Droga do piekła
Majgull Axelsson
Tytuł oryginału: Långt borta från Nifelheim
Tłumaczenie: Halina Thylwe
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 392
Samotność to dotkliwie odczuwany
brak drugiego człowieka. To nieobecność kogoś, przed kim moglibyśmy się
otworzyć, z kim moglibyśmy podzielić się trapiącymi nas problemami. To poczucie
wyobcowania i odcięcia od innych, które śmiało można uznać za jedną ze współczesnych
chorób cywilizacyjnych – kult ja oraz
bardzo silna koncentracja na własnych potrzebach skutkują spłyceniem
międzyludzkich więzów, które stają się niepełne, krótkotrwałe i efemeryczne.
Długotrwałe odosobnienie sprawia, że człowiek sam dla siebie staje się
słuchaczem – ale czy rozmowa z własną osobą może pomóc ukoić ducha okaleczonego
traumatycznymi doświadczeniami? Tego typu próżne usiłowania podejmuje bohaterka
Drogi do piekła, utworu pióra
szwedzkiej pisarki, Majgul Axelsson, autorki m.in. Pępowiny.
Pierwszoosobową narratorką Drogi do piekła jest Cecylia Lind,
pierwsza sekretarz ambasady Szwecji. Niespełna 43-letnia kobieta ma za sobą
cały szereg trudnych przeżyć – rozwód z mężem, chłodna relacja z córką
dorastającą w szkole z internatem, opieka nad umierającą matką, a ponadto
ekstremalne przejścia wyniesione z ostatniej pracy na Filipinach, wszystko to
składa się na bolesną przeszłość, z którą niełatwo jest się uporać.
Sytuacja Cecylii jest tym
trudniejsza, że jest to osoba zamknięta w sobie i nieufna, niechętnie zdradzająca
swoje myśli. Tłumienie własnych uczuć to wynik obawy, że próby dzielenia się
emocjami z innymi mogą narażać nas na śmieszność (Czyli muszę się kontrolować, mieć na baczności i nie uzewnętrzniać
swoich tęsknot. Gdybym straciła czujność, (…) prześladowałyby mnie na każdym
kroku spojrzenia i szyderstwa zwyczajnych ludzi [1]).
Ta ostrożność przemieszana ze sceptycznością w kontaktach z bliźnimi zdaje się
mieć źródło w dzieciństwie Cecylii, które naznaczone jest odrzuceniem i brakiem
akceptacji ze strony rodziców. Dzięki snutym wspomnieniom dowiadujemy się, że
jako mała dziewczynka, Cecylia nie mogła liczyć na wyrozumiałość – ojciec,
człowiek, który dzięki ciężkiej pracy dorobił się niemałego majątku, nie
poświęcał zbyt wiele uwagi dwójce swoich dzieci, z kolei matce, operatywnej
kobiecie zaangażowanej w działalność polityczną na rzecz lokalnej społeczności,
nić empatii udało się zawiązać wyłącznie z synem, starszym bratem Cecylii. W
rezultacie, protagonistka wkracza w dorosłość z potężnym bagażem niedokończonych
spraw oraz mentalnie okaleczona.
Co ciekawe, w miarę rozwoju
fabuły, na którą składają się liczne retrospekcje z pobytu w Filipinach oraz
placówkach dyplomatycznych w innych krajach rozwijających się, przekonujemy
się, że to nie Cecylia jest najbardziej pokrzywdzoną osobą. Szwedka pełni rolę
łącznika, który scala tragiczne historie drugoplanowych postaci. Ricky –
filipiński kierowca Cecylii, ojciec czwórki dzieci, nieustannie zamartwiający
się o ich przyszłość; Butterfield – Szwed o cygańskich korzeniach nieustannie
zmagający się brzemieniem swojego pochodzenia; Dolores – filipińskie fabryczne dziecko, pracujące ponad siły
w zakładzie tekstylnym oraz NogNog – syn amerykańskiego żołnierza i
filipińskiej call girl, rebeliant nienawidzący
białych ludzi to uczestnicy złożonego dramatu rozgrywającego się na oczach
czytelnika, który w turpistycznym uniesieniu zanurza się w coraz bardziej
obrzydliwe rejony człowieczeństwa.
Każdy z bohaterów to osobna
opowieść, której rdzeniem jest odrzucenie, marginalizacja, lęk przed tym, co
inne, nieznane, obce a przez to jawiące się jako groźne i niebezpieczne. Proza
Axelsson uświadamia jak groźne, ale i krzywdzące są wszelkie uprzedzenia oraz
stereotypy, za sprawą których osądzamy i kategoryzujemy ludzi, przypisując im
określone cechy oraz wynikające z tego prawa, ograniczenia czy powinności.
