Strony

piątek, 14 lutego 2020

Alfred Jarry "Nadsamiec. Powieść nowoczesna" - Od człowieka do maszyny

Nadsamiec. Powieść nowoczesna

Alfred Jarry

Tytuł oryginału: Le Surmâle
Tłumaczenie: Wawrzyniec Brzozowski, Jan Gondowicz 
Wydawnictwo: Korporacja Ha!art
Seria: Proza obca
Liczba stron: 152







Są książki, które szokują i zdumiewają już od pierwszej strony. W głowie wciąż mamy osad pozostawiony przez okładkę, myśli towarzyszą osobom tłumaczy, w pamięci pobrzmiewają jeszcze słowa z obwoluty, a tu nagle: bach. Nieprzygotowany czytelnik dostaje po głowie niczym obuchem zdaniem, wobec którego nie można przejść obojętnie, które z góry zasygnalizuje, że proza, z jaką przyjdzie się nam zmierzyć nie należy do kategorii rzeczy oczywistych i układnych. Prędzej mówić można o wijącym się potworze, nie dającym poddać się łatwym interpretacjom i analizom, a przypominającym bardziej ruchome piaski, tj. literacką pułapkę, do skonstruowania której wykorzystano nasze oczekiwania, ale i intelektualne wygodnictwo. Takim właśnie dziełem (przynajmniej pozornie) jest Nadsamiec. Powieść nowoczesna pióra Alfreda Jarry’ego (1873 – 1907), francuskiego poety, prozaika i dramatopisarza, a przy tym zapalonego cyklisty czy twórcy patafizyki.

Utwór otwiera kontrowersyjna sentencja, oto bowiem André Marceuil stwierdza: Miłość to akt bez znaczenia, można ją bowiem uprawiać w nieskończoność [1]. Sentencja jest o tyle dziwaczna, że osobnik, który ją wypowiada to człowiek 30-letni, raczej miernej postury, średniego wzrostu, o obliczu zdradzającym (…) wyjątkową zwyczajność (…) [2], a w dodatku nie posądzany – z racji kiepskiego stanu zdrowia – o żadne bliższe kontakty z kobietami. Tyle, że na ogół rzeczy nie są takie, jak się to pierwszy rzut oka wydaje i podobnie mają się sprawy z André Marceuilem. Czytelnik szybko dowiaduje się, że ów niepozorny mężczyzna od dziecka wprawia się w sztuce kamuflażu. Uprawiany mimetyzm konieczny jest do spełnienia młodzieńczego pragnienia, by uchodzić za człowieka normalnego, wręcz banalnego („Być, gdy dorośnie, jak wszyscy” stało się jego obsesją [3]). Jednak w momencie rozpoczęcia powieści, André Marceuil postanawia uchylić rąbka tajemnicy i zaprezentować się gronu swoich znajomych w zgoła innym, niż dotychczasowym świetle. Skrzętnie skrywana część osobowości zostaje odsłonięta i oto tytułowy Nadsamiec pojawia się w pełnej krasie, bądź też w całej swej mechaniczno-wyuzdanej brzydocie.

