Joelle Charbonneau
Testy
tytuł oryginału: The Testing
Cykl: Testy (tom 1)
Tłumaczenie: Janusz Maćczak
Wydawnictwo: YA! 2014
liczba stron: 381
Kiedy brałem do ręki powieść Testy pióra amerykańskiej pisarki Joelle Charbonneau, pierwszą część cyklu pod tym samym tytułem, miało być to zarazem moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki, zupełnie mi dotąd nieznanej. Niezbyt się do tej lektury paliłem, gdyż, szczerze mówiąc, tytuł w ogóle mnie nie pociągał, a notka na okładce również mnie nie zaintrygowała.
Dowiadujemy się z niej, iż Wojna Siedmiu Faz obróciła większość Ziemi w jałowe zgliszcza. Niedobitki trudzą się, często trapieni chorobami, biedą i głodem, by przeżyć, zapewnić trwanie gatunku ludzkiego i zbudować takie jutro, w którym podobny do ostatniego kataklizm już się nie powtórzy. Kolonia Pięciu Jezior to mała enklawa ludzka na terenie zwanym przed Wojną Krainą Wielkich Jezior, która radzi sobie wyjątkowo dobrze. Jej mieszkańcy starają się nie tylko przeżyć, ale i zrewitalizować coraz to większe tereny wokół osady ku pożytkowi swojemu i przyszłych pokoleń.
Główną bohaterką opowieści jest Cia Vale, która właśnie ukończyła edukację w szkole w swej osadzie. Okazuje się jednak, że wraz z kilkoma innymi dzieciakami osiągnęła sukces w historii swej wsi od wielu lat bezprecedensowy – zakwalifikowali się do Testów, czyli tajemniczych egzaminów wstępnych na Uniwersytet, jedyną uczelnię wyższą, która zarazem jest przepustką do władzy, wiedzy i zrealizowania wszelkich możliwych do spełnienia marzeń.
Przed wyjazdem na egzaminy Cia otrzymuje od ojca ostrzeżenie, by nie ufała nikomu. Na tym notka kończy. Z jednej strony to świetnie, gdyż nie powiela karygodnego błędu większości dzisiejszych wydań, w których na okładkach nagminnie się spojleruje, a w najlepszym wypadku zdradza zdecydowanie zbyt wiele. Tym razem jednak chyba przeciągnięto w drugą stronę i dlatego nie spieszyłem się z rozpoczęciem lektury. Dodam więc, że miss Vale dokładnych wyjaśnień nie otrzymuje, gdyż rodzicielowi, również absolwentowi Uniwersytetu, wymazano pamięć w części dotyczącej Testów i jedyne co mu z nich w głowie pozostało, to mroczne koszmary senne rodem z horrorów.
Od pierwszych chwil książka wciąga niesamowicie. Już dawno żadna tak na mnie nie podziałała. Nawet prześwietne powieści Pieśni Lodu i Ognia Martina tak mnie nie wessały. Początkowo urzeka klarowna i oryginalna wizja postapokaliptycznego świata wykreowana przez Joelle Charbonneau, dużo bardziej przekonująca i spójna niż choćby w kultowej Drodze McCarthy’ego. Jednak szybko dystopiczne klimaty przestają być głównym atutem. Na pierwsze miejsce wysuwa się coraz to większa ciekawość budząca się w czytelniku. Jaka tajemnica tkwi w tych Testach? Co się za tym wszystkim kryje? I nagle nastaje ten moment, w którym kończąc jedną stronę mamy już tylko pragnienie – przeczytać jeszcze choć jedną następną.
Od lat, choć trafiło mi się w tym czasie wiele prześwietnych lektur, nawet takich, do których co pewien czas powracam, nie zdarzyło mi się, jak to bywało w młodości, zarwać nocy dla książki. A Testom się to udało.
Oczywiście nie ma róży bez kolców. Żeby nie było, że oślepłem z wrażenia, trzeba zaznaczyć, że pewnych drobnych niedociągnięć można się dopatrzyć, jak choćby powszechności wyrobów z drewna w świecie zniszczonym i wyjałowionym. To jednak tylko drobiazgi, które nie są w stanie zepsuć ogólnego wrażenia, które jest porażające. To chyba jedna z najlepiej skonstruowanych dystopii, z jakimi się spotkałem.
