Penelopiada
Margaret Atwood
Tytuł oryginału: The Penelopiad. The myth of Penelope and Odysseus
Tłumaczenie: Magdalena Konikowska
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 163
Mity, opowieści tak stare jak
ludzkość, to plątanina fantazji, fikcji przemieszanych ze szczyptą
autentycznych wydarzeniami w trudnych do ustalenia stosunkach. Sprawa
poszukiwań ziaren prawdy w tego typu płodach to rzecz niezwykle karkołomna, jako,
że u ich zarania, przekazywano je na ogół drogą ustną. W rezultacie pierwotna
wersja zasłyszanej historii tonęła pod kolejnymi warstwami uzupełnień,
dodatków, wtrąceń, podkoloryzowań, słowem, wszelkich działań prowadzących do
uatrakcyjnienia i dostosowania mitu do ówczesnych warunków. Także i dziś mity
poddaje się reinterpretacjom – przedstawia się je na nowo, akcentując wybrane
fragmenty, które pozwalają uświadomić nam, w jak niewielkim stopniu, na
przestrzeni wieków, zmieniła się ludzka natura. Wedle tej właśnie idei zrodziła się kolekcja Canongate
Myth Series, w ramach której wydano m.in. Annę In w grobowcach świata pióra Olgi Tokarczuk. Skutecznie zachęcony przez
polską artystkę postanowiłem kontynuować znajomość z serią, i tak właśnie
sięgnąłem po Penelopiadę autorstwa
Margaret Atwood, której literacki kunszt poznałem dzięki takim tytułom jak Wynurzenie, Moralny nieład, Kobieta do zjedzenia oraz Okaleczenie ciała.
Penelopiada, zgodnie z tym, co sugeruje tytuł, to próba zmierzenia
się z wizerunkiem mitycznej Penelopy, żony Odyseusza. Kobieta ta, córka
Ikariosa, króla Sparty i Periboi, najady (nimfy wód lądowych), matka Telemacha,
kuzynka uroczej Heleny trojańskiej, w powszechnej świadomości uchodzi za wzór
wiernej żony, słynąc przy tym z lojalności oraz inteligencji. Postać to
posągowa, pełna cnót, prawości i przyzwoitości, co czyni ją idealną kandydatką
na bohaterkę powieści Margaret Atwood, która w swoich dziełach udowadnia, że
ludzie o czarno-białych osobowościach nie istnieją, że każdy z nas posiada
swoją skrytą naturę, że wszyscy zmuszeni jesteśmy grać w wielkim teatrze życia,
co sprawia, że co rusz przywdziewamy strojne maski i przyjmujemy pozy, których
sztuczność udaje nam się zawoalować z mniejszą lub większą wprawą.
Biografii Penelopy wysłuchujemy
głównie z ust samej zainteresowanej – echa jej opowieści docierają do nas zza
drugiej strony Styksu. Dzieje i losy małżonki Wielkiego Wędrowca są dzięki temu
uzupełniane o szczegóły i detale, dla których zabrakło miejsca w dziele Homera
(ich przyziemność, a niekiedy wręcz trywialność nie mogły przecież skalać eposu
o Sławnym Herosie). Dzięki nim dowiadujemy się jak wyglądało dzieciństwo oraz
dorastanie Penelopy, których zwieńczeniem było wydanie za mąż za władcę Itaki.
Szczególnie ciekawe jest zwrócenie uwagi na trudne doświadczenia, które stały
się udziałem Penelopy – niestabilna emocjonalnie matka, łatwo ulegająca
kaprysom i mało dbająca o swoją córkę oraz przewrażliwiony na punkcie własnego
bezpieczeństwa ojciec, gotów zgładzić każdego, kto, nawet według mglistej i
bełkotliwej przepowiedni, może zagrażać jego bytowi, niezbyt starali się o to,
by młodość ich pociechy upływała pod znakiem beztroski i niefrasobliwych
igraszek.
