Robot
Adam Snerg Wiśniewski
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 414
Jest noc. Jedna z szeregu tych
zwyczajnych nocy, które stały się dla Ciebie rutyną, odkąd od wielu miesięcy
zakleszczony jesteś w ciasnej komorze bez wyjścia, pomiędzy pancernymi
ścianami, rozświetlanymi jedynie blaskami ekranów. Pogrążony w ciszy z rzadka
przerywanej piskami głośników, drętwiejąc na myśl o nieznanym losie, zapytujesz
siebie (albo: maszyny) cóż to wszystko oznacza i do czego prowadzi. Nie dana ci
będzie jednak w pełni satysfakcjonująca odpowiedź – w końcu jesteś tylko
częścią wielkiego projektu, którego złożoność wymyka się pojedynczemu
pojmowaniu. Więcej na temat istoty przedsięwzięcia dowiesz się dzięki lekturze
powieści Robot, autorstwa Adama Snerga Wiśniewskiego, ale nie licz na
to, że kłębiące się w umyśle pytania doczekają się w pełni wyczerpujących wyjaśnień. Z drugiej
zaś strony – wiedza choćby cząstkowa, czy wręcz szczątkowa lepsza jest niż
zupełna nieświadomość. Zatem jeśli nie brak Ci odwagi, jeśli nieobce są Ci
trudy przedzierania się przez labirynty treści, sięgnij po płód jednego z
najbardziej tajemniczych, a przy tym najciekawszych polskich pisarzy science
fiction, i zanurkuj pomiędzy stronice Robota.
Wędrówka wcale nie będzie łatwa,
bowiem podstawami rzeczywistości odmalowanej piórem Snerga są niepewność, niewiedza oraz niestałość – świat
przedstawiony nie ma ściśle określonych ram. Jego granice są płynne, w dodatku
przejawiają tendencje do zmian równie szybkich, co gwałtownych. To raptowne i
niespodziewane wkraczanie na kolejne poziomy fikcji bez wyraźnie zarysowanego
ciągu przyczynowo-skutkowego wzmaga poczucie zagrożenia oraz niepokoju, bowiem
nie sposób uchwycić praw rządzących realiami, do jakich docieramy.
Nasza naznaczona wątpliwościami sytuacja w zasadzie niczym nie różni się od położenia głównego bohatera utworu, będącego jednocześnie pierwszoosobowym narratorem, który jest (…) na wpół otępiały lawiną niezrozumiałych zdarzeń [1], bowiem z miejsca dostaje się (…) w sam środek zagadkowych wypadków [2]. Egzemplarz BER-66 to humanoidalny robot (obdarzony postacią bytu biologicznego wraz licznymi jej zaletami i wadami), wyprodukowany w przepastnych trzewiach Mechanizmu. Zostaje on wysłany do człowieczej gromady – jego celem jest dokładniejsze zbadanie rodzaju ludzkiego, ale podobnie jak my, nie jest on uzbrojony w wiedzę na temat miejsc, które przyjdzie mu odwiedzić. A zdradzić należy, że warunki, w których bytują osobnicy, i gdzie trafia BER-66, są iście ekstremalne i niezwykłe. Groza i fatalność położenia skutkują tym, że zastana realność jest bardzo hermetyczna, niedostępna i zamknięta dla wszystkich przybyszy z zewnątrz – obcy nie otrzymuje żadnej pomocy bądź wsparcia, dzięki którym możliwe byłoby zrozumienie otoczenia.
Świat wykreowany przez Snerga jest tajemniczy, mętny, niejasny i nieprzyjazny. Podobnie jak protagonista odczuwamy silną polaryzację przy próbie przeniknięcia do jego istoty – wzmożone fatyga i upór przynoszą odwrotne konsekwencje w postaci silnego odpychania i wyrzucenia poza jego obręb. Te daremne i próżne usiłowania i trud, jakie zadaje sobie BER-66, by stać się częścią środowiska, w którym się zjawia silnie kojarzą się z takimi dziełami jak Proces czy Zamek Franza Kafki czy Kobieta z wydm bądź Schadzka pióra Kōbō Abe – bohaterowie wspomnianych książek także prowadzą zakończone fiaskiem zmagania o to, by pojąć logikę nowej rzeczywistości i poznać reguły, wedle których funkcjonuje.
