Osaczony
Petru Popescu
Tytuł oryginału: Prins
Tłumaczenie: Zbigniew Szuperski
Wydawnictwo: PIW
Liczba stron: 430
Stan charakteryzujący się
ustaniem funkcji życiowych określany jest mianem śmierci. Człowiek pogrąża się
w wiecznym śnie, a jego ciało – ziemska skorupa zamieniona w martwą maszynerię
– zaczyna podlegać procesom gnilnym. Co jednak dzieje się z ludzkim umysłem –
nie wiadomo. Czy ulega on zupełnej dezintegracji, a cała osobowość rozmywa się
w mgle niebytu? A może – zgodnie z tym, o czym nauczają religie – człowiek
obdarzony jest duszą, czyli nieśmiertelnym pierwiastkiem, który istnieje nawet
po naszym zgonie? Kwestia jest o tyle trudna do rozstrzygnięcia, że śmierć to
proces nieodwracalny. Jeśli dodać do tego jeszcze nieuchronność oraz
nieodwołalność, zrozumiały staje się fakt, że umieranie to akt, którego boi się
większość ludzi. Z tego też względu w trakcie naszej codziennej egzystencji na
barki naszych myśli nie nakładamy tak ciężkiego brzemienia jak rozważania
poświęcone odchodzeniu z tego świata – śmierć, a w przede wszystkim nasza
śmierć, szczególnie gdy jesteśmy w kwiecie wieku, to temat, który wegetuje gdzieś
na obrzeżach naszej świadomości. Cóż jednak czynić, kiedy do naszych uszu
dociera wyrok, wyrok, który wyklucza możliwość pomyłki – choroba terminalna,
oznaczająca ściśle określony czas, przez jaki będziemy znajdować się na
ziemskim padole? W takiej właśnie ekstremalnej sytuacji postawiony zostaje protagonista
powieści Osaczony, pióra Petru
Popescu, amerykańskiego pisarza pochodzącego z Rumunii.
Główny bohater, z zawodu
inżynier, to człowiek zbliżający się do trzydziestki, którego prywatne życie
nabiera konturów rutyny i niezmienności. Jako realista ceniący sobie wygodę,
mężczyzna wybiera praktyczne rozwiązania, które zapewniają mu maksimum
korzyści, przy niewielkim wysiłku – intratna posada, ładne mieszkanie,
elegancki samochód to przedmioty świadczące o zawodowym sukcesie oraz
spełnieniu. Wizerunku konformisty dopełniają relacje z kobietami, sprowadzające
się do bardzo częstych, acz przelotnych romansów bez zobowiązań, które w opinii
inżyniera zawsze były (…) jak najkrótsze,
bez przeszłości i bez przyszłości, proste, pełne ciepła, lecz także i tęsknoty
za czymś trwałym [1].
Kiedy mężczyzna dowiaduje się, że
jest nieuleczalnie chory oraz, że pozostał mu mniej więcej rok życia, cały
dotychczasowy byt wywraca się do góry nogami. Książka to zapis tych właśnie
ostatnich dni, jakie okrutne fatum pozostawiło protagoniście, by zdążył nasycić
się tym, co wkrótce przyjdzie mu stracić.
Utwór Popescu to ukazanie
różnorodnych reakcji, jakie wywołuje w człowieku wiadomość o rychłej i
nieuchronnej śmierci. Inżynier przechodzi przez kolejne stadia na swojej drodze
do ostatecznego zakończenia: począwszy od prób uregulowania i załatwienia
wszystkich istotnych spraw, które dotychczas pozostawały kwestiami otwartymi, a
które z nowej perspektywy okazują się coraz bardziej błahe i nieistotne;
poprzez stan bierności, apatii, znużenia, zobojętnienia przeradzający się
stopniowo w strach i bunt; na gorączkowych poszukiwaniach wyjaśnień
skończywszy. Autor najmocniejszy akcent kładzie na ostatnią fazę, tj.
usiłowanie odnalezieniu sensu we wszystkim, co spotyka człowieka. Tym samym
zaprezentowana zostaje ludzka natura, która, przesycona antropocentryzmem, każe
rozpatrywać każdy aspekt rzeczywistości przez pryzmat prawideł, wzorów, reguł.
Człowiek, wedle własnego mniemania, jest na tyle doskonałą istotą, że podświadomie
wyklucza możliwość, by mógł on podlegać prawu wielkich liczb, tj. by jego losem
rządził przypadek, ślepy traf, zbieg okoliczności. Zamiast akceptacji faktu, że
jesteśmy tylko pyłkiem, który unosi się i opada, targany podmuchami kapryśnej
fortuny, pragniemy, by ktoś (…) dał jakąś
odpowiedź wskazał przyczynę, uzasadnienie [2]
– wszystko musi mieć swój cel, swoje źródło, a ponadto być wytłumaczalne i
zrozumiałe.
Petru Popescu zwraca także uwagę
na fakt, że dolegliwość uprzedmiotawia, pozbawia chorego rysów indywidualizmu.
Co ciekawe, choroba okazuje się też kolejną rolą, którą przychodzi nam grać w
wielkim teatrze życia – osoba dotknięta dysfunkcją ma do dyspozycji ściśle
ograniczony zakres reakcji oraz zachowań, jakie są pożądane, wymagane,
akceptowalne. Próby wyłamania się z przyjętych konwencji (niechęć wobec źle
skrywanej litości, czy wręcz politowania; momenty zapomnienia, wyrwania się z
ciągłego samoumartwiania się; bunt wobec bycia biernym przedmiotem, o który
mogą troszczyć się najbliżsi) nie są mile widziane, chociaż, co oczywiste,
zawsze można znaleźć wytłumaczenie w postaci pogarszającego się stanu.