Bezpośrednia relacja Penelopy
pozwala też poznać uczucia, jakie odczuwała cierpliwa niewiasta, kiedy
niespokojnie wyczekiwała wieści spod Troi, gdy u żeglarzy zawijających do portu
w Itace dopytywała się o swojego małżonka, kiedy samotnie zarządzała dobrami
Odysa, wreszcie kiedy musiała radzić sobie z ponad setką zalotników,
starających się posiąść jej serce (i majątek). Atwood na kartach swojej
powieści dokonuje stopniowej dekonstrukcji patetycznego mitu, przedzierzgając
go w historię o opuszczonej kobiecie, która z uporem pokonuje przeciwności
fortuny, odkrywając przy tym jak złożona, wypełniona przypadkiem i
niesprawiedliwością jest człowiecza egzystencja. Inteligencja Penelopy szybko
pozwala jej uświadomić sobie podmiotową rolę kobiety, ogromny wpływ cielesności
na działania mężczyzn czy bezmiar chciwości, która potrafi skłonić ludzi do
największych wyrzeczeń oraz poświęceń.
Wiedza, jaką zdobywa Penelopa nie
przynosi jednak szczęścia. Wręcz przeciwnie – życiowa mądrość oraz strzępy,
niekompletne kawałki informacji zdobyte już po śmierci są tylko bolesnym
brzemieniem, które niełatwo jest dźwigać („Teraz,
kiedy nie żyję, wiem wszystko”. Tego pragnęłam, lecz tak jak wiele moich
pragnień, również to się nie spełniło. Znam zaledwie kilka pomniejszych faktów,
o których nie miałam pojęcia. Rzecz jasna, zaspokojenie ciekawości niewarte
jest takiej ceny [1]).
Rozczarowujący okazują się zarówno ludzie, herosi, a przede wszystkim czczone
bóstwa – motywacje którymi nimi kierują są na ogół płytkie, miałkie, wręcz
dziecinne (Wyobrażam sobie bogów na
Olimpie, jak się pławią w nektarze, ambrozji, w woni palonych kości i tłuszczu,
złośliwi niczym gromada dziesięciolatków z chorym kotem do zabawy i mnóstwem
wolnego czasu [2]),
a przy tym są to osobnicy, którzy nierzadko nie grzeszą lotnością umysłu (Bogowie również przepadali za mięsem, lecz
dostawały im się same kości i tłuszcz, dzięki prostej sztuczce Prometeusza.
Tylko kretyn dałby się nabrać na gorszą część wołu podrobioną na lepszą, a Zeus
się nabrał [3]),
folgują swoim przyjemnościom, nie bacząc na konsekwencje swoich działań.
Popis erudycji i bogactwa
wyobraźni Margaret Atwood możemy podziwiać we fragmentach, w których
zaprezentowano proces narodzin legendy, wyrastającej na żyznej glebie
pragnienia usłyszenia tego, co niezwykłe, bajkowe, cudowne. Niedopowiedzenie,
ubarwienie, niewinne wtrącenie – któż z nas nie jest gotów zapłacić tej drobnej
ceny, by móc raczyć się relacjami z zapierających dech w piersiach przygód? Odyseusz walczył z olbrzymem, jednookim
cyklopem, twierdzili jedni; nie to był jednooki oberżysta, utrzymywali inni, a
bójka wynikła z powodu niezapłaconego rachunku. Część załogi pożarli kanibale;
nie, wybuchła zwyczajna burda, z kąsaniem po uszach, rozkrwawianiem nosów i
wypruwaniem flaków. Odyseusz gościł u boginki, pani czarodziejskiej wyspy,
powiadali jedni: zamieniła marynarzy w świnie – nic trudnego, moim zdaniem –
ale przywróciła im ludzką postać, zakochała się bowiem w kapitanie, karmiła go
nieziemskimi smakołykami, dziełem własnych nieśmiertelnych rąk, i co noc ci
dwoje oddawali się szalonej miłości. Nie, donosili inni to był po prostu luksusowy
zamtuz, a Odyseusz sępił na burdelmamie [4].
