Gerard Mannix Flynn
Nic do gadania / James X
Statystyczny osobnik bądź osobniczka potrafi dostosować się do społecznych wymogów i konwenansów, odpowiednio przycinając czy tłumiąc te rejony swojej osobowości, które odpowiadają za konfliktowość. Zawarty z samym sobą kompromis pozwala w miarę spokojnie bytować na cywilizacyjnym łonie, bez poczucia odrzucenia czy marginalizacji. Cóż jednak z tymi, którzy nie umieją stłamsić swojej krnąbrności, którzy przez innych postrzegani są jako źródło utrapienia? Czy ich trudny charakter można traktować jako wytrych dający państwowym organom przyzwolenie na brutalną pacyfikację, opartą na tępej sile i opresji? Czy przemoc może być skutecznym narzędziem resocjalizacji? Ciekawych przemyśleń w tej materii dostarcza Gerard Mannix Flynn, autor powieści Nic do gadania oraz James X, które krakowska Korporacja Ha!art wydała w jednej książce w ramach serii Proza obca.
Głównym bohaterem, a zarazem pierwszoosobowym narratorem obu dzieł jest James O’Neill, osobnik pochodzący z robotniczej dublińskiej rodziny. W Nic go gadania poznajemy go jako wchodzącego w wiek nastoletni chłopca, sprawiającego ogromne problemy wychowawcze, zarówno swoim rodzicom, szkolnym opiekunom jak i urzędnikom z państwowych ośrodków resocjalizacyjnych. W Jamesie X mamy do czynienia z dorosłym mężczyzną, który (…) stawia przed sądem Państwo i oskarża je o niesprawiedliwość, której doświadczył w irlandzkich szkołach przemysłowych i poprawczakach, w więzieniach i zakładach dla chorych psychicznie [1]. Oba dzieło składają się na smutną historię systemowego niszczenia jednostek, które przede wszystkim z racji niskiego pochodzenia już od najmłodszych lat piętnuje się jako trudne, problematyczne czy nierokujące.
Nic do gadania to przejmujący zapis dorastania 11-latka wywodzącego się z wielodzietnej rodziny (Było nas czternaścioro, plus mama i tata [2]), gnieżdżącej się w skromnym, czynszowym mieszkaniu ((…) dwa pokoje do spania, toaleta, salonik i kuchnia z wanną wciśniętą w kąt [3]) w Dublinie. Lokum trudno postrzegać w kategoriach domu, nie tylko z racji ciasnoty, ale i panującej w nim atmosfery. Stale kłócący się rodzice (słowne obelgi nierzadko przechodzą w rękoczyny); styrana, przemęczona i zrozpaczona matka, która w chwilach kryzysu wybucha i wyżywa się na tym, kto się akurat nawinie pod rękę; ojciec regularnie (po niemal każdej, większej awanturze) przenoszący się do hostelu; rodzeństwo, które robi za opiekunów, albo nad którym trzeba sprawować pieczę – wszystko to sprawia, że mieszkanie nie kojarzy się z bezpieczną przystanią czy ciepłem domowego ogniska, a raczej z miejscem, z którego chcemy się za wszelką cenę wyrwać, uciec (Całkiem się już obudziłem, byłem głodny jak wilk i zabierałem się właśnie za swój talerz płatków kukurydzianych. Przyjemnie było pomyśleć, że nie będę musiał myć szyi. Jak tylko skończę płatki i wypiję herbatę, porwę tornister i wymknę się na zewnątrz [4]).
Pozbawiony należytej troski oraz autorytetów James, spędza dnie na włóczędze, zabawach z kolegami, unikaniu obowiązku szkolnego i wpadaniu w różnorakie tarapaty, z których większość kończy się wchodzeniem w konflikt z prawem. Te nieustające eskapady w rejony rzeczy zabronionych skutkują tym, czego lękają się wszystkie dublińskie rozrabiaki, tzn. wysłaniem do Szkoły Przemysłowej Świętego Józefa w Letterfrack prowadzonej przez Kongregację Braci w Chrystusie. Placówka owiana jest złą sławę i budzi lęk pośród potencjalnych kandydatów, a mimo to, przez lata funkcjonuje ona bez przeszkód, mieląc w swoich trzewiach kolejne zastępy chłopców, traktowanych – jak dowiadujemy się z relacji Jamesa – niczym darmowa siła robocza, którą wychowuje i edukuje się głównie poprzez przemoc. Najmniejsza choćby przewina, czy też podejrzenie o chęć jej popełnienia, wystarczają, by fizycznie znęcać się nad delikwentem, który pokornie musi znosić aplikowane kary. Dodając do tego fatalne warunki bytowe – wszechobecny chłód, więzienny dryg, surową dyscyplinę, brak odpowiedniej odzieży, nadpsute jedzenie – Nic do gadania jest gorzkim zapiskiem z lat maltretowania i terroru, jakie odbywają się za murami instytucji zobligowanej do resocjalizacji młodych ludzi.