Książka Alfreda Jarry’ego przesycona jest testosteronem, który wylewa się z poszczególnych kart. Osią fabularną pozostaje ciągła rywalizacja, udowadnianie swojej męskości. Wyścig na 10 000 mil na trasie Paryż – Irkuck – Paryż, rozgrywany pomiędzy kolarskim kwindemem faszerowanym sterydami, a pociągiem ekspresowym oraz bicie erotycznego rekordu wynoszącego 70 razy z rzędu to aktywności, w których uczestniczą bohaterowie Nadsamca. Ich celem zdaje się być ogłoszenie wszem i wobec, że oto w nowej epoce narodził się człowiek nowoczesny, który z dumą (nie bez arogancji i buty) może obejrzeć się za siebie, pogardliwym wzrokiem mierząc swoich słabowitych protoplastów (Jest pan uczonym, doktorze, wielkim uczonym, największym uczonym swoich czasów, z czego wynika niestety, że jest pan człowiekiem swoich czasów. Uznaję w panu czcigodnego przodka, ale czy wie pan, co się dziś głosi? Że nasze nowe pokolenie jest tak młode, iż jego wiedza to ogniwo starszej niż pan prawiedzy (…) [4]). Tyle, że jeśli zdecydujemy się bliżej przyjrzeć temu nowemu stworzeniu, w którym pobrzmiewają echa Nietzsche’owskiego nadczłowieka to okazuje się, że jego ewolucyjna wyższość zasadza się na paradoksie, bowiem Nadsamiec pozbawiony zostaje cech uchodzących za te głęboko ludzkie. Zdolność do empatii, współodczuwanie stanów emocjonalnych bliźniego, altruizm – Nadsamiec pozbawiony jest tego bagażu słabości, ale ów brak przybliża go coraz mocniej do automatu zaprogramowanego na ściśle określony cel (np. własną przyjemność), który realizowany jest bez skrupułów czy zahamowań.

Ta dehumanizacja protagonisty jest tym wyraźniejsza, że Alfred Jarry stosuje liczne zabiegi ożywienia i animizacji. Maszyny opisywane są w sposób przywodzący na myśl żywe istoty, niekiedy nie bez nutki lubieżności: Bez wszelkich ozdób czy wygód, pociągnięta pobieżnie minią, maszyna odsłania bezwstydnie, rzec można: wręcz z pychą swe organa pędne. Wyglądała na bajeczne, sprośne bóstwo, porywające pannę [5]; W Ameryce skazańców zabija się zazwyczaj elektrycznym prądem o napięciu dwóch tysięcy dwustu woltów: śmierć następuje natychmiast, a przypalone ciało i spazmatyczne konwulsje są tak przerażające, iż wydaje się, że aparat, który uśmiercił skazańca, pastwi się nad trupem, jakby chciał go wskrzesić [6]. W rezultacie pozbawione duszy mechanizmy sprawiają wrażenie bardziej ludzkich niż Nadsamiec, co jest wizją dość ponurą.

Zatrzymując się przy zagadnieniu proroctw i przewidywań, warto dodać, że Nadsamiec. Powieść nowoczesna została opublikowana w 1902 roku, zaś czas akcji przypada na lata 20-te XX wieku. Pod względem futurologicznym fantazje na temat przyszłych technologii warto potraktować jedynie w kategoriach ciekawostki i dodatku do prognoz poświęconych kondycji ludzkiej mentalności czy moralności, które są całkiem trafne – bezrozumny kult ciała, seks niemal zupełnie odseparowany od miłości, zanik międzyludzkich relacji czy ślepa pogoń za kolejnymi szczytami bez oglądania się na konsekwencje, o których wspomina Jarry to przecież problemy, które w mniejszym bądź większym stopniu dotykają kraje wysokorozwinięte.

Cóż jednak z konfuzją, w jaką Nadsamiec wprawia nas tuż na początku lektury? Otóż przyznać należy uczciwie, że poczucie obcowania z prozą niezwykłą i oryginalną stopniowo, w miarę zagłębiania się w fabułę, ulatuje. To, co pozostaje to solidna rozrywka w nieco dziwacznym, surrealistycznym klimacie ze słabo rozwiniętymi wątkami pobocznymi oraz nużącymi, seksistowskimi akcentami (nie da się ukryć, że heroiny u Jarry’ego to kobiety niezwykle uprzedmiotowione). Summa summarum utwór to książka, która daje mniej niż początkowo obiecuje.


[1] Alfred Jarry, Nadsamiec. Powieść nowoczesna, przeł. Wawrzyniec Brzozowski, Jan Gondowicz, Wydawnictwo Ha!art, Kraków 2011, s. 7
[2] Tamże, s. 8
[3] Tamże, s. 25
[4] Tamże, s. 36
[5] Tamże, s. 50
[6] Tamże, s.132
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)