Myszki trzy
Agatha Christie
Reżyseria: Robert Chodur
Teatr: Kurtyna
Czas trwania: 90 min.
Teatr to słowo, które można
rozumieć dwojako. Pod tym terminem skrywa się zarówno widowisko, w którym grupa
aktorów odgrywa sztukę przed zgromadzoną publiczności, jak i budynek, w murach
którego wystawiane są przedstawienia. Dzięki pracy Roberta Chudora, aktora
występującego na deskach Teatru im. Wandy Siemaszkowej, reżysera oraz opiekuna
dębickiego Teatru Kurtyna, możemy
przekonać się, że teatr to przede wszystkim tworzący go ludzie, a brak
pełnoprawnego obiektu nie jest żadną przeszkodą w prezentowaniu następnych
inscenizacji. W ubiegły weekend (2017-05-27) w Domu Kultury Śnieżka swoją premierę miała kolejna
sztuka przygotowana przez Roberta Chodura oraz aktorów Teatru Kurtyna – tym razem widzowie uraczeni
zostali dziełem Myszki Trzy, kryminałem z elementami komedii, będącym adaptacją opowiadania Pułapka na myszy pióra Agathy Christie.
Akcja spektaklu osadzona jest w
powojennej Anglii. W dość nietypowej, bo zimowej, porze, Mollie (Monika
Sroczyńska) i Giles (Piotr Szyper) Davisowie decydują się na otwarcie
pensjonatu w otrzymanej w spadku posiadłości, położonej kilkadziesiąt mil od
Londynu. Małżeństwo, młode stażem, ale zawarte przez ludzi niemłodych i
doświadczonych przez los, postanawia prowadzić zajazd, mimo braku praktyki w tej
profesji – wszelkie niedociągnięcia maskowane są entuzjazmem i dobrą wolą. W
trakcie ostatnich przygotowań, słuchana audycja radiowa zostaje przerwana w
celu nadania specjalnego komunikatu – w Londynie ofiarą brutalnego morderstwa pada Maureen Lyon. Sprawca, którego rysopis
jest bardzo oględny, pozostaje na wolności, a policja prosi o wszelkie
wskazówki, które mogłyby pomóc w ujęciu złoczyńcy.
Następnego dnia, mimo
pogarszającej się pogody, hotelik przyjmuje pierwszych gości. Kiedy jednak
śnieżyca robi swoje i odcina zajazd od świata zewnętrznego, okazuje się, że
właściciele oraz ich klienci znajdują się w pułapce – z bliżej nieznanych
przyczyn (o których widz dowiaduje się w miarę upływu czasu) sprawa pani Lyon
łączy się z osobami przebywającymi w ośrodku państwa Davisów. Na miejsce
przybywa amator nart, sierżant Trotter (Szymon Zieliński), który zamierza
ustalić tożsamość zbrodniarza oraz nie dopuścić do kolejnych tragedii. Wspólnie
ze śledczym widzowie starają rozwiązać kryminalną zagadkę i odpowiedzieć na
pytanie, kto i dlaczego posunął się do czynów tak odrażających.
Fabuła Myszek trzech bazuje na schemacie znamiennym dla prozy Agathy
Christie – oto w stosunkowo niewielkiej przestrzeni zamknięci zostają zabójca
oraz jego niedoszłe ofiary. Odbiorca dzieła stara się wytypować winnego, mając
przy tym na uwadze fakt, że grono podejrzanych może się sukcesywnie zmniejszać
– morderca nie śpi i w miarę możliwości stara się eliminować kolejne cele. Co
interesujące mimo dość krwawego podłoża, sztuka posiada pewne elementy komizmu.
Śmiech wywoływany jest poprzez specyficzne nakreślenie sylwetek poszczególnych
protagonistów – każdy z osobników jest na swój sposób wyjątkowy i zapadający w
pamięć, szczególnie z uwagi na wyolbrzymione do granic absurdu wady i przywary.
Najjaskrawszym przykładem jest osoba pani Boyle (Agata Żmuda) – ta emerytowana
urzędniczka wzbudza szczerą antypatię z racji swojej bigoterii, poczucia
wyższości, pogardy adresowanej do każdego, kto tylko znajdzie się w zasięgu jej
wzroku. Jej przesadne, niezwykle afektowane reakcje wzbudzają salwy szczerego
śmiechu. Należy jednak wspomnieć, że chichot oraz dreszczyk przerażenia to nie
jedyne emocje, jakie rodzą się pod wpływem Myszek
trzech, które skłaniają również do refleksji i przemyśleń dotyczących
ludzkiej natury.
Sztuka, oparta na opowiadaniu Agathy
Christie, to przede wszystkim uświadomienie odbiorcy, jak wiele pokładów
obcości ukrytych jest w każdym z nas. Każdy człowiek posiada bowiem sekrety i
tajemnice, które nie powinny ujrzeć światła dziennego – pośród nich nie brakuje
wstydliwych aspektów, czynów karygodnych czy zwyczajnie głupich, nierzadkie są
również traumy i bolesne przeżycia, o których pragnęlibyśmy zapomnieć (wybrany
na czas akcji okres powojnia daje ogromne pole możliwości do zaprezentowania
tego, do jak wielu rzeczy gotów jest posunąć się człowiek znajdujący się w
sytuacji ekstremalnej). Naturalną ochroną przed niechcianymi akcentami
przeszłości są maski, które przywdziewamy, a które z biegiem czasu stanowią
nieodzowną część naszej osobowości. Sztuka pozwala uzmysłowić sobie, jak ważna
jest funkcja społeczna, jaką pełnimy oraz jak mocno postrzegamy ludzi przez jej
pryzmat (imputując im cały szereg cech i wzorców zachowań). Myszki trzy to także podkreślenie faktu,
że człowiek, jako istota bytując w gromadzie, musi dbać o swój wizerunek,
starając się eksponować swoje zalety, skrzętnie chowając bądź umniejszając
wady, tak by nie narazić się na odrzucenie.
