Znaki tożsamości
Juan Goytisolo
Tytuł oryginału: Señas de identidad
Tłumaczenie: Beata Babad-Gellusseau
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 460
Czas, gdyby doczekał się ludzkiej
postaci, byłby z pewnością osobą, z którą trudno byłoby się zaprzyjaźnić. Stale
pędzący w bliżej nieokreślonym kierunku i celu, w niektórych momentach
poruszający się zdecydowanie za szybko, w innych zaś wlekący się niemiłosiernie
– któż byłby na tyle wyrozumiały i cierpliwy, żeby polegać na kimś tak
niesubordynowanym, o krnąbrnej i kapryśnej naturze? Ale te przywary byłyby
jeszcze do zaakceptowania, gdyby nie zupełny brak litości, z którego słynie
czas – nie wybacza on błędów, nie obdarza nas drugimi szansami, jest głuchy na
nasze wołania i prośby. O tym jak bezwzględny potrafi być czas przekonuje się Álvaro
Mendiola, protagonista powieści Znaki
tożsamości, autorstwa hiszpańskiego pisarza Juana Goytisolo (1931 – 2017).
Główny bohater to człowiek,
którego okres dojrzewania przypadł na czasy hiszpańskiej wojny domowej.
Okropności krwawego konfliktu nie stały się jednak jego udziałem, jako, że ten,
razem z rodziną, przed prowadzonymi walkami schronił się na południu Francji. Już
w czasie dyktatury generała Franco, Álvaro powtórnie przybywa na Półwysep
Iberyjski jako uznany fotograf współpracujący z France Presse, pragnący
nakręcić film dokumentalny poświęcony społecznej oraz gospodarczej sytuacji w
Hiszpanii. Powrót do ojczyzny po latach okazuje się gorzkim doznaniem –
Mendiola czuje się wykluczony i wyalienowany z racji zmian, jakie zaszły w
kraju; z uwagi na nieprzychylne
przyjęcie jego osoby ze strony oficjalnych środowisk oraz z powodu tego, czego
nie dane mu było przeżyć. Prześladowania, inwigilacja, represje, przez które
przeszli dawni towarzysze i przyjaciele Álvara stają się otchłanią, która
uniemożliwia porozumienie – brak wspólnoty doświadczeń (nawet, a może przede
wszystkim, tych traumatycznych) stanowi skuteczny pretekst do popadnięcia w
spiralę samooskarżeń i wyrzutów pod własnym adresem, skutkujących pogrążeniem
się w otępieniu, bierności, anemiczności. Jedną z niewielu aktywności, jaką
przejawia Álvaro jest swoiste rozliczanie się ze swojego zmarnowanego bytu.
Przedwcześnie zmęczony swym trwaniem mężczyzna, człowiek prowadzący żywot (…) na kredyt i w zawieszeniu [1],
usiłuje odzyskać stracony czas poprzez zagłębianie się w historii własnej oraz
swojej rodziny. Tym samym czytelnik zaproszony zostaje do wspólnych poszukiwań
tytułowych znaków tożsamości, dzięki którym Álvaro mógłby zrozumieć kim
właściwie się stał.
