolem są ogrodzenia, za którymi
próbują schronić się ludzie wystarczająco majętni, by móc sobie na nie pozwolić
((…) tę halucynację niezakłóconego
funkcjonowania, powstałą w umysłach prowincjonalnej administracji, otaczała
dwumetrowa siatka, nad którą błyskały zakapturzone oczy jupiterów [4]).
Ostatnim akcentem, który udało
się bardzo ciekawie ukazać jest okres, kiedy rewolucja kończy się sukcesem, ale
proces odbudowy kraju i zaprowadzania pokoju dopiero się rozpoczyna. Gordimer
sygnalizuje zagadnienia, które często przykrywa się całunem przemilczenia –
nowe role, jakie trzeba przyznać zasłużonym w walce bojownikom; wstydliwe
epizody, kiedy to ofiary niewiele różniły się w postępowaniu od swoich
oprawców, które należy jakoś ukryć bądź złagodzić ich wydźwięk; konieczność
pogodzenia ze sobą poszkodowanych i ich dręczycieli; znalezienie kompromisu dla
haseł głoszonych przez radykalnych idealistów oraz odnajdujących się w każdych
warunkach, ale pogardzanych oportunistów to tylko część z problemów, z jakimi
musi zmierzyć się nowa władza.
Składniki, których zdecydowała się użyć Gordimer do budowy swojego dzieła zgrabnie komponują się ze sobą. Utwór noblistki to kolorowa mozaika poruszająca szerokie spektrum tematów. W makroskali odmalowano przemiany zachodzące w RPA w okresie transformacji, kiedy to upada polityka apartheidu, zaś w ujęciu jednostkowym, obserwujemy kobietę w wieku średnim przechodzącą kryzys tożsamościowy, która w krytyczny sposób spogląda na swój dotychczasowy byt, próbując nakierować go na właściwe tory. Społeczno-polityczne tło zgrabnie przeplata się tutaj z psychologicznymi portretami poszczególnych postaci, dzięki czemu Nikt ze mną nie pójdzie można uznać za wartościową i intrygującą lekturę.
[1] Nadine Gordimer, Nikt ze mną nie pójdzie,
przeł. Jan Rybicki, Wydawnictwo Literackie, Kraków, 1996, s. 38
[2] Tamże, s. 17
[3] Tamże, s. 122
[4] Tamże, s. 87
Miałeś więcej szczęścia niż ja przy wyborze tej właśnie powieści Nadine Gordimer, bo wydaje się ona bardzo udanym utworem noblistki. Mam na półce kilka jej książek, ale po przeczytaniu "Zrozumieć życie" poczułam się zniechęcona (książka zupełnie mnie nie poruszyła, a styl autorki był bardzo daleki od tego, co lubię, oschły, pozbawiony emocji). Kilka lat temu miałam fazę na literaturę południowoafrykańską i przeczytałam sporo powieści osadzonych tematycznie w RPA, południowej Afryce, krążących wokół tematu apartheidu. Między innymi był to John Maxwell Coetzee (rewelacyjna "Hańba", "W sercu kraju" - przenikliwe studium szaleństwa, "Wiek żelaza", "Powolny człowiek") - nadal poluję na "Elizabeth Costello". Poza tym odkryłam mało znanego w Polsce pisarza Andre Brinka - przeczytałam chyba wszystko, co zostało przetłumaczone na polski, a "Tamta strona ciszy" po prostu poraża, zwala z nóg. Przychodzi mi na myśl również "Mrowisko" Doris Lessing, która wychowywała się w Afryce Południowej i ta część twórczości bardzo mnie interesuje. Może Ty trafiłeś też na jakąś południowoafrykańską perełkę literacką?
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o RPA to jak na razie poznałem tylko Nadine Gordimer. Dawno temu przeczytałem "Trudny wybór", niedługo pojawi się skromny tekst poświęcony jeszcze "Córce Burgera". Ale muszę Cię ostrzec, że oschłość i chłód to chyba jej znak firmowy, bo w zasadzie każda przeczytana przeze mnie książka tym się cechuje. Mnie to nieszczególnie przeszkadza, ale rozumiem, że taki styl może nieco odrzucać i męczyć.
UsuńI dzięki za wspomnienie o "Tamtej stronie ciszy". Kilka lat temu kupiłem tę książkę na promocji w Matrasie i jak dotąd leży nieprzeczytana. Teraz widzę, że muszę się za nią zabrać :)
Co do RPA to polecam Bractwo Bang Bang. Całkiem nietypowy punkt widzenia, ale autentyzm na maksa i kawałek naprawdę mocnej prozy.
UsuńDzięki za przypomnienie tej pozycji, która może być o tyle ciekawa, że oferuje spojrzenie z zewnątrz.
UsuńCzytałam dwie książki Nadine Gordimer: „Znalezionego” i „Ludzi Julya”, i obie wywarły na mnie duże wrażenie. W nich też autorka przedstawiła RPA jako miejsce niebezpieczne do życia. Cieszę się, że „Nikt za mną nie pójdzie” uznałeś za wartościową powieść. Na pewno za jakiś czas po nią sięgnę. W sumie zbyt rzadko czytam powieści autorów z południowej Afryki, w minionym roku w moje ręce trafił tylko „Dobry lekarz” Galguta. :)
OdpowiedzUsuńHa, ja w sumie przeczytałem 3 książki Gordmier, ale żadnej ze wspomnianych przez Ciebie. Cieszy mnie fakt, że ta autorka doczekała się tylu polskich przekładów - z przyjemnością będę kontynuować znajomość z jej prozą.
UsuńO "Dobrym lekarzu" nie słyszałem wcześniej. Dzięki za napomknięcie o tym tytule, będę miał go na uwadze.
Czytałam "Dobrego lekarza" w bardzo szczególnych okolicznościach - leżałam w szpitalu, a lekarz zerkał na to, co czytam. Poziom surrealizmu w południowoafrykańskim szpitalu - widmo ... ooo to dopiero jest coś wyjątkowo szczególnego, w każdym razie poczułam się bardziej komfortowo u nas, pod opieką polskiej służby zdrowia.
OdpowiedzUsuńO tak, na poziom naszej służby zdrowia często się narzeka, ale gdyby porównać ją z południowoafrykańską, amerykańską czy kanadyjską (szczególnie pod kątem dostępności dla przeciętnego obywatela) to zaczynamy doceniać to, co mamy.
Usuń