Konformista
Alberto Moravia
Tytuł oryginału: Il conformista
Tłumaczenie: Zofia Ernstowa
Wydawnictwo: W.A.B.
Seria: Nowy Kanon
Liczba stron: 384
Konformizm, w najprostszym
ujęciu, to postawa zgodna z obowiązującymi normami, wartościami czy przekonaniami
– przyjęcie takiej bezkonfliktowej i harmonijnej postawy może wiązać się ze
zmianą własnego zachowania czy dotychczasowych osądów, by dostosować się do
woli ogółu. Pojęciem, które często utożsamiane jest z konformizmem jest
oportunizm, czyli kierowanie się tymi zasadami i odwoływanie się do tych
kanonów, które w danej chwili są dla nas użyteczne, korzystne. Niekiedy jest to
wręcz rezygnacja z jakiegokolwiek kodeksu, w celu osiągnięcia doraźnych
korzyści. Granica pomiędzy konformizmem, a oportunizmem bywa mglista i trudna
do uchwycenia, a dobrym tego przykładem jest powieść, nomen omen, Konformista,
autorstwa włoskiego literata Alberto Moravii.
Głównym bohaterem utworu jest
Marcello Clerici, którego czytelnik poznaje na różnych etapach życiowej
egzystencji. Dzięki temu, że czas akcji obejmuje także dzieciństwo
protagonisty, dowiadujemy się, że Marcello od najmłodszych lat dręczony jest
obsesją dotyczącą swojej rzekomej anormalności. Sadystyczne skłonności objawiające
się męczeniem zwierząt, fantazjowanie, w przypływie złości, na temat zabójstwa
najlepszego (i w gruncie rzeczy jedynego) przyjaciela, eteryczna, odrobinę
dziewczęca uroda, która sprawia, że chłopiec staje się obiektem niewybrednych
żartów i kpin ze strony kolegów, samotność oraz brak bliższego kontaktu z
rodzicami, wszystko to w mniejszym bądź większym stopniu prowadzi Marcella do
postrzegania samego siebie w kategoriach elementu obcego, niedopasowanego,
który wyraźnie odstaje od społecznej tkanki.
Efektem tego jest lęk przed odrzuceniem, przed ostracyzmem, przed
napiętnowaniem, który skutkuje niezdrową potrzebą akceptacji za wszelką cenę: Było to pragnienie, żeby stać się normalną
istotą, żądza poddania się utartym regułom obowiązującym wszystkich, chęć
nieodróżniania się od innych, jeśli różnica jest jednoznaczna z winą [1].
Żyjąc z przeświadczeniem, że (…) to, co robili wszyscy, było normalne, czyli dobre [2], Marcello nakłada kolejne maski, wtłacza się w wyświechtane schematy, podporządkowuje się powszechnym wyobrażeniem oraz stereotypom, byle tylko stać się nieodróżnialną częścią wielkiego, bezosobowego, anonimowego tłumu, odznaczającego się doskonałą jednorodnością. Byt oparty zostaje na fałszu, samookłamywaniu się oraz automanipulacji, które stanowią fundamenty żelaznej samodyscypliny, nieodzownej do utrzymania w ryzach swojej prawdziwej natury.
Wynikiem fobii Marcella jest zamiłowanie do tego, co (…) ściśle określone z góry, bezstronne, nieuwzględniające indywidualnych upodobań, ograniczone i podbudowane przepisami niepodlegającymi dyskusji i mającymi jeden wspólny cel [3]. To uwielbienie jasnych i klarownych standardów, dogmatów oraz prawideł chronologicznie zbiega się z okresem, kiedy to Włochy znajdują się pod rządami faszystów. Rezultatem prywatnej filozofii czy raczej postawy życiowej protagonisty jest naturalne zbliżenie się do włoskiego systemu totalitarnego – Czym bowiem mogła być prawda, jeśli nie tym, co jest oczywiste dla wszystkich, w co wszyscy wierzą i co wszyscy uważają za bezsporne? [4] A skoro w owych czasach wolą większości (przynajmniej oficjalnie) było to, by naród kierowany był przez duce, to takiego samego zdania jest Marcello, który w dodatku gorliwie stara się wykazać oddaniem dla władzy. To poświęcenie dla sprawy, służba na ołtarzu ojczyzny – wszystko, co robi Marcello, by we własnych oczach przekonać się, że nie odbiega od uczciwych obywateli reżimu – zostaje przez Alberto Moravię literacko przyozdobione i ujęte w kontekście klasycznego archetypu zdrady.
