Foreign Studies
Shūsaku Endō
Tytuł oryginału: Ryūgaku
Tłumaczenie: Mark Williams
Wydawnictwo: Sceptre
Liczba stron: 236
Człowiek wyrzucony poza obręb
świata, w którym dorastał i którego kulturą jest przesiąknięty, narażony jest
na dyskomfort i wyobcowanie. Odmienna rzeczywistość skazuje go na behawioralną
bezradność, oto bowiem gesty, znaki czy sentencje zawierają zupełnie inne
znaczenia, a obyczaje i związana z nimi symbolika jawią się jako niezrozumiałe.
Z im bardziej hermetycznej społeczności przybywamy, tym większego szoku
doznajemy, kiedy już przyjdzie nam opuścić jej granice, o czym dobrze wiedział
choćby Shūsaku Endō (1923 – 1996), autor książki Foreign Studies.
Utwór składający się z 3 historii
(Lato w Rouen, Araki Tomasz oraz I ty, także)
w ogromnej mierze został zainspirowany przeżyciami samego autora, który w
ramach swoich studiów romanistycznych przebywał na stypendium we Francji w
latach 1950 – 1953. Napisane w 1965 roku dzieło to zapis trudności, z jakimi
zmagał się Shūsaku Endō – biedny student pochodzący z kraju, który jeszcze
kilka lat wcześniej był wrogim państwem, boleśnie doświadczający alienacji; walka
z poważną chorobą, jaką w tamtych czasach była gruźlica; ciągłe uświadamianie
sobie ogromu kulturowych różnic dzielących Wschód od Zachodu. Wszystkie te
emocje zostają przelane na 3 protagonistów pojawiających się w kolejnych
częściach książki.
Kudo, bohater Lata w Rouen to japoński katolik, który
dzięki hojności francuskich współwyznawców otrzymuje stypendium umożliwiające
naukę we Francji. Jako, że chłopak przybywa jeszcze przed rozpoczęciem
semestru, zostaje on skierowany do jednej z francuskich rodzin, u której
przebywa w gościnie, przysposabiając się tym samym do samodzielnego życia poza
granicami ojczyzny. Ten młody człowiek z jeszcze nie w pełni ukształtowaną
osobowością przekonuje się, jak wielką rolą odgrywają stereotypy i ignorancja w
chwili, gdy konfrontujemy się z tym, co nowe i nieznane. Shūsaku Endō
umiejętnie odmalowuje nieustanne napięcie towarzyszące Kudo, którego kontakty z
Francuzami sprowadzają się do bezmyślnego uśmiechania się. Wydaje się, że na
jego przykładzie autor ukazuje podejście do obcokrajowca, które polega na
zredukowaniu go do roli egzotycznej ciekawostki, której czyny oraz myśli
wypełnia się własnymi oczekiwaniami czy przypuszczeniami. Rola Kudo jest tym
bardziej niewdzięczna, że nie wypada mu w zbyt ostrych słowach wyprowadzać z
błędnych przeświadczeń swoich gospodarzy, którzy są jego dobroczyńcami. To
właśnie polaryzacja na linii chęci pozostania sobą i pragnienia okazania
wdzięczności skutkuje nerwowością, jaką naznaczone są pozornie beztroskie dni.
Motyw obcokrajowca postrzeganego
jako dziwoląga, mogącego jednocześnie okazać się kukiełką przydatną do
realizacji własnych planów wykorzystany został w noweli Araki Tomasz. Tytułowy japoński ksiądz apostata żyjący na przełomie
XVI i XVII wieku to autentyczna postać, której tragiczne losy przybliża Shūsaku
Endō. Pisarz pokusza się o tezę, że Araki Tomasz, który w XVII wieku trafia na
studia teologiczne do Watykanu, to pierwszy zagraniczny student w historii
Japonii. Niełatwy żywot tego eks-duchownego predestynowanego do roli męczennika
służy do zaakcentowania mrocznej strony działalności misyjnej Kościoła
Katolickiego, który nierzadko za wszelką cenę starał się pozyskać nowych
wyznawców. Shūsaku Endō porusza tym samym tematykę, którą zdecydowanie szerzej
zajął się w Samuraju oraz Milczeniu, tj. sygnalizuje, iż ogrom
kulturowych doświadczeń wykluczał, by w Japonii powszechnie przyjęła się
koncepcja Boga wyznawana przez Europejczyków, tj. istoty doskonałej i
wszechmocnej, którą w żadnych okolicznościach nie może stać się człowiek. Za
godne krytyki uważany jest upór, z jakim Kościół Katolicki ignorował ten fakt,
skazując tym samym na cierpienie i prześladowanie tysiące japońskich katolików
– Endō podkreśla, że w przypadku Japończyków przyjęcie chrztu było jednoznaczne
z akceptacją bycia ciemiężonym i uciskanym. Tymczasem nie wszyscy rodzą się do
roli męczennika, nie wszyscy są zobligowani do tego, by ginąć za wiarę
chwalebną śmiercią. Endō, tradycyjnie już pyta o to, gdzie w tym całym patosie
i poświęceniu jest miejsce dla słabych i maluczkich, na których przecież
Chrystus kierował najwięcej swojej uwagi.