Moim zdaniem sukcesu Martina i jego powieści fantasy nie należy upatrywać w oryginalności materialnego świata, który wykreował, pomimo jego kompletności, spójności i obrazowości. Realizm socjologiczny to jego atut. Cecha, której tak brakowało twórczości innych klasyków gatunku, choćby Tolkienowi, i co sprawiło, że przed Martinem fantasy była poniekąd symbolem infantylności. Podobnie jest z Testami - powieść Charbonneau nazwałbym fantastyką psychologii społecznej; przypomina mi fascynujące eksperymenty Zimbardo. I nie mam na myśli tych najgłośniejszych, czyli związanych z Efektem Lycyfera i Stanfordzkim Eksperymentem Więziennym, ale tych znacznie bardziej przerażających w swej wymowie, jak choćby Wykładu o Dobrym Samarytaninie*.
Przeciętny człowiek nie dopuszcza do siebie myśli, że wielcy zbrodniarze, choćby nazistowscy, najczęściej byli bardziej normalni i zdrowi psychicznie niż większość z nas. Testy stawiają pytania o to, czy dobrzy, przyjaźni i wrażliwi ludzie pozostaną takimi, gdy realia zmienią się ze zwykłych, w których wiadomo co dobre a co złe, w takie, których dotąd nawet nie potrafili sobie wyobrazić. Czy w sytuacjach, o których nigdy nie słyszeli i nie mają żadnych wytycznych, jak się zachować, zachowają się w pełni tego słowa po ludzku, czy też zmienią się w potwory?
Inna sprawa, że jak słusznie twierdziła nasza Noblistka**, „Tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono”, co należy interpretować w ten sposób, iż nawet jeśli w danej krytycznej sytuacji zachowaliśmy się tak, a nie inaczej, to nie znaczy, że przy powtórzeniu testu dokonamy ponownie takich samych wyborów.
Co to znaczy być dobrym przywódcą? To jedno z głównych pytań, które są osią powieści. Ale tematów do przemyśleń, które niesie książka, i to w tym najcięższym gatunku, jest więcej. Prawdziwa uczta dla czytelników z otwartym umysłem i zacięciem do filozofii, choć trzeba przyznać, że zagadkowa fabuła tak wciąga, iż te kwestie zapadają tylko w pamięć i czekają na zakończenie lektury. Przypuszczam więc, że również dla szukających tylko i wyłącznie akcji oraz napięcia, będzie to dobra rozrywka.
Pierwszoosobowy narrator tożsamy z protagonistką daje czytelnikowi chociaż ten komfort, że wiemy od pierwszej strony, iż Cia tak czy siak, ale przeżyje do końca książki. Widząc, iż Testy są pierwszą powieścią cyklu, możemy śmiało przypuszczać, że pojawi się i w drugiej części. To jednak nie zmienia faktu, że przez cały czas, do ostatniej strony, niewiadomych jest tak wiele, iż wciąż pożądamy tego, co jest na następnej kartce. Wciąż chcemy poznać odpowiedź na kolejne pytanie, a rodzą się one jedno za drugim. Wciąż chcemy wiedzieć co dalej. A ja już nie mogę się doczekać odpowiedzi na pytanie, co będzie się działo w następnej powieści.
Przy okazji muszę wyrazić zdziwienie, iż wielu recenzentów klasyfikuje Testy jako fantasy. Mam namyśli głównie teksty publikowane w sieci. Gdzie są granice niekompetencji w tym świecie internetu? Rozumiem, że wielu czyta bez zrozumienia, ale jak można pisać, nie znając kompletnie znaczenia słów, których się używa? Konia z rzędem temu, kto znajdzie w Testach elementy nadprzyrodzone lub magiczne. Wszystko, od fantastyki po thriller, ale nie fantasy!
No, ale to była tylko taka dygresja. Teraz nie pozostaje mi już nic innego, jak tylko polecić Testy każdemu. I jeśli nie lubicie fantastyki, nie odrzucajcie tej powieści jedynie z tego powodu. Bliżej jej do problematyki eksperymentów psychologii społecznej i dylematów socjologicznych oraz do teorii gier, niż do tego, czego zwykle oczekujemy po science fiction. Postapokaliptyczne klimaty, chociaż niezwykłej urody, są tylko scenografią stworzoną na potrzeby fascynującego eksperymentu. Zmyślonego, ale czy mniej szokującego niż te, które miały miejsce w realnym świecie?
Jeszcze raz polecam gorąco i zapraszam do lektury
Wasz Andrew
* (łac.) Człowiek człowiekowi wilkiem jest.
** Eksperyment, w którym uczestniczyli nieświadomi manipulacji studenci spieszący wygłosić odczyt o Dobrym Samarytaninie przed wielce szanownymi słuchaczami, m.in. dostojnikami kościelnymi. Po drodze spotykali ciężko pobitego człowieka proszącego o pomoc. Manipulując tak nieważną z pozoru zmienną, jak ilość czasu pozostała do rozpoczęcia wykładu, Zimbardo zmieniał postawy badanych od pełnej empatii i chęci ratowania rannego aż do kompletnej znieczulicy i odmowy jakiejkolwiek pomocy.
