Strony

piątek, 3 listopada 2017

Juan Goytisolo "Znaki tożsamości" - Rekonstrukcje przeszłości

Znaki tożsamości

Juan Goytisolo

Tytuł oryginału: Señas de identidad
Tłumaczenie: Beata Babad-Gellusseau
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 460
 
 
 
 
Czas, gdyby doczekał się ludzkiej postaci, byłby z pewnością osobą, z którą trudno byłoby się zaprzyjaźnić. Stale pędzący w bliżej nieokreślonym kierunku i celu, w niektórych momentach poruszający się zdecydowanie za szybko, w innych zaś wlekący się niemiłosiernie – któż byłby na tyle wyrozumiały i cierpliwy, żeby polegać na kimś tak niesubordynowanym, o krnąbrnej i kapryśnej naturze? Ale te przywary byłyby jeszcze do zaakceptowania, gdyby nie zupełny brak litości, z którego słynie czas – nie wybacza on błędów, nie obdarza nas drugimi szansami, jest głuchy na nasze wołania i prośby. O tym jak bezwzględny potrafi być czas przekonuje się Álvaro Mendiola, protagonista powieści Znaki tożsamości, autorstwa hiszpańskiego pisarza Juana Goytisolo (1931 – 2017).

Główny bohater to człowiek, którego okres dojrzewania przypadł na czasy hiszpańskiej wojny domowej. Okropności krwawego konfliktu nie stały się jednak jego udziałem, jako, że ten, razem z rodziną, przed prowadzonymi walkami schronił się na południu Francji. Już w czasie dyktatury generała Franco, Álvaro powtórnie przybywa na Półwysep Iberyjski jako uznany fotograf współpracujący z France Presse, pragnący nakręcić film dokumentalny poświęcony społecznej oraz gospodarczej sytuacji w Hiszpanii. Powrót do ojczyzny po latach okazuje się gorzkim doznaniem – Mendiola czuje się wykluczony i wyalienowany z racji zmian, jakie zaszły w kraju; z uwagi  na nieprzychylne przyjęcie jego osoby ze strony oficjalnych środowisk oraz z powodu tego, czego nie dane mu było przeżyć. Prześladowania, inwigilacja, represje, przez które przeszli dawni towarzysze i przyjaciele Álvara stają się otchłanią, która uniemożliwia porozumienie – brak wspólnoty doświadczeń (nawet, a może przede wszystkim, tych traumatycznych) stanowi skuteczny pretekst do popadnięcia w spiralę samooskarżeń i wyrzutów pod własnym adresem, skutkujących pogrążeniem się w otępieniu, bierności, anemiczności. Jedną z niewielu aktywności, jaką przejawia Álvaro jest swoiste rozliczanie się ze swojego zmarnowanego bytu. Przedwcześnie zmęczony swym trwaniem mężczyzna, człowiek prowadzący żywot (…) na kredyt i w zawieszeniu [1], usiłuje odzyskać stracony czas poprzez zagłębianie się w historii własnej oraz swojej rodziny. Tym samym czytelnik zaproszony zostaje do wspólnych poszukiwań tytułowych znaków tożsamości, dzięki którym Álvaro mógłby zrozumieć kim właściwie się stał.

