Franny i Zooey
Jerome David Salinger
Tytuł oryginału: Franny i Zooey
Tłumaczenie: Maria Skibniewska
Wydawnictwo: Iskry
Liczba stron: 179
Dojrzewanie psychiczne to proces
złożony i skomplikowany, który przebiegać może po najróżniejszych torach. W tej
mnogości opcji odnaleźć można osobników (płci wszelakiej), dla których
formowanie się osobowości jest doświadczeniem niewolnym od rozczarowań i
niemiłych niespodzianek – oto bowiem na uchodzącym za nieskazitelny portrecie
świata ludzi dorosłych zaczynają pojawiać się rysy i skazy. To, co do tej pory traktowane
było jako uporządkowane, logiczne, racjonalne i – co bardzo ważne –
sprawiedliwe, stopniowo jawi się jako układ szalenie nieprzewidywalny, gdzie w
dodatku rządzą przypadek, ślepy traf oraz najniższe instynkty: marzycielskie
rojenia są wyśmiewane przez złośliwy los, naiwna szlachetność musi ustąpić
miejsca zgorzknieniu i cynizmowi, a szczerość i bezinteresowność spychane są w
cień przez cwaniactwo, dwulicowość czy hipokryzję. Tego typu bezwzględna
konfrontacja młodzieńczych ideałów z bezduszną rzeczywistością prowadzić może
do negacji tego, co dotychczas uważaliśmy za sens naszego życiu – rezultatem
jest głęboki kryzys egzystencjalny, z którego niełatwo jest się wygrzebać w
pojedynkę. W takiej właśnie sytuacji znajduje się bohaterka dylogii Franny i Zooey autorstwa J.D. Salingera.
Utwór amerykańskiego pisarza
składa się z dwóch opowiadań. Tytułowi protagoniści to dwoje najmłodszych
spośród siedmiorga dzieci państwa Glassów. Cała gromadka jest wyjątkowa, bowiem
każde spośród rodzeństwa cechuje się nieprzeciętną inteligencją – w młodości
zarówno pięciu chłopców jak i dwie dziewczynki (…) stale występowało w radiowym programie „zgaduj zgaduli” dla dzieci,
zatytułowanym: „Oto mądre dziecko” [1].
Z tego względu Glassowie od najwcześniejszych lat mieli możność stykania się
zarówno z blaskami oraz cieniami związanymi z popularnością i rozpoznawalnością
(Ogół słuchaczy dzielił się na dwa
dziwnie zamknięte obozy: na tych, którzy uznawali małych Glassów za gromadę
nieznośnie przemądrzałych smarkaczy i żałowali, że ich zaraz po urodzeniu nie
potopiono lub nie zagazowano, i na tych, którzy ich uznawali za autentyczne
cudowne dzieci, przedwcześnie mądre i dowcipne, godne szczerego podziwu,
chociaż nie naśladowania [2]).
W momencie, gdy rozgrywają się
wydarzenia tak Franny jak i Zooey są już pełnoletnimi ludźmi. 25-letni Zooey,
będący (…) indywidualnością skomplikowaną,
niejednorodną, rozszczepioną (…) [3],
to uznany aktor, któremu wróżona jest świetlana przyszłość. 20-letnia Franny,
persona wrażliwa, ale i stanowcza to studentka aktorstwa, która ku przerażeniu
matki pogrąża się w abnegacji i apatii. Letarg, w jaki popada Franny wydaje się
być zjawiskiem na tyle niebezpiecznym, że Zooey, pod zdecydowanym naciskiem
rodzicielki godzi się na rolę diagnosty, który podejmuje się próby odszukania
przyczyny załamania swojej młodszej siostry.
Fundamentem dzieła Salingera, na
którym wzniesiono fabularną konstrukcję, są psychologiczne portrety postaci
Zooeyego oraz Franny. Chłopak już od pierwszych stron daje się poznać jako
dowcipniś, żartowniś i kpiarz, który jednak pod maską błazna skrywa zmysł obserwacji
predestynujący go do przenikliwego i analitycznego spoglądania na otoczenie.
Franny zaś zaskakuje szczerością i nieposkromionym językiem, wyróżniając się
żywiołowością, werwą, czułością, ale i niezależnością w myśleniu. Tym, co
sprawia, że brat i siostra są do siebie bardzo podobni, jest swoiste
niedopasowanie – żadne z rodzeństwa nie potrafi bezkonfliktowo bytować w
społecznej masie. Oboje zdają się żywić obrzydzenie przemieszane ze znużeniem
wobec wtórności, miałkości oraz powtarzalności, przejawiających się w myślowych
schematach i uproszczeniach, utartych wzorcach działania oraz obłudzie
wynikającej z wyrwy ziejącej pomiędzy głoszonymi ideami a codziennym
postępowaniem. Głośne wyrażanie niezadowolenia, punktowanie sprzeczności czy
odkrywanie nieszczerości skutkują tym, że zarówno Zooey jak i Franny
postrzegani są jako ludzie specyficzni i nieco kontrowersyjni (sam Zooey
konstatuje, że są oni dziwadłami).
