Powroty
Elisabeth de Waal
Tytuł oryginału: The Exiles Return
Tłumaczenie: Agnieszka Wyszogrodzka-Gaik
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 318
Proza szufladowa, czyli wszelakiej
maści wcześniej niepublikowane teksty odnajdywane w różnego rodzaju archiwach i
wydawane już po śmierci danego pisarza bądź pisarki, to typ literatury, który wzbudza
spore emocje (nierzadko też kontrowersje), szczególnie jeśli chodzi o twórców uznanych,
cieszących się sporą poczytnością i posiadających oddane grono miłośników. Wygrzebywane
z zakurzonych kątów dzieła przez wiele miesięcy bądź lat czekające na ujrzenie światła
dziennego dzielą zainteresowanych na tych, którzy z entuzjazmem przyjmują nawet
utwory niekompletne, ledwie naszkicowane czy zwyczajnie kiepskie oraz na osobników
skłaniających się ku zdaniu, że nie godzi się udostępniać drukiem płodów nie posiadających
oficjalnego błogosławieństwa ich kreatora. Jak jednak wygląda sprawa z literatami,
którzy za życia nie doczekali się oficjalnego debiutu? Czy ich książki, dla których
z różnych przyczyn nie udało się znaleźć wydawcy są godne czytelniczej uwagi? Okazją
do tego, by przekonać się o wartości tego typu prozy jest powieść Powroty, pióra Elisabeth de Waal (1899 –
1991), austriackiej autorki żydowskiego pochodzenia.
Akcja utworu została osadzona w Wiedniu
w połowie lat 50-tych XX wieku, kiedy to Austria ponownie jest niepodległym państwem,
chociaż nie można mówić jeszcze o pełnej niezawisłości. Wstydliwa przeszłość, tj.
romans z nazizmem (z racji przeprowadzonego w 1938 roku Anschlussu, Austriacy z
formalnego punku widzenia zostali obywatelami III Rzeszy Niemieckiej) skutkuje tym,
że w latach 1945 – 1955 kraj znajduje się pod okupacją wojsk alianckich. Mimo iż
Austria przystępuje do planu Marshalla mającego na celu pomoc w odbudowie gospodarek
państw Europy, to okres powojnia naznaczony jest mrocznymi barwami. Wciąż niepewny
los wielu najbliższych oraz przyjaciół; liczne ruiny budynków, które padły ofiarą
alianckich bombardowań podkreślające po czyjej stronie walczyli Austriacy; niedobory
specjalistów na rynku pracy czy wreszcie bieda zaglądająca w oczy niejednego obywatela
przypominają, że procesy odradzania i odnowy na ogół trwają znacznie dłużej niż
akty destrukcji.
Do takiego właśnie Wiednia,
okaleczonego powojennymi bliznami, przybywają, czy też – by być bardziej
precyzyjnym – powracają bohaterowie książki. Są wśród nich zarówno repatrianci (naukowiec
żydowskiego pochodzenia Kuno Adler oraz grecki biznesmen i milioner Theophil
Kanakis) jak i potomkowie migrantów (nastoletnia Marie-Therese to owoc związku
duńskiego chemika oraz córki austriackiego księcia) – wszystkim przyjdzie się
zmierzyć z odmienną bądź zupełnie nową rzeczywistością, która potrafi
zaskoczyć, przerazić czy też przytłoczyć.
Kluczowym motywem, na którym
opiera się fabuła powieści jest szeroko rozumiana zmiana. Na pierwszym planie
wyraża się ona w losach osób powracających po latach do miejsc, w którym przyszło
im żyć bądź dorastać. Nieuchronny upływ czasu katalizowany przez niszczycielską
moc wojny sprawia, że niegdyś dobrze znane miejsca, przestrzeń oraz ludzie
stają się przerażający obcy. Hołubione w wyobraźni projekcje i rojenia w
konfrontacji z panującymi realiami pryskają, a diametralnie odmienione
otoczenie skutkuje lękiem i poczuciem zagubienia (Oto był on i oto było wszystko. Wzdłuż wysadzanych niegdyś drzewami
alejek biegnących równoległe do ulic stały teraz tylko nieliczne nagie pnie.
Poza tym wszystko pozostało na swoich miejscach. I nagle zagubienie w czasie,
które odurzało go iluzjami i złudzeniami, ustało. Oto był realny, wszystko było
realne i stanowiło niezaprzeczalny fakt. Był tu. Brakowało tylko drzew i ten
dość błahy przejaw destrukcji, na który nie był przygotowany, wywołał w nim
niewspółmiernie silny żal [1]).
