Rok królika
Joanna Bator
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 480
Nie mogłam uwierzyć w to, co miałam teraz przed oczami. „Szok! Królik
grozy atakuje. Nawiedzony przez duszę zmarłej właścicielki królik masakruje
mieszkańców Ząbkowic Śląskich. Wywiad z pierwszymi ofiarami specjalnie dla
czytelników naszej gazety”. Królik grozy z ludzką duszą! Wyzębiał się do mnie z
tabloidu, który od początku leżał na stoliku, ale akurat na króliku postawiłam
wcześniej wielki papierowy kubek z niedobitą kawą [1].
Wyobraźmy sobie, że jesteśmy właśnie na życiowym rozdrożu, staramy się zerwać z
tym, przez co przeszliśmy, odrzucając w kąt naszą obecną tożsamość, nie wiedząc
jeszcze przy tym, w jakie szaty przystroić nową osobowość. Zastanawiając się,
jakimi torami pędzić winno nasze życie, siedząc w dworcowej kawiarni i czekając
na podpowiedź opatrzności, natrafiamy przypadkiem na gazetę z krzykliwym
tytułem, której absurdalność atakuje nas od pierwszych liter. Przypadek czy
przeznaczenie? Przesłanie czy zły omen? I wreszcie, czy bylibyśmy w stanie
oprzeć się pokusie, by wyruszyć do Ząbkowic Śląskich i na własne oczy przekonać
się, czym do cholery jest królik grozy?
Podróż na Śląsk w poszukiwaniu
szalonego zajęczaka pewnie nie jednemu z nas wydałaby się eskapadą mało
atrakcyjną, ale na tę niezwykłą sytuację zgoła inaczej reaguje protagonistka
książki Rok Królika, powieści pióra
Joanny Bator, pisarki uhonorowanej Nike za Ciemno, prawie noc. Marta Mrok, albo Anna Karr to 37-letnia autorka krwawych
romansów historycznych, która przygotowuje własne zniknięcie. Nowa wizja
własnej osoby to wynik kłębowiska komplikacji, w jakie zamienił się
dotychczasowy byt (poliamoryczny związek z dwoma mężczyznami, mimo obiecujących
początków, okazuje się nie do końca udanym eksperymentem) – wycofanie się z
niego to szansa na nowe, być może bardziej udane, otwarcie. Ponadto wyprawa do
Ząbkowic z punktu widzenia bohaterki to wręcz przymus, konieczność, obowiązek,
jako, że kobieta to kolekcjonerka nagłówków, która zbiera je i segreguje,
traktując jako znaki, komunikaty, sygnały (Jestem
przekonana, że to jakaś siła wyższa przemawia do mnie w ten sposób, bo idąc z
duchem czasu, postanowiła zrezygnować z tradycyjnych metod w postaci piorunów,
grzmotów i objawień przed oczami maluczkich [2]).
Wiadomość przekazana na łamach szmatławca to także pretekst do zagłębienia się
w mrokach przeszłości i próba odkrycia (albo i zbudowania) własnej tożsamości.
Akcja dzieła rozgrywa się w 2011
roku, a więc w tytułowym roku Królika. Japonię nawiedza potężne tsunami,
którego jednym ze skutków jest wybuch w elektrowni w Fukushimie. Przez życie Julii
Mrok przetacza się równie potężna fala, która zmiata budowaną przez lata
egzystencję – dotychczasowy byt jawi się jako wielka gra, mistyfikacja, w
której należy (…) dostosować rekwizyty do
scenariusza [3].
Obecna formuła ulega jednak wyczerpaniu, w związku z czym protagonistka, już
jako Anna Karr, usiłuje zredefiniować swoją osobę, włączając w to budowę
własnej przeszłości, a nawet charakteru.
