Strony

poniedziałek, 11 grudnia 2023

"Rzeka bogów" Ian McDonald - Brytyjski futuryzm w indyjskich szatach

Ian McDonald

Rzeka bogów

Tytuł oryginału: River of Gods
Tłumaczenie: Wojciech Próchniewicz
Wydawnictwo: MAG
Seria: Uczta Wyobraźni
Liczba stron: 524
Format: papier
 
 

Po surowej ascezie króla Bhagirathy, jego prośbie staje się zadość i bogini Ganga zgadza się zstąpić na ziemię, by obmyć i oczyścić prochy 60 tysięcy synów jego przodka Sagary, spalonych przez gniewne spojrzenie wieszcza. Tyle, że wywołany tym napór spadających wód jest tak potężny i miażdżący, że Śiwa postanawia przyjąć ich impet na własną głowę. Ganga spływa więc łagodnie na ziemię ze splecionych włosów Śiwy siedmioma nurtami i podąża w kierunku morza. Tym sposobem z lodowej jaskini u stóp himalajskiego lodowca Gangotri tryska źródło Gangesu, świętej rzeki zdolnej do oczyszczania z grzechów, ale i skłonnej do wyzwalania swych niszczycielskich sił w przypadku, gdy wyznawcy ją obrażą. Ta piękna i na ogół dobra oraz łaskawa bogini płynie przez Indie oraz Bangladesz, będąc świadkiem wielu frapujących wydarzeń – na jej oczach rodzą się i upadają imperia, zaś szarzy, anonimowi ludzie, prowadzą swoje małe, choć w żadnym razie nie nudne życie. Cóż może ujrzeć Ganga za ponad 20 lat? Jaki świat ukaże się jej oczom? Bardzo ciekawą wizję proponuje nam Ian McDonald (ur. 1960), brytyjski pisarz science fiction, autor powieści Rzeka bogów.

Akcja utworu osadzona jest w 2047 roku na terenie obecnych Indii, które ulegają rozpadowi na kilka mniejszych, rywalizujących ze sobą państw. Region jest niezwykle gorący – dosłownie i w przenośni – bowiem napięciom narodowościowym, etnicznym oraz religijnym towarzyszy nieznośny żar nieustannie lejący się z nieba. W chwili rozpoczęcia dzieła mijają 3 lata od ostatniego deszczu – zmiany klimatyczne na świecie powodują zanikanie pory deszczowej na Półwyspie Indyjskim, co rodzi poważne niedobory wody. Te braki efektywnie podsycają wspomniane wcześniej wrzenie – wojna o życiodajny płyn pomiędzy postindyjskimi państwami zdaje się być nieuchronna.

W owej niespokojnej rzeczywistości McDonald sytuuje fabułę swej książki, która obraca się wokół losów dziewięciu postaci. Brytyjczyk kreuje bardzo zróżnicowanych bohaterów i bohaterki, którymi są zarówno autochtoni jak i przyjezdni. Shiv to lokalny bandyta, który w pogoni za pieniądzem oraz szacunkiem gotowy jest przyjąć najpodlejsze zlecenia. Pan Nandha, (…) gliniarz, Pies Kryszny (…) [1], to funkcjonariusz zajmujący się polowaniem na zbiegłe aeai (sztuczną inteligencję). Parvati, jego ukochana małżonka, to prostolinijna i szczera kobieta, która po ślubie przeprowadza się do męża i trafia do (…) varanaskiego krwiożerczego towarzystwa (…) [2], gdzie nie potrafi się odnaleźć. Najia Asharzadah, młoda i ambitna dziennikarka o szwedzko-afgańskich korzeniach, otrzymuje podejrzanie atrakcyjne zlecenie, któremu nie umie się oprzeć – cena, jaką przychodzi jej zapłacić za chwilę zawodowej satysfakcji jest dość wysoka, zaś poczucie zdegradowania do roli bezwolnego narzędzia to jeden z najmniejszych problemów, jakich zaznaje. Podobne emocje towarzyszą Talowi, neutku, które przez moment wierzy w swoją wyjątkowość i szczęśliwą kartę. Naiwność szybko wystawia wysoki rachunek. Shaheen Badoor Khan to szara eminencja w rządzie jednego z postindyjskich państw. Jako doświadczony polityk doskonale zdaje sobie sprawę z brutalności zakulisowych zagrywek, choć wiedza rzadko kiedy wystarcza, by zapobiec wszystkim potencjalnym prowokacjom. Lisa Durnau oraz Thomas Lull to Amerykanie, którzy specjalizują się w komputerowej symulacji ewolucji – ich wiedza ma zostać wykorzystana w projekcie badawczym koncentrującym się na dziwnym i zaskakująco starym obiekcie odnalezionym na nieodległej od Ziemi asteroidzie. Ostatnim kamyczkiem spinającą całą mozaikę jest Aj, młoda dziewczyna poszukująca prawdy o swoich rodzicach – jej pochodzenie, trudne do wytłumaczenia umiejętności i niemożliwy do wyjaśnienia wpływ na maszyny tworzą intrygującą mieszankę. Poszczególne wątki, choć na pierwszy rzut oka zdają się być mocno od siebie odległe, z biegiem czasu coraz mocniej się zazębiają, by następnie płynnie przejść w rozbudowaną intryguję, w której motyw samoświadomości i związane z tym pragnienie wolności odgrywają kluczową rolę.