Z kolei James X to opowieść człowieka, który po latach postanawia upomnieć się o swoje prawa i stoczyć walkę z patologiami, jakich doświadczał ze strony zarówno państwa jak i Kościoła. Stając w murach High Court of Ireland, gotów jest publicznie powiedzieć o zaznanych krzywdach. Czekając na wezwanie przed oblicze sądu, James zapoznaje się z aktami, jakie na przełomie 45 lat gromadzono na jego temat, uzmysławiając sobie, że już jako 3-latek zostaje skreślony przez psychiatrów, psychologów, kuratorów sądowych i rodzinnych, którzy dostrzegają w nim niemal wyłącznie zagrożenie. Raporty, nierzadko bazujące na stereotypach, uprzedzeniach, uproszczeniach i przekłamaniach okazują się wilczym biletem, za sprawą którego James zostaje skazany na wegetację w kolejnych zakładach opiekuńczych, poprawczych oraz karnych (Instytucje państwowe nie mają czasu dla takich dzieci jak ty, James. Nie potrafisz usiedzieć na miejscu. Pochodzisz z szemranej okolicy, szemrany z ciebie chłopak. Takich jak ty trzeba trzymać pod kluczem [5]), co na trwałe okalecza jego psychikę. Jako dorosły człowiek z trudem dźwiga prześladujące go traumy, które uniemożliwiają normalne funkcjonowanie: Dwadzieścia lat obłędu, reakcji przeciw wszystkiemu. Pełne gniewu, złości na samego siebie. Złości i nienawiści do samego siebie (…) [6]; Czułem się brudny, chory, przygnębiony. Według akt byłem niebezpieczny już w wieku trzech lat [7].
James X to przejmujące studium psychicznego poranienia, poszarpania, okaleczenia. Gerard Mannix Flynn przypomina nam, że człowiecza psychika to kruchy homeostat, którego pracę nietrudno zaburzyć, szczególnie, kiedy negatywne bodźce są długotrwałe i intensywne. To, co w trakcie lektury boli najbardziej, to fakt, że ogromnej krzywdzie, i to na masową skalę, poddawane są dzieci. Dzieci zaniedbane, pozostawiane samopas, pozbawione troski i zainteresowania starszych, rodzące się na pęczki (ówczesne społeczeństwo irlandzkie, mocno katolickie, zdaje się nie akceptować jakichkolwiek form antykoncepcji), zmuszane od najwcześniejszych lat do zajmowania się młodszym rodzeństwem czy finansowego wspierania rodziny (kosztem edukacji). Od dzieci wymagane jest bezwzględne posłuszeństwo, zaś tych, którzy nie chcą bądź nie potrafią się dostosować do reguł, bezlitośnie się tłamsi, dążąc do ich psychicznego złamania.
Zestawienie ze sobą w jednej książce utworów Nic do gadania oraz James X jest zabiegiem o tyle udanym, że problem systemowego prześladowania w szkołach przemysłowych zostaje ukazany z perspektywy zarówno dziecka jak i osoby dorosłej. Poznajemy nie tylko sam mechanizm opresji, ale dowiadujemy się także o toksycznych skutkach, z którymi wychowankowie zmagają się przez całe życie – zaznane traumy nie zabliźniają się łatwo, a co gorsze, ofiary pozostawione są same sobie, nie mogąc liczyć na wsparcie czy jakąkolwiek rekompensatę za wyrządzone im krzywdy. Nie mniej przerażający jest serwowany portret społecznego zobojętnienia – jak dowiadujemy się z obu utworów, szkoły przemysłowe cieszą się złą sławą, a to, co się w nich wyprawia jest tajemnicą poliszynela, a mimo to, przez lata patologie i wykroczenia okrywane są zasłoną przemilczenia, ba, to co, spotyka kierowane do szkół dzieci dzieci jest usprawiedliwiane pokrętną logiką, że skoro tam trafiają, to najwidoczniej sobie na to zasługują.
W rezultacie powstała na kanwie osobistych doświadczeń Gerarda Mannixa Flynna Nic do gadania / James X to trudna z emocjonalnego punktu widzenia lektura, która dla samego autora zdaje się pełnić rolę katharsis. Irlandczyk ukazuje nam najmroczniejsze rozdziały swojego dzieciństwa i lat młodzieńczych, uświadamiając nam, do jakich wynaturzeń może dojść w przypadkach, gdy instytucje wychowawcze nie funkcjonują poprawnie – brak nadzoru i związane z tym poczucie bezkarności w połączeniu z opieraniem się na przesądach i bazowaniem na stereotypach, daje iście wybuchową mieszankę, której ofiarami padają młodzi ludzie. Wielu z nich zostaje przemielonych w trybach dysfunkcyjnej maszyny, na skutek czego zostają oni ograbieni z lat dziecięcych oraz trwale okaleczeni psychicznie. Co istotne, głośne mówienie o spaczeniach to nie tylko akt samooczyszczenia, ale i oskarżenia oraz żądania sprawiedliwości. Gerard Mannix Flynn daje osobiste świadectwo, że należy walczyć o ukaranie winnych, pokazując zarazem, jak trudny i bolesny proces, wymagający od ofiar (raz jeszcze zmuszanych do konfrontacji z demonami przeszłości) ogromnych pokładów siły i uporu. Ogromna szkoda, że ludzkość nieustannie daje pożywkę do powstawania tego typu książek, bowiem każda z nich to zapis hańby i upadku człowieczego rodzaju.
P. S. Ukraina wciąż walczy nie tylko o swoją wolność, a my, choćby w pewnym stopniu, możemy pomóc jej obrońcom i obrończyniom, w tym także naszym chłopakom na wojnie. Każde wsparcie i każda wpłata się liczy! Można wspierać na różne sposoby, ale trzeba coś robić. Tutaj zrzutka na naszych medyków pola walki działających na froncie pomagam.pl/dfa8df
------------------------------
[1] Gerard Mannix Flynn, Nic do gadania / James X, przeł. Grzegorz Jankowicz, Korporacja Ha!art, Kraków 2011, s. 11
[2] Tamże, s. 32
[3] Tamże, s. 32
[4] Tamże, s. 18 – 19
[5] Tamże, s. 180 – 181
[6] Tamże, s. 210
[7] Tamże, s. 165
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)