Demitologizacja nie ogranicza się
wyłącznie do awanturniczej działalności Odysa – sporo miejsca poświęcono także
dekonstrukcji utrwalonych portretów poszczególnych protagonistów. Oczywiście
pierwszą ofiarą pogłębionej analizy
pada sama Penelopa, o której wyraźnie zarysowuje się kompleks niższości
odczuwany wobec Heleny. Zazdrość wobec pięknej kuzynki, za sprawą której padały
imperia i stale rosły hałdy trupów przejawia się w złośliwych i cynicznych
komentarzach (Helena nachyliła się do
mnie, z figlarną miną, jak gdyby flirtowała. Przypuszczam, że miała zwyczaj
flirtować z własnym psem, z lustrem, z grzebieniem, z nogą łóżka. Nie mogła
przecież wypaść z wprawy [5]).
Obrywa się również Odysowi, który jawi się jako kłamca, mistyfikator, kuglarz –
cechują go chytrość, przebiegłość,
perfidia oraz wprawa w okpiwaniu bliźnich i chociaż jest niezrównany w
rozwiązywaniu problemów, to jednak nieustannie stwarza kolejne, często jeszcze
bardziej zagmatwane.
Penelopiada to także obnażenie
ludzkich przywar, krytyka naszej mentalności, którą wyróżniają podwójne
standardy moralne, fałsz oraz obłuda. Oczekiwanie przez Odysa wierności od
Penelopy, przy jednoczesnym zasypianiu w ramionach innych kobiet; traktowanie
służby niczym rzeźne zwierzęta (kupione,
nabyte, schwytane, porwane), które muszą płacić najwyższą cenę za nie do
końca przemyślane intrygi Penelopy, to tylko niektóre z licznych przykładów.
Reasumując, Penelopiada to bardzo dobra lektura, która jest następną próbą ukazania
mitu o Odysie w nowym świetle. Dzieło Atwood nie jest może tak rozbudowane i
misternie skonstruowane jak Pokój na Itace, pióra Sándora Máraiego, ale kładzie akcenty na elementy, które
pominął w swojej prozie Węgier – Kanadyjska pisarka sporo miejsca poświęca
wątkowi związanemu z 12 służkami, które zamordowali Odys i Telemach w ramach
kary za spoufalanie się z zalotnikami Penelopy. Atwood rozwija to zagadnienie,
dając dojść do głosu poszkodowanym (pełnią one w utworze rolę antycznego
chóru), usiłując dociec, co mogło być rzeczywistą przyczyną wyroku, wykonanego
na dziewczętach.
[1] Margaret Atwood, Penelopiada, przeł.
Magdalena Konikowska, Wydawnictwo Znak, Kraków 2005, s. 13
[2] Tamże, s. 115
[3] Tamże, s. 45
[4] Tamże, s. 77
[5] Tamże, s. 40
Mnie ta kąśliwość Penelopy b. odpowiadała - musiała jakoś odreagować przykrości, jakie niosło jej życie. M.in. dlatego uważam, że w ujęciu Atwood wcale nie była cierpliwa, raczej taką udawała, bo musiała odgrywać narzuconą jej rolę.;(
OdpowiedzUsuńHehe, mnie najbardziej podobała się uszczypliwość wobec Heleny - to oskarżenie o flirtowanie ze wszystkim, co się rusza i nie tylko, to po prostu kwintesencja zgryźliwości :)
UsuńA motyw roli, maski, gęby, jak zawsze w przypadku Atwood, został mistrzowsko ukazany. Wspaniały jest też fragment opisujący jak mogły wyglądać losy Odysa, gdyby trochę mniej je ubarwić :)
Oooo... Nie wiedziałem o serii Canongate Myth Series. Rzuciłem okiem na listę autorów i widzę, że trzeba dodać ją do listy potencjalnych zakupów/wypożyczeń. Ciekawi mnie tylko dlaczego książka Tokarczuk nie została przetłumaczona na angielski, skoro to inicjatywa szkockiego wydawcy. Przedziwne. Może na złość zacznę właśnie od Tokarczuk.
OdpowiedzUsuńJa tę serię poznałem przy okazji lektury "Anny In w grobowcach świata" i przyznaję, że również byłem mocno zdziwiony, kiedy dowiedziałem się, że książka doczekała się kilku translacji, ale nie na j. angielski.
UsuńCieszę się, że napisaliście o tej książce. Mocno ją lubię, szczególnie te narzekania Penelopy. Moja koleżanka pisała o tej książce pracę licencjacką.