Warto przy tym dodać, że dzieło przyjmuje najmocniejsze akcenty w momencie, gdy
autorka sygnalizuje dwulicowość i hipokryzję mieszkańców zachodniego świata. Z
jednej strony szczerzący zęby w uśmiechu politycy czy celebryci, chętnie dający
fotografować się w przeróżnych obozach, gdzie niesiona jest pomoc humanitarna,
z drugiej zaś zachodnie koncerny bez mrugnięcia okiem korzystające z usług
fabryk zlokalizowanych w Krajach Trzeciego Świata, w których pracuje się w
nieludzkich warunkach, urągającym wszelkim standardom bezpieczeństwa czy
ergonomii. Książka jest o tyle wstrząsająca, że perspektywa białej Europejki z
zamożnej Szwecji przebywającej na Filipinach konfrontowana jest z punktem
widzenia samych Filipińczyków – dysonans panujący pomiędzy wyobrażeniami
Cecylii na temat tamtejszych realiów życiowych, a rzeczywistością pozwalają
unaocznić iluzję, którą Zachód tworzy w imię świętego spokoju i zagłuszania
wyrzutów sumienia ((…) bogaty nic nie wie
o biedzie. Zamyka oczy i kultywuje własną obojętność. Początkowo daje pieniądze
żebrakom i ma łzy w oczach na widok trędowatych, ale dosyć szybko przechodzi
obok umierających na ulicy, w ogóle się nimi nie przejmując. Nie warto wzywać
karetki, bo nie ma karetek. Nie dla tych ludzi [2]).
Dopiero niezwykłe okoliczności, w jakich znajdzie się Cecylia – ugrzęźnięcie w
szponach szalejącego żywiołu – pozwalają z brutalną wyrazistością dostrzec
panujące na Filipinach postkolonialne zależności (Wyspiarski raj, gdzie wszystko jest za półdarmo i gdzie przybysz z
Zachodu to bogacz. Więc przyjeżdżają. Fala za falą przetaczają się przez wyspy
importerzy i ćpuny, biznesmeni i turyści. Najwięcej jest amatorów seksu.
Codzienne pojawiają się setki mężczyzn z bogatego świata – zbyt leniwych, zbyt
cynicznych lub zbyt wystraszonych, żeby się zmierzyć z prawdziwym życiem –
którzy wolą kupować to, co inni dostają. A kiedy fale odbijają się od brzegu,
zabierają ze sobą najważniejszy towar eksportowy w tym kraju: ludzi. Służące i
salowe, robotnicy i kurwy trafiają do arabskich pałaców i chińskich fabryk, do
niemieckich burdeli i apartamentów lub willi szwedzkiej arystokracji [3]).
Reasumując, utwór Majgull
Axelsson to niełatwa lektura, traktująca o zagadnieniach, które na co dzień
skrywane są pod całunem przemilczenia. Książka to swoiste studium samotności,
której źródłem mogą być podziały klasowe, echa kolonialnej przeszłości, niechęć
wobec społecznych norm i schematów czy brak umiejętności komunikowania się z
bliźnimi. To także przypomnienie o wstydliwej, kolonialnej przeszłości Europy,
której skutki do dzisiaj odczuwalne są w wielu częściach naszego globu –
Axelsson podkreśla, że nie można uciec przed następstwami rozwarstwienia pomiędzy
krajami zamożnymi, a tymi rozwijającymi się, bowiem: Ktoś, kto buduje slumsy, musi ponieść konsekwencje [4].
[1] Majgul Axelsson, Droga do piekła, przeł. Halina Thylwe,
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2008, s. 12
[2] Tamże, s. 92
[3] Tamże, s. 36
[4] Tamże, s. 269
Cenię sobie trudne i wymagające książki. A wszystkie książki z "Serii z miotłą" pamięta się jeszcze długo po przeczytaniu. Mam nadzieję, że uda mi się przeczytać również tą książkę.
OdpowiedzUsuńFaktycznie, "Seria z miotłą" to raczej ciężki kaliber z emocjonalnego punktu widzenia. Z przeczytanych przeze mnie książek, tylko dzieła Yōko Ogawy odbiegały od tematu traum, lęków czy niedopasowania - proza Japonki jest bardzo subtelna i eteryczna, a ponadto bardzo niejednoznaczna. Z kolei Axelsson coraz bardziej zaczyna kojarzyć się z utworami traktującymi o nieporozumieniach na linii dziecko-rodzice.
UsuńDlatego też moim zdaniem na taką prozę trzeba mieć odpowiedni humor, bo nie zawsze jesteśmy w stanie się za nią zabrać - np. w momencie, w którym mamy dużo stresu. Ja kiedyś sięgałam tylko po trudną literaturę, jakiś czas temu przekonałam się też do tej lżejszej, żeby się odstresować. Dlatego też seria z miotłą jeszcze w większości przede mną, ale na szczęście moja biblioteka miejska jest w nią świetnie zaopatrzona ;D?
UsuńZgadza się, takie nieustanne taplanie się w cudzym cierpieniu może być męczące. Dla mnie dobrą odskocznią jest science fiction bądź literatura piękna.