Ostatni utwór zawarty w książce
pt. I ty, także to zdecydowanie
najdłuższe dzieło. Składająca się z 13 rozdziałów historia opowiada o pobycie w
Paryżu japońskiego doktoranta Tanaki, który do stolicy Francji przyjeżdża w
ramach studiów zagranicznych. Tanaka specjalizuje się w XVIII-wiecznej
literaturze francuskiej, a przedmiotem jego pracy doktorskiej jest twórczość
oraz filozofia Donatiena-Alphonse’a-Françoisa de Sade’a (znanego lepiej jako
markiz de Sade). Celem pobytu w Paryżu, oprócz uczestnictwa w wykładach na
Sorbonie prowadzonych przez wybitnego filologa romańskiego oraz wyszukiwaniu
informacji w Bibliotece Narodowej Francji, jest chęć bliższego poznania miejsc
związanych z osobą de Sade’a. Tanaka od momentu przyjazdu nie przejawia
inicjatywy, by zintegrować się z miejscowymi, całkiem licznymi kręgami
japońskich uczonych, których nie bez przyczyny uważa za pozerów zgrywających
intelektualistów – tym samym protagonista naraża się na podwójny ostracyzm. Z
jednej strony doskwiera mu poczucie wyobcowania z racji zetknięcia się z
diametralnie inną kulturą, z drugiej zaś uparcie odcina się od japońskich
pobratymców, którzy, co naturalne, zaczynają go ignorować i lekceważyć.
I ty, także mimo sporego stopnia rozbudowania fabuły powtarza część
zagadnień, o których wspomniano w Lecie w
Rouen i w Arakim Tomaszu. Tanaka,
podobnie jak Kudo czy Araki Tomasz, zderza się z kulturową odmiennością, która
mocno przytłacza, a ciekawym symbolem tego ciężaru jest choroba, postrzegana
jako cena, jaką musi zapłacić śmiałek porywający się na próbę zrozumienia obcej
cywilizacji w relatywnie krótkim czasie (Według
mnie fakt, iż jesteśmy wycieńczeni nie jest zaskakujący. Będąc tutaj usiłujemy
wchłonąć kulturę tego miejsca liczącego sobie ponad 2 tysiące lat – wszystko to
w rok bądź dwa. Jednak każdego dnia, będąc w pełni świadomi niemożliwości
zadania jakiego się podjęliśmy, jesteśmy napięci niczym cięciwa, bowiem lękamy
się o to, by nie przegapić bądź nie pominąć choćby najmniejszego detalu [1]).
I ty, także można również uznać za powieść akademicką, ponieważ
często poruszaną kwestią są stosunki i układy panujące w paryskim środowisku
japońskiej inteligencji. Tanaka uzmysławia sobie, że mimo ogromnej odległości
dzielącej stolicę Francji od Japonii, wydarzenia rozgrywające się w Europie
mogą w znaczącym wpływać na jego późniejszą karierę w ojczystym kraju.
Ignorowanie obowiązującej w Paryżu hierarchii jest też najszybszą drogą do
zawirowań wokół własnej kariery naukowej (Zlekceważenie
tego faktu było jednoznaczne z koniecznością zmierzenia się z oskarżeniami o
arogancję i egoizm już po powrocie do Japonii [2]). Za sprawą przemyśleń
Tanaki orbitujących właśnie wokół zajmowanej pozycji na uczelni, uprzytamniamy
sobie, że uniwersytety to nie tylko oazy myślenia wolnościowego, źródła
wszelakiej maści idei, ale także miejsca, w których toczą się zakulisowe walki
o władzę i wpływy. W przypadku Tanaki rzeczy są o tyle interesujące, że
protagonista uzyskuje jedynie strzępki informacji na temat macierzystej uczelni
– z otrzymywanych listów musi on na bieżąco orientować się w zmieniającej się
sytuacji, snując domysły na temat własnego położenia.
