Taki piękny dzień
Melania Mazzucco
Tytuł oryginału: Un giorno perfetto
Tłumaczenie: Joanna Wachowiak-Finlaison
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 520
Wielki, tak ukochany Rzym, budził się do nagiej rzeczywistości poranka,
cały z ulic, placów, kościołów, taki, jaki ukazywał się pasażerom pierwszych
autobusów, pijanym snem, i nocnym markom, pijanym muzyką, wychodzącym z
dyskotek – miasto po bitwie, które wyłania się z przyboru nocy. Niebo było
szare, przygnębiające, zachmurzone. Spełniały się zapowiedzi. To będzie brzydki
dzień [1],
ale wbrew nie sprzyjającej aurze, może być do świetna sposobność do tego, by
zanurzyć się w trzewiach Wiecznego Miasta i spojrzeć na stolicę Italii z punktu
widzenia jej mieszkańców. Wystarczy
zaufać prozatorskim umiejętnościom włoskiej pisarki Melanii Mazzucco (ur. 1966)
i sięgnąć po jej powieść o przekornym tytule Taki piękny dzień.
Utwór to szczegółowo opisana
jedna doba z życia kilkunastu bohaterów powiązanych ze sobą mniej lub bardziej
subtelnymi zależnościami – godzina po godzinie, począwszy od wczesnego brzasku
4 maja 2004 roku, poprzez poranek, popołudnie i wieczór, aż do narodzin
kolejnego dnia, przybliżone zostają losy grupy osób, z których każda ze zgrozą
konstatuje, że: Świat mu uciekał,
odpływał, rozpadał się (…) [2].
42-letni mężczyzna, rozwiedziony i obsesyjnie zazdrosny o byłą żonę, nie
potrafiący pogodzić się z odejściem partnerki oraz dzieci. 40-letnia kobieta samotnie
wychowująca dwójkę pociech, wegetująca w mieszkaniu matki, z trudem wiążąca
koniec z końcem, nie mająca pomysłu na wyjście z kiepskiej sytuacji finansowej,
a ponadto nieustannie nękana przez byłego męża. 51-letni polityk, którego
kontakty z o 20-lat młodszą małżonką stają się coraz bardziej ostygłe, stale
lękający się o spadek popularności i publicznego poparcia oraz związaną z tym
utratę miejsca w parlamencie. 23-letni młodzieniec, antyglobalista, a zarazem
student prawa, który w negacji otaczającej go rzeczywistości i anarchistycznej
działalności próbuje odnaleźć zagubiony cel egzystencji. 33-letni nauczyciel
mający bzika na punkcie dobrego gustu, bezskutecznie usiłujący nakłonić swojego
kochanka do ujawnienia swojej homoseksualnej orientacji i porzucenia rodziny. W
małych, prywatnych dramatach występują też dzieci, które z trudem akceptują
rozbieżności pomiędzy obietnicami składanymi przez dorosłych, a zastanymi
realiami. Wszyscy protagoniści dźwigają na swoich barkach różnej wielkości
bagaże doświadczeń, przeważnie w pojedynkę zmagając się z podmuchami
nielitościwej fortuny, która wydaje się ciągle sypać piaskiem po oczach.
Dzieło Mazzucco można traktować
jako zbiorowy portret ludzi samotnych, którzy poniekąd sami skazują się na
izolację i odtrącenie. To osobnicy, którzy zanurzają się w swoich
niepowodzeniach i klęskach, zapominając, że życie daje nam niejedną szansę, by
osiągnąć sukces; których egoizm i koncentracja na własnej osobie nie pozwalają
dostrzec problemów innych. Pod tym względem Taki
piękny dzień jest studium poświęconym trudnościom międzyludzkiej
komunikacji – zrozumienie drugiego człowieka, odgadnięcie intencji kierujących
jego czynami czy przewidzenie jego stanów emocjonalnych wynikających z
podjętych akcji zdają się być czymś równie pożądanym, co nierealnym, bowiem
prawdy o drugim człowieku staramy się odszukać w uproszczeniach i gotowych
szablonach (Kto szuka nas w absolutach,
którymi definiuje się płeć i role, kto sądzi, że wie, kim jesteśmy, kto nas
szuka w życiu, które prowadzimy, widzi tylko cienie, które rzucamy. Ale my nimi
nie jesteśmy [3]).
Brak wiedzy o bliźnim przejawia się też w tęsknocie do tego, by wieść odmienny,
bardziej szczęśliwy byt, tęsknocie opartej na fałszywych wyobrażeniach na temat
innych, bowiem każdy z bohaterów jest przeświadczony, że tylko on musi mierzyć
się z pasmem wyzwań i kłopotów.
Włoska pisarka sporo miejsca
poświęca także wynaturzonym i pokracznym formom, jakie mogą przyjąć
międzyludzkie relacje. Mazzucco zwraca uwagę na rytuały, z których ciężko jest
się uwolnić czy stereotypy, jakimi wspomagamy się przy ocenie nowo poznanych
ludzi – przyjęte konwenanse czy bezmyślnie powtarzane schematy limitują paletę
naszych zachowań, bowiem niejednokrotnie, zamiast zdać się na szczerość czy
intuicję, robimy to, czego się od nas oczekuje bądź wymaga.
Pisząc o postaciach, jakie
przewijają się przez karty książki, należy zaznaczyć, że poszczególne portrety
kreślone są z ogromnym pietyzmem i starannością. Wszyscy protagoniści wypadają
bardzo wiarygodnie – ich postępowanie to wynikowa zarówno czynników
zewnętrznych, cech charakteru jak i odebranego wychowania. Nie mniej
fascynującym doświadczeniem jest śledzenie interakcji, jakie zachodzą pomiędzy
poszczególnymi postaciami, szczególnie, że ulegają one ciągłym zmianom. Temu
bulgotowi towarzyszy też intrygująca fabuła, która rozwija się leniwie i
niespiesznie, by poprzez coraz mocniejsze akcenty zmusić nas do nerwowego
połykania końcowych stron, naznaczonych wiszącym w powietrzu nieszczęściem, ale
i niosącym strzępy nadziei niedopowiedzeniem.