Rzeka bogów to fascynująca lektura, choć przyznać trzeba, że próg wejścia jest wysoki. Ian McDonald od pierwszych stron każe nam nurkować w realiach mieniących się bardzo bogatą feerią – proza Brytyjczyka skrzy się futurystycznymi neologizmami przemieszanymi z hinduskim słownictwem oraz nawiązaniami do hinduskiej mitologii. Język jest żywy i plastyczny, dzięki czemu precyzyjnie odmalowuje jakże złożony świat przedstawiony. McDonald zabiera nas w podróż po mrocznych zaułkach slumsów, rządowych gabinetach, wypełnionych fanatycznymi wyznawcami świątyniach i placach, korporacyjnych biurach, cybernetycznych melinach, a nawet kosmicznych bezmiarach. Dodając do tego dynamikę wydarzeń oraz trzecioosobową narrację prowadzoną z kilku punktów widzenia, nietrudno, przynajmniej początkowo, o wrażenie zagubienia i dezorientacji. Jeśli jednak uda nam się przebrnąć przez te wymagające początki, czeka nas wspaniała przygoda.

Przygoda dla naszej wyobraźni i intelektu, bowiem Ian MacDonald raczy nas oryginalną i kompleksową wizją tego, jak może wyglądać przyszłość i jej różnorakie elementy. Pisarz dba o każdy detal, zaczynając od klimatu, który ulega ociepleniu powodującemu ogromne i trudne do odwrócenia zmiany, nie tylko w przyrodzie, ale i w ludzkich społecznościach. McDonald przypomina jak mocno temperatura wpływa na nasze zachowanie i funkcjonowanie, przekonując nas, że dalsze ignorowanie jej globalnego wzrostu (czy też podejmowanie niewystarczających środków zaradczych) doprowadzi do globalnego wrzenia, bowiem część miejsc stanie się niemal niezdatnych do zamieszkiwania, zaś niedobory wody będą wzmagać wszelkie napięcia (pod tym kątem Rzeka bogów odrobinę kojarzy się z Wodnym nożem Paolo Bacigalupiego). Sporo uwagi autor poświęca także Ziemi cyfrowej, tj. projektowi Alterre, czyli symulatorowi ewolucji. To świat, na który składają się (…) wirtualne gatunki konkurujące o pamięć i zasoby obliczeniowe oraz zbiór matematycznych parametrów w jedenastu milionach komputerów (…) [3] – dzięki przyspieszonemu upływowi czasu (jedna ludzka doba odpowiada stu tysiącom lat w Alterre), naukowcy zyskują możliwość analizowania różnych ścieżek, jakimi może kroczyć ewolucja na równoległej Ziemi, uzmysławiając sobie, jak kruche i narażone na kapryśne wichry ślepego trafu jest życie. Konstruowanie fikcyjnych uniwersów nie służy jednak wyłącznie nauce – w postindyjskich państwach ogromną oglądalnością cieszy się telenowela Miasto i wieś, w której aktorami są aeai. Rozrywka jest podwójna, bowiem scenarzyści rozpisują kwestie zarówno na potrzeby serialu, jak i życia codziennego sztucznych inteligencji wcielających się w poszczególne role. Najia puentuje wywiad z głównym aktorem Lalem Darfanem słowami: Myślę, że on myśli, że myśli [4] – Lal jest aeai poziomu 2.8 i jest niebezpiecznie blisko krawędzi, jako, że aeai poziomu 3, oznaczającego samoświadomość, są zabronione w myśl Ustaw Hamiltona. Z wyimków pojawiających się w rozmowach pomiędzy postaciami można domyślać się, że niekontrolowany rozwój AI jest niczym dżinn z butelki – ludzkość jest na tyle przerażona rychłą możliwością powstania samoświadomej sztucznej inteligencji, że postanawia to prawnie uniemożliwić. O ile jednak kraje Zachodu ochoczo przystępują do inicjatywy, o tyle państwa rozwijające się podejmują działania raczej pozoranckie. Inną materią, wzbudzającą nie mniejsze kontrowersje, są modyfikacje ludzkiego ciała. Zdecydowanie gorszą opinią cieszą się neutka, czyli bezpłciowi osobnicy, którzy dzięki skomplikowanym zabiegom chirurgicznym zyskują możliwość sterowania własną endokrynologią – ogół ludzkości uważa ich za zwyrodnialców i zboczeńców. Na przeciwnym biegunie znajdują się bramini, istoty odporne na większość znanych chorób, o wysokim IQ, przeróżnych talentach i zdolnościach, nieskazitelnym wyglądzie, przyspieszonym dojrzewaniu i dwukrotnie wydłużonym żywocie – to dzieci ludzi na tyle bogatych, że mogą pozwolić sobie na zakup dla swoich potomków genetycznych udoskonaleń, co oczywiście wzbudza zazdrosne westchnienia.

