James Ellroy
Śmierć w podróży
tytuł oryginału: Killer on the Roadtłumaczenie: Violetta Dobosz
wydawnictwo: C&T Crime & Thriller 2009
liczba stron: 270
James Ellroy, właśc. Lee Earle Ellroy (urodzony w 1948 w Los Angeles) to amerykański pisarz specjalizujący się w tematyce kryminalnej, który bez wątpienia zasługuje na to, bym go zaliczył do moich ulubionych. Choć jest znany i doceniany zarówno w USA, jak i w świecie, to w Polsce jakoś nie należy do czołówki poszukiwanych czy kupowanych. Dlaczego? – to temat na osobne rozważania.
Niewyjaśnione do dziś zabójstwo jego matki, które miało miejsce, gdy Ellroy był dziesięciolatkiem, prawdopodobnie wpędziło go w młodzieńczy alkoholizm. Zdarzył się mu się też epizod więzienny, ale na szczęście wrócił na dobrą stronę mocy i wyszedł na prostą. Być może te doświadczenia z dzieciństwa i lat młodzieńczych, które potem przeszły w stałe zainteresowanie pracą policji i tematyką kryminalną, sprawiają, iż jego twórczość cechuje wyjątkowy realizm, znajomość nie tylko zwyczajów, zachowań i procedur policji oraz specyfiki przestępczych środowisk, ale również nieczęsto spotykane wyczucie klimatu; niuansów, które decydują, iż jedna opowieść tchnie autentyzmem, choćby była fikcją, a druga może wydawać się sztuczna, nawet jeśli jest literaturą faktu. Choć jego twórczość charakteryzuje się pesymistycznym spojrzeniem na świat, często pełna jest brutalności i okrucieństwa, to mimo wszystko zawsze była dla mnie świetną rozrywką. Po Śmierć w podróży sięgnąłem więc z radosnym oczekiwaniem. Co z tego wyszło?
Wśród powieści kryminalnych od czasu do czasu pojawia się kolejna napisana z perspektywy seryjnego zabójcy. Najbardziej znana to oczywiście American Psycho (1991) Breta Eastona Ellisa, którą zresztą oceniam bardzo krytycznie. Można by powiedzieć, że Ellroy w Śmierci w podróży idzie w podobnym kierunku, gdyby nie to, że jego książka była pierwsza (1986). Dzieło ma w swej zasadniczej części formę spowiedzi protagonisty, który dokonał kilkudziesięciu zabójstw, ale umiejętnie wplecione w nią elementy w formie meldunków policji i innych dokumentów dodatkowo wzmacniają wrażenie realności całej opowieści. Niestety – lektura tej książki nie była dla mnie taką przyjemnością, jak poprzednie dzieła Ellroya, z którymi się zetknąłem.
Nie, nie przeszkadzają mi brutalne opisy zbrodni, gdyż są niezbędnym elementem przy takim głównym bohaterze. Zdarzyło się kilka merytorycznych i logicznych potknięć, których kulminację stanowi powielanie tak charakterystycznych dla „stylu Hollywood” bzdur na temat tłumików do broni palnej, ale nawet nie o to chodzi. Nawet nie o brak jakiegokolwiek napięcia, bo być może w konwencji wyznania nie jest możliwe jego osiągnięcie. Po prostu – czegoś tu brak i nie czuję zadowolenia z lektury. Książka nawet interesująca, nawet daje do myślenia, ale nie wciąga, nie przykuwa uwagi. Nie poprawia sytuacji nawet wielce interesujące przedstawienie specyfiki amerykańskich wędrownych seryjnych zabójców i obcych innym krajom problemów, z jakimi muszą się zmierzyć w takich sprawach służby, prokuratura i sąd. Nawet prawdziwa literatura faktu, że wskażę choćby na dzieła naszej Mistrzyni Małgorzaty Szejnert, jest o niebo bardziej fascynująca niż Śmierć w podróży, która jednak jest fikcją, więc osiągnięcie w niej tempa, napięcia a nawet zafascynowanie czytelnika, powinno być dużo łatwiejsze, niż w reportażu. Nie, żeby książka Ellroya odrzucała. Nie żeby była słaba pod względem stricte literackim. Po prostu, gdyby to była pierwsza rzecz pióra Jamesa, która wpadła mi w ręce, najprawdopodobniej byłaby ostatnią. Ten eksperyment z formą, odejście od tradycyjnego kryminału i sensacji na rzecz konwencji spowiedzi, kompletnie się nie sprawdził.
Czy warto po tę książkę sięgać? Sam nie wiem, decyzję pozostawiam Wam. Na pewno jest o niebo lepsza niż wspomniany już American Psycho. Przestrzegam jednak przed rozpoczynaniem znajomości dorobku Ellroya od Śmierci w podróży. Nie jest to dzieło reprezentatywne dla tego pisarza - to się nie może dobrze skończyć
Słowna skala ocen:
- beznadziejna
- bardzo słaba
- słaba
- może być
- przeciętna
- dobra
- bardzo dobra
- rewelacyjna
- wybitna
- arcydzieło
A co byś polecił na początek od Ellroya?
OdpowiedzUsuńNajlepiej zacząć od debiutu, czyli od Requiem dla Browna. Ja zaczynałem z przypadku od Czarnej Dalii, jest jednak o klasę wyżej.
UsuńWidziałem tą recenzję, ale celowo nie czytałem - dopiero teraz, po napisaniu swojej. Na 12 powieści Mistrza które czytałem to ta jest bez wątpienia najsłabsza. W ogólnym zarysie mam w sumie nawet podobne zarzuty i spostrzeżenia.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc dziś już niczego z tej książki sobie nie przypominam, nawet po przeczytaniu swojej i Twojej recenzji. To chyba dobry komentarz do samej lektury.
UsuńDzięki za przypomnienie o tym pisarzu. Chyba będę musiał kiedyś do niego wrócić, tym bardziej, że najgorszą jego książkę, jak piszesz, mam już za sobą :)