Wisienką na torcie, która powoduje,
że obcowanie z książką jest czynnością bardzo przyjemną, są opisy Rzymu. Dzięki
Mazzucco gościmy zarówno na peryferiach i w okolicach, o których nie wspomina
się w kolorowych przewodnikach (Zaniedbana
roślinność, pokrzywy, strzykawki, szmaty, zardzewiałe karuzele – wszędzie
upadek [4]),
jak i w zabytkowym centrum, obarczonym brzemieniem własnego dziedzictwa (Rzym był miastem zgrzybiałym i nieruchomym,
zachwycającym bagnem. Przeszłość nie pozwalała mu mieć przyszłości. Mieszkańcy
krążyli w kółko, jak potępieni. Nikt nie wydostawał się z piekielnego kręgu,
który został mu przydzielony [5]).
Stolica Włoch jawi się również jako tajemnicza, magnetyzująca i kokieteryjna metropolia
(Miasto oplatające, które nie potrafi
zachować dystansu, jak zbyt wylewna kobieta [5]),
wobec której nie można pozostać obojętnym (Rzym
daje się kochać, dokładnie jak kobieta, dlatego że ci się podoba, bo sprawia,
że się dobrze czujesz, bo cię rozumie, przygarnia i ci odpowiada. Bo, mimo
swoich wad i mankamentów, to piękno, w twoich oczach, przewyższa wszystkie inne
[6]).
Wreszcie dzięki Mazzucco możemy zatopić się w rutynie dnia codziennego i
zmierzyć się z pospolitymi problemami wielkich miast (O drugiej po południu ruch samochodowy zatrzymał rzymskie arterie jak
zakrzepica. Ulice były podobne rzekom, na których wszystko osiadło na
mieliźnie. W samochodach, kołysanych nagłymi podskokami tysiące ludzi były w
drodze, nigdzie jednak nie docierając [7]).
Wszystkie wymienione elementy, z
których Mazzucco skonstruowała swoją powieść, składają się na bardzo dojrzałe
dzieło. Jego tematem pozostają ludzie uwikłani w konwenanse, przywdziewający
następne maski, stopniowo godzący się na coraz więcej kompromisów zawieranych z
własnym sumieniem, a wszystko w imię egzystencji w społecznej masie. Kolejna
intrygująca pozycja wydana w ramach Serii
z miotłą.
[1] Melania Mazzucco, Taki piękny dzień, przeł. Joanna
Wachowiak-Finlaison, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2010, s. 68
[2] Tamże, s. 127
[3] Tamże, s. 446
[4] Tamże, s. 122
[5] Tamże, s. 141
[6] Tamże, s. 369
[7] Tamże, s. 425
[8] Tamże, s. 231
Zgadzam się, że to b. dobra powieść. podobnie jak wcześniej recenzowana przez Ciebie Axelsson. Na podglądzie widzę, że wkrótce będzie czytana Hirvonen - kolejna dobra rzecz z tej serii WAB.;) Kiedyś wydawali rzeczy b. dobre, dzisiaj to już ruletka.;(
OdpowiedzUsuńHirvonen niedawno skończyłem, ale przyznaję, że "Taki piękny dzień" bardziej przypadł mi do gustu. U Finki to natężenie traum z dzieciństwa okazało się dla mnie zbyt męczące i odrobinę wtórne (miałem wrażenie jakby czytał kolejną książkę Majgull Axelsson).
UsuńNiestety u Skandynawów traumy rodzinne to jeden z wiodących tematów.;( Ale styl na szczęście inny od Axelsson.;)
UsuńHeh, dlatego chyba najlepszym rozwiązaniem jest dawkowanie sobie tego typu prozy.
Usuńczytanki anki Czemu niestety? Wszak traumy rodzinne to chyba najczęstsze i najgorsze traumy okresu pokoju.
UsuńKolejna świetna książka, o której piszesz! "Taki piękny dzień" czytałam kilka lat temu i zapamiętałam klimat tej powieści, mistrzostwo w budowaniu postaci i narracji, portret Rzymu, którego mieszkańcy bynajmniej nie są święci. Melania Mazzucco pozostaje moją ulubioną pisarką, doskonałą zwłaszcza w tworzeniu perspektywy kobiet. Inne jej książki także bardzo dobrze wspominam i oczywiście polecam, jeśli ich nie znasz (mam na myśli "Tak ukochaną" i "Vitę"; "Limbo" jeszcze nie czytałam).
OdpowiedzUsuńJa dopiero poznaję Melanię Mazzucco. Nie tak dawno skończyłem właśnie "Tak ukochaną", ale przyznaję, że "Taki piękny dzień" bardziej mi się spodobał. Przyznaję, że szczególnie początkowo mocno drażniła mnie osoba Annemarie Schwarzenbach - takie trochę rozkapryszone dziecko, które nigdy nie zetknęło się z problemami, jakich doświadczają biedniejsi ludzie.
UsuńDzieci otrzymują fragmenty z własnej perspektywy? I prezentują się wiarygodnie?
OdpowiedzUsuńTak i wg mnie wypadają bardzo zgrabnie. Zarówno portret nastolatki przechodzącej okres buntu i poddającej krytyce swoich rodziców, jak i nieco nieporadnego chłopca, który w matce odnajduje schronienie przed okrutnym światem.
Usuń