Włoski artysta w swojej literackiej konstrukcji chętnie wykorzystuje popularne motywy, które zdają się jeszcze mocniej podkreślać usiłowania Marcello, by stać się pospolitym człowiekiem. Liczne odwołania biblijne (tragiczna postać Judasza, przewinienie Kaina, wątek wypędzenia z Raju), numerologia oraz zamiłowania do symetrii, przeplatają się z takimi oklepanymi wątkami jak miłosny trójkąt, żądza zemsty czy nieszczęśliwe lokowanie swoich uczuć. Ciekawym zabiegiem jest swoista trawestacja (parafraza) wydarzeń z przeszłości Marcella, które atakują bohatera w jego dorosłym życiu w skromnie zmienionej formie – to odtwarzanie tego, co było i minęło (na pozór bezpowrotnie), dobitnie uświadamia protagoniście oraz czytelnikowi, że nie można definitywnie odciąć się od przeszłości, która przecież kształtuje naszą osobowość, pozostawiając w niej niezmazywalne ślady i piętna. Równie intrygujące jest obciążanie ludzi oraz ich czynów natrętnym dualizmem – sprzeczność, a więc mieszanie tego, co szlachetne z tym, co bezwzględne czy okrutne, naiwności ze zdrowym rozsądkiem, namiętności z nienawiścią, pierwiastków kobiecych z męskimi, doskonale podkreśla złożoność i niejednoznaczność tego, co nas otacza.
Powieść Moravii nawiązuje także do antycznego fatum. Marcello łudzi się, że w pełni kontroluje swój byt, wpływając na niego poprzez dokonywane wybory i podejmowane decyzje, dążąc do tego, by życie było ciągiem logicznych zdarzeń. Tymczasem akcja powieści doskonale uwidacznia alogiczność ziemskiego trwania – konsekwencje popełnianych czynów trudno są do przewidzenia, w efekcie czego łatwo o wrażenie, że człowiek porywany jest wichrami kapryśnego losu, kpiącego sobie bezwstydnie z naszego butnego antropocentryzmu. Niesiony jego podmuchami niczym pyłek boleśnie przekonuje się o własnej bezsilności.
Konformista analizowany przez pryzmat innych dzieł Moravii jawi się jako utwór typowy dla włoskiego pisarza, który w swojej prozie bardzo wiele miejsca poświęca metafizycznemu znużeniu, bierności oraz apatii. Marcello to także typ melancholika, którego prześladuje nuda, i który od najmłodszych lat styka się z obojętnością (tytuły takich powieści jak Nuda czy Obojętni nie są rzecz jasna przypadkowe). Egzystencja prowadzona jest mechanicznie, bezrefleksyjnie – szczególny nacisk kładziony jest na sprawy doczesne oraz materialne, co wyklucza bogate życie duchowe. To prowadzi do bezładu i psychologicznego bezruchu, które paraliżują i nie pozwalają czerpać radości wynikającej z dnia codziennego, z chwili bieżącej.