Podróż w mroki tego, co było i bezpowrotnie minęło, stanowi znakomity pretekst do ukazania barwnego obrazu egzystencji prowadzonej przez hiszpańską burżuazję, z której to wywodzi się Álvaro Mendiola. Za jej sprawą możliwe jest także sportretowanie Hiszpanii, która kreślona piórem Juana Goytisolo jest tworem ogromnie złożonym i skomplikowanym, o trudnej do zamknięcia w karbach słów sytuacji politycznej. Religijny konserwatyzm i przeświadczenie o supremacji własnej rasy ścierają się z podburzaną przez komunistów biedotą, żywiącej coraz większe przekonanie o niesprawiedliwości społecznej i niewłaściwej politycznej organizacji życia, a w tle trwają nieustanne starcia o władzę pomiędzy prawicą i lewicą. Dzięki losom Álvara oraz jego przyjaciół i krewnych, jesteśmy świadkami szeregu wydarzeń i przemian, które przetoczyły się przez kraj – wspólna wyprawa rozpoczyna się od krwawo stłumionych zamieszek chłopskich w okolicach Yeste w okresie Frontu Ludowego (ich opis w sposób równie wspaniały, co przerażający przeplata się z relacją z novillady, czyli corridy z udziałem młodych byków). Ponadto czytelnik obserwuje dramat hiszpańskiej wojny domowej naznaczonej chaosem i brutalnością; gości w królestwie 25 Lat Pokoju, którym to ironicznym sloganem określona zostaje Hiszpania władana przez generała Franco; przygląda się fenomenowi hiszpańskiego cudu gospodarczego, śledząc także rozwój jego negatywnych stron (do których zaliczają się m.in. ograniczenie wydatków publicznych, wzrost bezrobocia i związana z tym emigracja zarobkowa) czy wreszcie na własne oczy ogląda proces westernizacji narodu (w opinii Álvara polegającej na przekształcaniu kraju w (…) płodną i bujną wylęgarnię karierowiczów i oszustów [2]).

Dzięki pobytowi Álvara poza granicami Hiszpanii, Goytisolo odmalowuje środowiska opozycyjne przebywające na wygnaniu – wizerunek, jaki wyłania się z kart powieści jest bardzo krytyczny. Osobnicy mieniący się patriotami posiadającymi receptę na wszelkie bolączki, na jakie cierpi ukochana ojczyzna, przedstawieni zostają jako ludzie, którzy żadną miarą nie potrafią się porozumieć i zjednoczyć w imię walki ze wspólnym wrogiem. Zaszłości, dawne niesnaski i urazy skutecznie uniemożliwiają podjęcie zorganizowanej akcji i wypracowania zgodnego stanowiska  - przeciwnicy generała Franco żadną miarą nie mogą odnieść sukcesu, ponieważ powielają błędy swoich poprzedników, błędy, za sprawą których Hiszpania pogrążyła się w wojnie domowej, a władzę przejęła skrajna prawica.

Książka Goytisolo, oprócz skali makro, w której zaprezentowane zostały kwestie społeczno-polityczne, odznacza się również węższą perspektywą, sprowadzającą  się do wnikliwej analizy psychologicznej pojedynczych postaci. Na przykładzie głównego bohatera autor uświadamia nam, że w miarę dorastania, kiedy coraz lepiej poznajemy różnorakie prawa rządzące wielkim teatrem życia, stopniowo stajemy się niewolnikami formy, zostajemy bezceremonialnie upupieni. Na twarz przywdziewamy kolejne maski, by odnaleźć się w poszczególnych sytuacjach, by dopasować się do środowiska, w jakim aktualnie przebywamy, godząc się na to, ponieważ brakuje nam chęci oraz sił do tego, by stawić czynny opór – zamiast walki biernie akceptujesz fakt, że (…) oplącze cię znowu sieć dialogu, który cię gnębi i dławi, staniesz się więźniem istoty nie będącej tobą, udającej ciebie, wdzierającej się na twoje miejsce [3].