Miejsce, które na swoje
odrodzenie wybiera Anna Karr, to niewielkie śląskie miasteczko, założone u
schyłku XIII wieku, znane początkowo jako Frankenstein. Polska nazwa osady idealnie
współgra z tytułem książki, z kolei niemiecka jednoznacznie kojarzy się z
Wiktorem Frankensteinem, bohaterem powieści pióra Mary Shelley – mężczyzna to
naukowiec, który swoje prace badawcze podporządkowuje staraniom rozwikłania
zagadki śmierci. Działania kończą się połowicznym sukcesem, tj. powołaniem do
życia sztucznego człowieka, do stworzenia którego użytego ludzkich zwłok.
Nawiązania do książki Mary Shelley, zaliczanej do gatunku powieści gotyckiej,
objawiają się przede wszystkim w klimacie, w jakim utrzymany jest utwór Joanny
Bator. Rok Królika emanuje bowiem
niewysłowioną grozą i tajemnicą. Atmosfera gęsta jest od niejasności i
zagadkowości. Oprócz tego świat przedstawiony odznacza się swoistą
rachitycznością, ułomnością – rzeczywistość w Ząbkowicach jest bardzo krucha i
łatwo doprowadzić do pęknięć i rys na jej powierzchni, a czas (…) ulega osobliwemu rozciągnięciu i
zawikłaniu [4].
Równie podejrzane są postacie, na które natykamy się w miasteczku – wiele z
nich jest wybrakowanych, naznaczonych wadą, skazą, piętnem (kobieta, była królowa piękności, z połową
twarzy zdeformowaną przez poparzenia; mężczyzna ze sztucznym okiem; chłopiec z
zajęczą wargą; starszy pan z zaawansowaną demencją, którego śmiało można
określić też mianem wariata), a ci, którym przynajmniej na pierwszy rzut oka
niczego nie brakuje, jeśli chodzi o aparycję czy umysłową sprawność, skrywają
liczne sekrety i nie są tym, za kogo starają się uchodzić.
Aspektem, który decyduje o
tym, że lektura Roku Królika to bardzo dobra rozrywka to styl, w jakim napisano
powieść. Joanna Bator z premedytacją bawi się formą, wplatając do swojego
dzieła najróżniejsze elementy, wśród których pełno jest zapożyczeń czy też
nawiązań do innych literackich płodów. Kreacja Marty Mrok vel Anny Karr
przywodzi na myśl postacie zasiedlające utwory Harukiego Murakamiego – kobieta,
podobnie jak pierwszoplanowi protagoniści Japończyka to osoba, która spija
cudze historie, będąc czymś w rodzaju naczynia, magazynującego opowieści. W
przypadku Marty Mrok zebrany materiał pełni rolę pożywki, na której wyrastają
płodzone przez nią książki. Bator stosuje także zabiegi, które znamienne są dla
francuskiej nowej powieści (nouveau roman). Motyw miasta, które (…) małpuje i przedrzeźnia (…) [5],
które zwodzi i otumania ((…) niesforna
przestrzeń Frankenstein jeszcze raz ze mnie zakpiła [6]),
które wysysa całą energię z błąkających się po nim przybyszach ((…) jakby kolejne miejsca czekały na to,
kiedy opadnę z sił, żeby mnie wchłonąć i unicestwić [7])
przypomina miejscowość, do jakiej trafia agent specjalny Wallas, protagonista Gum Alaina Robbe-Grilleta oraz szpital,
w którego trzewiach błąka się mężczyzna ze Schadzki
Kōbō Abe. Równie znaczący jest królik, za którym podąża Anna Karr, i za sprawą
którego trafia do Ząbkowic Śląskich, będących odpowiednikiem rzeczywistości po
drugiej stronie lustra.
Swobodne podejście do literackiej
materii przejawia się też w konstrukcji, która momentami korzysta komponentów
znamiennych dla powieści szkatułkowej. Pod tym względem bardzo interesującym
zabiegiem jest mocne splecenie losów Anny Karr z wątkami pojawiającymi się w
pisanej przez nią powieści – czytelnik szybko uświadamia sobie, że fikcja
występująca na dwóch, początkowo odrębnych, poziomach, zaczyna swobodnie
przelewać się i mieszać.
