Reputacje
Juan Gabriel Vásquez
Tytuł oryginału: Las reputaciones
Tłumaczenie: Katarzyna Okrasko
Wydawnictwo: W.A.B.
Seria: Don Kichot i Sancho Pansa
Liczba stron: 208
Wielu ludzi podświadomie hołubi
ideę, że jesteśmy tacy, jakimi widzą nas inni. Z tego względu opinia, jaką
cieszymy się w kręgu znanych nas osób to rzecz, do której przywiązujemy
wyjątkowo dużą wagę. To, w jaki sposób jesteśmy odbierani, tj. jakie panują na
nasz temat poglądy i osądy, w mniejszym bądź większym stopniu zajmuje
praktycznie każdego człowieka. Na własną reputację pracuje się zazwyczaj długo
i ciężko i nikt nie chce jej utracić w mgnieniu oka, na skutek jednego głupiego
błędu czy wywleczenia na światło dzienne prawie zapomnianego już grzechu
popełnionego w odległej przeszłości. Wyjątkiem w tej materii nie jest Javier
Mallarino, główny bohater powieści Reputacje,
autorstwa kolumbijskiego pisarza Juana Gabriela Vásqueza.
Osią
książki (o stosunkowo
skromnej objętości), wokół której rozwinięto fabułę jest postać
protagonisty – w chwili rozpoczęcia dzieła Javier Mallarino jest już
uznanym
rysownikiem-karykaturzystą określanym mianem sumienia narodu. Współpracuje on z dziennikiem, w którym za sprawą
kilku szybkich kresek, składających się na pomysłowy obrazek, komentuje bieżącą
sytuację polityczną, ekonomiczną oraz społeczną. Upór, bezkompromisowość i
determinacja zaprowadziły artystę na sam szczyt, tyle, że góra, z wierzchołka
której może on spoglądać na małość innych ludzi okazuje się dojmująco odludna,
co wiąże się z samotnością, która z kolei prowadzi do negacji dotychczasowych
osiągnięć. Niezależność i brak pokory skutkują ogromną liczbą wrogów oraz
utratą wielu przyjaciół, urażonych celnością i bezwzględnością ostrza krytyki.
Opłatą za niezłomność jest także rodzinny rozłam – na przestrzeni lat Javier
Mallarino dowiódł, że jest gotów poświęcić wszystko, co drogie i bliskie, byle tylko nie
ugiąć się przed presją otoczenia i postawić na swoim.
Pierwsze strony Reputacji pozwalają podejrzeć Javiera
Mallarino w szczytowym momencie kariery – rysownik, od kilku lat prowadzący
egzystencję samotnika i odludka, przyjeżdża do samego centrum Bogoty, by wziąć
udział w benefisie poświęconym jego dokonaniom. Na imprezie nie brakuje
wielkich nazwisk, wybitnych polityków, społecznych działaczy, słowem, są
wszyscy ci, których Mallarino nie oszczędza w swoich rysunkach. Pośród gości
jest także była żona oraz młoda kobieta, będąca dawną znajomą córki. Obie panie
stają się bodźcem do zanurzenia się w lodowatych wodach przeszłości, które
zdążyły się pokryć grubą, choć bardzo kruchą skorupą zapomnienia. Mallarino
musi cofnąć się w czasie i raz jeszcze przeżyć
wydarzenia, które w ogromnej mierze ukształtowały cały jego byt, zarówno
na gruncie zawodowym jak i prywatnym.
W swoim utworze Juan Gabriel
Vásquez wykorzystuje postać spełnionego artysty, który odniósł jednak dotkliwe
porażki w życiu osobistym, by ukazać jak złożoną i niejednoznaczną istotą jest
człowiek. Kolumbijski pisarz koncentruje się przede wszystkim na funkcjonowaniu
człowieczej pamięci – tego wciąż nie poznanego aparatu (którego możliwości nie
jesteśmy w stanie w pełni spożytkować), selektywnie wyłapującego pojedyncze
epizody, nie zawsze oczywiste incydenty i wszelakiej maści fakty, które
zapisywane są w fałdach naszego umysłu. Autor zauważa zarówno subiektywizm i
nierzadko losowość, jakimi obarczone są mechanizmy odpowiedzialne za
rejestrację i zapis, podkreślany jest także fakt, że cały układ jest niewolny
od wad i pomyłek – Vásquez akcentuje jak ważną rolę w odtwarzaniu przeszłości
odgrywa autosugestia czy podświadomość, które nierzadko prowadzą do tego, że
twarda rzeczywistość miesza się z ułudą, fantazję i mirażem (świetnie ujmują to
słowa protagonisty, który konstatuje: Jak
dziwną rzecz jest pamięć: pozwala nam wspominać coś, czego nigdy nie
przeżyliśmy [1]).