Ponadto, wnikliwa autoanaliza prowadzona przez Álvara sprawia, że dzieło cechuje się atmosferą melancholii, poczucia straty i beznadziei. Bohater to człowiek, któremu czas przeciekł przez palce – w miarę upływu lat coraz trudniej zaprzeczyć temu, że życie zostało zmarnowane na walkę z wiatrakami. Álvaro, pogrążony w samotności oraz zaskoczony rozmiarami poniesionej klęski, zamyka się w bezpiecznym kręgu przeszłości (Jesteś tu jedyną świadomością czuwającą, wspominającą, fantazjującą, majaczącą [4]). Tym samym czytelnik zyskuje sposobność, by dowiedzieć się jak kapryśną istotą jest pamięć, której mechanizm funkcjonowania ciągle pozostaje niezgłębiony. Wybiórczość, dziwne zasady selekcji, wzmacnianie faktów nieoczywistych i zacieranie konturów przeżyć, które w momencie ich trwania uważaliśmy za szalenie istotne, elementy fikcji wlewające się w odtwarzane przez nas zdarzenia, to tylko część bogatego wachlarza niezwykłości, jakimi zaskakuje nas własny umysł (Twój teatralny instynkt upiększył nieco relację o twych doświadczeniach i słuchając perypetii swojej krótkiej autobiografii, wpadłeś w pułapkę zastawioną przez własne, sentymentalne urojenia [5]; Okaleczona, zdeformowana historia twego życia gubiła się już w ruchomych piaskach domysłów [6]).

Na czytelniczą uwagę zasługuje także styl, w jakim utrzymane są Znaki tożsamości. Utwór to barwny kolaż o polifonicznym sznycie. Historię, którą Álvaro przytacza używając drugiej osoby liczby pojedynczej (jest to rodzaj dialogu prowadzonego z samym sobą), uzupełniają fragmenty życiorysu Antonia (losy przyjaciela głównego bohatera można odczytywać jako szkic przeznaczenia, przed którym uciekł Álvaro) oraz wycinki prasowe, protokoły przesłuchań, notatki służbowe pracowników bezpieki, napisy pochodzące z plakatów czy nawet treść naklejek znajdujących się na aktualnie używanych przedmiotach. Ten swoisty misz-masz przywołuje skojarzenia z francuską nouveau roman, której jednym z wyznaczników jest subiektywizm snutej relacji (rzeczywistość ukazywana jest przez pryzmat tego, na czym w danym momencie podmiot poznający skupia swoją uwagę). Brak obiektywizmu objawia się także w nielinearnej narracji, w efekcie czego wędrujemy przez różne epoki, skacząc z przeszłości w przyszłość, nierzadko gubiąc się i tracąc orientację, co do naszego aktualnego położenia na osi czasu. Interesującym zabiegiem są również wstawki, które reprezentują głos praworządnych obywateli hiszpańskich, sławiących dyktaturę generała Franco – Goytisolo buduje je w oparciu o wyświechtane slogany, utarte sformułowania, górnolotne frazy, zlewając je w potok słów ((…) powtórzmy raz jeszcze że w obliczu tego rozległego i udręczonego posuchą krajobrazu należy paść na kolana i utkwić wzrok w niebie żeby przyciągnąć chmury i drążyć ziemię żeby dokopać się do ożywczego źródła wszystko inne jest błądzeniem po omacku wśród roziskrzonego pyłu Sierra de Yeste przeżywaniem dramatycznego i beznadziejnego kompleksu Polifema składaniem świadectw rozdzierających duszę narzucaniem sobie żałoby odgrywaniem roli przemądrzałego i zakłamanego bufona… [7]), który wolny jest od jakiejkolwiek interpunkcji. W rezultacie owe głosy rozsądku przypominają wielki bełkot, co stanowi ich skuteczną dyskredytację.

Reasumując, Znaki tożsamości to ciekawa lektura, która imponuje rozmachem, pomysłowością oraz szerokim spektrum poruszanych tematów. Juan Goytisolo posługując się tekstem o różnorodnej strukturze, niewolnym od innowatorskich rozwiązań pisze o swojej ojczyźnie, którą darzy szczerym lecz nieoczywistym uczuciem. Czytelnik może przekonać się, że miłość do Hiszpanii jest niełatwa, pełna rozczarowań i wyrzutów – wydaje się, że w związku z tym zasadne jest, by uznać pisarza za swoisty głos sumienia narodu. Głos, któremu z pewnością warto się przysłuchać, by chociaż w niewielkim stopniu poznać i zrozumieć niełatwą i zawiłą sytuację polityczną, jaka aktualnie panuje w Hiszpanii, a szczególnie w Katalonii.