J.D. Salinger, Franny i Zooey, Wyd. Czytelnik |
Sednem utworu są dyskusje
prowadzone przez tytułowych protagonistów, których tematyka orbituje wokół
takich zagadnień jak ontologia, duchowość czy istota religii. Dysputy okazują
się znakomitym pretekstem do zaprezentowania interesujących przemyśleń
dotyczących rzeczy, które pozornie zostały już ustalone i zdają się być
niezmienne, trwałe, przyjmując postać dogmatów – J.D. Salinger bezpardonowo
podważa owe pewniki, poddając w wątpliwość ich zasadność. Intrygująca jest
choćby interpretacja biblijnych słów: 19Nie
gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje
włamują się i kradną. 20Gromadźcie sobie raczej skarby w niebie,
gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się ani nie
kradną [4],
które Zooey podsumowuje w następujący sposób: Reasumując trzeźwo i logicznie nie widzę żadnej różnicy między
człowiekiem, który chciwie zgarnia dobra materialne albo też intelektualne, a
tym, który ciuła skarby duchowe. Jak sama powiedziałaś, skarb jest zawsze
skarbem, i niech mnie kule biją, jeśli na stu świętych nienawidzących tego
świata, jakich zapisała historia, dziewięćdziesięciu nie było w zasadzie tak
samo chciwymi, antypatycznymi ludźmi jak cała reszta [5].
Równie ciekawa jest krytyka czystego akademizmu, tj. jałowych sporów i
erudycyjnych popisów, która zawiera się w zdaniu: (…) wiedza powinna prowadzić do mądrości i (…) jeśli tego nie robi,
jest tylko obrzydliwą stratą czasu [6].
Dzieło Salingera utrzymane jest w
stylu, który przywodzi na myśl teatralny spektakl (sam narrator używa
sformułowania (…) coś w rodzaju
amatorskiego filmu prozą (…) [7]),
bowiem akcja występuje jedynie w formie szczątkowej, ustępując miejsca partiom
dialogowym oraz bardzo drobiazgowym opisom czynności, które protagoniści
wykonują w trakcie toczących się rozmów. Amerykański pisarz z podziwu godną
precyzją odmalowuje interakcje, jakie zachodzą pomiędzy bohaterami, ponadto
stosuje liczne wtrącenia i dygresje, których celem jest przybliżenie
poszczególnych sylwetek. Rezultatem tych zabiegów jest wytworzenie bardzo
rodzinnej atmosfery, która powoduje, że śledzeniu perypetii Glassów towarzyszy
uczucie ciepła i sympatii.
Wszystkie wymienione elementy
składają się na bardzo solidną prozę, z którą obcuje się z niekłamaną
przyjemnością. J.D. Salinger proponuje nam nietypowe spojrzenie na
inteligencję, która w pewnych okolicznościach uchodzić może za brzemię i ciężar
(geniuszom nierzadko przypina się łatkę odmieńca, dziwaka, a i bardziej
wnikliwa obserwacja rzeczywistości może być źródłem rozczarowania i
rozgoryczenia). Oprócz tego, dzięki tyradom Zooeya czytelnik zyskuje przyczynek
do własnych rozważań poświęconych wierze, religii czy duchowości w ogóle.
Wisienką na torcie jest osoba narratora, która posiada wyraźne znamiona
postmodernistycznych płodów (bardzo mocna interakcja z odbiorcą). Jednym
słowem: polecam! Choćby po to, by przekonać się, że J.D. Salinger to nie tylko Buszujący w zbożu.
[1] J.D. Salinger, Franny i Zooey, przeł. Maria
Skibniewska, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 1997, s. 52
[2] Tamże, s. 53
[3] Tamże, s. 50
[4] Mt, 6, 19-20
[5] J.D. Salinger, Franny i Zooey, przeł. Maria
Skibniewska, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 1997, s. 134 – 135
[6] Tamże, s. 133
[7] Tamże, s. 47
Hmmm... Wydaje się, że już nikt teraz nie pisze takich powieści/opowiadań, w których bohaterowie ścierają wyrażając różne poglądy na tematy egzystencjalne - religijne, moralne, prezentują swoje (pewnie wzniosłe i śmiertelnie poważne) teorie. Aczkolwiek pojawiają się od czasu do czasu powieści inicjacyjne, o bolesnym wchodzeniu w dorosłe życie (przychodzi mi na myśl np. "Mag" Johna Fowlesa). Och jak dawno czytałam "Buszującego w zbożu" i miałam ochotę o niej dyskutować w zadymionej knajpce, pełnej długowłosych studentów odzianych w sprane dżinsy.
