Zrodzony
Jeff VanderMeer
Tytuł oryginału: Borne, The Strange Bird
Tłumaczenie: Robert Waliś
Wydawnictwo: MAG
Seria: Uczta Wyobraźni
Liczba stron: 364
Jednym z obszarów działalności
literatury science fiction jest
futurologia. Autorzy usiłują przewidzieć jak może wyglądać przyszłość naszego
gatunku, koncentrując się na aspektach zarówno technicznych jak i
socjologicznych. Wśród przytaczanych wizji nie brak scenariuszy skrajnie
katastroficznych, będących wynikiem ekstrapolacji obecnych tendencji ludzkiej
cywilizacji do destrukcyjnej działalności, której ofiarą padają wszelkie
elementy środowiska naturalnego, nie wyłączając samego człowieka. Intrygujący,
a przy tym niepokojący krajobraz po kataklizmie prezentuje choćby Jeff
VanderMeer (ur. 1968 r.) amerykański pisarz i scenarzysta, autor powieści Zrodzony.
Za sprawą pochodzącego z
Pensylwanii artysty trafiamy do świata po apokalipsie. Już od pierwszych stron
rzuceni jesteśmy w trzewia rachitycznej rzeczywistości, w której wszechobecne
zniszczenia oraz zagrażające praktycznie zewsząd niebezpieczeństwo oszałamiają
oraz paraliżują, tym bardziej, że zastane realia są nie tylko opresyjne, ale i
zatrważająco obce. Przewodniczką po tym pulsującym grozą cmentarzysku jest
Rachel, główna bohaterka i zarazem pierwszoosobowa narratorka dzieła. Ta wciąż
jeszcze młoda dziewczyna, która pamięta czasy sprzed Armagedonu, żyje jako
poszukiwaczka. Eksplorując ruiny i zgliszcza tego, co kiedyś było miastem,
Rachel odnajduje produkty i wytwory Firmy – specjalizującej się w
biotechnologii korporacji, która przyczyniła się do upadku metropolii (Ale jedną ze zbrodni, jakie Firma wyrządziła
miastu, były testy biotechnologiczne prowadzone na ulicach, które zmieniły
miasto w ogromne laboratorium, obecnie w połowie zniszczone, podobnie jak sama
Firma [1]).
Przedsiębiorstwo, które miało być nadzieją (Przez
jakiś czas zapewne wydawało się, że przyniesie ocalenie miastu i jego
mieszkańcom [2])
ostatecznie okazało się zgubą i gwoździem do trumny (Dla mnie Firma była białym wzdętym kleszczem na boku miasta, miejscem,
które okradało nas z surowców i wprowadzało chaos [3]).
Budzącym największą grozę płodem Firmy jest Mord – ogromny, kilkunastometrowy
niedźwiedź posiadający zdolność do lewitacji sprawia wrażenie elementu żywcem
wyjętego z absurdalnego, ale niezwykle krwawego horroru. Ale to właśnie Mord
jest jednym z atrakcyjniejszych źródeł wszelakiej maści znalezisk – w gąszcz
jego futra wplątuje się szereg użytecznych przedmiotów, dla których warto
zaryzykować wspinaczkę po przerośniętym, śpiącym monstrum. W takich właśnie
okolicznościach Rachel natrafia na tytułowego Zrodzonego – perypetie
protagonistki ściśle związane z losami tajemniczej istoty stanowią kanwę fabuły
utworu VanderMeera.
Zrodzony – owoc biotechnologicznej inżynierii – to stworzenie będące archetypem obcości. Już sam wygląd wymyka się ludzkiej percepcji, co uniemożliwia jednoznaczną klasyfikację (Zrodzony podobny jest do (…) mieszanki ukwiału z kałamarnicą, niczym smukły wazon pokryty falującymi kolorami, od fioletu, przez grant, po morską zieleń [4]) – ani Rachel, ani jej partner Wick (były pracownik Firmy) nie wiedzą czy organizm, z którym mają do czynienia jest zwierzęciem czy też rośliną. Pomimo wątpliwości dotyczących natury Zrodzonego, Rachel od początku otacza znajdę troskliwą opieką – można wręcz odnieść wrażenie, że stwór aktywuje w niej nie używane dotychczas instynkty macierzyńskie. Tyle, że w miarę dojrzewania Zrodzonego (a proces jest o tyle analogiczny do ludzkiego, że tytułowa istota posiada bardzo chłonny umysł, który stale karmi się wiedzą na temat otaczającego go świata), coraz bardziej uwidacznia się jego odmienność, która każde Rachel stawiać niewygodne pytania dotyczące celu, w jakim do istnienia powołany został tego typu organizm.