Poczucie wyplucia i odrzucenia podkreśla
także styl, w jakim utrzymana jest powieść Wiśniewskiego. W książce nie brakuje
upiornych wizji, przywodzących na myśl obrazy Beksińskiego (Mężczyźni i kobiety, napiętnowani widocznymi
z daleka czarnymi numerami, które żłobiły im blade czoła, stali w szeregu pod
cylindrycznymi kloszami z grubego szkła [3])
– słowne pejzaże podkreślają alienację, wywołują napięcie, intensyfikują
poczucie osamotnienia, bezradności i zagubienia (notabene okładki najnowszych
wydań utworów Snerga publikowane
przez oficynę Słowo/Obraz Terytoria, zdobione są przedrukami obrazów
Beksińskiego właśnie). Poszczególne sceny, zarówno u bohatera jak i samego
czytelnika, budzą wątpliwości, nakazujące wzmożone starania, celem ustalenia
czy to, co nas otacza nie jest przypadkiem jedynie wytworem wyobraźni, ułudą,
majakiem, mirażem. Fantasmagoryczność z biegiem czasu atakuje zresztą także i
nas – protagonista oraz odbiorca mogą popaść w konsternację i wplątać się w
pułapkę pytań, w efekcie których własny obiektywny byt może stać się kwestią
wątpliwą, dyskusyjną.
Snerg nie oszczędza również hodowanego przez długie lata antropocentryzmu – przekonanie, że człowiek jest najwyższym i najdoskonalszym tworem ewolucji jest bezceremonialnie torpedowane za sprawą wszelakiej maści rozważań i konstatacji. Wedle myślowych konceptów ludzie sprowadzani są do roli narzędzi, trybików czy obiektów doświadczalnych, które cechują się imitacją wolnej woli oraz pozorną swobodą, a ich wartość wyznaczają użyteczność, utylitarność do różnorakich zastosowań. Liczne dygresje przybierające formy długich monologów zahaczają o niejedną gałąź filozofii – ontologia, metafizyka, gnoseologia. Bohaterowie Snerga nie skąpią długich wywodów, którymi chętnie dzielą się czytelnikiem.
Warto przy tym nadmienić, że przemyślenia nie ograniczają się wyłącznie do zagadnień humanistycznych – postacie równie chętnie odwołują się do nauk ścisłych, w rezultacie czego w tekście nie brakuje nawiązań do takich tematów jak prawo Archimedesa, teoria względności Einsteina czy równania z wykorzystaniem transformaty Lorentza. Taka maniera nadaje książce niepowtarzalny charakter i swoisty urok – nierzadko czytelnik przebija się przez mur treści, którego przyswojenie wiąże się z niemałym trudem, ale i satysfakcją, płynącą z intelektualnego wysiłku, do jakiego zmuszany jest nasz umysł.
Znój, jaki musimy włożyć w lekturę powieści jest zresztą wieloraki – z jednej strony decyduje o tym surowy charakter prozy, która tylko z rzadka zyskuje literacki zaśpiew, z drugiej zaś względność i niestałość świata przedstawionego. Sens i logika bez przerwy wymykają się przed ostatecznym schwytaniem w karby słów, w rezultacie czego nieustannie jesteśmy wodzeni za nos, co mierzi oraz wyczerpuje. Jak trafnie ujmuje to bohater: Miraż odpowiedzi ostatecznie zadowalającej zdawał się rozpościerać zawsze tuż przed palcami wyciągniętej w jego stronę ręki; ta sama konieczność, która kazała ręce podążać wciąż za nim, odsuwała go też przed nią w nieskończoność [4].
Reasumując, Robot to książka niezwykła, którą trudno rozpatrywać w standardowych kategoriach. Dzieło wymyka się prostym schematom, chociaż wspomnieć trzeba, że wspaniale ono współgra z innymi wybitnymi utworami spod sztandaru science fiction. Przytoczona, autorska Teoria Nadistot bardzo dobrze uzupełnia się z lemowymi oknami czasu (spełniające wszelkie założenia brzytwy Ockhama wyjaśnienie niemożności porozumienia z innymi formami ) czy wizją zawartą w Pikniku na skraju drogi pióra braci Strugackich (ludzka cywilizacja zbyt słabo zaawansowana technicznie, by być postrzegana w kategoriach równorzędnego partnera przez obcych). Wszyscy autorzy słusznie zauważają, że człowiek to istota ludzka o silne rozbudowanym przeświadczeniu o własnej doskonałości, podczas gdy prawda może być zupełnie inna, a przy tym niezmiernie bolesna dla naszej wrodzonej próżności i dumy.