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie. Jeśli to nie tajemnica, to można wiedzieć, jaki był temat pracy?
UsuńNie mówiła.
UsuńSzkoda :)
UsuńMogę zapytać.
UsuńJeśli to nie problem :)
UsuńWidzę, że twórczość Margaret Atwood przypadła Ci do gustu. Mnie również bardzo zaintrygowała, choć sięgnęłam do tej pory po inne tytuły. Obecnie czytam "Grace i Grace". Jakiś czas temu poznałam książkę Wita Szostaka "Zagroda zębów", gdzie bohaterem był Odys. "Penelopiada" wydaje się równie interesująca.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie, Atwood to moje tegoroczne odkrycie :) O "Grace i Grace" słyszałem, rozglądałem się nawet za tą książką w bibliotece, ale jak dotąd się na nią nie natknąłem. Ostatnio pojawiło się chyba wznowienie w związku z ekranizacją, prawda?
UsuńA co do "Zagrody zębów", to pamiętam, że recenzje tej książki wywarły na mnie b. dobre wrażenie - utwór wydaje się być godny uwagi.
A ja czytałam jej 2 książki ze 3 lata temu i jestem po nich zdezorientowana. Teraz wszędzie widzę 'Opowieść podręcznej' i patrzeć już na nią nie mogę.
UsuńMnie bardzo podobały się powieści "Wynurzenie", "Kobieta do zjedzenia" oraz "Okaleczenie ciała". Bardzo dobry jest też zbiór opowiadań "Moralny nieład". A "Opowieść podręcznej" atakuje nas z każdej strony w związku z serialem, który ukazał się na podstawie tej książki. Obawiam się, że za niedługo podobnie będzie z "Grace i Grace" :)
UsuńMnie także po "Annie In..." zainteresowały reinterpretacje mitów, dlatego z chęcią sięgnę również po "Penelopiadę" :).
OdpowiedzUsuńA Twoje słowa: "Margaret Atwood, która w swoich dziełach udowadnia, że (...) każdy z nas posiada swoją skrytą naturę, że wszyscy zmuszeni jesteśmy grać w wielkim teatrze życia, co sprawia, że co rusz przywdziewamy strojne maski i przyjmujemy pozy, których sztuczność udaje nam się zawoalować z mniejszą lub większą wprawą" idealnie nadawałyby się również do opisu "Czarciego pomiotu", nieprawdaż? :)
Ha, generalnie większość książek Atwood, które do tej pory czytałem, traktują o społecznych rolach, o gębach, o kompromisach, do jakich jesteśmy zmuszani egzystując w gromadzie ludzi. A "Czarci pomiot" mówi o maskach i to na kilku poziomach - pod tym względem lektura tej powieści to swoista gra z czytelnikiem, dość udana zresztą :)
UsuńNie znam tej serii. Mam już na uwadze jednak książkę "Pokój na Itace", myślę, że "Penelopiada" (kapitalny tytuł - odpowiedź na "Iliadę") - będzie świetnym dopełnieniem... Można by całe tomy pisać o tym, że nawiązania do mitów nigdy się nam nie znudzą...:)
OdpowiedzUsuńMówiłam tej mojej koleżance o tym, że interesuje Was jej praca o Penelopiadzie. Mówiła, że poszuka, ale że rewelacji tam nie było. Ona jest z wykształcenia filologiem klasycznym więc może pisała o porównaniu wersji oryginalnej i angielskiego tłumaczenia.
OdpowiedzUsuńA ja szukam 'Penelopiady' na półce, żeby ją sobie przypomnieć i nie mogę znaleźć. Zgubiła się czy jak?
Ok, dzięki za trud i wysiłek :) A takie porównania są w sumie całkiem ciekawe - można od podszewki podejrzeć pracę tłumacza.
UsuńA "Penelopiada" może została komuś pożyczona :) ?
Jak będę coś wiedzieć, to napiszę. A 'Penelopiada' się znalazła! Była pomiędzy Hertmansem a Ishiguro w kącie za ramką ze zdjęciami. Dlatego nie widziałam jej.
Usuń