Strony

środa, 9 marca 2022

"Beauty and Sadness" Yasunari Kawabata - O goryczy zemsty

Yasunari Kawabata

Beauty and Sadness

Tytuł oryginału: Utsukushisa to Kanashimi to
Tłumaczenie: Howard S. Hibbett
Wydawnictwo: Penguin Books
Seria: Penguin Modern Classics
Liczba stron: 140
 
 
 

Podziwiając dane dzieło sztuki, odruchowo i bezwiednie koncentrujemy większość naszej uwagi na jego fizycznej formie. Zdając się na zmysł wzroku śledzimy linie i kształty doszukując się tego, co piękne i niezwykłe, choć bywa, że niekiedy skrzywimy się z obrzydzenia czy westchniemy zaskoczeni. Ale wprawne oko wie, że materialna bryła to nie wszystko, bowiem pod nią skrywa się jeszcze metafizyczna nić refleksji i przeżyć, z których spleciono to, co później przychodzi nam oglądać. Książka, rzeźba czy obraz to owoc wielu alchemicznych przemian, jakie dokonują się w umyśle demiurga, który korzysta z otaczającej go rzeczywistości, wybierając z niej stosowne składniki, by następnie poddać je transmutacji. Tym sposobem (na pozór) mało szlachetna codzienność przybiera drogocenną postać artystycznego złota. Proces ten nie jest łatwy do prześledzenia, ba, jego złożoność sprawia, że z perspektywy czasu, nierzadko to, co realne, nierozerwalnie plącze się z tym, co stanowi jedynie płód wyobraźni. Przypomina nam o tym japoński noblista Yasunari Kawabata (1899 – 1972), autor powieści Beauty and Sadness.

Fabularną osnową utworu jest miłosny trójkąt, co jest o tyle ciekawe, że bardzo podobny wzorzec wykorzystany zostaje w Thirst for Love oraz The Frolic of the Beasts, tj. książkach, których autorem jest Yukio Mishima, prywatnie bliski przyjaciel Yasunariego Kawabaty. U noblisty ramiona figury tworzą Oki Toshio, 55-letni pisarz z Tokio, Otoko Ueno, jego dawna kochanka, niespełna 40-letnia malarka z Kioto oraz Keiko, dwudziestokilkuletnia protegowana oraz aktualna partnerka Otoko. Losy mężczyzny oraz 2 kobiet splatają się w trudny do rozsupłania węzeł w chwili, gdy Oki ulega podszeptowi podświadomości i realizuje ustawicznie odkładany kaprys, by Nowy Rok przywitać w Kioto, słuchając słynnych świątynnych dzwonów. Wyprawa z Tokio do dawnej stolicy Japonii okazuje się pretekstem do spełnienia pragnienia, by po 25 latach odnowić kontakt z Otoko. Tyle, że dawny miłosny obiekt nie już nastoletnią dziewczynką ślepo zapatrzoną w swego adoratora. W dodatku na drodze do wskrzeszenia starej więzi stoi zazdrosna i zaborcza Keiko, która obiecuje pomścić upokorzenie i cierpienie, jakich Otoko zaznała ze strony Okiego.

Pierwszym słowem, jakie przychodzi na myśli, by zawrzeć istotę Beauty and Sadness jest plątanina. Ale zaraz potem pojawia się też bezpretensjonalność. Yasunari Kawabata za pomocą niewyszukanych i skromnych – i właśnie z racji owej prostoty wywierających na czytelniku czy czytelniczce tak mocne wrażenie – środków kreśli przed nami obraz ludzi pogrążonych w miłosnym uniesieniu, przy czym ów obraz jest zarazem łodzią. Jeśli zdecydujemy się wsiąść na jej pokład zabrani zostaniemy w niezapomniany rejs po wzburzonych wodach człowieczych emocji. Emocji, jakże splątanych, jakże różnie manifestowanych, jakże pokrętnych i trudnych do zogniskowania. Kawabata z niebywałą lekkością i zwiewnością szkicuje psychologiczne portrety postaci, które błąkają się po mrocznych pieczarach własnych lęków i obaw, w rezultacie czego uczucia sympatii, jakimi próbuje się obdarzyć ukochaną czy miłą sercu osobę, są rachityczne i skażone egoizmem. Traumy z przeszłości, ale i zbyt mocna koncentracja na własnych potrzebach przechodząca w pospolity egoizm są niczym zwałowiska, uniemożliwiające przedarcie się przez tunel własnej podświadomości i dotarcie do drugiego człowieka. Stąd fizycznej bliskości może towarzyszyć duchowe poczucie osamotnienia i wyobcowania, co rodzi tytułowy smutek (tytuł angielski można przełożyć jako Piękno i smutek).

