Chmurdalia
Joanna Bator
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 504
Ach, jakże byłoby dobrze, gdyby
to, co miłe i przyjemne, mogło trwać i trwać. Marzenie to tyczy się praktycznie
każdej dziedziny życia, łącznie z aktem tak pospolitym bądź wzniosłym (wszystko
zależy przecież od punktu widzenia) jak obcowanie z literaturą. Nie jeden z nas
zna z autopsji to gorzkie uczucie rozczarowania zrodzone ze świadomości, że oto
wraz z ostatnią kartą dzieła rozstajemy się z ulubionymi bohaterami, pozbawieni
przy tym wiedzy na temat tego, jakimi torami będzie biegł dalszy ich żywot. Ku
radości odbiorców są jednak pisarze i pisarki, którzy wychodzą naprzeciw
oczekiwaniom – dzięki kontynuacjom zyskujemy okazję, by na powrót zanurzyć się
w rzeczywistości, do której zdążyliśmy się przywiązać. Podobnie ma się rzecz Piaskową Górą pióra Joanny Bator –
wszyscy, którym przypadła do gustu ta powieść mogą śledzić dalszej perypetie
Jadzi oraz Dominiki Chmury za sprawą Chmurdalii.
Kluczową postacią książki jest
Dominika Chmura, nastolatka, która w momencie rozpoczęcia utworu zmaga się z
podwójną tragedią. Dziewczyna musi uporać się zarówno z konsekwencjami urazu,
odniesionego na skutek wypadku samochodowego jak i pogodzić się ze stratą
ukochanej babci oraz świeżo odnalezionego dziadka, którzy zginęli w okropnych
okolicznościach. Temu stopniowemu oswajaniu się ze stratą oraz psychicznej i
fizycznej rekonwalescencji towarzyszy proces dojrzewania. Kształtująca się
osobowość Dominiki naznaczona zostaje traumatycznymi zdarzeniami, które mogą
jednak okazać się cenną lekcją dostrzegania w codziennej egzystencji tego, co
niekoniecznie wybija się na pierwszy plan czy godzenia się ze śmiertelnością i
związaną z tym przemijalnością.
Wyróżnikiem Chmurdalii jest styl. Książka posiada główną oś fabularną, która
jednak pozostaje rozmyta. Ta mglistość czy raczej nieciągłość wynika z faktu,
że nić narracji ulega nieustannym rozgałęzieniom, a relacja dotycząca losów
Dominiki Chmury jest regularnie zawieszana. Bator wprowadza na karty swojej
powieści ogromne zastępy postaci drugo- i trzecioplanowych, które kojarzą się z
kamyczkami kolorowej mozaiki – autorka ze skrupulatnością godną archeologa
pochyla się nad każdym z elementów, przytaczając nam jego historię,
uświadamiając przy okazji, że ludzki byt to plątanina przypadku i ślepego
trafu, której w dodatku towarzyszą wzajemne, skomplikowane relacje. W
rezultacie dzieje Dominiki przywodzą na myśl koryto potężnej rzeki, do której
spływają liczne dopływy – stanowią je opowieści ludzi (w mniejszym bądź
większym stopniu powiązane z osobą protagonistki), spośród których każdy odczuwa
przemożną potrzebę, by podzielić się z nami ich treścią. W ten sposób akcja Chmurdalii rozgrywa się zarówno w
Wałbrzychu czy Kamieńsku, ale też w Nowym Jorku, Jokohamie, Frankfurcie nad
Menem czy podmonachijskim Mehrholtz.
Ta polifoniczność utworu to pokłosie
charakteru Dominiki, będącej otwartą i ciekawą wszystkiego, co ją otacza,
zawsze gotową do wysłuchania bliźniego, niezależnie od tego, co ten ma do
przekazania. W tym kontekście nastolatka przypomina protagonistów kreowanych
przez japońskiego literata, Harukiego Murakamiego – są to ludzie podobni do
naczynia, do którego zlewana są cudze historie. Warto przy tym dodać, że takie
usposobienie Dominiki to zmora dla matki Jadzi, hołubiącej rojeniom o
ustatkowaniu się córki, przez które rozumie się przytycie, znalezienie
porządnego męża, założenie rodziny i uwicie przytulnego gniazdka. Tymczasem
jedynaczka okazuje się być latawcem i
powsinogą (Jakby w tym plecaku, co go
zawsze nosi, wiatr miała [1]),
która nie lęka się tego, co obce i nieznane, a życie upływa jej na ciągłej
zmianie miejsca zamieszkania i otaczaniu się dziwnymi (z perspektywy matki)
znajomymi (określanymi pojemnymi terminami fiksum-dyrdum
oraz fiu-bździu, pod którymi
skrywają się lęk i pogarda wobec wszelkiej odmienności).
Z racji ustawicznego
przemieszczania się Dominiki, Chmurdalia
jest pewnego rodzaju powieścią drogi. Tyle, że ruch ma tutaj podwójne
znaczenie, bowiem może być on traktowany jako próba odnalezienia siebie czy zbudowania
własnej tożsamości, ale jest to też swoista ucieczka, bowiem młoda dziewczyna nie chce zgodzić się na
wtłoczenie w schemat, jaki proponuje jej rodzicielka ((…) tak bardzo chciałaby matka Chmura popędzić wprost ku przyszłości
świetlanej, gdzie jej odmieniona córka jest technikiem dentystycznym w modnej
fryzurze na Trojanowską (…) [2]).