Podróż w mroki tego, co było i
bezpowrotnie minęło, stanowi znakomity pretekst do ukazania barwnego obrazu
egzystencji prowadzonej przez hiszpańską burżuazję, z której to wywodzi się Álvaro
Mendiola. Za jej sprawą możliwe jest także sportretowanie Hiszpanii, która kreślona
piórem Juana Goytisolo jest tworem ogromnie złożonym i skomplikowanym, o
trudnej do zamknięcia w karbach słów sytuacji politycznej. Religijny
konserwatyzm i przeświadczenie o supremacji własnej rasy ścierają się z
podburzaną przez komunistów biedotą, żywiącej coraz większe przekonanie o
niesprawiedliwości społecznej i niewłaściwej politycznej organizacji życia, a w
tle trwają nieustanne starcia o władzę pomiędzy prawicą i lewicą. Dzięki losom
Álvara oraz jego przyjaciół i krewnych, jesteśmy świadkami szeregu wydarzeń i
przemian, które przetoczyły się przez kraj – wspólna wyprawa rozpoczyna się od krwawo
stłumionych zamieszek chłopskich w okolicach Yeste w okresie Frontu Ludowego
(ich opis w sposób równie wspaniały, co przerażający przeplata się z relacją z novillady, czyli corridy z udziałem młodych byków). Ponadto czytelnik obserwuje
dramat hiszpańskiej wojny domowej naznaczonej chaosem i brutalnością; gości w królestwie 25 Lat Pokoju, którym to
ironicznym sloganem określona zostaje Hiszpania władana przez generała Franco;
przygląda się fenomenowi hiszpańskiego cudu gospodarczego, śledząc także rozwój
jego negatywnych stron (do których zaliczają się m.in. ograniczenie wydatków
publicznych, wzrost bezrobocia i związana z tym emigracja zarobkowa) czy
wreszcie na własne oczy ogląda proces westernizacji narodu (w opinii Álvara polegającej
na przekształcaniu kraju w (…) płodną i
bujną wylęgarnię karierowiczów i oszustów [2]).
Dzięki pobytowi Álvara poza
granicami Hiszpanii, Goytisolo odmalowuje środowiska opozycyjne przebywające na
wygnaniu – wizerunek, jaki wyłania się z kart powieści jest bardzo krytyczny.
Osobnicy mieniący się patriotami posiadającymi receptę na wszelkie bolączki, na
jakie cierpi ukochana ojczyzna, przedstawieni zostają jako ludzie, którzy żadną
miarą nie potrafią się porozumieć i zjednoczyć w imię walki ze wspólnym
wrogiem. Zaszłości, dawne niesnaski i urazy skutecznie uniemożliwiają podjęcie
zorganizowanej akcji i wypracowania zgodnego stanowiska - przeciwnicy generała Franco żadną miarą nie
mogą odnieść sukcesu, ponieważ powielają błędy swoich poprzedników, błędy, za sprawą
których Hiszpania pogrążyła się w wojnie domowej, a władzę przejęła skrajna
prawica.
Książka Goytisolo, oprócz skali
makro, w której zaprezentowane zostały kwestie społeczno-polityczne, odznacza
się również węższą perspektywą, sprowadzającą
się do wnikliwej analizy psychologicznej pojedynczych postaci. Na
przykładzie głównego bohatera autor uświadamia nam, że w miarę dorastania,
kiedy coraz lepiej poznajemy różnorakie prawa rządzące wielkim teatrem życia,
stopniowo stajemy się niewolnikami formy, zostajemy bezceremonialnie upupieni.
Na twarz przywdziewamy kolejne maski, by odnaleźć się w poszczególnych
sytuacjach, by dopasować się do środowiska, w jakim aktualnie przebywamy,
godząc się na to, ponieważ brakuje nam chęci oraz sił do tego, by stawić czynny
opór – zamiast walki biernie akceptujesz fakt, że (…) oplącze cię znowu sieć dialogu, który cię gnębi i dławi, staniesz
się więźniem istoty nie będącej tobą, udającej ciebie, wdzierającej się na
twoje miejsce [3].
Ponadto, wnikliwa autoanaliza
prowadzona przez Álvara sprawia, że dzieło cechuje się atmosferą melancholii,
poczucia straty i beznadziei. Bohater to człowiek, któremu czas przeciekł przez
palce – w miarę upływu lat coraz trudniej zaprzeczyć temu, że życie zostało
zmarnowane na walkę z wiatrakami. Álvaro, pogrążony w samotności oraz
zaskoczony rozmiarami poniesionej klęski, zamyka się w bezpiecznym kręgu
przeszłości (Jesteś tu jedyną
świadomością czuwającą, wspominającą, fantazjującą, majaczącą [4]).