Cóż jednak z pięknem? Wydaje się, że dla bohaterów Yasunariego Kawabaty piękne jest przede wszystkim to, co minione (a dzięki temu zastygłe) oraz to, co wyimaginowane – jedno z drugim łączy się ze sobą za sprawą naszych wspomnień, które bywają zaskakująco rozbieżne, gdy zestawić je faktami. To podejście idealizowania tego, co bezpowrotnie utraciliśmy jest znakomicie wyrażone za pomocą portretu matki Otoko Ueno, na którym widnieje atrakcyjna, młoda kobieta. Początkowo malarka uważa je za jedno ze swoich najbardziej udanych dzieł, ale w miarę rozwoju fabuły i zachodzących zdarzeń, skłaniających Otoko do głębszych refleksji i przemyśleń, artystka ze zgrozą konstatuje, że jej obraz jest sentymentalny, a zarazem (…) płytki i pobłażliwy (…) [1] – zostaje stworzony wyłącznie na potrzeby pocieszenia się i ukojenia po odejściu rodzicielki. Być może było to naturalne, że obraz miał w sobie pewien rodzaj słodkiej urody – ale czy zarazem nie rzucał się w oczy brak głębokiego, wewnętrznego ducha? [2]. Podobne zjawisko możemy obserwować w naszych kontaktach z innymi ludźmi, które zdecydowanie wygodniej jest budować w oparciu o własne mniemania, przypuszczenia i wyobrażenia. Jest to o tyle praktyczne, że oszczędza wysiłek związany z poznaniem i zrozumieniem bliźniego. Jeśli dodać jeszcze do tego bezlitośnie upływający czas, cechujący się indywidualną relatywnością (Czas minął. Lecz czas płynie wieloma strumieniami. Niczym rzeka, wewnętrzny strumień czasu w niektórych miejscach będzie płynąć pośpiesznie, w innych zaś ociężale, a może nawet pogrążyć się w beznadziejnej stagnacji. Czas kosmiczny jest jednaki dla wszystkich, lecz czas ludzki różni się dla konkretnej osoby. Czas płynie w ten sam sposób dla wszystkich istot ludzkich; każda ludzka istota płynie przez czas w inny sposób [3]), to zrozumiałym staje się, dlaczego nasze spotkania na krętych egzystencjalnych ścieżkach, nawet z osobami, które zdają się nam bliskie, tak rzadko bywają czymś więcej, niż tylko uprzejmym skinieniem głową. Odmienność przeżyć i doświadczeń, różna ich intensywność, zmiany zachodzące w nas samych katalizują kurczenie się płaszczyzny porozumienia, co skazuje nas na samotność, której pięknym symbolem jest chyboczący się fotel obrotowy z wagonu obserwacyjnego, jakim Oki podróżuje z Tokio do Kioto w scenie otwierającej powieść.

Co znamienne dla prozy Yasunariego Kawabaty, równie wiele uwagi i energii, co kreacji sylwetek bohaterów, poświęcono pozostałym elementom kompozycyjnym. Podobnie jak u Jun’ichirō Tanizakiego (Tajemna historia pana Musashiego czy Shunkinshō, czyli Rozmyślania nad życiem Wiosennej Harfy ze zbiorku Dwie opowieści o miłości okrutnej), trzecioosobowy narrator przybliżający nam perypetie Okiego, Otoko i Keiko to erudyta, któremu zdarza się zaprowadzać nas na dygresyjne szlaki – ich tematem jest historia Kioto, japońska kultura czy epizody z życia artystów z Kraju Kwitnącej Wiśni. Szczególnie dużo miejsca znalazło się dla malarstwa, stąd powieść Kawabaty to wyborna sposobność do odbycia eskapady, w trakcie której przyjdzie nam podziwiać dzieła niejednego mistrza pędzla, począwszy od tych uznanych i cenionych w naszym europejskim kręgu kulturowym (Paul Cézanne), a skończywszy na twórcach japońskich, a więc egzotycznych z naszego polskiego punktu widzenia (Ryūsei Kishida oraz Nakamura Tsune). Znaczący jest także fragment z dzienników Bashō Matsuo (1644 – 1694), poety haiku uznawanego za jednego z największych pisarzy okresu Edo (1603–1868), w którym przedstawione zostają letnie rozrywki nad przepływającą przez Kioto rzeką Kamo. Różnica pomiędzy opisanym kilkaset lat temu, a obecnym wyglądem ulicy Kiyamachi oraz dzielnicy Ponto-chō symbolizują, jak efemerycznym tworem jest człowiek oraz wiele z jego dzieł. Tę ludzką nietrwałość podkreślają również kamienne ogrody, które jedynie ze skromnej ludzkiej perspektywy sprawiają wrażenie trwałych i niezmiennych – w rzeczywistości, przy bliższym przyjrzeniu się, przekonujemy się, że i one są lizane przez biegnący czas, który wygładza ich chropowatości i dyskretnie modyfikuje ich kształty.

