Dzięki za każdy nowy ranek
Halina Pawlowská
Tytuł oryginału: Díky za každé nové ráno
Tłumaczenie: Dorota Kania
Wydawnictwo: W.A.B.
Seria: Z miotłą
Liczba stron: 136
Młodość, nomen omen, to literacki motyw stary niczym same słowo pisane.
Sposób postrzegania rzeczywistości oraz odbioru płynących z otoczenia bodźców,
stopniowe (nierzadko bolesne) odkrywanie prawideł rządzących światem, ogrom
naiwności sukcesywnie wypalanej bezwzględnością empirii, szalejące burze
hormonalne, wszystko to stanowi temat na tyle wdzięczny, że chętnie sięga po
niego niejeden pisarz czy pisarka. Siłą rzeczy trudno jest dopisać nowe
rozdziały w tym tak mocno eksploatowanym zagadnieniu, ale niekiedy wcale nie
trzeba silić się na oryginalność, by uraczyć czytelnika strawną lekturę –
odrobina humoru i szczypta refleksji mogą okazać się w pełni wystarczające,
czego dowodem jest książka Dzięki za
każdy nowy ranek autorstwa czeskiej artystki, Haliny Pawlowskiej (ur.
1955).
Główną bohaterką a zarazem
pierwszoosobową narratorką jest Olga, dziewczyna pochodząca z nietypowej
czeskiej rodziny. Jej perypetie przeplatające się z losami przyjaciół oraz
członków rozległej familii stanowią fabularną osnowę dzieła, którego akcja
rozpoczyna się w okolicach 1968 roku, kiedy to przez Czechosłowację przetacza
się Praska Wiosna, płynąc różnym tempem przez kolejne lata w miarę dojrzewania dziewczyny.
Wybór czasów, w których
rozgrywają się opisywane zdarzenia sprawiają, że Dzięki za każdy nowy ranek może pretendować do miana portretu
minionej epoki, kiedy to niemal cała Europa Środkowa i Wschodnia znajdowała się
pod wpływami ZSRR. Warto jednak zaznaczyć, że Pawlowská odmalowuje ten
specyficzny okres raczej powierzchownie, wybierając kilka kluczowych wydarzeń i
ukazując ich wpływ na codzienną egzystencję szarych obywateli. Widok z okna na
czołg z bułgarskimi żołnierzami; zbieranie podpisów poświadczających o tym, że (…) stryj Sztiepan w czasach republiki nie
był burżuazyjnym nacjonalistą (…)
[1]
w celu dostania się do szkoły filmowej; akceptacja bądź odrzucenie wniosku o
przyjęcie do klasy językowej w zależności od społecznego zaangażowania rodziny
zainteresowanej; nieprzyjemności i represje związane z podpisaniem się pod Kartą 77 – Pawlowská przytacza wycinki z
panujących realiów, nie wyjaśniając przy tym zbyt wiele na temat ich kontekstu,
co siłą rzeczy powoduje, że czytelnik choćby pobieżnie nie zaznajomiony z
historią Czechosłowacji może momentami poczuć się skonfundowany i zagubiony. Ci
lepiej obeznani wyłapią niejeden smaczek oraz dostrzegą ironiczne uwagi protagonistki.
Powieść jawi się nieco ciekawiej,
gdy spojrzeć na nią przez pryzmat powołanych do życia postaci. Pod tym względem
Dzięki za każdy nowy poranek jest galerią
oryginałów, z których prym wiedzie bezsprzecznie Wasyl, ojciec Olgi. Ten
pochodzący z ukraińskiej wsi Czech, którego córka definiuje w słowach: Wszystko co ludzkie – korzystanie z
ubikacji, kochanie się i płodzenie dzieci – mojemu tacie wydawało się
„nieprzyzwoite” [2]
to osobnik o cholerycznym usposobieniu przywiązujący sporą wagę do pozorów, co
nierzadko prowadzi do nietypowych i zabawnych sytuacji. Spośród licznych
humorystycznych akcentów największe wrażenie wywarło na mnie spotkanie jednego
z chłopaków Olgi z niedoszłym teściem. Młody kawaler po nocy spędzonej z
bohaterką opuszcza mieszkanie, ale przed wyjściem postanawia jeszcze wstąpić do
łazienki w celu odświeżenia się. W pomieszczeniu zastaje pana domu ubranego w
prążkowane kąpielówki, czytającego wiersze Tarasa Szewczenki, który w dodatku
proponuje poczęstunek paprykową kiełbasą. Niezwykłe spotkanie w niezwykłych
okolicznościach.