Tym samym czytelnik zyskuje sposobność, by dowiedzieć się jak kapryśną istotą
jest pamięć, której mechanizm funkcjonowania ciągle pozostaje niezgłębiony.
Wybiórczość, dziwne zasady selekcji, wzmacnianie faktów nieoczywistych i
zacieranie konturów przeżyć, które w momencie ich trwania uważaliśmy za
szalenie istotne, elementy fikcji wlewające się w odtwarzane przez nas
zdarzenia, to tylko część bogatego wachlarza niezwykłości, jakimi zaskakuje nas
własny umysł (Twój teatralny instynkt
upiększył nieco relację o twych doświadczeniach i słuchając perypetii swojej
krótkiej autobiografii, wpadłeś w pułapkę zastawioną przez własne,
sentymentalne urojenia [5];
Okaleczona, zdeformowana historia twego
życia gubiła się już w ruchomych piaskach domysłów [6]).
Na czytelniczą uwagę zasługuje
także styl, w jakim utrzymane są Znaki
tożsamości. Utwór to barwny kolaż o polifonicznym sznycie. Historię, którą Álvaro
przytacza używając drugiej osoby liczby pojedynczej (jest to rodzaj dialogu
prowadzonego z samym sobą), uzupełniają fragmenty życiorysu Antonia (losy
przyjaciela głównego bohatera można odczytywać jako szkic przeznaczenia, przed
którym uciekł Álvaro) oraz wycinki prasowe, protokoły przesłuchań, notatki
służbowe pracowników bezpieki, napisy pochodzące z plakatów czy nawet treść
naklejek znajdujących się na aktualnie używanych przedmiotach. Ten swoisty misz-masz
przywołuje skojarzenia z francuską nouveau
roman, której jednym z wyznaczników jest subiektywizm snutej relacji
(rzeczywistość ukazywana jest przez pryzmat tego, na czym w danym momencie
podmiot poznający skupia swoją uwagę). Brak obiektywizmu objawia się także w
nielinearnej narracji, w efekcie czego wędrujemy przez różne epoki, skacząc z
przeszłości w przyszłość, nierzadko gubiąc się i tracąc orientację, co do
naszego aktualnego położenia na osi czasu. Interesującym zabiegiem są również wstawki,
które reprezentują głos praworządnych
obywateli hiszpańskich, sławiących dyktaturę generała Franco – Goytisolo buduje
je w oparciu o wyświechtane slogany, utarte sformułowania, górnolotne frazy,
zlewając je w potok słów ((…) powtórzmy
raz jeszcze że w obliczu tego rozległego i udręczonego posuchą krajobrazu
należy paść na kolana i utkwić wzrok w niebie żeby przyciągnąć chmury i drążyć
ziemię żeby dokopać się do ożywczego źródła wszystko inne jest błądzeniem po
omacku wśród roziskrzonego pyłu Sierra de Yeste przeżywaniem dramatycznego i
beznadziejnego kompleksu Polifema składaniem świadectw rozdzierających duszę
narzucaniem sobie żałoby odgrywaniem roli przemądrzałego i zakłamanego bufona… [7]),
który wolny jest od jakiejkolwiek interpunkcji. W rezultacie owe głosy rozsądku przypominają wielki
bełkot, co stanowi ich skuteczną dyskredytację.
Reasumując, Znaki tożsamości to ciekawa lektura, która imponuje rozmachem,
pomysłowością oraz szerokim spektrum poruszanych tematów. Juan Goytisolo
posługując się tekstem o różnorodnej strukturze, niewolnym od innowatorskich
rozwiązań pisze o swojej ojczyźnie, którą darzy szczerym lecz nieoczywistym
uczuciem. Czytelnik może przekonać się, że miłość do Hiszpanii jest niełatwa,
pełna rozczarowań i wyrzutów – wydaje się, że w związku z tym zasadne jest, by
uznać pisarza za swoisty głos sumienia narodu. Głos, któremu z pewnością warto
się przysłuchać, by chociaż w niewielkim stopniu poznać i zrozumieć niełatwą i
zawiłą sytuację polityczną, jaka aktualnie panuje w Hiszpanii, a szczególnie w
Katalonii.