OdpowiedzUsuńHa, ja "Buszującego zbożu" czytałem jeszcze w czasach studenckich. Od pewnego czasu obiecywałem sobie, że koniecznie sięgnę jeszcze po pozostały dorobek Salingera, ale plany jakoś nie chciały ulec realizacji. Dopiero wywiad Piotra Ibrahima Kalwasa przeprowadzony z tłumaczką Magdaleną Słysz zdopingował mnie do działania.
UsuńA jeśli chodzi o powieści inicjacyjne, to mnie bardzo podobał się Jasper Jones, wg mnie b. dobra książka, która przeszła na naszym rynku bez większego echa. A Johna Fowlesa ciągle mam na oku - gdyby nie postanowienie, by wyrwać się nieco z kręgu literatury angielskojęzycznej, pewnie dawno poznałbym już dorobek tego pisarza.
Wyobraź sobie, że mam "Jaspera Jonesa", kiedyś upolowałam chyba na Allegro (Łatwo nie było), ale teraz leży gdzieś zapomniany i się kurzy. Koniecznie muszę odszukać tę książkę, dziękuję za polecenie :-)
UsuńJa swój egzemplarz nabyłem w koszu z tanimi książkami w Matrasie (kiedy istniała jeszcze sieć sklepów stacjonarnych). Ostatnio pojawiła się chyba nawet ekranizacja tej powieści.
UsuńO, proszę, jakie nietypowe rodzeństwo - wszyscy ponadprzeciętnie inteligentni. :) A Franny i Zooey pojawiają się chyba i w innych utworach tego pisarza, prawda?
OdpowiedzUsuńTego akurat nie jestem pewien. Wiem, że w opowiadaniach jest mowa o starszych braciach - Seymourze i Buddym. O tym, czy znalazło się tam miejsce także dla Franny i Zooeyego będę musiał przekonać się sięgając po pozostałe dzieła Salingera :)
UsuńAch, z Bydgoszczą powiązany Salinger, którego "Buszujący..." nie przypadł mi do gustu za bardzo. Ale nie znaczy to, że szansy mu dać nie mogę, zwłaszcza że zapowiada się ta powieść intrygująco.
OdpowiedzUsuńZ tym "Buszującym w zbożu" to ciekawa sprawa, bo książka niekiedy wywołuje dość skrajne emocje - począwszy od uwielbienia po pogardę z nienawiścią graniczącą. Są oczywiście opinie bardziej wyważone, ale nie zmienia to faktu, że powieść wytworzyła wokół siebie bardzo specyficzną otoczkę.
UsuńA Salinger to postać na tyle intrygująca, że pewnie prędzej czy później rozejrzę się za jego biografią.
Cieszę się, że ktoś jeszcze sięgnął po inną niż "Buszujący w zbożu" książkę Salingera. "Buszującego..." lubię umiarkowanie, choć przyznaję, że czytałam dawno temu. Wolałabym, aby Salinger nie kojarzył się tylko z tą jedną powieścią i czytelnicy czytali częściej "Franny i Zooeya", bo tak jak piszesz bohaterowie wzbudzają sympatię, a ich dyskusję są ciekawe. Książka zaś lepiej, moim zdaniem, przedstawia kryzys wieku młodzieńczego.
OdpowiedzUsuńPo polsku wyszła biografia Salingera autorstwa Kenetha Slawenskiego wydana przez Znak, ale jest ona chyba mało dostępna.
Galene
Tak, to często jest krzywdzące dla artysty czy artystki, kiedy twórczość zostanie zredukowana do jednego, najgłośniejszego i najpoczytniejszego dzieła. Ja planuję sięgnąć po kolejne utwory Salingera i pewnie wtedy podejmę się też lektury wspomnianej biografii (wydawnictwa Albatros), bo tak się składa, że mam ją na półce. Kupiłem ją kiedyś w Carrefourze albo w Taniej Książce za śmieszne pieniądze.
UsuńByłam przekonana, że "Znak" to wydał, ale widocznie pomyliłam wydawnictwa :)
UsuńNajciekawszą rzeczą w biografii Salingera wydaje się poszukiwanie wyjaśnienia, dlaczego porzucił pisarstwo.
Galene
Mnie ciekawi okres spędzony w Europie, przed wojną, no i właśnie służba w armii.
UsuńA co do wydawnictw, to na pewno Albatros, bo jeszcze przed chwilą sprawdziłem ;)