Tak ukochana
Melania Mazzucco
Tytuł oryginału: Lei cosí amata
Tłumaczenie: Monika Woźniak
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 584
W życiu niejednego człowieka
przychodzą chwile, kiedy bytowanie w ludzkiej gromadzie wydaje się być czymś
nieznośnym, przykrym wręcz niemożliwym. Konieczność przestrzegania szeregu
reguł i zasad, staranne unikanie tematów tabu, postępowanie wedle powszechnie
przyjętej etykiety mogą niekiedy wzmagać w nas sprzeciw, który manifestujemy w
różnym sposób. Z reguły owa negacja nie jest permanentna i po krótszym bądź
dłuższym czasie, ponownie wracamy na społeczne łono. Są jednak osobnicy,
których egzystencja sprowadza się do ciągłego kontestowania tego, co ustalone i
uchodzące za ład czy normalny stan rzeczy – takie nieprzerwane bycie w kontrze,
w opozycji nie jest ani łatwe, ani przyjemne, o czym możemy przekonać się
dzięki fabularyzowanej biografii Annemarie Schwarzenbach (1908 – 1942)
zatytułowanej Tak ukochana, pióra
Melanii Mazzucco.
Protagonistka – pisarka,
fotografka, dziennikarka, podróżniczka oraz skandalistka – uważana jest za
jedną z najbardziej intrygujących postaci okresu 20-lecia międzywojennego. Annemarie
Schwarzenbach wyłaniająca się z kart powieści Melanii Mazzucco przywodzi na
myśl skojarzenia zarówno z zagubionym wędrowcem jak i etatową buntowniczką.
Bohaterka na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie istoty słodko nierozgarniętej i nieporadnej, stale domagającej się atencji
i pieszczot, nigdy nie traktowanej zbyt poważnie, a którą postrzega się jako (…) kruchą i niespełnioną, pełną
sprzeczności, zagrożoną [1].
Jednakże Annemarie jest też harda i uparta, a ponadto cechuje ją zaborczość,
ignorancja, dziecięca naiwność oraz autodestrukcyjne tendencje. Ta mieszanina
niejednego znuży, zmęczy, wręcz zmierzi, ale wzbudzi także litość czy nawet
swoisty podziw. Należy chyba uznać, że pełen sprzeczności charakter Annemarie to
konsekwencja społecznych norm i konwenansów (nie można pomijać też zaburzeń
psychicznych katalizowanych przez bardzo niezdrowy tryb życia oraz trudne
dzieciństwo) – jej niezgoda na uwięzienie w klatce płciowości (wynikająca m.in.
z homoseksualnych skłonności), sprzeciw wobec drobnomieszczańskich tradycji
oraz przymus niełatwej walki o prawo do wyrażania siebie (nie zawsze
prowadzonej z taką samą determinacją i zaciętością) okazują się czynnościami
niezwykle absorbującymi, wysysającymi ogromne pokłady energii.
