Strony

piątek, 31 marca 2017

Georges Olivier Châteaureynaud "Fakultet Snów" - Schowani przed życiem

Fakultet Snów

Georges Olivier Châteaureynaud

Tytuł oryginału: La Faculte des Songes
Tłumaczenie: Krystyna Arustowicz
Wydawnictwo: PIW
Liczba stron: 176
 
 
 
 
Kloszard to pochodzący z języka francuskiego wyraz o silnie pejoratywnym znaczeniu. Słowo kojarzy się z brudem, ubóstwem i zaniedbaniem. Mianem tym określa się bezdomnych, żebraków, czyli ludzi, którzy na skutek różnych sytuacji życiowych znaleźli się na ulicy. Pozbawieni wsparcia najbliższych, uwięzieni w sidłach nałogu, albo utraciwszy wiarę w bliźniego, najczęściej skazani są na dojmującą samotność, której ukoić nie mogą krótkotrwałe i przelotne kontakty z innymi. Jak słusznie w swojej recenzji zauważyła Koczowniczka, do kloszardów niedaleko jest bohaterom powieści Fakultet Snów autorstwa Georgesa-Oliviera Châteaureynauda, francuskiego pisarza młodego pokolenia.

Akcja powieści rozgrywa się w Paryżu i jego okolicach, a jej protagoniści to trójka mężczyzn, których z perspektywy statystycznego członka wielkomiejskiej społeczności, postrzegać można jako przegranych i nieudaczników. Niezrozumiałe zachowanie, podświadomie kontestowanie utartych zasad i norm, nieumiejętność dostosowania się do przyjętych wzorców prowadzą do zepchnięcia bohater na społeczny margines.

Jeśli jednak uczciwie spojrzeć na postacie, kreślone piórem Georgesa-Oliviera Châteaureynauda (a uczciwość to rzecz często przypisywana czytelnikom, uważanym przecież za ludzi inteligentnych i kulturalnych), to przyznać należy, że każda z nich jest niezwykle osobliwa i specyficzna. Quentin, który (…) zajmował w społeczeństwie nader ciasne miejsce, zaledwie podnoszone siedzenie, a i tam wspiął się nie bez pomocy [1], to człowiek nieodpowiedzialny, mający problemy ze znalezieniem kolejnego pracodawcy, który akceptowałby jego (...) opieszałość, ciągłe spóźnienia, nie usprawiedliwione absencje [2]. W rezultacie ima się różnorakich, raczej kiepsko opłacanych zajęć, żeglując biernie niczym konar po mętnych wodach swojej egzystencji. Jean-Jacques Manoir to urzędnik średniego szczebla, którego kariera utknęła w miejscu. Mimo powolności i ociężałości, dzięki przykładnej pracy osiąga całkiem wysoki pułap, którego jednak nie może przeskoczyć z racji faktu, że: Brakowało mu urodzenia i polotu, znajomości, właściwych słów i towarzyskiego wyrobienia: prawie wszystkiego [3]. Dręczony sennymi koszmarami o fekalnym charakterze staje się nocnym włóczęgą, bezskutecznie uciekającym przed objęciami Morfeusza. Ostatni z tria, Hugo, z zawodu bibliotekarz, to miłośnik psów, prokrastynator (Później. Wszystko później [4]), którego w dodatku można podejrzewać o syllogomanię, czyli chorobliwe zbieractwo, bowiem jego na wpół opuszczony dom to swoiste muzeum wszelkiej maści śmieci, w jakie zamieniły się przeróżne przedmioty, pozostawione w miejscu ostatniego użycia. Strażnik przeszłości, który odnalazł schronienie w skorupie wypełnionej dobrze znanymi sprzętami, musi stanąć naprzeciw brutalnej rzeczywistości, usiłującej wyrwać go z przytulnego gniazdka.

Proza Georgesa-Oliviera Châteaureynauda to wieloraki pejzaż niekompatybilności – protagoniści, czy to przez niezręczność, roztargnienie, nieumiejętność nawiązywania relacji, strach przed bliższymi więzami zadzierzgniętymi z innymi, bądź przez zbyt silną koncentrację na samym sobie, padają ofiarami odosobnienia i izolacji. Mimo bytowania w wielkiej metropolii, są niczym pojedyncze atomy, zepsute puzzle, nigdzie nie pasują. Życie zdaje się przechodzić gdzieś obok nich – mężczyźni kompletnie za nim nie nadążają, pozostając daleko w tyle, albo raczej zawieszeni w chmurach, dopóki przykre doświadczenia nie zmuszą ich do powrotu na twardą i chropowatą powierzchnię realności. Mimo tego powszechnego odrzucenia i wykluczenia, bohaterowie trafiają na wyspę, w której odnajdują przynajmniej znamiona empatii i zrozumienia – tym tajemnym miejscem, gdzie niedostosowanie nie jest poczytywane jako grzech śmiertelny, jest tytułowy Fakultet Snów (czym dokładnie jest owa przestrzeń nie warto wyjaśniać, by nie psuć przyjemności płynącej z lektury i samodzielnego odkrywania niespodzianek, jakie serwuje nam Georges-Olivier Châteaureynaud).

