Późny Gomułka, wczesny Gierek
Andrzej Dziurawiec
Seria: Teraz polska prozaWydawnictwo: Prószyński i S-ka 2009
liczba stron: 268
Lekturą grudnia 2018 w Dyskusyjnym Klubie Książki w Rawie Mazowieckiej był zbiór autobiograficznych opowiadań Andrzeja Dziurawca zatytułowany Późny Gomułka, wczesny Gierek.
Na froncie okładki ozdobionej zdjęciem małego fiata poza tytułem i personaliami autora znajdujemy również następujące stwierdzenie:
Tak, czas wreszcie wyrzucić to z siebie: miała komuna również osiągnięcia! Największym, niepodważalnym sukcesem PRL-u były, rzecz jasna, wafelki Prince Polo!
Już to powinno być sygnałem ostrzegawczym dla przyszłego czytelnika – co ma Fiat 126p do Prince Polo? A poważnie – nie była sukcesem odbudowa zrujnowanego wojną kraju? A elektryfikacja miast i wsi? Śmiesznie brzmi? A zgadnijcie - ile procent wsi w 1939 miało prąd? Spróbujcie strzelić i sprawdźcie na dole*. A drogi? W tej chwili w Polsce mamy około 270 tys. km dróg o nawierzchni ulepszonej. Pierwszą autostradę we Włoszech wybudowano w 1922 roku. Ile tys. km dróg o nawierzchni ulepszonej (pokrytej kostką granitową, płytami betonowymi lub asfaltem) było w Polsce przedwojennej? Spróbujcie strzelić, a potem sprawdźcie poniżej**. A walka z analfabetyzmem? Ilu z Was umiałoby pisać i czytać, gdyby nie „komuna”? Jak sądzicie – ile procent Polaków przed wojną było analfabetami? Spróbujcie zgadnąć i sprawdźcie na dole***.
W tym świetle front okładki, niestety, jak się okazało, podobnie jak i treść książki, wpisuje się idealnie w coś, co nazywam PPP - Płatnymi Prześmiewcami PRL-u. Ludzie, którzy postanowili zarobić na wyśmiewaniu PRL, podobnie jak ich poprzednicy za PRL-u wyśmiewali Polskę Międzywojenną. Nie wiem, czy robią to z braku wiedzy o realiach poszczególnych okresów historycznych, czy z powodu braku jakichkolwiek skrupułów i elementarnej nawet uczciwości, ale efekt jest taki sam.
No i doszliśmy do pierwszej możliwości interpretacyjnej książki Andrzeja Dziurawca – typowe, bezwartościowe PPP nie warte nawet tego, by po nie sięgnąć. Na szczęście papier użytkowy, nie z tych niepalnych, i świetnie nadaje się na podpałkę do pieca czy kominka.
W trakcie rozmowy o tej lekturze w DKK okazało się, iż jest też inny klucz do odczytania Późnego Gomułki, wczesnego Gierka, a mianowicie potraktowanie tego jako facecje, krotochwilne wspomnienia autora z czasów młodości. Kłóci się to wprawdzie z tytułem, ale niech będzie. Niestety, nawet z tej perspektywy „dzieło” nie uzyskuje chociażby miernej oceny. Autobiograficzne wątki ukazują autora jako osobnika, który we mnie nie budzi żadnej sympatii. Nie dość, że na siłę, aż do sztuczności, próbuje naśmiewać się ze wszystkiego, czy ma to sens, czy nie, to w sposób oczywisty konfabuluje. To ostatnie moje wrażenie potwierdził jeden z klubowiczów, który zna charakterystyczne miejsca i ludzi, wokół których kręci się kilka kluczowych części książki; nie mają one pokrycia w rzeczywistości.