Ostatnią kwestią godną uwagi jest tło, na jakim rozpostarto fabułę. Alberto Moravia jedynie fragmentarycznie, ale całkiem interesująco, ukazuje oblicza włoskiego faszyzmu, którego ideom podporządkowuje się Marcello, ufny, że nowe oblicze państwa będzie równoznaczne z nowym, normalnym życiem, jakie przypadnie mu w udziale. Bardzo subtelnie, z użyciem raptem kilku kresek, włoski literat przedstawia jedną z wielu historii, które mogły doprowadzić do tego, że dany osobnik zaczyna służyć totalitarnemu ustrojowi, nie dopatrując się przy tym ze swojej strony żadnej moralnej przewiny. Ba, umiejscawiając wydarzenia niejako w samej pieczarze lwa, Moravia doskonale podkreśla jak łatwo, w zasadzie bezrefleksyjnie, jest stać się współtwórcą kraju totalitarnego – wystarczy bierna postawa, nieme przyzwolenie czy brak zdecydowanego sprzeciwu oraz głębokie przeświadczenie, że wszystko, co ma miejsce, zachodzi w imię wyższej konieczności, wyższych racji, etc.
Reasumując, Konformista to ciekawa proza psychologiczna. Autor serwuje misternie skonstruowany portret wewnętrzny swojego bohatera, prezentując jego rozterki, wątpliwości – Włoch uzmysławia nam również, że nasza obecna osobowość to wynikowa zarówno otrzymanej puli genowej, środowiska, w jakim się wychowaliśmy oraz incydentów, mniej lub bardziej ważnych, które odcisnęły piętno na naszej psychice. W rezultacie człowiek jest istotą skomplikowaną, w której duszy skrywa się wiele mroku oraz tajemnic.
Żyjąc z przeświadczeniem, że (…) to, co robili wszyscy, było normalne, czyli dobre [2], Marcello nakłada kolejne maski, wtłacza się w wyświechtane schematy, podporządkowuje się powszechnym wyobrażeniem oraz stereotypom, byle tylko stać się nieodróżnialną częścią wielkiego, bezosobowego, anonimowego tłumu, odznaczającego się doskonałą jednorodnością. Byt oparty zostaje na fałszu, samookłamywaniu się oraz automanipulacji, które stanowią fundamenty żelaznej samodyscypliny, nieodzownej do utrzymania w ryzach swojej prawdziwej natury.
Wynikiem fobii Marcella jest zamiłowanie do tego, co (…) ściśle określone z góry, bezstronne, nieuwzględniające indywidualnych upodobań, ograniczone i podbudowane przepisami niepodlegającymi dyskusji i mającymi jeden wspólny cel [3]. To uwielbienie jasnych i klarownych standardów, dogmatów oraz prawideł chronologicznie zbiega się z okresem, kiedy to Włochy znajdują się pod rządami faszystów. Rezultatem prywatnej filozofii czy raczej postawy życiowej protagonisty jest naturalne zbliżenie się do włoskiego systemu totalitarnego – Czym bowiem mogła być prawda, jeśli nie tym, co jest oczywiste dla wszystkich, w co wszyscy wierzą i co wszyscy uważają za bezsporne? [4] A skoro w owych czasach wolą większości (przynajmniej oficjalnie) było to, by naród kierowany był przez duce, to takiego samego zdania jest Marcello, który w dodatku gorliwie stara się wykazać oddaniem dla władzy. To poświęcenie dla sprawy, służba na ołtarzu ojczyzny – wszystko, co robi Marcello, by we własnych oczach przekonać się, że nie odbiega od uczciwych obywateli reżimu – zostaje przez Alberto Moravię literacko przyozdobione i ujęte w kontekście klasycznego archetypu zdrady.