Szkoda, że utwór Haliny
Pawlowskiej to jedynie zbiór tego typu dykteryjek, których elementem wspólnym
pozostaje osoba Olgi. W książce brak wyraźnie zarysowanej fabuły – zamiast tego
czytelnik raczony jest epizodami z życia głównej bohaterki, będąc świadkiem
różnych etapów jej dorastania. Persony, które na swojej drodze spotyka Olga
stają się punktem wyjścia do snucia kolejnych anegdot, których tematem
pozostają absurdy związane z wegetacją w komunistycznych realiach,
skomplikowane rodzinne kontakty oraz niemniej zawiłe damsko-męskie relacje.
Dzięki za każdy nowy ranek to lektura dość lekka, którą czyta się
bardzo szybko, chociaż Pawlowská porusza też mniej przyjemne kwestie (śmierć,
kariera zdeterminowana przez pochodzenie społeczne, poczucie daremności
prowadzonej egzystencji) – wszystko to czynione jest jednak z tak dużym
dystansem, że uśmiech regularnie gości na naszej twarzy. Niestety poza warstwą
rozrywkową powieść nie oferuje zbyt wiele – przygody średnio odpowiedzialnej
Olgi bawią, chociaż tylko na krotkę metę. Potem odrobinę nużą, stąd dzieło
uznać należy za przeciętne i o niewykorzystanym potencjale – z podobną tematyką sprawniej
poradził sobie choćby Petr Šabach w swoim Dowodzie osobistym.
[1] Halina Pawlowská, Dzięki za każdy nowy
ranek, przeł. Dorota Kania, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2008, s. 83
[2] Tamże, s. 13
Seria Z miotłą była kiedyś taka dobra, szkoda, że z czasem podupadła.
OdpowiedzUsuńW każdej serii muszą się trafi słabsze tytuły ;) A tak pzry okazji to czy orientujesz się czy ta seria jeszcze żyje? Bo wydaje mi się, że nie pojawiają się żadne nowe tytuły.
UsuńTez mam takie wrażenie, że seria zamarła kilka lat temu. Mimo słabszych tytułów szkoda.
UsuńJeśli chodzi o W.A.B. to ogromnie żałuję, że zawieszono też "Nowy Kanon" - to była jedna z moich ulubionych serii współczesnych.
UsuńWydaje mi się, że niestety ta seria nie jest już wydawana. A szkoda, bo dzięki niej odkryłam Majgull Axelsson ("Kwietniowa czarownica" i inne), Melanię Mazzucco ("Vita"). Doskonale wspominam też "Mapę miłości", "Czas czerwonych gór" Hulovej, szwedzką powieść "Córki gór" i "Płaczącą Zuzannę", która - jak pamiętam - nie przypadła Ci do gustu.
OdpowiedzUsuńA którą z książek wydaną w tej serii wspominacie najlepiej?
Akurat "Płacząca Zuzanna" to jedna z ciekawszych książek, jaką przeczytałem w tej serii. Moje odczucia po lekturze były bardzo pozytywne ;) Jeśli chodzi o inne ciekawe tytuły, to ogromnie przypadły mi do gustu powieści Yōko Ogawy - "Miłość na marginesie" i wspomniane przez Koczowniczkę "Muzeum ciszy".
UsuńTo może źle zapamiętałam i cieszę się, że jednak podobała Ci się "Zuzanna" :-). Powieści Yoko Ogawy również czytałam - świetny klimat ma zwłaszcza "Muzeum ciszy".
UsuńJeśli chodzi o Yōko Ogawę, to niedawno za sprawą Wydawnictwa Tajfuny ukazał się kolejny tytuł przełożony na j. polski - "Ukochane równanie profesora".
UsuńCo do Alony Kimchi to szkoda, że jak na razie "Płacząca Zuzanna" to jedyna jej książka dostępna dla polskego czytelnika.
Ja też żałuję, że seria już nie jest wydawana. Najlepiej wspominam „Muzeum ciszy”, podobała mi się też „Płacząca Zuzanna”.
