Spadek
Vigdis Hjorth
Tytuł oryginału: Arv og miljo
Tłumaczenie: Elżbieta Ptaszyńska-Sadowska
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 368
Rzeczywistość to wielobarwna
mozaika, w której kolorami dominującymi bardzo rzadko są czerń i biel.
Zdecydowanie łatwiej o szarość, wyblakłość czy też kolory, które przechodzą w
poszczególne tonacje w sposób trudny do rozróżnienia na pierwszy rzut oka. Sprawy
lubią się gmatwać i komplikować, stąd też może wydawać się, że nic nie jest
ostateczne i raz na zawsze ustalone. Ale czy aby na pewno? Dla przykładu, czy
są granice nieprzekraczalne? Błędy niemożliwe do naprawienia? Czyny, po których
nie ma już miejsca dla żadnych słów usprawiedliwienia? Kiedy na scenę wkraczają
pytania tego kalibru, wiadomym jest, że tematyka, o której będzie mowa jest
równie poważna, wręcz ciężka. Nic zatem dziwnego, że powieść Spadek, autorstwa norweskiej pisarki
Vigdis Hjorth (ur. 1959), w której poruszone zostają wspomniane kwestie należy
do lektur wyrzucających czytelnika z ram komfortu, brutalnie uzmysławiających
do jakich okrucieństw potrafi posunąć się ludzka istota.
Utrzymana w formie
pierwszoosobowej narracji historia, jaką proponuje nam Vigdis Hjorth zostaje
opowiedziana przez Bergljot. To kobieta po pięćdziesiątce, która spełniona może
czuć się tylko na polu zawodowym. Fakt bycia uznaną krytyczką literacką,
redaktorką czasopisma oraz pisarką mógłby być powodem do satysfakcji, gdyby nie
przeszłość, która głębokim cieniem kładzie się na obecną egzystencję. Obrazy z
dzieciństwa naznaczonego traumą odmalowywane są już od pierwszych stron, tyle,
że Bergljot czyni to chaotycznie i szczątkowo. Początkowo można wręcz odnieść
wrażenie, że zostajemy wrzuceni w bagienko głębokich, ale wzajemnych urazów,
nieporozumień i pretensji, których źródłem pozostaje postępujące niezrozumienie
i wynikające stąd zmęczenie sobą. Rodzice i niestabilna emocjonalnie córka,
nieczuła, egoistyczna i destrukcyjna, jakże odmienna na tle rodzeństwa – dwóch
sióstr i brata. Jeśli jednak zdecydujemy się wysłuchać relacji Bergljot,
zrozumiała stanie się dla nas decyzja sprzed lat, by zerwać kontakty z matką i
ojcem. Pozostanie na uboczu, nie uczestniczenie w życiu rodziny i utrzymywanie
z nią szczątkowego kontaktu za sprawą jednej z sióstr zdaje się być słusznym,
chociaż niełatwym wyborem.
Utwór Vigdis Hjorth to z jednej
strony portret spustoszeń i zniszczeń, do jakich dochodzi w psychice
skrzywdzonego człowieka. Norweżka uświadamia nam, że okaleczenia mentalne
pozostawiają po sobie znacznie paskudniejsze blizny niż rany fizyczne, a proces
ich gojenia jest żmudny i bolesny. Jednocześnie zasygnalizowana zostaje bardzo
ważna rzecz, która jest warunkiem koniecznym udanej terapii, tzn., że aby
ofiara mogła zmierzyć się z trapiącymi ją demonami, musi zostać uznany jej
status osoby pokrzywdzonej, bowiem: Nie
można wybaczyć tego, co nie zostało przyznane! [1].
Zmaganie się z tym, co dla najbliższych (będących milczącymi świadkami dramatu)
uchodzi za urojenia, wymysły i fantazje przypomina donkichotowskie starcia z
wiatrakami. Wyparcie, zepchnięcie poza margines świadomości, przemilczenie –
nic nie może być skuteczne, bowiem (…) są
kontrowersje, których nie da się usunąć, których nie da się zbyć gadaniem,
których nie da się uniknąć, w których wypadku trzeba się jednoznacznie
opowiedzieć [2].
Należy podkreślić, że właśnie
wątek braku wiary ze strony najbliższych w wyznanie poczynione przez Bergljot
jest najbardziej przejmującym elementem dzieła. Z racji faktu, że to, co ma do
powiedzenia kobieta burzy spokój i wprowadza chaos, jej słowa zostają
bezwzględnie stłamszone i zagłuszone. Uznanie w oczach innych, sprawianie
dobrego wrażenia, zachowywanie pozorów, bycie postrzeganym jako normalna
rodzina – oto, co najbardziej liczy się dla matki i sióstr Bergljot. W imię
tych wartości niewygodna jednostka zostaje wyizolowana i poddana ostracyzmowi.
Tym samym Bergljot zyskuje łatkę histeryczki, która maniakalnie usiłuje zdobyć
atencję otoczenia.