[1] Juan Goytisolo, Znaki tożsamości, przeł. Beata Babad, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1983, s. 28
[2] Tamże, s. 163
[3] Tamże, s. 12
[4] Tamże, s. 157
[5] Tamże, s. 223
[6] Tamże, s. 135
[7] Tamże, s. 9
 

9 komentarzy:

  1. Odniosę się do tego, co napisałeś w pierwszym akapicie. Twoim zdaniem czas słynie z braku litości? A przecież leczy on rany, których nie umie wyleczyć nawet najlepszy ludzki lekarz. W pewnym sensie czas jest więc naszym dobroczyńcą. :)
    A Álvaro wydaje mi się interesujący. Mam słabość do melancholijnych, osamotnionych, przegranych postaci literackich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Punkt dla Ciebie - bardzo dobrze powiedziane :) Czas ma zatem dualistyczną naturę, bowiem wspomniany przeze mnie brak litości ujawnia się w momencie, kiedy popełniamy w naszym życiu błędną decyzję. Bardzo często jej skutków nie da się odwrócić.

      A Álvaro powinien idealnie wpasować się w Twoje upodobania. Chociaż w trakcie lektury można zastanawiać się, czy bohater faktycznie jest aż takim straceńcem, za jakiego stara się uchodzić.

      Usuń
  2. Hmmm.... Ciekawe ta rozważania o personifikacji czasu. W sumie to nie dziwne, ale patrzymy przeważnie na zjawisko czasu bardzo literacko i względnie. A przecież jest jeszcze warstwa fizyczna, obiektywna.

    Podoba mi się też stwierdzenie o nieoczywistej miłości do ojczyzny. To prawda i wiele osób tego nie dostrzega, że patriotyzm nie musi wcale oznaczać bezwarunkowej akceptacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daje do myślenia, że patriotyzm wymyślono wtedy, gdy ludziom znudziło już się umieranie za króla. Pytanie, czy wojny po upadku feudalizmu byłyby możliwe bez tego tworu? W końcu po obu stronach frontu mamy teraz patriotów, a kto jest dobry, i kto zły, decyduje się w momencie zwycięstwa.

      Usuń
    2. Sorki, ale tak mi się skojarzyło z miłością o ojczyzny...

      Usuń
    3. Qbusiu, jeśli chodzi o warstwy fizyczne czasu, to po raz kolejny polecam "Czas. Przewodnik użytkownika" pióra Stefana Kleina. Niezwykle wciągająca lektura, która odnosi się również do literatury pięknej.

      Andrew, wg mnie w patriotyzmie najgorsze jest to, że każdy postrzega go w nieco inny sposób, ale każdy prezentuje swój punkt widzenia jako ten jedynie słuszny. Dla jednych jest to wywiązywanie się z obywatelskich obowiązków, dla innych mordowanie innych. A spostrzeżenie na temat patriotów z 2 stron barykady bardzo trafne.

      Usuń
    4. Aż mi się przypomniała genialna piosenka KSU zatytułowana "1944":

      Tamten frajer z drugiej strony
      To odwieczny wróg
      Rozkaz padł, rzucasz granat
      On już jest bez nóg
      Miał 20 lat jak Ty
      I chciał rzucić też
      Ty dostaniesz wielki order
      Z niego tryska krew

      Usuń
  3. Spore dzieło i spore wyzwanie... Piszesz o bezwzględnym upływie czasu... Patrzę na datę wydania książki w Polsce (nie wiem kiedy powstał oryginał), ale z tego, co piszesz w puencie - akurat tej książce upływ czasu nie zaszkodził:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, Koczowniczka słusznie spostrzegła, że czas może być zarówno bezwzględny i nieczuły, a z drugiej zaś strony potrafi leczyć nawet głębokie rany. A książka Goytisolo faktycznie nie zestarzała się. Szkoda jednak, że twórczość tego autora jest tak słabo znana w Polsce.

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)