OdpowiedzUsuńCo ciekawe "Seria z miotłą" to nie jedyna seria W.A.B., która zawiesiła działalność. Bardzo obiecujące tytuły pojawiły się też na łamach "Nowego Kanonu", ale i ta seria została przerwana.
UsuńWspomnienie o młodości w kontekście sztuki zawsze przywodzi mi na myśl słowa Jonasza Kofty: "Czy świat się wiele zmieni, gdy z młodych gniewnych wyrosną starzy wkurwieni?"
OdpowiedzUsuńHeh, z punktu widzenia jednego osobnika świat zmienia się nieustannie, chociaż w makroskali, te przeobrażenia chyba nie są zbyt znaczące :)
UsuńI znów z kilkumiesięcznym opóźnieniem odkrywam, że nasze ostatnie wybory lekturowe się pokrywają. :) Też właśnie nadrobiłam Pawlowską, zbierając powoli tytuły do większego tekstu o dorastaniu w czasach normalizacji w czeskiej literaturze (będzie na pewno Viewegh, Šabach, Dousková, Pawlowská, nowy Doležal, może ktoś jeszcze).
OdpowiedzUsuńŠabacha też bardzo lubię, ale i „Dzięki za każdy nowy ranek” bardzo mi się podobało – chyba nawet bardziej. Głównie dlatego, że Pawlowská opowiada o smutkach epoki swojego dorastania bardzo subtelnie i między wierszami. Wielu czytelników, sądząc po opiniach, które widziałam w internecie, odebrało tę subtelność jako wadę – bo, jak słusznie zauważasz, czytelnik nie zaznajomiony z historią i realiami może się poczuć zagubiony – ale mnie akurat ta literacka wizja bardzo przekonała. Ukazanie bohaterki zawsze gdzieś pośrodku, osamotnionej, której nie jest blisko ani do konformistów, ani do opozycjonistów. Z nikim nie walczy, chciałaby po prostu normalnie żyć, studiować i mieć pod ręką kogoś do kochania. :)
W takim razie daj znać, kiedy tekst się ukaże. Rozumiem, że planujesz publikację w jakimś czasopiśmie? Jeśli tak, to życzę powodzenia, na pewno będzie to ciekawa lektura :)
UsuńA co do Pawlowskiej, to jak widać każdy z nas odbiera literaturę inaczej, oczekując od niej i szukając w niej najróżniejszych pierwiastków. Odczytując "Dzięki za każdy nowy ranek" jako mozaikę poświęconą dorastaniu w epoce przemian i wstrząsów, faktycznie można doszukać się w książce wielu interesujących akcentów. Mnie drażniła jedynie maniera takiego szybkiego przeskakiwania między kolejnymi etapami w życiu bohaterki - właśnie stąd brało się u mnie wrażenie, że bardziej niż powieść, jest to zbiór historii połączonych postacią protagonistki, co z kolei wyklucza bardziej rozbudowaną fabułę z wyraźnie zaznaczoną puentą. Z drugiej absolutnie nie żałuję czasu spędzonego z tą książką - bardzo przypadł mi do gustu humor Pawlowskiej.
Nie, prawdopodobnie tekst zamieszczę na blogu. Staram się ostatnio koncentrować siły twórcze na Skarbach – być może prestiż trochę mniejszy, ale czuję, że stali czytelnicy jednak zasługują. :) Nie wiem tylko, czy uda mi się jeszcze w lutym (zwłaszcza że przepadł mi gdzieś mój egzemplarz „Babć” Šabacha, szukam od dwóch tygodni i nie mogę znaleźć), może dopiero na początku marca.
UsuńI zgodzę się, że brakuje trochę w książce Pawlowskiej płynnej fabuły, że te przeskoki mogą drażnić. To byłby być może jedyny mój poważniejszy zarzut. Za to odbieranie książek w różny sposób bardzo lubię. Zawsze to jakiś pretekst do dyskusji i głębszego zastanowienia się nad książką. :)
Ok, w takim razie cierpliwie poczekam. A babcie, szczególnie, kiedy pamięć zaczyna szwankować, miewają tendencje, by niekiedy gdzieś przepaść. Ale może jakoś się odnajdą ;)
Usuń