Bardzo udanym zabiegiem jest
zaprezentowanie Paryża jako miasta opresyjnego i bezwzględnego (Paryż jest tym rodzajem miasta, które jest
boleśnie szczere w ukazywaniu nam, nawet podczas krótkiej wizyty, dokładnego
zakresu naszych własnych możliwości) – napływ szerokiego strumienia
aspirujących artystów jest tak wielki, że tylko jednostki wybitne potrafią
uchronić się przed zatonięciem w morzu średniości. Tym samym wszelkie nadzieje,
oczekiwania i mniemania wobec własnego talentu są bezwzględnie weryfikowane, a
niejeden osobnik boleśnie mierzy się z przykrą prawdą na temat własnych
umiejętności. Ta surowość stolicy Francji podkreślana jest przez pogodę – jako,
że spora część akcji rozgrywa się w porze jesienno-zimowej, Tanaka regularnie
zmaga się ze śnieżnymi zadymkami, mrozem czy szarością, w jaką przyobleka się
niebo.
Nie mniej intrygująco
przedstawiają się rozważania dotyczące związków literatury i krytyki
literackiej, których bodźcem jest dyskusja z Manabe, japońskim literatem
wizytującym Paryż przy okazji powrotu ze spotkania PEN klubu w Sztokholmie.
Manabe przejawia negatywny stosunek zarówno względem krytyki literackiej jak i
tłumaczy (Zyskujecie darmową przejażdżkę
cudzym kosztem [3])
porównując obie profesje do majny, ptaka potrafiącego naśladować różne głosy i
dźwięki.
Ostatnią rzeczą godną wspomnienia
jest markiz de Sade, którego twórczość, zarówno literacka jak i filozoficzna,
jest wielokrotnie przywoływana na kartach książki (na uwagę zasługuje choćby
spostrzeżenie, że markiz to w pewnym sensie byt mitologiczny, ponieważ jest
sylwetka jest kreowana na nowo przez wszystkich tych, którzy badają jego
dorobek). Ponadto Tanaka bardzo wiele miejsca poświęca na zbadanie szczegółów z
prywatnego życia kontrowersyjnego libertyna, podążając śladami jego aktywności.
Co ciekawe, studia nad de Sade’m stają się pretekstem do wiwisekcji własnej
duszy, która na obczyźnie poddawana jest wpływom szerokiej gamy bodźców. W tym
kontekście Shūsaku Endō znów posługuje się motywem – oto ruiny zamku w Lacoste,
będące niegdyś wiejską rezydencją markiza de Sade'a, do których Tanaka nie jest
w stanie dotrzeć z uwagi na obfite opady śniegu zdają się reprezentować udręki
i problemy, jakich doświadcza japoński doktorant próbujący zrozumieć europejską
kulturę. A owe zrozumienie jest o tyle konieczne, że według Tanaki sztukę
uprawianą przez danego artystę można pojąć przede wszystkim dzięki poznaniu
dziedzictwa kulturowego, z jakim ów twórcy przychodzi się mierzyć.
Reasumując, Shūsaku Endō po raz
kolejny oferuje czytelnikowi złożone, a przez to intrygujące dzieło, które
odczytywać można na kilku poziomach. Sednem książki pozostaje obcość i
alienacja i z tego względu Foreign
Studies są bardzo aktualną lekturą w dobie nieustannie postępującej
globalizacji. Japończyk przypomina nam, że podstawą różnorodności jest inność,
a tą niełatwo jest zaakceptować, szczególnie, kiedy przychodzi nam stykać się z
nią w ogromnej ilości. Jednocześnie nie możemy zapominać, że niezależnie od
tego skąd się wywodzimy, ciągle jesteśmy istotami ludzkimi, którym należy się
szacunek i wyrozumiałość.
[1] Shūsaku Endō, And You, Too w: Foreign
Studies, przeł. Mark Williams, Wydawnictwo Sceptre, Londyn 1990, s. 114
[2] Tamże, s. 64
[3] Tamże, s. 79
Tytuł pasuje co prawda bardziej do jakiegoś podręcznika akademickiego, ale sama treść zdecydowanie wygląda na dużo bardziej interesującą ;) A na mojej półce nadal czeka "Milczenie"... Ech.
OdpowiedzUsuńUważam, że "Milczenie" to pozycja jak najbardziej godna nadrobienia, szczególnie jeśli chociaż trochę interesujesz się religią, lub jeśli jesteś Katolikiem. Japoński autor proponuje bardzo interesujące spojrzenie na wiele kwestii związanych z wiarą.
Usuń„Zyskujecie darmową przejażdżkę cudzym kosztem” – dziwne, że takie niesprawiedliwe słowa o tłumaczach padają z ust literata. Przecież gdyby nie tłumacze, nikt spoza Japonii nie poznałby twórczości owego autora. :)
OdpowiedzUsuńDokładnie! Takie narzekanie na tłumaczy to wręcz piłowanie gałęzi, na której się siedzi. Ale tym samym dobrze pokazano środowisko literackie czy ogólnie artystyczne - nie jest to pokojowo współżyjąca masa, a raczej zbiór indywidualności pomiędzy którymi nieustannie występują tarcia i zgrzyty :)
Usuń