*** Wisława Szymborska
Trylogia Testy:
Trylogia Testy:
- Testy (The Testing)
- Samodzielne studia (Independent Study)
- Egzamin dojrzałości (Graduation Day)
Porządną postapokalipsą nigdy nie pogardzę, a dodatkowo Twój opis wydaje się na tyle wciągający, że mam szczerą ochotę, żeby sięgnąć po "Testy" i osobiście przekonać się, jak wielka jest ich siła ssąca :) Ostatnimi czasy namnożyło się sporo książek dla młodzieży osadzonych w dystopijnych klimatach, w których prym wiedli mdli bohaterowie i wtórny świat przedstawiony, ale "Testy" zdają się odcinać od tego niechlubnego dziedzictwa :)
OdpowiedzUsuńCiekaw jestem Twoich wrażeń. Mam nadzieję, że się skusisz.
UsuńMartina, czytałam... Drogę, czytałam... Bastion, czytałam... Może teraz sięgnę po tę książkę. Tak pięknie napisałeś, że szkoda by było nie przeczytać :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie Bastion na razie mnie ominął. Ale gdy tylko znajdę czas...
UsuńKurczę mam dylemat. Tytuł i pani autorka co chwila gdzieś tam się w tych internetach moich przebijały. Niestety etykietka Young Adult Fiction (nie to żebym miał coś przeciwko, tylko ja już raczej Young Adult nie jestem) czyli powieści dla dorastającej młodzieży skutecznie mnie odstraszała. Po moich niezbyt dobrych doświadczeniach z Igrzyskami Śmierci i tym podobną literaturą dystopijną czy też postapokaliptyczną postanowiłem dać sobie z książką spokój. No ale Twoja recenzja jest bardzo entuzjastyczna także może się zastanowię nad przeczytaniem tej książki. Chociaż obawiam się tak jak Ambrose pewnej wtórności i schematyczności, której mogę nie przełknąć. A i tytuł Twej recenzji zaczyna wydawać mi się podchwytliwy...
OdpowiedzUsuńIgrzysk śmierci nie czytałem, więc nie mam porównania. O Testach mogę tylko dodać, że autorka nie daje prostych odpowiedzi, na pytania, na które nikt rozsądny nie będzie się próbował jednoznacznie wypowiedzieć. Szczególnie widać to w drugiej części - recenzja wkrótce. Pierwsza jest wobec niej jakby na zachętę.
UsuńJestem przeciwny etykietkom w życiu i literaturze. Ich miejsce jest w sklepie :) Ponieważ młodzież mało czyta, uważam że taki ukłon wobec młodego odbiorcy, o którym piszesz, wcale nie jest złym krokiem. Literatury dla dojrzałych koneserów jest już tyle, że życia nie starczy, a sektor, w którym lekkostrawnie pisze się o trudnych rzeczach, jest wciąż mało wypełniony. Myślę, że nie stoi na przeszkodzie nic, byś sam się przekonał :)
I daj znać, jakie wrażenia z lektury.
Ale etykietki tak w sklepie jak i życiu pomagają się czasem zorientować w natłoku informacji wszelakich, odróżnić ziarno, które lubimy od ziarna, którego nie lubimy (podkreślam ich rolę pomocniczą jedynie), bo jeśli etykietki staną się same w sobie głównym miernikiem to będzie źle. Ja napisałem o moich niezbyt olśniewających doświadczeniach z Young Adult Fiction, pewnie gdybym był Young Adult sprawa wyglądałaby inaczej. A na dojrzałego konesera to jestem za cienki w uszach.
UsuńI masz rację z ukłonem w stronę młodszego odbiorcy.
Obiecuję niniejszym, że z książką się zapoznam, ale niestety nie mogę podać żadnego konkretnego terminu, a z tego co zauważyłem dobrze jest od razu machnąć całą trylogię, bo Ty już po drugiej książce jesteś:)
:) Bardzo słusznie zauważyłeś, że etykietki powinny być tylko pomocą. Niestety większość za bardzo w nie wierzy i zbyt wielką wagę do nich przykłada.
UsuńPs. Pisałem coś do twego “Zamku Lorda Valentine’a”, ale się nie pojawiło. Coś nie działa?
Dzięki za info o komentarzu - trafił do spamu, ale go stamtąd wyciągnąłem.
UsuńCiekawe co pod spam podpadło? Pozdrowionka :)
Usuń