Siłą prozy francuskiego autora są drobiazgowe portrety psychologiczne poszczególnych person, występujących na kartach powieści. Autor bardzo ciekawie ukazuje różnorodne korzenie inności każdego z protagonistów, doskonale uświadamiając jak skomplikowanym bytem jest człowiek, i jak wiele czynników na niego oddziałuje. Châteaureynaud umiejętnie przedstawia sposób kształtowania się ludzkiej psychiki, charakteru, osobowości, które wykuwane są poprzez życiowe doświadczenia, różnorakie wydarzenia, środowisko w jakim się dorasta, itd. Cała paleta bodźców, przeplatająca się z pulą genową oraz ślepym trafem i kapryśnym losem decydują o tym, kim staniemy się w przyszłości, i jak będziemy spoglądać na otaczający nas świat. Zaznaczyć przy tym należy, że Châteaureynaud w swoim dziele koncentruje się na doznaniach niezwykłych, okolicznościach wyjątkowych, w rezultacie czego formowani są ludzie niepowtarzalni i specyficzni, których odmienność jest jednak zbyt wyraźna, zbyt jaskrawa – tak zdecydowane odbieganie od tego, co przyjęte jako norma prowadzi do wspomnianej marginalizacji i ostracyzmu.

Reasumując, Fakultet Snów to melancholijna i nostalgiczna powieść, która tchnie typowym dla literatury francuskiej psychologizmem. Châteaureynaud koncentruje się na ludziach przegranych, starając się udowodnić, że za każdym takim człowiekiem stoi mniej lub bardziej wyrafinowana historia, która doprowadziła go na skraj przepaści. Ale mimo mizernej sytuacji życiowej, tego typu osobnicy wciąż pozostają istotami ludzkimi, którym należy się szacunek i wyrozumiałość.


[1] Georges-Olivier Châteaureynaud, Fakultet Snów, przeł. Krystyna Arustowicz, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1987, s. 7
[2] Tamże, s. 7
[3] Tamże, s. 26
[4] Tamże, s. 32

10 komentarzy:

  1. Widać, że za każdym kloszardem stoi ciekawa historia. Dobrze, że autor podszedł do sprawy właśnie w taki sposób, by podkreślić, iż każdemu należy się przyjrzeć z osobna i nie generalizować problemu. Mam też swoje własne doświadczenia w tej sprawie - kiedy pojechałam po raz pierwszy do Paryża, pierwszy napotkany kloszard okazał się Polakiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby nie zakłamywać treści książki, to dodam, że nie wszystkich bohaterów można uznać za kloszardów sensu stricto. Wszyscy zaliczają się do wyrzutków, odszczepieńców, ale nie każdemu brakuje gotówki, nie każdy zmuszony jest do tego, by żyć na ulicy. Zgadza się natomiast to, że Châteaureynaud świetnie pokazuje, że za każdym takim "niedopasowaniem" skrywa się jakaś historia.

      Ha, ja parę lat temu goszcząc w Montpellier także natknąłem się na grupy hippisów i kloszardów - wielu z nich było Polakami właśnie :)

      Usuń
  2. Czytając Twój tekst niespodziewanie poczułam jakiś zgrzyt. Nie czuję się osobą przegraną i taką nie jestem, ale często odczuwam niedopasowanie i silną potrzebę istnienia miejsca, w którym nie byłoby to dla mnie męczące. A więc skąd ten zgrzyt, a stąd, że mam wrażenie, że w literaturze niedopasowanie tyczy się tylko osób, które sobie nie radzą. A co z resztą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Châteaureynaud w swojej książce koncentruje się na ludziach przegranych i niedopasowanych, ale oczywiście nie oznacza to, że te cechy występują ze sobą nierozerwalnie. Przecież wielu artystów to takie społeczne wyrzutki, nierzadko padające ofiarą ostracyzmu ze strony mas, a nie można przecież powiedzieć, żeby byli to nieudacznicy, którym brak pomysłu na życie.

      Usuń
  3. Niedostosowanie w wersji paryskiej... Przyznaję, że zainteresowały mnie drobiazgowe portrety. I, oczywiście umiejętnie - udało Ci się podsycić moją ciekawość - owym tajemniczym Fakultetem Snów. Tak się nie robi! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Francuzi posiadają niemały talent w tworzeniu drobiazgowych portretów psychologicznych - jeśli pokusić się o generalizowanie, to można by nawet rzec, że to taki wyróżnik literatury francuskiej.

      A podsycanie ciekawości to naturalny objaw unikania zdradzania treści fabuły - ale przyznaję, że korciło mnie, by w kilku słowach wyjaśnić znaczenie tytułu :)

      Usuń
  4. Kończę właśnie czytanie "Wady ukrytej" Pynchona i Twój opis postaci z "Fakultetu snów" od razu skojarzył mi się z częścią postaci Pynchona. Niedopasowanie, kontestacja i prokrastynacja. Zdecydowanie. Choć akurat u Pynchona mało kto z tych wyrzutków postrzega siebie jako przegranego albo też pozbawionego szans na odkupienie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, "Fakultet snów" to ciut inny klimat - to raczej smutek, rozczarowanie, zgorzknienie, melancholia podczas gdy proza Pynchona to taka ostra psychodela zakrapiana gorzkim absurdem, ale z odrobiną humorystycznych akcentów. No i jak słusznie zauważyłeś, postacie Pynchona nie rozdzierają zbytnio szat nad swoim losem.

      P.S. Czytasz w oryginale?

      Usuń
  5. Masz rację, że każda z tych postaci jest osobliwa i specyficzna. Każda też z innego powodu czuje się wykluczona ze społeczeństwa i odwiedza Fakultet Snów. Najbardziej rozumiałam Hugona, który musi opuścić dom z ogrodem i wprowadzić się do ciasnego mieszkanka w bloku. Każdy by się załamał w takiej sytuacji...

    Cieszę się, że książka Cię zainteresowała. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że jak do tej pory to jedyna książka, która doczekała się polskiego tłumaczenia. Ale i tak cieszę się, że mogłem ją poznać. Dzięki za zwrócenie uwagi na ten tytuł!

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)