Dotknij wiatru, dotknij wody
Amos Oz
Tytuł oryginału: La-ga'at ba-maim, la-ga'at ba-ruah
Tłumaczenie: Danuta Sękalska-Wojtowicz
Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 160
Żyd Wieczny Tułacz. Kim jest ów
nieszczęśliwy osobnik? Czy to Izraelita, który znieważywszy samego Jezusa,
kiedy ten dźwigał krzyż na ramionach w trakcie swej ostatniej wędrówki na
Miejsce Czaszki, zwane też Golgotą, ukarany został nieskończoną poniewierką po
świecie? A może to człowiek, który w trudnych do ustalenia okolicznościach
zwiódł i w konsekwencji zgubił śmierć, w efekcie czego błąka się gdzieś po ziemskim
padole, ze znudzeniem przyglądając się cudzemu życiu i samemu oczekując na
nadejście czasów ostatecznych? A może Żyd Wieczny Tułacz to tylko rola, w którą
w danym miejscu i czasie wciela się najbardziej odpowiednia ku temu postać? Jak
choćby żydowski nauczyciel nazwiskiem Pomeranz, genialny matematyk i fizyk,
zdolny muzyk oraz – co chyba oczywiste, jeśli uwzględnić panujące stereotypy –
zegarmistrz, którego losy, na kartach swej powieści Dotknij wiatru, dotknij wody, kreśli izraelski mistrz pióra Amos
Oz.
Napisany w 1973 roku utwór to
dowód na to, że warsztat pisarski Oza
jest niezwykle bogaty, a autor nie zamyka się w jednym gatunku. O ile takie
dzieła jak choćby Spokój doskonały (1982) czy Nie mów noc (1994) to książki na wskroś realistyczne oraz dojrzałe,
przesiąknięte subtelnością i melancholią, cechujące się niespieszną narracją
oraz koncentracją na detalach, o tyle Dotknij
wiatru, dotknij wody już od pierwszych stron uderza baśniowo-fantastycznym
charakterem. Na jaw wychodzi, że przynajmniej na początkowej ścieżce swojej
literackiej kariery, Amos Oz romansował z gatunkiem, z którym na ogół wiążemy
pisarzy iberoamerykańskich, tzn. z realizmem magicznym.
Protagonistami Dotknij wiatru, dotknij wody jest
małżeństwo polskich Żydów, Stefy i Eliszy Pomeranzów. Nauczyciel (…) matematyki i fizyki w Państwowym
Gimnazjum imienia Mickiewicza w mieście M. [1], który w wolnym czasie
prowadził badania teoretyczne oraz wykładowczyni filologii niemieckiej w tej
samej placówce dydaktycznej, należąca do Towarzystwa Miłośników Goethego – kres
idyllicznej (?) egzystencji pary następuje w momencie wybuchu II Wojny Światowej.
Konflikt, który rozdarł Europę, rozdziela też ukochanych – Elisza nie wierząc w
dobre intencje niemieckiego agresora, zaszywa się w polskiej głuszy, by po
miesiącach tułaczki po niemal całej Europie, osiąść w nowo powstającym państwie
Izrael. Stefa postanawia zostać w mieście M., ale w końcu i na nią przychodzi
pora – sytuacja w okupowanej Polsce zmusza kobietę do szukania schronienia w
Związku Radzieckim. Elisza, zamieszkawszy w kibucu zajmuje się wypasem owiec,
naprawą zegarków oraz kontynuowaniem matematycznych dociekań. Ale efekt
dywagacji – epokowe odkrycie pozwalające wyjaśnić jeden z najbardziej
zagadkowych paradoksów związanych z pojęciem nieskończoności – po raz kolejny
zburzy budowany z mozołem spokojny byt.
Dotknij wiatru, dotknij wody to książka poruszająca szerokie
spektrum zagadnień, chociaż przyznać trzeba, że wiele tematów jest zaledwie
napoczętych, wspomnianych, zasygnalizowanych. Oz przytacza slogany dotyczące
konfliktów zbrojnych, zgodnie z którymi są to zdarzenia ożywcze, niosące ze sobą wiatr zmian (Wojna, mimo całej potworności i barbarzyństwa, nastręczała sposobność
odmłodzenia Europy, odświeżenia zużytych idei i uczestnictwa w roli obserwatora
w wydarzeniu historycznym na wielką skalę [2]), pokazując jednocześnie
kompletną dewaluację tych haseł. Nie brakuje również refleksji związanych z
kwestią współodpowiedzialności za wyrządzane zło, współodpowiedzialności, do
której zalicza się bierność, nieme przyzwolenie, brak zdecydowanego potępienia
dla urągających człowieczeństwu praktyk (Bywają
w życiu jednostki czy narodu chwile kiedy milczenie jest odrażającą formą
wypowiedzi [3]).
Ważne miejsce w prozie Oza
zajmuje także problematyka emigracji. W powieści odmalowano szereg postaci,
których dotychczasowe życie obróciło się w ruinę – pozostał po nim jedynie
miraż, zdeformowany pejzaż, wegetujący wyłącznie we wspomnieniach. Tym samym
ukazano dramat uchodźstwa, bowiem nawet jeśli uda nam się odnaleźć nową
ojczyznę, trafić do kraju, którego mieszkańcy okażą nam gościnę (albo, którego
historię sami będziemy współtworzyć), to zawsze pozostaje (…) trud nabierania nawyków w nowym miejscu (…) [4]. Poruszana materia
migracji jest o tyle interesująca, że równocześnie Amos Oz rozpościera przed
czytelnikiem panoramę odradzającego się państwa Izrael. Prezentowany portret
jest bogaty, żywy i wesoło skrzy się całą paletą kolorów – autor przytacza
zarówno blaski i nadzieje związane z narodzinami Izraela (Oznacza to nawrócenie na judaizm pasa ziemi, jej wód, pól i równin,
jakby nareszcie jakiś bóg zlitował się nam nami i wszystko się odmieniło – od
tej chwili cała galaktyka będzie nas tolerować, pogodzi się z naszym wyglądem,
zniesie nasze pieśni, nasze zapachy, nasze żarty, przestanie nas ustawicznie
nękać, przynajmniej w maleńkim zakątku na krańcach ziemi, w lilipuciej krainie.