Włoski artysta w swojej literackiej konstrukcji chętnie wykorzystuje popularne motywy, które zdają się jeszcze mocniej podkreślać usiłowania Marcello, by stać się pospolitym człowiekiem. Liczne odwołania biblijne (tragiczna postać Judasza, przewinienie Kaina, wątek wypędzenia z Raju), numerologia oraz zamiłowania do symetrii, przeplatają się z takimi oklepanymi wątkami jak miłosny trójkąt, żądza zemsty czy nieszczęśliwe lokowanie swoich uczuć. Ciekawym zabiegiem jest swoista trawestacja (parafraza) wydarzeń z przeszłości Marcella, które atakują bohatera w jego dorosłym życiu w skromnie zmienionej formie – to odtwarzanie tego, co było i minęło (na pozór bezpowrotnie), dobitnie uświadamia protagoniście oraz czytelnikowi, że nie można definitywnie odciąć się od przeszłości, która przecież kształtuje naszą osobowość, pozostawiając w niej niezmazywalne ślady i piętna. Równie intrygujące jest obciążanie ludzi oraz ich czynów natrętnym dualizmem – sprzeczność, a więc mieszanie tego, co szlachetne z tym, co bezwzględne czy okrutne, naiwności ze zdrowym rozsądkiem, namiętności z nienawiścią, pierwiastków kobiecych z męskimi, doskonale podkreśla złożoność i niejednoznaczność tego, co nas otacza.
Powieść Moravii nawiązuje także do antycznego fatum. Marcello łudzi się, że w pełni kontroluje swój byt, wpływając na niego poprzez dokonywane wybory i podejmowane decyzje, dążąc do tego, by życie było ciągiem logicznych zdarzeń. Tymczasem akcja powieści doskonale uwidacznia alogiczność ziemskiego trwania – konsekwencje popełnianych czynów trudno są do przewidzenia, w efekcie czego łatwo o wrażenie, że człowiek porywany jest wichrami kapryśnego losu, kpiącego sobie bezwstydnie z naszego butnego antropocentryzmu. Niesiony jego podmuchami niczym pyłek boleśnie przekonuje się o własnej bezsilności.
Konformista analizowany przez pryzmat innych dzieł Moravii jawi się jako utwór typowy dla włoskiego pisarza, który w swojej prozie bardzo wiele miejsca poświęca metafizycznemu znużeniu, bierności oraz apatii. Marcello to także typ melancholika, którego prześladuje nuda, i który od najmłodszych lat styka się z obojętnością (tytuły takich powieści jak Nuda czy Obojętni nie są rzecz jasna przypadkowe). Egzystencja prowadzona jest mechanicznie, bezrefleksyjnie – szczególny nacisk kładziony jest na sprawy doczesne oraz materialne, co wyklucza bogate życie duchowe. To prowadzi do bezładu i psychologicznego bezruchu, które paraliżują i nie pozwalają czerpać radości wynikającej z dnia codziennego, z chwili bieżącej.
Ostatnią kwestią godną uwagi jest tło, na jakim rozpostarto fabułę. Alberto Moravia jedynie fragmentarycznie, ale całkiem interesująco, ukazuje oblicza włoskiego faszyzmu, którego ideom podporządkowuje się Marcello, ufny, że nowe oblicze państwa będzie równoznaczne z nowym, normalnym życiem, jakie przypadnie mu w udziale. Bardzo subtelnie, z użyciem raptem kilku kresek, włoski literat przedstawia jedną z wielu historii, które mogły doprowadzić do tego, że dany osobnik zaczyna służyć totalitarnemu ustrojowi, nie dopatrując się przy tym ze swojej strony żadnej moralnej przewiny. Ba, umiejscawiając wydarzenia niejako w samej pieczarze lwa, Moravia doskonale podkreśla jak łatwo, w zasadzie bezrefleksyjnie, jest stać się współtwórcą kraju totalitarnego – wystarczy bierna postawa, nieme przyzwolenie czy brak zdecydowanego sprzeciwu oraz głębokie przeświadczenie, że wszystko, co ma miejsce, zachodzi w imię wyższej konieczności, wyższych racji, etc.