Nasza naznaczona wątpliwościami sytuacja w zasadzie niczym nie różni się od położenia głównego bohatera utworu, będącego jednocześnie pierwszoosobowym narratorem, który jest (…) na wpół otępiały lawiną niezrozumiałych zdarzeń [1], bowiem z miejsca dostaje się (…) w sam środek zagadkowych wypadków [2]. Egzemplarz BER-66 to humanoidalny robot (obdarzony postacią bytu biologicznego wraz licznymi jej zaletami i wadami), wyprodukowany w przepastnych trzewiach Mechanizmu. Zostaje on wysłany do człowieczej gromady – jego celem jest dokładniejsze zbadanie rodzaju ludzkiego, ale podobnie jak my, nie jest on uzbrojony w wiedzę na temat miejsc, które przyjdzie mu odwiedzić. A zdradzić należy, że warunki, w których bytują osobnicy, i gdzie trafia BER-66, są iście ekstremalne i niezwykłe. Groza i fatalność położenia skutkują tym, że zastana realność jest bardzo hermetyczna, niedostępna i zamknięta dla wszystkich przybyszy z zewnątrz – obcy nie otrzymuje żadnej pomocy bądź wsparcia, dzięki którym możliwe byłoby zrozumienie otoczenia.
Świat wykreowany przez Snerga jest tajemniczy, mętny, niejasny i nieprzyjazny. Podobnie jak protagonista odczuwamy silną polaryzację przy próbie przeniknięcia do jego istoty – wzmożone fatyga i upór przynoszą odwrotne konsekwencje w postaci silnego odpychania i wyrzucenia poza jego obręb. Te daremne i próżne usiłowania i trud, jakie zadaje sobie BER-66, by stać się częścią środowiska, w którym się zjawia silnie kojarzą się z takimi dziełami jak Proces czy Zamek Franza Kafki czy Kobieta z wydm bądź Schadzka pióra Kōbō Abe – bohaterowie wspomnianych książek także prowadzą zakończone fiaskiem zmagania o to, by pojąć logikę nowej rzeczywistości i poznać reguły, wedle których funkcjonuje.
Robot – wyd. Słowo/Obraz Terytoria |
Snerg nie oszczędza również hodowanego przez długie lata antropocentryzmu – przekonanie, że człowiek jest najwyższym i najdoskonalszym tworem ewolucji jest bezceremonialnie torpedowane za sprawą wszelakiej maści rozważań i konstatacji. Wedle myślowych konceptów ludzie sprowadzani są do roli narzędzi, trybików czy obiektów doświadczalnych, które cechują się imitacją wolnej woli oraz pozorną swobodą, a ich wartość wyznaczają użyteczność, utylitarność do różnorakich zastosowań. Liczne dygresje przybierające formy długich monologów zahaczają o niejedną gałąź filozofii – ontologia, metafizyka, gnoseologia. Bohaterowie Snerga nie skąpią długich wywodów, którymi chętnie dzielą się czytelnikiem.
Warto przy tym nadmienić, że przemyślenia nie ograniczają się wyłącznie do zagadnień humanistycznych – postacie równie chętnie odwołują się do nauk ścisłych, w rezultacie czego w tekście nie brakuje nawiązań do takich tematów jak prawo Archimedesa, teoria względności Einsteina czy równania z wykorzystaniem transformaty Lorentza. Taka maniera nadaje książce niepowtarzalny charakter i swoisty urok – nierzadko czytelnik przebija się przez mur treści, którego przyswojenie wiąże się z niemałym trudem, ale i satysfakcją, płynącą z intelektualnego wysiłku, do jakiego zmuszany jest nasz umysł.
Znój, jaki musimy włożyć w lekturę powieści jest zresztą wieloraki – z jednej strony decyduje o tym surowy charakter prozy, która tylko z rzadka zyskuje literacki zaśpiew, z drugiej zaś względność i niestałość świata przedstawionego. Sens i logika bez przerwy wymykają się przed ostatecznym schwytaniem w karby słów, w rezultacie czego nieustannie jesteśmy wodzeni za nos, co mierzi oraz wyczerpuje. Jak trafnie ujmuje to bohater: Miraż odpowiedzi ostatecznie zadowalającej zdawał się rozpościerać zawsze tuż przed palcami wyciągniętej w jego stronę ręki; ta sama konieczność, która kazała ręce podążać wciąż za nim, odsuwała go też przed nią w nieskończoność [4].