UsuńIntrygująca książka. Zwłaszcza pomysł, by pokazać dwie perspektywy - przedstawicielkę należącą do grupy uprzywilejowanych i tych, którzy nie mogą o sobie powiedzieć, że urodzili się w bogatej części świata. Oprócz tego - piękna okładka.
OdpowiedzUsuńO tak, to zestawienie dwóch perspektyw wyszło Axelsson naprawdę dobrze. Tym bardziej, że na początku lektury zapoznajemy się z problemami, z jakimi mierzy się Cecylia, a dopiero na dalszych kartach poznajemy dylematy, z którymi życie konfrontuje bohaterów pochodzących z krajów mniej zamożnych.
UsuńCzytałam pierwsze wydanie książki (pod tytułem "Daleko od Niflheimu") i jest to chyba najlepsza powieść tej autorki, którą poznałam. Łącznie przeczytałam ich sześć, zdecydowanie to jedna z moich ulubionych pisarek!
OdpowiedzUsuńPowieść zrobiła na mnie kolosalne wrażenie, zwłaszcza taka na poły reporterska część filipińska i rozliczenie z kolonializmem.
Wydania W.A.B. są rzeczywiście piękne i śledzę wszystkie Twoje odkrycia z "Serii z miotłą". Przeczytałam ich sporo, nie wszystkie wzbudziły taki zachwyt, ale serię bardzo lubię.
Dla mnie to dopiero druga powieść Axelsson, ale przyznaję, że książki wywiera spore wrażenie. Powoli będę pewnie zapoznawał się z pozostałym dorobkiem szwedzkiej pisarki.
UsuńA "Serię z miotłą" zacząłem mocniej eksplorować od momentu postanowienia, by częściej sięgać po dzieła napisane przez kobiety.
Książka wygląda interesująco, zwłaszcza w Twoim komentarzu. Mam tylko uwagę co do slumsu w tytule i cytacie. Prawdziwych slumsów w obecnym rozumieniu nikt nie musi budować - powstają samorzutnie. To fascynujący temat, bowiem panują w nich bardzo zdrowe relacje społeczne, choć w oczy rzucają się przede wszystkim patologie. Część ich mieszkańców stać by mieszkać w porządnych dzielnicach, ale wolą slumsy. Był nawet jeden odcinek Cejrowskiego pokazujący to zjawisko. Co ciekawe i ci, których stać na życie gdzie indziej, i ci, których nie stać, są de facto zadowoleni z życia w slumsach. Świetnie ilustrują to podejmowane co pewien czas próby likwidacji największych slumsów na świecie - dochodzi do prawdziwych bitew między mieszkańcami a siłami porządkowymi. W którymś przypadku, nie pamiętam już, o który to slum chodziło, rząd oferował slumsowiczom darmową przeprowadzkę na osiedla komunalne (bloki), nawet według naszych standardów całkiem przyzwoite. Nawet samochody pancerne nie pomogły - pomysł upadł, bo zaczęła się prawdziwa wojna z policją. Oczywiście, fajnie by było, żeby slumsów nie było, ale ich likwidacja nie jest prosta. Dopóki się nie usunie przyczyn, które powodują powstawanie slumsów (nie mam na myśli blokowisk robotniczych, tylko "prawdziwe" slumsy), to będzie ich coraz więcej i będą coraz większe. A niestety mechanizmy te są wbudowane w "kapitalizm i imperializm" na obecnym etapie rozwoju, więc...
OdpowiedzUsuńRozumiem Twój punkt widzenia, tym bardziej, że już kilkakrotnie wspominałeś o fenomenie slumsów. W przypadku cytatu chodzi bardziej o znaczenie metaforyczne - ja owe "budowanie" odbieram jako stwarzanie warunków, w których pogłębia się rozwarstwienie pomiędzy najbogatszymi a najbiedniejszymi (w tym procesie kluczowe znaczenie mają wspomniane przez Ciebie mechanizmy znamienne dla "kapitalizmu i imperializmu").
UsuńJa też tak to zrozumiałem. Choć w Londynie slumsów jako takich nie ma, choć pewnie są marne dzielnice, to w stolicy tej doskonale widać, jak w mieście rozpycha się kasa i przestaje się dbać o zwykłych mieszkańców. Doskonałym przykładem był tragiczny pożar w Grenfell Tower.
UsuńCzasami lepiej niż rekomendacja (choć do niej nie mam zastrzeżeń) działają cytaty. Po tym krótkim przytoczonym fragmencie, widzę że autorka pisać potrafi (nie czytałem jej książek).
OdpowiedzUsuń"Droga do piekła" to dopiero druga powieść pióra Majgull Axelsson, jaką przeczytałem, ale na podstawie tej skromnej próbki wnioskuję, że autorka jest bardzo ciekawą artystką.
UsuńA dodawanie cytatów czy fragmentów jest wg mnie o tyle dobre, że potencjalny czytelnik może sobie szybko wyrobić zdanie na temat stylu, w jakim utrzymane jest dzieło.