Rozważania dotyczące Zrodzonego stają się pretekstem do pochylenia się nad sednem człowieczeństwa. Inność tytułowego stworzenia stanowi bodziec do refleksji poświęconych różnym obliczom, jakie potrafi przyjmować ludzkość – z jednej strony okrucieństwo, zawiść, bezmyślność, złośliwość i naiwność, z drugiej zaś heroizm, zdolność do poświęcenia, empatia czy miłość. Czy któreś z tych zachowań, postaw i emocji można uważać za mniej lub bardziej ludzkie? Czy też właśnie owa niejednoznaczność i sprzeczność stanowią bogaty wachlarz, z którego czerpie nasz gatunek? A jeśli przyjąć, że sami nie jesteśmy idealni, że naszą domeną są chwile słabości, popełniane błędy oraz nieprzemyślane wybory, to czy mamy prawo, by poddawać w wątpliwość moralność, styl życia czy zasadność bytu innych organizmów, w szczególności tych, których nie znamy i nie rozumiemy? Bo przecież, gdy już zdecydujemy się na wydawanie osądów i ocen, musimy przyjąć w tym celu jakąś skalę – skąd jednak przeświadczenie, że ta, którą stosujemy na co dzień jest słuszna, efektywna, logiczna czy sprawiedliwa?
Uzupełnieniem Zrodzonego jest krótkie opowiadanie osadzone w tym samym uniwersum, zatytułowane Dziwny Ptak. Za jego sprawą Jeff VanderMeer uświadamia nam, że na ogół człowiek podchodzi do swoich dzieł bardzo nierozsądnie, nie kłopocząc się takimi kwestiami jak próba przewidzenia potencjalnych skutków wcielenia w życie danej idei. Ta lekkomyślność implikuje założenie, że bardzo podobne sytuacje będą występować w przypadku kreowania żywych organizmów. Ponadto amerykański pisarz przypomina nam, z jakim lękiem i nieufnością podchodzimy do tego, co nieznane – brak kategorii, do których moglibyśmy się odnieść, powoduje, że zupełnie nowe doświadczenia wymykają się naszemu pojmowaniu.
Powieść, z warsztatowego punktu widzenia jest napisana bardzo sprawnie – intrygująca wizja w połączeniu z plastycznym językiem skutkuje tym, że kolejne karty przewraca się z nieustannym zaciekawieniem. Ta bardzo dobra książka opowiada o ludziach usiłujących przetrwać w ekstremalnych warunkach. Jeff VanderMeer bacznie obserwuje swoich protagonistów, śledząc ich reakcje na coraz trudniejsze doznania oraz zmuszając do konfrontacji z czymś obcym, nieznanym. Jednocześnie Zrodzony to przestroga przed tym, do czego może prowadzić nieodpowiedzialne i nieprzemyślane podejście do zagadnień związanych z szeroko rozumianą bioinżynierią. Lektura godna polecenia.
Zrodzony – owoc biotechnologicznej inżynierii – to stworzenie będące archetypem obcości. Już sam wygląd wymyka się ludzkiej percepcji, co uniemożliwia jednoznaczną klasyfikację (Zrodzony podobny jest do (…) mieszanki ukwiału z kałamarnicą, niczym smukły wazon pokryty falującymi kolorami, od fioletu, przez grant, po morską zieleń [4]) – ani Rachel, ani jej partner Wick (były pracownik Firmy) nie wiedzą czy organizm, z którym mają do czynienia jest zwierzęciem czy też rośliną. Pomimo wątpliwości dotyczących natury Zrodzonego, Rachel od początku otacza znajdę troskliwą opieką – można wręcz odnieść wrażenie, że stwór aktywuje w niej nie używane dotychczas instynkty macierzyńskie. Tyle, że w miarę dojrzewania Zrodzonego (a proces jest o tyle analogiczny do ludzkiego, że tytułowa istota posiada bardzo chłonny umysł, który stale karmi się wiedzą na temat otaczającego go świata), coraz bardziej uwidacznia się jego odmienność, która każde Rachel stawiać niewygodne pytania dotyczące celu, w jakim do istnienia powołany został tego typu organizm.