Wyróżnikiem Rzeki bogów jest korzystanie z tematów znamiennych dla literatury science fiction i podanie ich w bardzo ciekawym opakowaniu. Tym, co wywiera szczególne wrażenie jest podejście do zagadnienia pierwszego kontaktu, które pod kątem oryginalności przywodzi na myśl Powrót z gwiazd Stanisława Lema. U polskiego autora nośnikiem obcości, z którym styka się ludzka cywilizacja jest astronauta wracający na Ziemię po ponad 100 latach – upływ czasu jest znamienny, bowiem okazuje się, że dla przyszłych pokoleń mężczyzna jest skamieliną, reliktem, echem przeszłości, którego działania są dziwne, niezrozumiałe, absurdalne. Natomiast wg Iana McDonalda takim potencjalnym obcym może być sztuczna inteligencja – gdyby udało jej się uzyskać samoświadomość, z racji diametralnie odmiennego środowiska funkcjonowania, zupełnie innego sposobu odbierania i przetwarzania bodźców, to prawdopodobnie również okazałaby się ona gatunkiem, z którym nie da się nawiązać porozumienia, rozumianego jako kontakt równorzędnych istot. W ujęciu McDonalda człowieczy rodzaj jest zupełnie nieprzygotowany na tego typu spotkania, stąd ogromne ryzyko, że w przypadku ich wystąpienia, górę wzięłyby wąskie, intelektualne klisze i stereotypy, degradujące relację do kolonialnych (konkwistadorskich) zależności – to, co nieznane jawiłoby się jako niebezpieczne, zagrażające rodzajowi ludzkiemu, wymagające spacyfikowania, okiełznania, czy ucywilizowania.

W rezultacie Rzeka bogów to zarówno bardzo dobra rozrywka (fabuła, kiedy już do niej dotrzemy po przekopaniu się przez te początkowe, nieco przytłaczające, potężne zwały futurystycznych naleciałości, pozwala zaklasyfikować książkę jako bardzo zgrabny dreszczowiec), jak i (zgodnie z nazwą serii, na łamach której została wydana) prawdziwa uczta dla wyobraźni (a i strawy intelektualnej nie brakuje). Obraz przyszłości, jaki snuje przed nami Ian McDonald jest głęboko przemyślany – to kompletny, bogaty w detale i błyszczący kreatywnością świat, w którym z przyjemnością się nurkuje, i który z żalem się opuszcza.

 

P. S. Ukraina wciąż walczy nie tylko o swoją wolność, a my, choćby w pewnym stopniu, możemy pomóc jej obrońcom i obrończyniom, w tym także naszym chłopakom na wojnie. Każde wsparcie i każda wpłata się liczy! Można wspierać na różne sposoby, ale trzeba coś robić. Tutaj zrzutka na naszych medyków pola walki działających na froncie pomagam.pl/dfa8df


------------------------------

[1] Ian McDonald, Rzeka bogów, przeł. Wojciech Próchniewicz, Wydawnictwo MAG, Warszawa 2010, s. 12

[2] Tamże, s. 14

[3] Tamże, s. 309

[4] Tamże, s. 34

3 komentarze:

  1. Jest Uczta Wyobraźni, jest okejka, jak to niegdyś mówiła młodzież :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, wg mnie okejka jest na tyle duża, że książka mogłaby się doczekać próby przeniesienia na mały ekran. Wg mnie mógłby powstać z tego ciekawy serial.

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)