Emocjonalny ciężar, jaki w
trakcie lektury zostaje nałożony na czytelnika wynika z faktu, że autorka z
naturalistycznym wręcz uporem i determinacją ukazuje panoramę zrujnowanej
psychiki dorosłego człowieka po katastrofie z lat dziecięcych, snując przy tym
niezwykle celne, chociaż bolesne refleksje. Vigdis Hjorth zaznacza m.in.,
że przemoc to w zasadzie zamknięty krąg,
w który schwytana zostaje ofiara, rozprawiając się przy tym z mitem, że
cierpienie może uszlachetniać (Najczęściej
dzieje się tak, że uciskani zostają okaleczeni i degenerują się emocjonalnie,
najczęściej dzieje się tak, że przejmują sposób myślenia i metody uciskającego,
i to jest najbardziej haniebna konsekwencja przemocy: że niszczy uciskanych i
czyni ich bardziej niezdolnymi do wyzwolenia się. Trzeba ciężkiej pracy, aby
zamienić cierpienie w coś korzystnego dla kogokolwiek, a zwłaszcza dla samego
cierpiącego [3]);
zaś człowiek to zagadkowa istota, która jest w stanie znieść i przetrwać
nieprawdopodobnie wiele ((…) człowiek
jest tak mądrze skonstruowany, że to, co wyparte, przerażające, nieznośne,
wyłania się w chwili, kiedy jesteś w stanie sprostać takiej konfrontacji [4]).
Efektem końcowym jest książka
przytłaczająca i wzbudzająca dyskomfort, bowiem każe ona pochylić się nad
zagadnieniami, które wygodniej jest przemilczeć, pominąć. Lektura jest tym
bardziej wstrząsająca, że Vigdis Hjorth z ogromnym wyczuciem operuje słowem,
idealnie oddając wahania nastroju głównej bohaterki, akcentując tym samym
niepokój, lęk, obawę, emocjonalną niestabilność czy nieufność. W konsekwencji
to bardzo mocna opowieść o klęsce konformizmu, o ofierze próbującej zrozumieć
swojego oprawcę i mu wybaczyć oraz o pokrzywdzonej zupełnie pozbawionej
wsparcia ze strony tych, od których tego wsparcia należałoby oczekiwać.
[1] Vigdis Hjorth, Spadek, przeł.
Elżbieta Ptaszyńska-Sadowska, Wydawnictwo Literackie, Kraków, 2018, s. 54
[2] Tamże, s. 100
[3] Tamże, s. 260
[4] Tamże, s. 253
Musiałeś chyba ochłonąć jakiś czas po tej książce, żeby o niej w miarę spokojnie pisać...Zrujnowana (czy nieodwracalnie? - mam nadzieję, że nie..) psychika osoby skrzywdzonej nie tylko w dzieciństwie, ale również odtrąconej i pozbawionej wsparcia bliskich. Czy została do końca sama z tym bagażem? Czy ktoś ją zrozumiał?
OdpowiedzUsuńZgadza się. Lektura jest o tyle ciężka, że autorka bazuje na własnych doświadczeniach. A co do pytań, to polecam sięgnąć po książkę, bo trudno udzielić jednoznacznych odpowiedzi. Zdradzę tylko, że tytułowy spadek staje się asumptem do tego, by rodzina po latach wróciła do niewygodnych tematów i niezamkniętych spraw.
UsuńWidzę, że i na Tobie ta powieść zrobiła duże wrażenie. Moja ocena nic a nic się nie zmieniła od czasu jej przeczytania, to wyjątkowo wartościowa rzecz. U Hjorth nawet niuanse są istotne, jak np. historia przyjaciółki.
OdpowiedzUsuńTak, tak, "Spadek" to ten typ książki, która brutalnie wali w czytelnika, boleśnie uświadamiając mu, że człowiek może posunąć się do niejednej podłości. Mnie spodobało się ukazanie tego jak łatwo jest zaszczuć i zastraszyć ofiary, które mimo iż doświadczały krzywd z rąk tego samego osobnika, nie potrafiły się przeciwko niemu zjednoczyć czy choćby stanowić dla siebie podpory.
UsuńRzeczywiście brzmi bardzo przytłaczająco, ale dobra literatura czasem taka bywa. Podoba mi się, jak ironicznie wybrzmiewa tu tytuł, ale widzę, że tytuł oryginału wygląda inaczej.
OdpowiedzUsuńTak, tytuł można odczytać na bardzo różne sposoby. Polski bezpośrednio odnosi się do fabuły.
UsuńZ tego co piszesz, lektura wygląda na mocną i mądrą. Nie przepadam za ciężkimi formami, bo z reguły te same problemy i refleksje można pokazać i przekazać w lżejszy sposób, ale nie sposób nie dodać tej książki do listy must read.
OdpowiedzUsuńTutaj problemem jest to, że rodzina nie chce zaakceptować faktu, że jeden z jej członków krzywdził drugiego. W rezultacie ofiara bardzo długo nie jest pewna, czy faktycznie doznała jakąś krzywdę - autorka świetnie pokazuje jakie są tego skutki, tj. kompletnie zrujnowane dorosłe życie. Stąd ten ciężki format wydaje mi się tutaj b. zasadny.
UsuńWidzę, że to będzie mroczna i wartościowa lektura. Znacznie odbiegająca od tego, co rozumiemy przez skandynawską literaturę...
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o moje kontakty z literaturą skandynawską, szczególnie autorstwa kobiet, to jak na razie trafiam właśnie na takie mocne i mroczne opowieści. Majgull Axelsson, Elina Hirvonen czy omawiana Vigdis Hjorth - wszystkie te pisarki tworzą literaturę silnie oddziałującą na czytelnika.
Usuń