Reasumując, Konformista to ciekawa proza psychologiczna. Autor serwuje misternie skonstruowany portret wewnętrzny swojego bohatera, prezentując jego rozterki, wątpliwości – Włoch uzmysławia nam również, że nasza obecna osobowość to wynikowa zarówno otrzymanej puli genowej, środowiska, w jakim się wychowaliśmy oraz incydentów, mniej lub bardziej ważnych, które odcisnęły piętno na naszej psychice. W rezultacie człowiek jest istotą skomplikowaną, w której duszy skrywa się wiele mroku oraz tajemnic.
[1] Alberto Moravia, Konformista, przeł. Zofia Ernstowa,
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2014, s. 56
[2] Tamże, s. 32
[3] Tamże, s. 58
[4] Tamże, s. 108
Chyba mocno fałszujące historię to przedstawienie Włoch Mussoliniego (przed Hitlerem) jako państwa totalitarnego. Z jednej strony Włochy w tym okresie jak najbardziej są uznawane za PT, na przykład Wikipedia wymienia je obok włości Hitlera i Stalina, z drugiej jednak ta sama Wiki ani słowem nie wspomina o największym, istniejącym do dziś, państwie dyktatury partii robotniczej, czyli Chinach. Porównanie Polski przedwojennej (na przykład w ilości represjonowanych) do Włoch z tego samego okresu też nadaje dziwny wydźwięk Włochom jako państwu totalitarnemu. O porównaniu osiągnięć nawet nie warto wspominać, bo to w ogóle stawia wszystko na głowie.
OdpowiedzUsuńWarto wziąć pod uwagę poprawkę, że "Konformista" powstał niedługo po zakończeniu II WŚ (1951). Moim zdaniem w środowisku artystów (czy to niemieckich, japońskich czy włoskich) dość ważne było odcięcie się od ekipy rządzącej, która poprowadziła kraj do udziału w przegranej wojnie - z tego względu "Konformistę" rozpatrywałbym w kategoriach autooczyszczenia. Chyba nawet w przedmowie zostało napisane, że powieść to trochę przedwczesna i nie do końca udana próba rozliczenia się z reżimem Mussoliniego.
UsuńAle sama warstwa psychologiczna dzieła jest moim zdaniem jak najbardziej warta lektury.
Nie bez kozery potrzeba afiliacji zajmuje ważne miejsce w piramidzie Masłowa. Widać to zwłaszcza w grupach rówieśniczych na wcześniejszych etapach edukacji - osoby odrzucane czy po prostu nieprzynależące do żadnej z klik potrafią dość desperacko próbować wkupić się w łaski. Potrzeba sporej determinacji, by wytrwać w swoim indywidualizmie.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie zestawienie tych potrzeb z totalitaryzmem.
O tak, potrzeba akceptacji jest głęboko zakorzeniona w naszej naturze - w końcu nasi przodkowie musieli współpracować, żyć w grupach, by przetrwać. Pojedyncze osobniki nie miały większych szans w starciu z naturą, dziką zwierzyną, przypadkiem.
UsuńWłaśnie nasunęła mi się wątpliwość: na ile ta potrzeba przynależności wynika z historii cywilizacji, a na ile jest wrodzona? Zdaje się, że na przykład Pigmeje w lesie funkcjonują najczęściej na poziomie rodziny, a w większe, tymczasowe skupiska łączą się tylko sporadycznie, tymczasowo, wybitnie zadaniowo. Ciekawe, czy nasi przodkowie połączyli rodziny w plemiona dlatego, że czuli taką potrzebę, czy dlatego, że takie było parcie środowiska (jak jedna rodzina znalazła dobre miejsce, to druga też chciała z niego korzystać) i „postępu” (uprawa w miejsce zbieractwa i łowiectwa, oraz związana z tym specjalizacja i nadprodukcja).
UsuńNawiązałeś do antycznego fatum. Skojarzyły mi się też związki karmiczne. Może wydarzenia będą powracać do bohatera tak długo, aż "przepracuje" odpowiednie "lekcje"?