[1] Juan Goytisolo, Znaki tożsamości,
przeł. Beata Babad, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1983, s. 28
[2] Tamże, s. 163
[3] Tamże, s. 12
[4] Tamże, s. 157
[5] Tamże, s. 223
[6] Tamże, s. 135
[7] Tamże, s. 9
Odniosę się do tego, co napisałeś w pierwszym akapicie. Twoim zdaniem czas słynie z braku litości? A przecież leczy on rany, których nie umie wyleczyć nawet najlepszy ludzki lekarz. W pewnym sensie czas jest więc naszym dobroczyńcą. :)
OdpowiedzUsuńA Álvaro wydaje mi się interesujący. Mam słabość do melancholijnych, osamotnionych, przegranych postaci literackich.
Punkt dla Ciebie - bardzo dobrze powiedziane :) Czas ma zatem dualistyczną naturę, bowiem wspomniany przeze mnie brak litości ujawnia się w momencie, kiedy popełniamy w naszym życiu błędną decyzję. Bardzo często jej skutków nie da się odwrócić.
UsuńA Álvaro powinien idealnie wpasować się w Twoje upodobania. Chociaż w trakcie lektury można zastanawiać się, czy bohater faktycznie jest aż takim straceńcem, za jakiego stara się uchodzić.
Hmmm.... Ciekawe ta rozważania o personifikacji czasu. W sumie to nie dziwne, ale patrzymy przeważnie na zjawisko czasu bardzo literacko i względnie. A przecież jest jeszcze warstwa fizyczna, obiektywna.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się też stwierdzenie o nieoczywistej miłości do ojczyzny. To prawda i wiele osób tego nie dostrzega, że patriotyzm nie musi wcale oznaczać bezwarunkowej akceptacji.
Daje do myślenia, że patriotyzm wymyślono wtedy, gdy ludziom znudziło już się umieranie za króla. Pytanie, czy wojny po upadku feudalizmu byłyby możliwe bez tego tworu? W końcu po obu stronach frontu mamy teraz patriotów, a kto jest dobry, i kto zły, decyduje się w momencie zwycięstwa.
UsuńSorki, ale tak mi się skojarzyło z miłością o ojczyzny...
UsuńQbusiu, jeśli chodzi o warstwy fizyczne czasu, to po raz kolejny polecam "Czas. Przewodnik użytkownika" pióra Stefana Kleina. Niezwykle wciągająca lektura, która odnosi się również do literatury pięknej.
UsuńAndrew, wg mnie w patriotyzmie najgorsze jest to, że każdy postrzega go w nieco inny sposób, ale każdy prezentuje swój punkt widzenia jako ten jedynie słuszny. Dla jednych jest to wywiązywanie się z obywatelskich obowiązków, dla innych mordowanie innych. A spostrzeżenie na temat patriotów z 2 stron barykady bardzo trafne.
Aż mi się przypomniała genialna piosenka KSU zatytułowana "1944":
UsuńTamten frajer z drugiej strony
To odwieczny wróg
Rozkaz padł, rzucasz granat
On już jest bez nóg
Miał 20 lat jak Ty
I chciał rzucić też
Ty dostaniesz wielki order
Z niego tryska krew
Spore dzieło i spore wyzwanie... Piszesz o bezwzględnym upływie czasu... Patrzę na datę wydania książki w Polsce (nie wiem kiedy powstał oryginał), ale z tego, co piszesz w puencie - akurat tej książce upływ czasu nie zaszkodził:)
OdpowiedzUsuńHa, Koczowniczka słusznie spostrzegła, że czas może być zarówno bezwzględny i nieczuły, a z drugiej zaś strony potrafi leczyć nawet głębokie rany. A książka Goytisolo faktycznie nie zestarzała się. Szkoda jednak, że twórczość tego autora jest tak słabo znana w Polsce.
Usuń