Interesującym uzupełnieniem
lektury są wspaniałe opisy Bukaresztu. Miasto, które na kartach swej powieści
odmalowuje Popescu pulsuje pełnią energii i witalności. Niekiedy przypomina ono
znudzonego staruszka, innym zaś razem niespokojnego kochanka. Ale w każdej
sytuacji Bukareszt zdaje się być metropolią pełną tajemniczych zaułków,
zabytkowych budowli, niespodziewanych wysp zieleni oraz tętniących ludźmi
arterii. Bukareszt szkicowany przez Popescu olśniewa swoim pięknem i czarem
także z racji na język, którym posługuje się autor. Artysta nie unika
intrygujących porównań (Tego roku zima
była sucha i chłodna. Spadło bardzo mało śniegu i wiatr rozdmuchał go prędko
odsłaniając trotuary jak łysiny pod rzadkimi, siwymi, ulizanymi włosami [3]),
poetyckich metafor (Noc rozcieńczała się powoli
w poranku [4])
oraz zabiegów animizacji (Żarówka
brodziła w swej własnej jasności niczym dziwne stworzenie, które wdycha
powietrze, a wydycha światło [5]).
Słowa uznania należą się również tłumaczowi Zbigniewowi Szuperskiemu, który
umiejętnie oddał pełnię talentu Popescu.
Reasumując, Osaczony to intrygująca powieść psychologiczna, będąca portretem
emocjonalnym człowieka, który znalazł się położeniu niezwykłym, skrajnym.
Książką jest formą wiwisekcji przeprowadzonej na umyśle nieszczęśnika, która
stara się pojąć istotę swojej sytuacji, który szuka sposobu, by jakoś
zaakceptować to, co jest mu pisane. Dzieło Popescu nie daje jednak żadnych
rozwiązań, nie obiecuje niczego poprzez wytarte slogany czy wyświechtane hasła.
Autor poprzestaje na przedstawieniu fenomenu życia, niewytłumaczalnego i
zagadkowego, którego integralną częścią jest śmierć.
[1] Petru Popescu, Osaczony, przeł. Zbigniew Szuperski,
Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1973, s. 105
[2] Tamże, s. 237
[3] Tamże, s. 8
[4] Tamże, s. 24
[5] Tamże, s. 11 – 12
Okładka tej książki jest kapitalna. Nie ukrywam, że jakiś czas temu zwróciła moją uwagę w bibliotece i rozważałam wypożyczenie. Po Twojej recenzji widzę, że warto będzie ją przeczytać - najbardziej zaintrygowały mnie opisy miasta, to lubię.;)
OdpowiedzUsuńHehe, ja na tę książkę także natknąłem się w bibliotece i właśnie okładka okazała się języczkiem u wagi. Zresztą nie jest to jedyna interesująca okładka z serii "Proza Światowa" :)
UsuńA opisy Bukaresztu są wspaniałe. Nabrałem wręcz ochoty, by poznać to miasto.
Ciekawe wydaje mi się to, co piszesz o chorobie jako kolejnej roli w teatrze życia. Często dzisiaj zauważamy, że bywa sposobem na zwrócenie na siebie uwagi. Natomiast w powieści Popescu godne uwagi jest zwrócenie uwagi na to, że chory bywa uprzedmiotawiany.
OdpowiedzUsuńUprzedmiotowienie chorego to motyw, który stosunkowo często przewija się w literaturze. Często zwraca się uwagę na ten problem, ale nadal on występuje. Zresztą, jak sama wspominasz, choroba to nierzadko okazja to "wybicia się" z tłumu. Najbardziej mierzą mnie zdjęcia celebrytów, którzy prosto ze szpitalnego łóżka informują swoich fanów o wypadku, jaki się im właśnie przydarzył - w mojej opinii to zupełne odzieranie się z prywatności.
UsuńTemat tej książki trochę przypomina mi "Everymana" Rotha, nie wiem, czy czytałeś (ja nie, ale pomyślałem, że i tak mogę Ci napisać, może będziesz zainteresowany czymś o podobnym tematyce, o ile oczywiście nie znasz jeszcze). A "Osaczony" przedstawia się interesująco, w swoim czasie chętnie sięgnę, również z powodu rzeczywiście pięknego stylu autora ;). Swoją drogą, czy mi się tylko wydaje, że ostatnio "wzięło Cię" na literaturę poruszającą temat starości i odchodzenia? Najpierw "Moralny nieład", potem "Dom Babel" o szpitalu, a teraz jeszcze "Osaczony" :).
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o twórczość Rotha, to znam tylko "Wzburzenie". Ale planuję wrócić do prozy tego jegomościa, więc serdecznie dziękuję za polecenie. Będę mieć na uwadze.
UsuńHa, faktycznie, ostatnio często obcuję z literaturą "szpitalną", ale nie jest to efekt zamierzony. Po "Dom Babel" sięgnąłem z uwagi na autora, którego kojarzyłem za sprawą "Wyspy dzieci", a wybór "Osaczonego" wiązał się z magnetyzującą okładką oraz przywiązaniem do serii Proza Współczesna, na łamach której książka została wydana.
I znów mi nieszczęśnikowi kojarzy się "Czarodziejska góra". Odmienność stanu chorobowego, nieuchronność śmierci, postawy wobec niej. Mann za mną chodzi.
OdpowiedzUsuńHa, po "Czarodziejskiej górze" niełatwo się otrząsnąć. Książka na stałe zapisuje się w podświadomości i siłą rzeczy człowiek zaczyna dostrzegać masę odniesień w innych lekturach.
Usuń