Niejednoznaczność Annemarie polega także na tym, że do czasu przejścia
załamania nerwowego okazuje się ona postacią słabą – silna zależność od
zaborczej matki skutkuje tym, że przez długi czas dziewczyna nie potrafi
samodzielnie myśleć, nie umie nadać biegu swojemu życiu, nie jest zdolna do
konfrontacji w imię wyznawanych ideałów. Dziwaczna bezwolność najjaskrawiej
rzuca się w oczy w sytuacji, gdy jej relacje z najbliższymi krewnymi stają się
coraz bardziej wrogie i toksyczne, a mimo tego Annemarie nie chce ich zerwać
(ojciec, Alfred to bogaty szwajcarski przemysłowiec zajmujący się handlem i
przetwórstwem jedwabiu, z kolei zaborcza matka Renée, pochodząca z niemieckiej
arystokratycznej rodziny Wille’ów o wojskowych tradycjach, to miłośniczka koni
i gospodyni z krwi i kości, przywiązująca ogromne baczenie do renomy swojego
nazwiska). Zamiast uniezależnienia się protagonistka postanawia wybrać bytowanie
w metaforycznym rozkroku – z jednej strony przyjaźń z Eriką i Klausem Mannami
(dziećmi Tomasza Manna), zajadłymi wrogami Hitlera, z drugiej zaś ustawiczne
korzystanie ze wsparcia finansowego rodziciela, udzielającego ekonomicznej
pomocy nazistom. Prowadzona w ten sposób wegetacja oparta jest na substytutach,
namiastkach, erzacach – narkotyki jawią się jako złudne ukojenie mające
wyciszyć strach przed codziennością, następne związki i związane z nimi
skandale mają być prawdopodobnie formą buntu, ale i usiłowaniami znalezienia
zrozumienia, zaś liczne podróże zdają się być nieustannymi próbami poszukiwania
samej siebie oraz sensu żywota, a jednocześnie ucieczką od błędnych decyzji,
nietrafionych wyborów, ale też od działania, od wzięcia spraw w swoje ręce ((…) nigdzie nie czuła się u siebie w domu,
poruszała się jakby w limbo, w obszarze ziemi niczyjej, niebędącej ani ziemią,
ani niebem, ani przeszłością, ani przyszłością; ani rzeczywistością kobiecą,
ani męską [2]).
Proces uczenia się i dojrzewania do tego, by wziąć odpowiedzialność za własne
czyny przebiega bardzo wolno, chociaż na pewno warto odnotować prace
dziennikarskie Annemarie (ogromnie ciekawa informacja dotyczy reportażu
poświęconemu należącej do rodziny Szwarzenbachów amerykańskiej fabryce
jedwabiu, reportażu w którym poruszono szereg niedogodności i patologii, z
jakimi na co dzień muszą mierzyć się tamtejsi robotnicy czy zapisków z pobytu w
Kongu Belgijskim).
Z racji na burzliwe dzieje
bohaterki, czytelnik jest świadkiem wielu wydarzeń, goszcząc przy tym na
kontynentach europejskim, azjatyckim, północnoamerykańskim oraz afrykańskim.
Razem z Annemarie poznajemy urokliwe i malownicze zakątki Szwajcarii, smakujemy
klimatu Berlina zarówno z okresu Republiki Weimarskiej (kosmopolityczny szał)
jak i III Rzeszy (mrok i groza prześladowań), gościmy w Iranie błąkając się po
pustynnych piaskach podglądając pracę archeologów dokonujących wielkich odkryć
starożytnych cywilizacji, wizytujemy Nowy Jork, boleśnie doświadczając
niezwykle surowego traktowania ludzi uznanych za psychicznie niestabilnych, czy
wreszcie zatrzymujemy się w równikowej Afryce, obserwując funkcjonowanie
europejskich kolonii w trakcie trwania II wojny światowej. Ważną częścią
książki są także osoby odgrywające znaczącą rolę dla Annemarie – Mazzucco
skupia się przede wszystkim na związkach z dziećmi Tomasza Manna, Eriką i
Klausem (autorem m.in. Mefista), ale
ukazano również magnetyczny wpływ, jaki Szwajcarka wywiera na innych (jedną ze
ślepo zakochanych w Annemarie była choćby amerykańska pisarka, Carson McCullers).
Należy przy tym zaznaczyć, że
śledzenie losów Annemarie jest zajęciem wymagającym koncentracji, bowiem Melania
Mazzucco ucieka się do standardowego zabiegu, niezbędnego do tego, by na
kartach kilkuset stron pomieścić niemal cały żywot swojej bohaterki – fabuła
jest rachityczna i sprowadza się do przywoływania kolejnych epizodów z bogatej
egzystencji Annemarie. W rezultacie lektura przypomina przewijanie filmu, w
którym interesują nas tylko fragmenty i to właśnie na nich skupiamy się na
dłużej. Tyle, że te przeskoki, skutkujące zmiennym tempem narracji są nieco
dezorientujące – przez parę zdań zanurzamy się w chwili, raczeni jesteśmy
drobiazgowym opisem wybranego incydentu, a już za moment kilka miesięcy
streszczone zostaje w kilkunastu słowach. Co istotne, jak sama zdradza w
posłowiu Melania Mazzucco, nie wszystkie przytoczone zdarzenia są autentyczne –
część faktów celowo zniekształcono, a w przypadku niejasności czy wątpliwości,
pisarka zdała się na swoją wyobraźnię.