Nagle otrzymaliśmy wszyscy przebaczenie przekraczające nasze najśmielsze
marzenia, nareszcie odpuszczono nam winy [5]), ale nie powstrzymuje
się przed obnażeniem słabostek i niedoskonałości młodego państwa ((…) zbiorowisko imigrantów z różnych stron
świata buduje kraj, każdy według innych zasad [6]).
Izraelski pisarz nie unika
również napomknięcia o dziedzinach tak uniwersalnych, jak sekrety człowieczej
duszy. Dotknij wiatru, dotknij wody
można uznać za studium wyobcowania, bowiem Amos Oz na przykładzie Pomeranza
uzmysławia nam, ze każdy osobnik, nie przejawiający zbytniego entuzjazmu, by
stać się elementem zdrowej tkanki społecznej, świadomie izolujący się poprzez decyzję
o egzystencji na marginesie codzienności, z dala od zgiełku ważkich dla danej
grupy spraw, skazany jest na niechęć i nieufność, które ostatecznie prowadzą do
ostracyzmu. Ponadto, wraz z Pomeranzem przekonujemy się, że w ogromnej liczbie
przypadków ludzką naturę zżera (…)
straszliwa żądza tajników władzy, niewyobrażalnych odmian jej rozkoszy,
pragnienie dominacji, triumfowania, panowania, zawzięta tęsknota do wszechmocy
[7].
Wyróżnikiem książki Amosa Oza
jest styl, w jakim została ona utrzymana. Tak jak wcześniej wspomniano, Dotknij wiatru, dotknij wody to proza z
pogranicza realizmu magicznego, przywodząca na myśl zawiłe literackie równania.
Karty powieści przesycone są metaforami oraz wypadkami o niezwykłym, magicznym
charakterze. Warto jednak podkreślić, że owej fantastyczności jest w utworze
zwyczajnie za dużo – nabrzmiałe alegoriami i symbolizmem zdania, gwałtownie
eksplodują, zalewając czytelnika patosem przekwitłych słów, które w tak
ogromnej ilości nużą oraz zaciemniają prezentowaną treść. Ratunkiem, który
pozwala przebrnąć czytelnikowi przez to wzburzone morze przenośni i symboli,
okazuje się język. Oz operuje nim w sposób mistrzowski, pozwalając nam
rozsmakowywać się poszczególnymi słownymi budowlami. I znowu spokój mrocznego lasu. Pieszczota nocnego wietrzyku. Milczenie
szronu. Mlaskanie błota. Ucieczka bez ocalenia [8]; W dali szczyty górskie rozszarpywały sierp księżyca i zwierały na nim
szczęki [9];
(…) szept ciszy tuż przed świtem [1o] – to tylko wybrane
przykłady, dowodzące kunsztu izraelskiego artysty.
Reasumując, Dotknij wiatru, dotknij wody to ciekawa, chociaż z pewnością niełatwa powieść. Przyjęta forma utworu (flirt z realizmem magicznym) prowadzi do rozmycia fabuły i nieostrości zachodzących wypadków. Ale jednocześnie zastosowany zabieg zwiększa przestrzeń interpretacji dzieła, które można rozpatrywać jako przejmującą elegię o utraconej ojczyźnie, pieśń o miłości, na drodze której złośliwy los rzuca szereg przeszkód czy jako opowieść o nadziejach i oczekiwaniach, towarzyszących narodzinom nowego państwa.
[1] Amos Oz, Dotknij wiatru, dotknij wody, przeł.
Danuta Sękalska, Wydawnictwo Literackie MUZA S.A., Warszawa 1998, s. 5
[2] Tamże, s. 10
[3] Tamże, s. 24
[4]Tamże, s. 38
[5] Tamże, s. 90
[6] Tamże, s. 87
[7] Tamże, s. 96
[8] Tamże, s. 27
[9] Tamże, s. 93
[10] Tamże, s. 123
Mnie ten flirt z realizmem magicznym w wykonaniu Oza za bardzo nie wciągnął, odpadłam po kilku stronach i wybrałam coś bardziej realistycznego jego pióra.;) Ale zgadzam się - warsztat ma świetny.
OdpowiedzUsuńJa z czystej ciekawości doczytałem do końca, ale przyznaję, że nie była to łatwa lektura. Oz operuje pięknym językiem i są na szczęście książki, w których ten kunszt zostaje w pełni wykorzystany.
UsuńZwiększona przestrzeń interpretacji dzieła? Miód na moje uszy. Nie znam prozy Oza, ale ten flirt z realizmem magicznym zdaje się być w sam raz dla mnie.
OdpowiedzUsuńMnie też początkowo wydawało się to bardzo atrakcyjne, ale w tym konkretnym przypadku Amos Oz popłynął trochę za daleko - fabuła ginie gdzieś w pomrokach rozbudowanego symbolizmu.
UsuńA, jeśli chodzi o Amosa Oza, to serdecznie polecam jego prozę, szczególnie "Nie mów noc" oraz "Spokój doskonały".