O tym, jak łatwo o ostracyzm i
niechęć ogółu przekonuje się Christine Wren, jedna z bohaterek, zdecydowanie
najciekawsza postać występująca w spektaklu. Młoda kobieta, która zgodnie z
marzeniem rodziców (imię i nazwisko to nawiązanie to cenionego architekta
angielskiego Christophera Wrena) osiąga sukces w dziedzinie architektury, lubi
manifestować swoją niezależność oraz podkreślać silny charakter. Cechuje ją
zachowanie łamiące standardy – paradowanie w męskim stroju, prowokacyjne, wręcz
zalotne gesty w kierunku Mollie Davis,
głośne wypowiadanie tego, o czym wszyscy wolą milczeć – Christine to klasyczna
burzycielka dobrego smaku, wojowniczka wytrwale walcząca z formą i z tego
względu, niejako z automatu, to właśnie na nią w sposób mniej lub bardziej
zawoalowany kierowane są podejrzenia.
Warto przy okazji podkreślić, że
rola Christine Wren została znakomicie odegrana przez Agnieszkę Górską. Osoba
niepokornej chłopczycy pełna jest subtelności i niuansów, które udało się
bardzo dobrze wyeksponować. Praca pozostałych członków obsady była bardzo
solidna, chociaż trzeba wspomnieć, że zdarzały się drobne potknięcia oraz
zacięcia – były jednak na tyle incydentalne, że nie wpłynęły znacząco na odbiór
dzieła. Przyjemną atmosferę towarzyszącą widzom podczas całego spektaklu
zapewnił bardzo dobrze dobrany podkład muzyczny oraz samo operowanie dźwiękiem
– za sprawą nut budowane było napięcie, a poszczególne piosenki dobrze
uzupełniały się z wątkami fabularnymi. Równie solidnie prezentowała się gra
świateł – wygaszanie poszczególnych części sceny czy całkowite zaciemnienie
pozwoliły widzom wczuć się w obserwowane wydarzenia.
Reasumując, Myszki trzy to interesująca komedia kryminalna, z którą bardzo
dobrze poradził sobie amatorski zespół dębickiego Teatru Kurtyna. Słowa uznania należą się także reżyserowi Robertowi
Chodurowi – szczególnie udany okazał się pomysł, by występującą w literackim
pierwowzorze postać Christophera Wrena zastąpić żeńskim odpowiednikiem –
sylwetka Christine Wren to niewątpliwie najlepszy aspekt całego przedstawienia.
Figura niepokornej kobiety idealnie wkomponowuje się w dyskusje na temat
wolności osobistej, walki ze stereotypami i schematami. Z niecierpliwością czekam na następne spektakle.
Wasz Ambrose
Zazdroszczę tak udanego spektaklu. :) Aż mnie naszło, że muszę wreszcie przeczytać coś Agathy Christie - w końcu nie bez przyczyny zostaje się najbardziej znaną autorką kryminałów, tak więc warto będzie się zapoznać, ale to dopiero kiedyś, gdy już skończę serię czytaną od lat chyba sześciu z uwagi na to, że ochotę na kryminał mam mniej więcej raz do roku. ;)
OdpowiedzUsuńJak widać proza Christie mocno inspiruje artystów zajmujących się także innymi formami sztuki. A kryminały serwowane przez Brytyjkę to takie eleganckie, z literackiego punktu widzenia, zagadki :)
UsuńPrzyznam szczerze, że dawno nie byłam na spektaklu dla dorosłych. Póki co wygrywają seanse dla dzieci i młodzieży.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się pomysł, w którym postać pierwotnie męską, reżyser zastąpił żeńską. Ciekawe jest też przełożenie prozy na język teatru - częściej mamy do czynienia z adaptacjami filmowymi.
Tym bardziej polecam wybrać się na jakieś przedstawienie dla dorosłych, jeśli tylko trafi się takowa sposobność.
UsuńTak, zabieg okazał się niezwykle udany i jeszcze bardziej wzmocnił to, co reprezentuje postać, czyli negację utartych schematów i wyobcowanie.
Ostatnio po Twojej wizycie w teatrze odświeżyłam sobie dramaty Mrożka, dzisiaj wypada sięgnąć wreszcie po twórczość Agathy Christie. Wciąż ją znam tylko z adaptacji filmowych. Ale nabyłam już sobie książkę "Opowiedz, jak tam żyjecie", która jest biograficzna, jest typem książki, przy której człowiek stale się uśmiecha i łączy się z tym, co czytałam ostatnio (opisuje pogranicze Syrii, Iraku i Turcji - oczywiście jest to obraz z przeszłości). Więc chyba stanie się jedną z lektur na urlop:) Dziękuję za inspirację:)
OdpowiedzUsuńWobec tego bardzo się cieszę, że moje spotkania z teatrem okazują się dla Ciebie formą inspiracji. Ja czytałem kilka kryminałów pióra Christie, ale jak na razie nie planuję do nich wracać - teatralna adaptacja w pełni mnie zaspokoiła. Zdecydowanie ciekawszą propozycją zdaje się być tytuł, o którym piszesz :)
Usuń