Rozważania dotyczące Zrodzonego stają się pretekstem do pochylenia się nad sednem człowieczeństwa. Inność tytułowego stworzenia stanowi bodziec do refleksji poświęconych różnym obliczom, jakie potrafi przyjmować ludzkość – z jednej strony okrucieństwo, zawiść, bezmyślność, złośliwość i naiwność, z drugiej zaś heroizm, zdolność do poświęcenia, empatia czy miłość. Czy któreś z tych zachowań, postaw i emocji można uważać za mniej lub bardziej ludzkie? Czy też właśnie owa niejednoznaczność i sprzeczność stanowią bogaty wachlarz, z którego czerpie nasz gatunek? A jeśli przyjąć, że sami nie jesteśmy idealni, że naszą domeną są chwile słabości, popełniane błędy oraz nieprzemyślane wybory, to czy mamy prawo, by poddawać w wątpliwość moralność, styl życia czy zasadność bytu innych organizmów, w szczególności tych, których nie znamy i nie rozumiemy? Bo przecież, gdy już zdecydujemy się na wydawanie osądów i ocen, musimy przyjąć w tym celu jakąś skalę – skąd jednak przeświadczenie, że ta, którą stosujemy na co dzień jest słuszna, efektywna, logiczna czy sprawiedliwa?
Uzupełnieniem Zrodzonego jest krótkie opowiadanie osadzone w tym samym uniwersum, zatytułowane Dziwny Ptak. Za jego sprawą Jeff VanderMeer uświadamia nam, że na ogół człowiek podchodzi do swoich dzieł bardzo nierozsądnie, nie kłopocząc się takimi kwestiami jak próba przewidzenia potencjalnych skutków wcielenia w życie danej idei. Ta lekkomyślność implikuje założenie, że bardzo podobne sytuacje będą występować w przypadku kreowania żywych organizmów. Ponadto amerykański pisarz przypomina nam, z jakim lękiem i nieufnością podchodzimy do tego, co nieznane – brak kategorii, do których moglibyśmy się odnieść, powoduje, że zupełnie nowe doświadczenia wymykają się naszemu pojmowaniu.
Powieść, z warsztatowego punktu widzenia jest napisana bardzo sprawnie – intrygująca wizja w połączeniu z plastycznym językiem skutkuje tym, że kolejne karty przewraca się z nieustannym zaciekawieniem. Ta bardzo dobra książka opowiada o ludziach usiłujących przetrwać w ekstremalnych warunkach. Jeff VanderMeer bacznie obserwuje swoich protagonistów, śledząc ich reakcje na coraz trudniejsze doznania oraz zmuszając do konfrontacji z czymś obcym, nieznanym. Jednocześnie Zrodzony to przestroga przed tym, do czego może prowadzić nieodpowiedzialne i nieprzemyślane podejście do zagadnień związanych z szeroko rozumianą bioinżynierią. Lektura godna polecenia.
[1] Jeff VanderMeer, Zrodzony, przeł. Robert Waliś,
Wydawnictwo MAG, Warszawa 2018, s. 16
[2] Tamże, s. 31
[3] Tamże, s. 32
[4] Tamże, s. 13
Zapisuję na listę ;)
OdpowiedzUsuńOkładka niepokoi
Pozdrawiam
Wg mnie okładka świetnie koreluje z treścią książki. I jest to jeden z powodów, dla których cenię sobie MAG-owską Ucztę Wyobraźni - książki wydawane są w bardzo miłym dla oka formacie.
UsuńO - to może być coś dla mnie. Może wyjątkowo skuszę się na lekturę, która już u nas była :)
OdpowiedzUsuńCiekaw jestem jak Ty byś odebrał tę książkę.
UsuńDodałem do listy ale strasznie szybko się wydłuża :(
UsuńAch, Uczta Wyobraźni. I do tego Jeff VanderMee, który jest jednym z tych autorów chodzących za mną od lat wielu, ale bez konkretnego tytułu.
OdpowiedzUsuńJa też się długo zbierałem do tego autora, ale w końcu udało mi się przełamać.
Usuń