Reasumując, Robot to książka niezwykła, którą trudno rozpatrywać w standardowych kategoriach. Dzieło wymyka się prostym schematom, chociaż wspomnieć trzeba, że wspaniale ono współgra z innymi wybitnymi utworami spod sztandaru science fiction. Przytoczona, autorska Teoria Nadistot bardzo dobrze uzupełnia się z lemowymi oknami czasu (spełniające wszelkie założenia brzytwy Ockhama wyjaśnienie niemożności porozumienia z innymi formami ) czy wizją zawartą w Pikniku na skraju drogi pióra braci Strugackich (ludzka cywilizacja zbyt słabo zaawansowana technicznie, by być postrzegana w kategoriach równorzędnego partnera przez obcych). Wszyscy autorzy słusznie zauważają, że człowiek to istota ludzka o silne rozbudowanym przeświadczeniu o własnej doskonałości, podczas gdy prawda może być zupełnie inna, a przy tym niezmiernie bolesna dla naszej wrodzonej próżności i dumy.
P.S. A na deser, czyli po obiedzie, rzecz jasna – musztarda. A dokładniej: fragment dyskusji, w której przykład musztardy zostanie przywołany w celu unaocznienia faktu, że coś takiego jak sąd obiektywny nie istnieje i nie może istnieć, bowiem nawet nasz sąd o przeszłości jest tylko (…) zbiorem subiektywnych interpretacji [5]:
(…) wskazać na coś istniejącego między
innymi – to znaczy wybrać, zaś wybierać – to właśnie interpretować
rzeczywistość, czyli przy pomocy tendencyjnie wyrwanych z całości elementów
formułować jakąś określoną wizję świata. Że każda wizja – choćby i najbardziej
obłędna – znajdzie dostatecznie racje, to już nieraz udowodniono. Ktoś powie:
„Musztarda”, zapyta pan: „Co za musztarda?”, a on wyjaśni: „Ano musztarda –
istnieje!” Lecz nie dlatego jest wariatem, że powtarza to przez całe życie, w
różnych odcieniach i sytuacjach, tylko z tego powodu, że jest w swej wizji
całkowicie osamotniony. Wystarczy jednak, aby ta musztarda pojawiła się na
ekranach telewizorów, by trwała na nich w różnych postaciach przez dwadzieścia
cztery godziny, przez całe lata, by mówiły o niej filmy kryminalne, westerny i
traktaty filozoficzne, aby ludzie się przy niej rodzili i umierali, a już
pojawią się głębokie konflikty ambicjonalne: „Wszyscy mają musztardę, a ja
nie!”, problemu prawne: „Czy wolno przewozić musztardę po kryjomu?” i naukowe:
„Z czego można wycisnąć więcej musztardy?”, nowe kryteria estetyczne: „Ów splot
musztardowy – to jest dopiero siła wyrazu!” oraz przejmujące utworu liryczne:
„Kocham go za jego musztardę”, wreszcie dogmaty religijne: „Istnieje jedna
tylko Musztarda” i trwałe kłopoty organizacyjne: „Czym wypełnić lukę między
jedną porcją musztardy a drugą?” – już w miejsce starej kultury pojawi się
cywilizacja musztardowa, w której wspomniany na początku dziwak będzie
piastował bardzo wysoką i odpowiedzialną funkcję. Powie pan, że to nonsens:
widzieć wszystko pod tak wąskim – musztardowym – kątem. (…) „Jakże to? –
spytają. – Przecież musztarda istnieje obiektywnie!”. „Tak! – wykrzyknie pan,
osłabiony już nieco. – Czasami rzeczywiście: pojawia się. Ale nie tylko ona,
nie ona jedna. Nie ona przede wszystkim!” Zdruzgoczą pana na miejscu: „A czyż
nie spełnia w naszym życiu roli zasadniczej!”
– Więc każdy odrębny świat
stwarza się w ten sposób, że się p r z e m i l c z a istnienie innych.
[1] Adam Snerg Wiśniewski, Robot,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 1973, s. 12
[2] Tamże, s. 20 – 21
[3] Tamże, s. 8
[4] Tamże, s. 202
[5] Tamże, s. 171
[6] Tamże, s. 174 – 176
W tym roku od czasu do czasu nabieram ochoty na jakąś książkę science fiction, zwłaszcza mającą wątek filozoficzny, więc "Robota" na pewno przeczytam, tym bardziej że mocno ciągnie mnie do książek w których bohater próbuje bezskutecznie poznać świat i jest w nim obcy. Dodatkową zachętą jest dla mnie porównanie do "Procesu" Kafki, który zrobił na mnie przeogromne wrażenie gdy go czytałam (co, przyznaję, było bardzo dawno temu, bo w gimnazjum jeszcze, ale siła rażenia była mimo tego - albo właśnie dlatego - przeogromna).
