Długi Mars
Terry Pratchett, Stephen Baxter
Tytuł oryginału: The Long Mars
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 368
Minęło już ćwierć wieku od Dnia Przekroczenia, kiedy (…) dzieciaki na całym świecie ściągnęły z sieci specyfikację prostego elektronicznego aparatu zwanego krokerem, po czym zgodnie z instrukcją przesunęły przełącznik… i przekroczyły – nie prawo ani w lewo, nie do przodu ani do tyłu, ale w całkiem innym kierunku. (…) Przeszły w świat całkiem podobny do Ziemi – dawnej Ziemi, Ziemi Podstawowej – tyle, że nie było w nim ludzi, dopóki nie pojawiły się (…) dzieciaki (…), materializujące się w powietrzu [1]. Ziemia oraz nieskończona liczba jej kolejnych, aczkolwiek bezludnych wersji to koncept, który legł u podstaw cyklu Długa Ziemia, autorstwa dwójki brytyjskich pisarzy – Terry’ego Pratchetta oraz Stephena Baxtera. Konsekwencje niezwykłego wydarzenia, jakim niewątpliwie było odkrycie łańcucha równoległych światów, opisano w pierwszym tomie serii, zatytułowanym Długa Ziemia. Historia kolonizacji Długiej Ziemi zaprezentowana została w powieści Długa Wojna.
Długi Mars to trzeci tom cyklu, bezpośrednia kontynuacja zdarzeń, z
którymi czytelnik zapoznał się za sprawą Długiej
Ziemi oraz Długiej Wojny. W miarę upływu czasu ludzkość rozpoczyna
stopniową eksplorację odkrytego multiwersum – następne ziemskie iteracje
ukazują swoje zagadki, tajemnice i niezwykłe właściwości. Jedną z bardziej unikalnych
kombinacji jest tzw. Szczelina, czyli
Wszechświat, w którym Ziemia uległa kosmicznej zagładzie – ale nawet bezbrzeżna
pustka okazuje się skrywać w sobie bogatą paletę możliwości. Brak Ziemi to brak
grawitacji, którą trzeba pokonać, by wyrwać się na orbitę – wydaje się zatem,
że droga do gwiazd stoi otworem.
Długi Mars to książka, która mocno przypomina swoje poprzedniczki –
fabuła oparta jest na podobnym schemacie sprowadzającym się na bezustannej
konfrontacji z nieznanym, cudownych wyprawach przywodzących na myśl epokę
wielkich odkryć geograficznych oraz penetracji dziewiczych lądów. Jednocześnie
autorzy nie koncentrują się wyłącznie na jednym wątku – akcja rozwijana jest
zarówno wokół przygód bohaterów pierwszo- jak i drugoplanowych, co umożliwia przedstawienie
perspektywy w skali mikro jak i makro. Kwestiom dotyczącym pojedynczych
protagonistów towarzyszą sprawy obejmujące swoim zasięgiem całe społeczności
oraz na planie jeszcze ogólniejszym, całą ludzkość.
Podobnie jak w pierwszym tomie,
Pratchett oraz Baxter zajęli się mechanizmem ostracyzmu, wykluczania z gromady
jednostek, które odstają od reszty, wyróżniając się zbyt dużą wyrazistością
najróżniejszych cech. Autorzy ciekawie uzmysławiają nam, że każda grupa podlega
rozkładowi normalnemu – wartości wokół średniej danego przymiotu (wzrost,
inteligencja, itd.) często traktowane są w kategoriach tego, co normalne,
zwyczajne. Natomiast im większe odchylenie, tym większa szansa, że dana
własność postrzegana będzie przez pryzmat odmienności, inności, niedopasowania,
skąd już bliska droga do obcości – to co zbyt mocno odbiega od stereotypów,
wyobrażeń, standardów łatwo może zostać uznane za rzecz niepożądaną, a nawet
niebezpieczną. Rozważania te wiążą się z innym interesującym zagadnieniem,
które poruszyli pisarze – Pratchett oraz Baxter zajęli się potencjalną ewolucją
człowieka rozumnego, zastanawiając
się czy możliwe jest, by byliśmy jeszcze bardziej sapiens. Co mogłoby do tego doprowadzić? w jakich warunkach mogłoby
dojść do stymulacji i dalszego rozwoju? oraz, co najważniejsze, jak zostałby
przyjęty nowy gatunek? – oto pytania, które stawiają sobie brytyjscy artyści.