Kolejną warstwą, w której ujawnia
się kunszt Joanny Bator jest język. Jest on żywy i elastyczny, nieustannie
zmienia się w zależności od tego, z jaką postacią styka się Anna Karr, chociaż
jego cechą znamienną pozostaje rynsztokowość – w ogromnej mierze jest to język
prasy brukowej, która koncentruje się na sensacji, epatowaniu niezwykłością,
graniu na najniższych emocjach. Jednocześnie wyróżnia się on neologizmami (naparapecione kobiety; nakontuarzone piersi;
wyzębiać się) oraz oryginalnymi
porównaniami, jakimi jest przesycony: (…)
przeczytała Basia z grubego zeszytu z kolorową okładką, na której jakaś
nieletnia gwiazdka Disneya szczerzyła się w uśmiechu przyszłej kokainistki
cierpiącej na opryszczkę płciową i depresję [8]
czy (…) wyglądał jak podróbka Johna
Malkovicha zrobiona w Chinach na podstawie automatycznie przetłumaczonej
instrukcji po czesku [9]
to tylko skromna próbka możliwości Joanny Bator.
Z tego właśnie prostego języka
autorka wznosi wymyślny konstrukt, który można uznać za uniwersalną opowieść o
tym, że każdy z nas posiada mroczną stronę osobowości. Linia, która przebiega w
naszej duszy jest niezwykle cienka i bardzo łatwo ją przekroczyć – pojedynczy
impuls, ekstremalne warunki, presja ze strony otoczenia mogą sprawić, że
zapomnimy o tym, co powszechnie uchodzi za dobre i szlachetne, na rzecz tego co
złe, niemoralne i nieakceptowalne przez ogół.
Reasumując,
Rok Królika to bardzo dobry utwór, odznaczający się sporą dozą
niejednoznaczności oraz dziwacznej, pokracznej subtelności. To świetne
połączenie kultury wysokiej i awangardy z najniższą odmianą kultury
masowej rodem ze szmatławców, tanich filmów klasy B czy seriali
paradokumentalnych święcących tryumfy w rodzimej telewizji. Ponadto
dzieło osnute jest mgiełką tajemnicy, a fabuła nurzana jest w oparach
absurdu i to zestawienie wspaniale się sprawdza.
[1] Joanna Bator, Rok królika,
Wydawnictwo Znak, Kraków 2016, s. 18
[2] Tamże, s. 19
[3] Tamże, s. 17
[4] Tamże, s. 298
[5] Tamże, s. 178
[6] Tamże, s. 272
[7] Tamże, s. 201
[8] Tamże, s. 255
[9] Tamże, s. 97
Pociąga mnie atmosfera grozy i tajemnicy, mam słabość do bohaterów, którzy są autorami, więc chętnie poczytałabym o Julii Mrok i jej wyprawie na Śląsk w poszukiwaniu królika.
OdpowiedzUsuńPS. Czy królik na pewno należy do gryzoni? Głowy nie dam, ale wydaje mi się, że to zajęczak. :)
Kiedyś był gryzoniem, a teraz jest zajęczakiem. Ewolucja systematyki :)
UsuńPowieść jest utrzymana w mocno onirycznym, rzekłbym nawet, że w trochę kafkowskim klimacie, i wg mnie zdecydowanie zasługuje na czytelniczą uwagę, choćby z racji tego, jak Bator bawi się językiem i konwencją.
UsuńOj, z tym gryzoniem to jakoś samo wyszło mi spod palców w trakcie pisania. Nie przyszło mi nawet do głowy, żeby sprawdzić :)
Na razie czytałem tylko jedną powieść tej autorki (Ciemno, prawie noc, była w DKK i też mi się podobała.