Elisabeth de Waal całkiem
wiarygodnie ukazuje też metamorfozy, jakim podlegają istoty ludzkie, które w
obliczu znalezienia się w nowym środowisku zyskują bodziec do spojrzenia na
własną osobę z innej niż dotychczas perspektywy, co może prowadzić do podjęcia
spontanicznych decyzji i działań o trudnych do przewidzenia konsekwencjach (Był samotny, lecz pogodzony ze swoją
samotnością, która różniła się od tej na obczyźnie. Samotność na emigracji
kojarzyła się z nieuleczalną chorobą, której nie towarzyszyła nadzieja na
uzdrowienie ani perspektywa inna niż śmierć. Zaczął pojmować, że jego obecna
samotność była po prostu cechą starości i dojrzewania, i że choć wiązała się z
pewnymi brakami, niosła też rekompensatę i wzbogacała [2]).
Ale obczyzna ukazywana jest także jako miejsce opresyjne i nieprzyjazne – z
racji braku zrozumienia dla panujących zasad może jawić się ona jako labirynt,
w którym (…) wszystko było pełne pułapek,
ukrytych dążeń i sugerowanych znaczeń (…) [3].
Ciekawym akcentem powieści jest
jej tło. Opisy powojennej Austrii, a w szczególności Wiednia, są na tyle
plastyczne, że czytelnicza wyobraźnia z łatwością przeniesie nas w wir
przytaczanych wydarzeń. Dzięki Elisabeth de Waal zagościmy zarówno w
podupadłych rezydencjach zubożałej arystokracji jak i na wiedeńskich ulicach, z
wolna otrząsających się z kurzu zniszczenia.
Elementem, który wypada nieco
słabiej jest natomiast fabuła dzieła. Wydaje się, że posiadający największy potencjał
wątek związany z repatriacją nie został należycie rozwinięty, ustępując miejsca
akcentom uczuciowym. Warto bowiem podkreślić, że Elisabeth de Waal kreśli skomplikowaną
miłosną figurę, której ostateczny kształt jest jednak znany czytelnikowi już od
pierwszych stron. We wstępie stylizowanym na notatkę prasową dowiadujemy się o
tragicznym finale, do którego jesteśmy stopniowo doprowadzani, poprzez
odtwarzanie poszczególnych aktów dramatu.
Reasumując, Powroty to solidna pozycja, chociaż – szczególnie jeśli weźmie się
pod uwagę okoliczności jej wydania – sprawia bardziej wrażenie szkicu niż w
pełni ukończonej powieści. Gdyby książka doczekała się porządnego, finalnego
szlifu można by mówić o literackiej perełce, a tak obcujemy jedynie (albo aż) z
przyzwoitą książką traktującą o zawiłych losach ludzi, którzy w niełatwych
czasach i na różnych etapach egzystencji, starają się uporządkować swój
dotychczasowy byt.
P.S. Wspomnieć można jeszcze o
notce załączonej na końcu książki, w której pokrótce nakreślono kontekst
historyczny wydarzeń, odwołując się do lat 30-tych, 40-tych oraz 50-tych. W
zdecydowany sposób podkreślono, że Hitler oraz nazizm oraz cieszyły się w
Austrii całkiem sporym uznaniem.
P.S.2
Dla miłośników literackich powiązań i koneksji z pewnością użyteczna
będzie informacja, że Elisabeth de Waal to prywatnie babcia Edmunda de
Waala, autora książki Zając o bursztynowych oczach.
[1] Elisabeth de Waal, Powroty, przeł.
Agnieszka Patrycja Wyszogrodzka-Gaik, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2015, s. 43
[2] Tamże, s. 159
[3] Tamże, s. 290
Powojenna Austria to z pewnością wystarczający powód, żeby sięgnąć po tę książkę.;) O powojennym Berlinie jest trochę pozycji, ale o Wiedniu nie kojarzę. A to może być interesujące.;)
OdpowiedzUsuńTak, wydaje mi się, że starannie odmalowane tło, jakim jest powojenny Wiedeń to zdecydowanie największy plus tej książki. Szkoda tylko, że fabuła dość przewidywalna.
UsuńA ja jestem nieco rozdarty. Z jednej strony też chętnie poczytałbym o tym etapie w historii Wiednia (do którego mam słabość), ale ta fabuła i szkicowość...
UsuńRozumiem Twe rozterki i absolutnie nie namawiam do sięgnięcia po tę powieść.
UsuńWydaje mi się to ciekawa pozycja, zwłaszcza że czytałam "Zająca o bursztynowych oczach", w której są liczne odniesienia do historii bogatej, arystokratycznej rodziny autora, rodziny która kolekcjonowała dzieła sztuki.
OdpowiedzUsuńLektura "Zająca o bursztynowych oczach" dopiero przede mną, ale wydaje mi się, że obie pozycje mogą ciekawie się uzupełniać :)
Usuń