OdpowiedzUsuńHa, człowiek rzadko uczy się na własnych błędach, nawet jeśli rzeczywistość jest na tyle uparta, że co rusz podsuwa nam pod nos sytuację, w których moglibyśmy wykorzystać wcześniejsze doświadczenia. Taka już nasza natura.
UsuńPierwsze skojarzenie z głównym bohaterem to nasz Jan Piszczyk, bohater "Zezowatego szczęścia" Munka. Tylko Moravia zdaje się podchodzić do tematu bardziej na poważnie, u Munka było trochę groteskowo.
OdpowiedzUsuńA Moravię cały czas mam na uwadze, po tym jak zapoznałem się z jego "Nudą", na pewno sięgnę po coś jeszcze.
Nie czytałem, ale czuję się zaciekawiony. A u Moravii ten poważny ton może być wynikiem tego, o czym wspominałem w odpowiedzi na posta Andrew - książka to w pewnym stopniu próba rozliczenia się z faszyzmem.
UsuńA co do "Nudy" jak dotąd najlepsza książka Moravii, spośród wszystkich jakie przeczytałem ("Rzymianka", "Konformista", "Pogarda"), chociaż pozostałe też są interesujące.
"Zezowate szczęście" to film (wiem, że nie jesteś miłośnikiem tej formy sztuki, ale mimo to polecam, bo jest świetny, zresztą jak wszystkie filmy Munka), jego pierwowzór literacki to "Sześć wcieleń Jana Piszczyka" Jerzego Stefana Stawińskiego, nadwornego scenarzysty Munka.
UsuńJa najbardziej mam ochotę na lekturę "Obojętnych", których sam autor określał jako egzystencjalizm przed egzystencjalizmem. Co więcej, w Książnicy Podlaskiej jest dostępne wydanie z... 1929 :O
W ten oto sposób moja potężna ignorancja dotycząca filmografii po raz kolejny ujrzała światło dzienne :) Jeśli tylko będę mieć okazję to postaram się obejrzeć.
UsuńZ 1929?! Wow! W tym właśnie roku książka ukazała się po raz pierwszy, czyli wychodzi na to, że "Obojętnych" śmiało można określić mianem ówczesnego bestsellera, skoro tak szybko doczekał się translacji na polski.
To chyba jakiś błąd, bo Książnica Podlaska podaje, że książkę tę wydał w 1929 roku Czytelnik, tymczasem Czytelnik powstał w roku 1944...
UsuńMoravia dość rzadko umieszczał akcję w czasach wojennych. Zaciekawiłeś mnie tą książką. :)
Faktycznie, w zbiorach Książnicy Podlaskiej prawdopodobnie wkradł się błąd. Czytelnik wydał "Obojętnych", ale w 1971 roku (pozycja liczy sobie 439 stron). Wychodzi na to, że w katalogu omyłkowo podano datę napisania powieści, a nie datę wydania (bo zapewne chodzi o tą samą pozycję - książka w katalogu także ma 439 stron).
UsuńPowieść jest ciekawa, a problemy w niej poruszane typowe dla pióra Moravii. A wojna to taki dodatkowy smaczek :)
Przerażają mnie pozycje tego autora. Niemoc jego bohaterów, bierność, brak refleksji nad własnym życiem z jednej strony motywują by nie zapominać o zgłębianiu siebie i ulepszaniu, tego co szwankuje, zmienianiu tego, co zupełnie nie działa, a z drugiej daje takie poczucie, że nasze wysiłki i tak pójdą na marne. Bo los, bo fatum, bo siła wyższa.
OdpowiedzUsuńZ wymienionych przez Ciebie względów książki Moravii traktuję jako swoiste ostrzeżenia - Włoch doskonale pokazuje jak łatwo jest wplątać się w taką niby-egzystencję, które wyznacznikami są przesyt, metafizyczne znużenie, apatia, przeintelektualizowanie. Jeśli chodzi o kreacje protagonistów, to kojarzą oni mi się dość mocno z bohaterami Witkacego.
Usuń