OdpowiedzUsuńJa poszedłem za ciosem i po "Roku królika" niemal od razu sięgnąłem pod "Purezento", które otrzymałem w prezencie od Mikołaja. "Ciemno, prawie noc" też mam na uwadze i na pewno wkrótce przeczytam tę powieść.
UsuńPo tę książkę sięgnąłem po zachwycie poprzednimi dziełami Bator. I trochę mnie rozczarowała. Z drugiej strony świadczy o jej odwadze w kwestii poruszanych tematów i jej fascynacji tabloidowością. No i trzeba się w końcu zabrać za "Purezento".
OdpowiedzUsuńW moim przypadku to było pierwsze spotkanie z prozą Bator, ale np. moja dziewczyna, która czytała poprzednie powieści, także stwierdziła, że "Rok Królika" jest nieco słabszy od poprzedniczek. Ja nie miałem żadnego punktu odniesienia i utwór niezwykle mi się spodobał. A "Purezento", po której także sięgnąłem, wydaje mi się słabszą lekturą.
UsuńDobrze wiedzieć, bo zastanawiałam się nad lekturą książki "Purezento". Chyba najlepiej będzie sięgnąć po docenione "Ciemno, prawie noc", albo "Rok królika".
UsuńHa, w sumie to chyba najlepiej jak zdasz się na swój instynkt. Ja sięgając po "Rok królika" (moje pierwsze spotkanie z Bator) słyszałem ostrzeżenia, że książka niekoniecznie musi mi się spodobać, a okazało się, że bardzo mocno przypadła mi do gustu. Z kolei chwalone "Purezento" już zdecydowanie mniej. Wychodzi na to, że każdy odbiera powieści pani Bator na swój sposób :)
UsuńKrólik grozy? Czy nie jest to czasem też nawiązanie do Monty Pythonów?
OdpowiedzUsuńHehe, być może. Trzeba by o to zapytać samą Joannę Bator, ale nie byłbym zdziwiony, gdyby tak w istocie było :)
UsuńTwoja opinia o tej książce jest pierwszą pozytywną, jaką czytałam :-) Czytałeś wcześniejsze książki tej autorki? Jeśli nie, to bardzo polecam serię Wałbrzyską: "Piaskowa Góra" oraz "Ciemno, prawie noc". Jej książki-nietypowe przewodniki po Japonii też są dobre :-)
OdpowiedzUsuńHa, "Rok królika" to moje pierwsze zetknięcie z prozą Bator i może dlatego odebrałem ją w sposób diametralnie różny niż ci, którzy mieli już do czynienia z jej dziełami. O serii Wałbrzyskiej słyszałem dzięki mojej dziewczynie ("Rok Królika" to w sumie też jej książka) i oczywiście przymierzam się do niej - pewnie zmierzę się z nią jeszcze w tym roku.
UsuńA przewodniki na razie sobie odpuszczę. Póki co czytam tylko książki Japończyków i Japonek. Na lektury o Japonii przyjdzie jeszcze pora :)
O jeny, to brzmi niesamowicie interesująco - mrok w ludzkiej duszy jest zawsze pociągający, ale sam klimat grozy i tajemniczości tego miasteczka również mnie bardzo pociąga. No i królik grozy, toż to brzmi fenomenalne! :D
OdpowiedzUsuńO tak, ciemna strona w każdym z nas jest, tyle, że jedni chowają ją bardziej, a inni mniej udanie. Nastrój powieści jest fenomenalny - Abe, Kafka, powieść gotycka, a wszystko podlane językiem rodem z brukowców i prasy śniadaniowej. Efekt uzyskany przez Bator przerósł moje oczekiwania, tym bardziej, że ostrzegano mnie, że rozpoczęcie znajomości z prozą pani Bator od "Roku królika" to kiepski pomysł.
Usuń