Równie intrygujące są przemyślenia
pisarzy dotyczące charakteru Marsa. Na szczególną uwagę zasługują przede
wszystkim wizualizacje marsjańskiego ekosystemu, zmieniającego się na skutek
różnorakich czynników takich jak aktywność wulkaniczna, interakcje z innymi
ciałami niebieskimi czy idea panspermii – przed oczami czytelniczej wyobraźni
przewija się cały kalejdoskop najróżniejszych Marsów, z których nie wszystko są
wyłącznie jałowymi pustyniami. Przy okazji tego tematu, niejako w charakterze
dygresji, pojawiają się dywagacje dotyczące rozwoju życia – jak różne formy
może ono przybierać? jak wiele czasu potrzebuje, by zaistnieć? jak szybko
możliwe jest pojawienie się przejawów inteligencji? Oprócz tego duet raczy nas
bogato rozbudowanym pomysłem kolonizacji Czerwonej Planety, pomysłem rzecz
jasna mocno osadzonym w realiach Długiej Ziemi. Obraz co prawda nie dorównuje
swoim rozmachem wizjom Kima Stanley’a Robinsona roztaczanym w trylogii
marsjańskiej, ale i tak wywiera dobre wrażenie.
Pozostając natomiast pośród
wybitnych pisarzy science fiction,
należy nadmienić, że Pratchett oraz Baxter składają swoisty hołd swoim
ulubionym twórcom – ten podziw i uznanie wyrażane są w sposób zawoalowany,
bardziej w charakterze literackich smaczków niż otwartych peanów. Nawiązania do
sztandarowych dzieł są raczej dyskretne, ale oddany czytelnik fikcji naukowej z
pewnością będzie wyłapywać te subtelności z jeszcze większą przyjemnością (bo
świadom faktu, że nie wszyscy sięgający po Długiego
Marsa odczytają te ukryte treści).
Długi Mars to także głębokie studium ludzkiej natury. Pratchett i
Baxter po raz wtóry zastanawiają się nad powszechnością ludzkiej głupoty, która
objawia się na wielu płaszczyznach – począwszy od niszczenia własnego
środowiska, poprzez traktowanie i postrzeganie innych przez pryzmat uprzedzeń i
uproszczeń, na dziwnym rozumieniu dumy (nie pozwalającym przyznać się do
popełniania błędów) skończywszy. Interesujące są także rozmyślania dotyczącego
tego jak mocno na odbieranie rzeczywistości wpływa nasza fizjologia – na ile
nasze przyswajanie świata jest uwarunkowane przez budowę naszego organizmu? jak
wiele rzeczy może nam z tego względu umykać? jak łatwo jest wpaść w pułapkę
pogardzania tym, co na pozór nielogiczne i absurdalne (z naszego człowieczego
punktu widzenia)? Nie mniej ciekawe jest roztrząsanie źródeł rzeczy tak
nierozerwalnie związanych z człowieczą cywilizacją jak rywalizacja, wojna,
eliminacja tego, co nieznane, a szybko zaklasyfikowane jako potencjalne
zagrożenie – Braxter oraz Pratchett zdają się wysnuwać nieśmiałe sugestie, że
być może część tego typu zachowań jest immanentna i wynika z samej ewolucji i
zasady doboru naturalnego. Być może prawdziwe człowieczeństwo objawia się
właśnie w przezwyciężeniu tych instynktów? Proza brytyjskich autor skłania do
wielu pytań, oferując przy tym bardzo skromną ilość gotowych odpowiedzi,
zdecydowanie mocniej skłaniając do samodzielnych konstatacji.