Interesującym zabiegiem, który wzbogaca książkę i nadaje jej dodatkowej optyki jest autotematyzm. Z racji faktu, iż Oki Toshio jest pisarzem, w Beauty and Sadness nie brakuje rozważań poświęconych literaturze. Kawabata prezentuje nam m. in. jednostronną relację, jaka rodzi się między artystą, a osobą, której sylwetka służy do wykreowania literackiego awatara – Japończyk uzmysławia nam, że portretowana czy portretowany w przypadku, gdy ich wizerunek jest niepochlebny, raczej nie mają możliwości obrony czy sprostowania, stąd skazani są oni na łaskę bądź niełaskę swojego demiurga. Bardzo ciekawe są też spostrzeżenia dotyczące słów – Okio w rozmowie z żoną stwierdza, że język podlega ciągłym fluktuacjom, w efekcie czego nieustannie rodzą się nowe wyrazy, spychając na margines te stare. Tyle, że wiele z nich ma bardzo skromny termin użyteczności: Mają więc przed sobą krótkie życie, a nawet jeśli przetrwają, to stają przestarzałe – jak powieści, które piszemy. Rzadko zdarza się, aby któraś była poczytna 5 lat po jej wydaniu [4].

W efekcie Beauty and Sadness to zmysłowa, a zarazem frapująca wizyta w dawnej stolicy Japonii. Kawabata, umożliwiając nam przybranie szat podglądacza, przypomina nam, że piękno nie może istnieć w zupełnym oderwaniu od otaczającego nas świata, że zatracając się w tym, co pociągające, może zdarzyć się nam, że zapomnimy o tym, co dozwolone, przekraczając tym samym cienką granicą, za którą rozpościera się przestrzeń przesycona uczuciami w powszechnej świadomości uchodzącymi za niemoralne czy złe. Wreszcie Japończyk mocno akcentuje, że zemsta na ogół nie smakuje słodko.


P. S. Wspierajmy Ukrainę, bo wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym, prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

 
 
Ambrose

 ------------------------------------

[1] Yasunari Kawabata, Beauty and Sadness, przeł. Howard S. Hibbett, Penguin Books, Londyn 2011, s. 118
[2] Tamże, s. 118
[3] Tamże, s. 110
[4] Tamże, s. 90

4 komentarze:

  1. Czy dobrze zrozumiałam, że w tej starej japońskiej powieści pojawia się wątek miłości lesbijskiej? To ciekawe, gdyż Japończycy mają opinię osób raczej nietolerancyjnych. Ja jeszcze nie znam tego autora, ale postaram się sięgnąć po którąś z jego książek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak! Otoko oraz Keiko to kobiety, które łączy relacja nie sprowadzająca się jedynie do zależności mistrzyni-uczennica. Fakt, że Japończycy uchodzą za społeczeństwo konserwatywne, ale podobnie jest i z naszym polskim, a przecież osób nieheteronormatywnych u nas nie brakuje. A Kawabatę spróbuj koniecznie. Polecam szczególnie niedawno wznowiony przez PIW "Głos góry" oraz "Meijin - mistrz go".

      Usuń
  2. Czy tylko mi się wydaje, że dziś dużo mniej się wydaje powieści tak zwięzłych?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, skoro jesteś takim fanem zwięzłości to polecam częściej sięgać po japońszczyznę. Większość polskich przekładów to stosunkowo skromne objętościowo dzieła.

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)