Breaking Bad (2008)
serial prod. USA AMCreż. Vince Gilligan
No i się skończyło! Za mną wszystkie pięć sezonów, 62 odcinki.
Rzecz zaczyna się niepozornie i tak jakoś country. W Albuquerque (półmilionowa stolica stanu Nowy Meksyk, ale w realiach USA postrzegana jako otoczona pustynią prowincja), mieszka sobie nauczyciel chemii Walter White (gra Bryan Cranston). Kiedyś świetnie się zapowiadał jako genialny naukowiec, ale w życiu mu nie wyszło. I tak by sobie powoli zmierzał ku temu, ku czemu wszyscy nieuchronnie zmierzamy, dorabiając w myjni samochodowej na utrzymanie żony w ciąży (Skyler - Anna Gunn), niepełnosprawnego syna (Walter Jr. „Flynn” - RJ Mitte) i spłacanie hipoteki na podmiejskim domku, gdyby nie rak. Pewnego niepięknego dnia dowiaduje się, iż ma obcego w płucach i pozostało mu kilka miesięcy życia. Pragnąc zapewnić rodzinie środki na utrzymanie się po jego śmierci, wpada na pomysł rozpoczęcia produkcji metamfetaminy. Serial obejmuje wydarzenia z mniej więcej dwóch lat od tego momentu, ale co się dalej wydarzy nie będę zdradzał. Fabuła jest bardzo przemyślnie skonstruowana i po mistrzowsku rozplanowana. Wciąga powoli i z każdym odcinkiem mocniej. Coś, co po pierwszym odcinku było trudne do oceny, z czasem coraz mocniej widza interesuje i jest coraz bardziej doceniane. Po pewnym czasie naprawdę się w tym serialu rozsmakowałem. Po pewnym czasie – to bardzo dobrze określa maestrię twórców serialu. Stworzyli coś, czego się nie połyka, ale smakuje, z każdym kolejnym odcinkiem odkrywając nowe nuty, nowe wartości i coraz bardziej się uzależniając.
Świetnym elementem Breaking Bad, podobnie jak wielu innych najbardziej udanych seriali, jest obsada pozbawiona powszechnienie znanych nazwisk i twarzy. Okazuje się, że ci aktorzy grają nie gorzej niż ich koledzy opatrzeni z kinowych przebojów, a ich świeżość i brak skojarzeń z innymi rolami pozwala łatwiej zapomnieć, że to tylko aktorzy. Podnosi to dodatkowo realizm, który i tak stoi na bardzo wysokim poziomie. Oczywiście, pewne elementy musiały zostać zafałszowane – w końcu film nie może być instrukcją gotowania mety ani przewodnikiem dla początkujących dilerów. Jedną z bardzo mocnych stron tego serialu jest ciągła ewolucja wszystkich występujących w nim postaci. Ewolucja związana nie tylko z prostym upływem czasu, ale i wydarzeń, podejmowanych decyzji, stresu. Można zapomnieć, że to fikcja, a nie dokument w rodzaju kolejnej genialnej produkcji – Narcos. Nie bez kozery przywołuję ten ostatni serial, gdyż tematyka ta sama i poziom podobny, tyle że Breaking Bad to fikcja, a Narcos nie. Mimo tej kardynalnej różnicy odnajdziecie w tych produkcjach bardzo wiele wspólnego.
Breaking Bad został obsypany całą masą nagród i wyróżnień; jest plasowany w ścisłej światowej czołówce seriali ever. Wiele seriali, których pierwsze sezony zyskały rewelacyjne recenzje, jak na przykład The Walking Dead, potem drastycznie obniżyło poziom, tymczasem, jak wspomniałem, w Breaking Bad nawet to wydaje się elementem planowej konstrukcji – poziom od samego początku do końca wzrasta powolutku lecz nieustannie, co w efekcie daje prawdziwe arcydzieło. Dla mnie jest to produkcja wyjątkowa. Warstwa psycho~ i socjologiczna jest genialna i powoduje, iż pod koniec mamy do głównych bohaterów bardzo osobisty stosunek. Przez kolejne sezony zżywamy się z nimi i ciężko się rozstać, gdy serial się kończy.
Bawiąc uczyć, ucząc bawić. Breaking Bad świetnie uczy dwóch prawd, które wydają się pozornie sprzeczne, ale naprawdę się uzupełniają niczym jin i jang. Nie ma lepszego biznesu niż narkotyki i nie ma gorszego pomysłu na karierę niż narkobiznes. Nigdzie nie ma takich pieniędzy, ale i nigdzie kariera nie jest tak ryzykowna, konkurencja tak duża, a szanse na dożycie emerytury tak małe. Do tego serial, jak rzadko który, nawet lepiej niż produkcje dokumentalne, pokazuje wszystkie „koszty uboczne”, na jakie się trzeba przygotować wchodząc na drogę przestępstwa, z czego wielu nie zdaje sobie sprawy dopóki nie jest za późno.
Sowieci mawiali o swoich służbach, że za wejście w ich świat płacisz rubla, ale za wyjście dwa. I to samo dotyczy narkobiznesu. Wycofanie się i emerytura to sztuka, która udaje się naprawdę nielicznym, a Breaking Bad świetnie ukazuje dlaczego. Bez osłonek pokazując wszystko, co może w narkotykach kusić, w rzeczywistości ujawnia co się za tym blaskiem kryje i że lepiej się trzymać od tego jak najdalej. Ta branża to wykonana ze złota równia pochyła zanurzona w bagnie. Nie przyspieszasz za bardzo, ale i wyrwać się coraz trudniej, tym bardziej, że wszystko co robisz ma odbicie w zmianach w twoim własnym wnętrzu.
Jeśli w jednym z pierwszych krwawych lub obrzydliwych momentów będziecie być może mieli ochotę zrezygnować, nie poddajcie się. Oglądajcie dalej i zobaczycie, że warto. Absolutnie i zdecydowanie polecam. Sam już mam ochotę sięgnąć po spin off serialu zatytułowany Zadzwoń do Saula i po samodzielny film El Camino: Film Breaking Bad stanowiący dodatkowy epilog głównego serialu.
Wasz Andrew
P.S. Ukraińcy nadal mężnie bronią się przed rosyjskim najeźdźcą, tyle, że każdy dzień walk nierozerwalnie wiąże się z ludzką tragedią – ginie ludność cywilna, umierają żołnierze. Wojnę należy jak najszybciej zakończyć, a najlepszą ku temu sposobnością jest maksymalne wyposażenie Ukraińców we wszelkie niezbędne środki, jak np. polskie drony Warmate: https://zrzutka.pl/defence24 Każda, nawet najmniejsza kwota ma znaczenie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)