Reasumując, Tak ukochana to książka niepozbawiona wad, która mimo to pozostaje
lekturą intrygującą, szczególnie z uwagi na osobę samej Annemarie Schwarzenbach
– Szwajcarka to bohaterka tragiczna, bowiem nigdy nie nauczyła się zasad
społecznego współżycia, uparcie trwając przy samodzielnie wypracowanych
wzorcach, mocno odbiegających od obowiązujących standardów. Ponadto kobieta, ku
rozpaczy matki nigdy nie nauczyła się, że (…)
ten, kto przeżywa silne emocje, ma obowiązek wobec siebie samego, i wobec
innych, traktować udręki swojej duszy, jak gdyby były własnością prywatną – nie
powinny obchodzić nikogo innego i nikt nie powinien się do nich mieszać [3].
Pozostaje wyrazić żal, że bardzo skromna część twórczości Annemarie
Schwarzenbach jest dostępna dla polskiego czytelnika.
[1] Melania Mazzucco, Tak ukochana,
przeł. Monika Woźniak, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2006, s. 58
[2] Tamże, s. 196
[3] Tamże, s. 569
Jak zwykle przeprowadziłeś doskonałą analizę książki. Czytałam ją ładnych parę lat temu i trochę zatarła się w pamięci. Tragiczna postać Annemarie bardzo mnie poruszyła. Taka nadwrażliwa, zbuntowana, zagubiona w swojej płciowości, androgeniczna - chłopczyca, niezwykła osobowość tamtych czasów. Urzekła mnie także filmowość tej powieści, kolejne obrazy oddające klimat dekadenckiego międzywojnia, kiedy wielu ludzi zdawało się ogarniać jakieś szaleństwo, gorączka podróży w poszukiwaniu siebie, dążenie do samozatracenia, ucieczka od tego, co za chwilę miało nadejść. Poza tym zachwycił mnie styl Melanii Mazzucco. Dla mnie jest to świetnie napisana biografia.
OdpowiedzUsuńZgadza się, Annemarie to sztandarowy przykład osoby niedopasowanej, nie potrafiącej odnaleźć się w panującej realiach. Szkoda, że na język polski przełożono bardzo skromną część dorobku tej artystki.
UsuńA jeśli chodzi o styl, w jakim utrzymana jest książka, to mnie bardziej przypadł do gustu ten z powieści "Taki piękny dzień" - w "Tak ukochanej" niezbyt podobała mi się ta zmienna prędkość, z jaką zachodziły wydarzenia.
Tak jak do biografii mnie zazwyczaj nie ciągnie, to ta zapowiada się intrygująco. Ale chyba bardziej ze względów historyczno-społecznych, a nie samej Annamarie.
OdpowiedzUsuńTak, tło książki jest bardzo ciekawe, tym bardziej, że Annemarie sporo podróżowała. Jeśli chodzi o protagonistkę, to dopiero z czasem nieco do niej przywykłem i zacząłem na nią patrzeć z większą sympatią - początkowo okropnie mnie drażniła :)
UsuńPrzyznam, że próbowałam czytać kiedyś tę powieść, ale jakoś nie zaiskrzyło. Natomiast o samej Schwarzenbach dużo czytałam i słyszałam, postać niewątpliwie interesująca, świetny materiał na książkę i/lub film.
OdpowiedzUsuńDla mnie właśnie początek książki był najtrudniejszy. Sposób w jakie zaprezentowano Annemarie sprawił, że z miejsca poczułem do bohaterki awersję i niechęć. Niezmiernie drażniło mnie to jej oderwanie od rzeczywistości i ignorancja, i dopiero w miarę dalszej lektury zacząłem odczuwać do niej odrobinę sympatii.
Usuń