Dominika jest uosobieniem buntu postrzeganego jako walka o prawo do
samodzielnego wyrażania siebie czy wyboru swojej drogi życiowej. Tym samym
Jadzia reprezentuje to, co mylnie nazywane jest miłością, a co w istocie jest
pragnieniem, by bliscy wegetowali w klatce naszych oczekiwań i majaków (Chciałaby chronić swoje dziecko cudem
wyrwane śmierci, ale ono znów się wymyka w jakimś dziwnym kierunku. Dlaczego to
dziecko, nawet uszkodzone i osłabione, jest takie trudne do urobienia? [3]).
W tym sensie Chmurdalia jest też
studium przemian, jakim ulega człowiek, który uczy się kochać – w tym niełatwym
i zawiłym uczuciu zawiera się choćby umiejętność zaakceptowania bliźniego takim,
jakim on jest, nawet jeśli odbiega to od naszych oczekiwań czy zdolność do
zawierania kompromisów kosztem upartego stawiania na swoim.
Chmurdalia pozostaje bardzo ciekawą lekturą, kiedy spojrzy się na
nią przez pryzmat pozostałych dzieł Joanny Bator. W kontynuacji Piaskowej góry słychać już echa
zagadnień, które wykiełkują w pełni w dalszych utworach. Zauważalna staje się
fascynacja przypadkami zaginionych kobiet, która stanowi fundament Roku królika. Istotną rolę pełni materia
związana z podróżą, z której w ogromnej mierze utkane są Wyspa łza oraz Purezento.
Nie mniej ważki jest motyw siostry bliźniaczki, który przewija się we
wszystkich, wspomnianych powieściach. Wreszcie specyficzny język, będący
znamienny dla polskiej artystki, to mieszanina ironii, słownych gierek oraz
intrygujących neologizmów, który niewolny jest od symboliki (na uwagę zasługuje
m.in. tytułowa Chmurdalia, czyli
odległa kraina, do której chciałoby się uciec przed szarą i napastliwą
codziennością) jak i flirtu tego, co realne i logiczne z tym, co niezwykłe i
wymykające się ludzkiemu pojmowaniu (mnie najbardziej urzekły trutka na mole,
po wypiciu której w człowieku wypalane jest to, co złe i niegodziwe oraz
kobiety-topielice zamieniające się w syreny
słodkopłynne).
Reasumując, Chmurdalia to dobre zwieńczenie dylogii Piaskowa góra, chociaż rozczarowuje nieco zakończenie książki.
Wydaje się, że Joanna Bator postanowiła zamknąć, nieco na siłę, niemal
wszystkie powieściowe wątki, podczas gdy fabuła mogłaby zyskać o wiele więcej,
gdyby pewne kwestie pozostały niewyjaśnione i pozostawione dla czytelniczej
wyobraźni. Nie zmienia to faktu, że dzieło posiada bardzo wyrazisty styl, a
przy tym jest to interesująca odmiana Bildungsroman
oraz bardzo dojrzały utwór traktujący o potędze opowieści i sile ludzkiej
pamięci.
[1] Joanna Bator, Chmurdalia, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa
2014, s. 266
[2] Tamże, s. 95
Bardzo przyjemnie się czytało tę książkę, bo styl Joanny Bator jest właśnie taki, jak piszesz - lekki, nieco ironiczny, a historia - ponadczasowa (o matce - strażniczce odwiecznego porządku i córce - buntowniczce - uciekinierce). Ciekawa jestem, jak rozwija się warsztat Joanny Bator, więc pewnie kiedyś sięgnę po inne jej książki, zwłaszcza interesuje mnie "Wyspa łza" i "Purezento", które skutecznie rekomendujesz :-)
OdpowiedzUsuńZ "Wyspą łzą" bądź ostrożna. Wg mnie to bardzo dobra lektura, ale warto potraktować ją jako zapis powstawania "Roku królika". Jeśli wcześniej nie przeczytasz "Roku królika" właśnie to wiele wątków w "Wyspie łzie" może wydawać się dziwnych, niejasnych, niezrozumiałych.
UsuńJa dopiero zaczynam poznawać tę autorkę. Przeczytałam 'Japoński wachlarz', a teraz biorę się za 'Ciemno, prawie noc'.
OdpowiedzUsuńHeh, to są akurat książki, których ja jeszcze nie czytałem. "Ciemno, prawie noc" mam w planach, tym bardziej, że pewnie moja dziewczyna będzie chciała się wybrać na ekranizację.
UsuńForma wydaje się skomplikowana, co traktuję jako rodzaj wyzwania, czy dam radę jej podołać. Ale oczywiście musiałabym zacząć od pierwszego tomu.
OdpowiedzUsuńFakt, należy zachować koncentrację, by nie pogubić się w natłoku poruszanych wątków, ale z pewnością nie jest to forma tak zawiła czy nieczytelna jak choćby nouveau roman, więc tragedii nie ma.
UsuńZ recenzji wynika, że matka i córka mają zupełnie różne charaktery i sposoby na życie. Chyba nie można powiedzieć o Dominice, że niedaleko padło jabłko od jabłoni. :)
OdpowiedzUsuń"Ogień i woda" wydaje się zdecydowanie bardziej trafniejszym podsumowaniem ;)
UsuńBardzo ładnie napisany tekst o intrygująco zapowiadającej się książce. Nic jeszcze pani Bator nie czytałem, ale chciałbym. Od czego najlepiej by zacząć?
OdpowiedzUsuńMnie jak na razie najbardziej podobała się pierwsza powieść Bator, jaką przeczytałem, czyli "Rok królika". Spotkałem się z głosami, że to jedno ze słabszych dzieł jej autorstwa i że nie jest ono zbyt fortunne na pierwsze spotkanie, ale w moim przypadku było inaczej i wydaje mi się, że Tobie też mogłoby przypaść do gustu.
Usuń