Reasumując, Długi Mars, to udane dzieło, które czyta się przyjemnością. Powieść,
w porównaniu do poprzednich tomów, zawiera całkiem sporo naukowych odniesień, przez
co momentami silnie kojarzy się z serią Nauka
Świata Dysku, w skład której wchodzą książki popularnonaukowe (napisane
przez Terry'ego Pratchetta oraz dwóch naukowców: Jacka Cohena i Iana Stewarta),
poruszające szereg zagadnień, począwszy od historii powstania Wszechświata,
poprzez ewolucję, na sprawach związanych z religią skończywszy.
[1] Terry Pratchett, Stephen
Baxter, Długi Mars, przeł. Piotr W.
Cholewa, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2015, s. 9
Niech to, nie dość że motyw odmienności i temat natury ludzkiej tak dla mnie intetesujące, to jeszcze wizja rozlicznych Marsów i ewolucja naszego gatunku. Wychodzi ze mnie teraz moje zainteresowanie biologią i człowiekiem z medycznego punktu widzenia, ponieważ bardzo ciekawa jestem, jak autorzy to przedstawili. I dzięki za porzucenie tu nazwiska Kima Stanley’a Robinsona, nie znałam autora (albo nie pamiętam nazwiska), zapamiętam go sobie. :)
OdpowiedzUsuńMotyw odmienności przewija się przez całą serię - najpierw za sprawą naturalnych kroczących, później dochodzi jeszcze nowy gatunek człowieka. Autorzy mocno skoncentrowali się na odmalowaniu reakcji ogółu na tego typu "odmieńców".
UsuńA Kim S. Robinson to klasa. Science fiction w najlepszym wydaniu. Oprócz wspomnianej Trylogii Marsjańskiej polecam jeszcze powieść 2312.
Nie będę się powtarzał, ale kusisz, oj kusisz. Zwłaszcza, że "Nauka Świata Dysku" to jeden z moich najulubieńszych tworów Pratchetta.
OdpowiedzUsuńAno, tom trzeci bardzo mocno skojarzył mi się właśnie z "Nauką Świata Dysku". Autorzy wprowadzili kilka bardzo interesujących koncepcji, tak, że momentami nawet fabuła zeszła odrobinę na drugi plan. Niedawno skończyłem czwarty tom tego cyklu i wydaje mi się on jeszcze lepszy niż poprzednie. Śmiem twierdzić, że raczej byś się nie rozczarował, gdybyś postanowił kontynuować znajomość Długiej Ziemi.
UsuńCo do wspomnianej powszechności głupoty rozumianej jako niezdolność do samoograniczenia, o której również powieść traktuje, to mam wrażenie, że po pierwsze rośnie w miarę nowobogactwa, a po drugie, jest potęgowana przez wielkie religie, ich klony i inne ideologie, nie tylko ideologie w tradycyjnym rozumieniu, ale także rozumiane jako pęd do bogactwa, kariery i wiara w reklamy.
OdpowiedzUsuńNowobogactwo to wręcz plaga naszych czasów. A co do wszelakiej maści skrajności, czy to religijnych, czy to politycznych, to cykl Długa Ziemia doskonale pokazuje, że zarówno Pratchett jak i Braxter są ich zdecydowanymi przeciwnikami. Autorzy bardzo dobrze prezentują zagrożenia z nimi związane.
UsuńNo - z tym to bym właśnie polemizował. Najgorsze są właśnie stonowane, gdyż są nieporównanie bardziej powszechne i długotrwałe niż ekstrema. A wiadomo - skały nie zniszczy ani wielka powódź, ani wielka wichura, ale długotrwałe wiatry i deszcze owszem.
Usuń