OdpowiedzUsuńAno, twórczość Snerga to zdecydowanie science fiction ontologiczno-epistemologiczna, która pozbawiona jest cech rozrywkowych. Autor zdecydowanie mocniej koncentruje się na możliwościach poznawczych człowieka, na ludzkiej naturze, charakterze, itd. Dzieło filozoficzne przebrane w szaty naukowej fikcji. Porównania do Kafki jak najbardziej słuszne - mnie "Proces" również poraził, chociaż czytałem go już w wieku studenckim. "Robot" wywołuje podobne wrażenia.
UsuńWitam, to moja pierwsza wizyta tutaj. Ostatnio przeczytałem wszystkie powieści Snerga i polecam każdemu kto oprócz science fiction szuka również grozy i filozofii. Powieści Snerga to metafizyczne i egzystencjalne horrory, podszyte ciężką pesymistyczną filozofią. I takim rodzajem nie bezpośredniej grozy, którą znajdujemy nie tylko u Kafki ale i u Brunona Schulza. Dobry tekst, tak na marginesie :)
UsuńCześć, bardzo mi miło, że zechciałeś zajrzeć na naszego bloga!
UsuńZ twórczości Snerga, oprócz opisywanego "Robota" poznałem tylko "Arkę". Na półce czeka jeszcze "Nagi cel", ale planuję również zakup bądź wypożyczenie pozostałego dorobku. Czy wszystkie tytuły Snerga utrzymane są na tym samym poziomie? "Arka" i "Robot" bardzo przypadły mi do gustu, ale spotkałem się z opiniami, że "Oro" oraz "Trzecia cywilizacja" to dzieła ciut słabsze.
"Robot" i "Według łotra" to praktycznie arcydzieła. W tej drugiej powieści mamy Kafkę i Schulza jak na dłoni. Potem za nimi "Nagi cel" i "Arka", bardzo dobre powieści, kontynuujące myśli autora. Koniecznie też należy przeczytać zbiór opowiadań "Anioł przemocy i inne opowiadania" - niektóre teksty wykopują krzesło spod tyłka.
Usuń"Oro" i "Trzecia cywilizacja" są dużo słabsze - tylko dla koneserów. Polecam czerwcowy numer fanowskiego kwartalnika "OkoLica Strachu" - będzie tam gruby esej o Snergu i jego twórczości.
Jak na razie czytałem tylko "Według łotra", ale tam też bardo mocno odczuwalny był wątek niepewności i płynności. Momentami robiło się bardzo psychodelicznie.
OdpowiedzUsuńJa płynąłem "Arką" i przyznaję, że rejs był mocno psychodeliczny - człowiek nie mógł złapać gruntu pod nogami, w rezultacie czego towarzyszyła mi ogromna niepewność i niestałość.
UsuńWstęp powinien zostać wykorzystany jako blurb. Kupił mnie od razu.
OdpowiedzUsuńA fragment o musztardzie, boski! Już wiem, gdzie zawędrują moje nogi przy kolejnej wizycie w bibliotece, jestem kupiona podwójnie.
Kurcze, a przy poprzedniej książce pisałam, że nie jestem fanką science fiction.
Lepiej nie, bo ten wstęp to parafraza początkowych stronic utworu - jeszcze by mi zarzucono plagiat :)
UsuńHa, literatura potrafi być b. przewrotna oraz uczy tego, by nie wygłaszać ostatecznych osądów. A samą książkę szczerze polecam. Klimat, nastrój, tło akcji w połączeniu z przeróżnymi refleksjami składają się na niepowtarzalną pozycję.
Świetne omówienie, bardzo szczegółowe i niewątpliwie wyróżniające się na tle blogosfery. Czuję się zachęcony i z pewnością sięgnę po "Robota", jak uda mi się go gdzieś wyhaczyć. Okładka z obrazem Beksińskiego wygląda obłędnie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://sfera-dysona.blogspot.com/
Książka jest naprawdę godna uwagi. Ja swój egzemplarz znalazłem w bibliotece. Wydaje mi się, że nie powinno być problemów z dostępnością tej pozycji.
Usuń