Gdyby tylko o to chodziło, no cóż, brak wiarygodności da się jeszcze znieść. Ale nie do strawienia jest przedstawienie siebie samego jako kogoś większego, niż się jest w rzeczywistości. Po lekturze Późnego Gomułki czytelnik ma wrażenie, iż Andrzej Dziurawiec był w młodości jakimś prekursorem nowych prądów, brał udział w tym i tamtym, był jedną ze sprężyn przemian i animatorem nowych prądów. Dociekliwy doznaje szoku, gdy odkłada książkę i wchodzi na Wikipedię, by sprawdzić kto to taki, ten Andrzej Dziurawiec - widzi tylko skromną notatkę, która nie koresponduje z treścią i wydźwiękiem książki.
Od całości opowiadań o dość różnej tematyce, składających się na ten tomik, wyraźnie odstaje rozdział zatytułowany Likwidacja. Interesująca atmosfera, poprowadzona z wyczuciem narracja i muśnięcie soft porno... No i autor nie pisze o sobie. Może lepiej było pójść w tę stronę?
Reasumując, ze smutkiem muszę odradzić wszystkim nie tylko zakup, ale i w ogóle wzięcie tego „dzieła” do ręki. Jest tyle naprawdę wspaniałych książek do przeczytania, że nie wspomnę o bardzo dobrych i dobrych, iż na tę pozycję zdecydowanie szkoda czasu.
Wasz Andrew
Słowna skala ocen:
- beznadziejna
- bardzo słaba
- słaba
- może być
- przeciętna
- dobra
- bardzo dobra
- rewelacyjna
- wybitna
- arcydzieło
* Wg stanu z 1939 r. w granicach ówczesnej Polski zelektryfikowane były 1263 wsie, co stanowiło ok. 3% ogółu wsi polskich!
** Wg oficjalnych danych w Polsce przedwojennej było około 2,5 tys. (!) km dróg o nawierzchni ulepszonej.
*** Wg danych oficjalnych danych, uśredniając ok. 23% ludzi w Polsce przedwojennej było analfabetami. To jednak dane oficjalne, potwornie zaniżone, gdyż opierające oświadczeniach samych obywateli, którzy często umiejętność mozolnego przesylabizowania drukowanego słowa skłonni byli uważać za umiejętność czytania, a z trudem położony podpis za dostateczną znajomość sztuki pisania. Dodatkowo należy podkreślić, że dawny zabór pruski wybitnie zawyżał tę średnią, która w Polsce centralnej i wschodniej wyglądała jeszcze bardziej pesymistycznie.
Skoro autor taki anonimowy, to skąd w ogóle pojawił się pomysł, by to właśnie jego dzieło było lekturą grudnia w Twoim Dyskusyjnym Klubie Książki?
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o statystyki, to tylko przy analfabetyzmie mnie trochę poniosło (myślałem, że liczba analfabetów oscylowała koło 50 %), ale z dwoma pierwszymi pytaniami poszło mi już całkiem, całkiem (2 % i 5 tys.). A liczby b. ciekawe i dobrze obrazujące to, o czym piszesz - komunizm, wbrew obiegowej opinii, nie był tylko złem wcielonym.
Komunizm był złem wcielonym, tylko to nie powód, by negować jego osiągnięcia. To tak jakby negować moc diabła. Można się na tym przejechać. Zresztą, czy komunizm był? Ma się w skali globalnej całkiem nieźle. Poza tym jeśli w Rosji był komunizm, to w Polsce na pewno było co innego.
UsuńZ lekturami do DKK jest problem. Nasz klub jest dość liczny i książek z biblioteki nie wystarczy; musimy brać te z DKK. A w naszym województwie większość klubów to mikrusy, w dodatku żeńskie, a prawo zgłoszenia do zakupów mają jak każdy. Trudno coś wybrać, jeśli nie gustuje się w Harleguinie, Bondzie (Katarzynie) czy podobnych rzeczach. Czasami trzeba ryzykować. Poza tym Andrzej Dziurawiec był scenarzystą do Karate po polsku. Można się było więc spodziewać czegoś lepszego.