Oprócz tego kolumbijski artysta zgrabnie unaocznia jak mocno odosobnione
zajścia, które wryły się w naszą pamięć, mogą wpływać na nasz obecny żywot. Vásquez
stara się też udowodnić, że tematy nierozwiązane, porzucone, zamiecione pod
dywan, wyrzucone poza obręb świadomości, prędzej lub później, obudzą się i
dadzą o sobie znać – finalnie hermetyczna otoczka zapomnienia zawsze okazuje
się posiadać skazę, rysę, poprzez którą przeszłość wsącza się w teraźniejszość,
żądając rozrachunku.
Reputacje to powieść o charakterze stricte rozliczeniowym. Javier Mallarino zostaje wytrącony w
równowagi, którą osiągnął poprzez pasmo sukcesów – chybotanie, w jakie zostaje
wprawiona łódka życia karykaturzysty sprawia, że mężczyzna przystaje i z
ciekawością, ale i obawą zaczyna przyglądać się temu, co do tej pory uzyskał.
Benefis staje się zaczątkiem podsumowania, rozrachunku, bilansu przychodów i
strat. Sukces, sława, uznanie – wszystko to blaknie wobec przerażającego w swej
prostocie pytania brzmiącego: Po co to
wszystko? [2].
Książka Vásqueza jest zatem czymś więcej niż tylko opisem rozterek targających
duszą artysty, który znalazł się na krawędzi wypalenia zawodowego. Kolumbijski
pisarz subtelnie wkracza na pole metafizyki, zastanawiając się nad treścią
człowieczej egzystencji, próbując zakreślić ramy jej sensu. W książce poruszane
są także inne stricte filozoficzne
zagadnienia, takie jak nieśmiertelny wątek zbrodni i kary, kwestie moralności,
problematyka obiektywności prawdy (czy jest nią to, w co szczerze wierzymy? to,
co zostało zapisane w oficjalnych kronikach?), itd.
Z racji faktu, że głównym
bohaterem jest karykaturzysta, w Reputacjach
pojawia się sporo refleksji poświęconych kondycji państwa oraz społeczeństwa, w
ramach którego egzystuje Javier Mallarino. Autor nie szczędzi krytyki i
gorzkich słów, padających pod adresem Kolumbii, rządzących nią elit
politycznych czy szarych mieszkańców, budujących codzienność kraju. Słowa
potępienia dotyczą jednak kwestii tak uniwersalnych, że bez trudu możemy
odnieść je choćby do naszej ojczyzny. Takie sformułowania jak: kainowy kraj, gdzie nagradzano przeciętność,
a talent i wielkość mordowano w biały dzień [3]; poczucie zagubienia, jakiego doznawał zawsze po kontaktach z
bezsensowną ojczystą biurokracją [4] czy (…) w tym kraju, narcystycznym, nękanym przez amnezję i mającym obsesję
na punkcie teraźniejszości, do tego stopnia, że nawet umarli nie potrafią
pogrzebać swoich umarłych [5] jak ulał pasują do
rodzimej rzeczywistości, wznoszonej na solidnych fundamentach wzajemnych
oskarżeń, zawiści, zazdrości, uprzedzeń i nijakości.
Jako ciekawostkę dodam, że w
prozie Vásqueza pojawił się motyw, który od pewnego czasu śledzę w swoich literackich
podróżach, a więc motyw telefonu. A oto, co na temat tego urządzenia ma do
powiedzenia Kolumbijczyk: podczas rozmowy
telefonicznej czasu nie odmierzają zmiany wyrazy twarzy rozmówcy – nie widać
ledwie zauważalnych grymasów, subtelnych reakcji i przebijających z nich
intencji [6].
Po raz wtóry telefon jawi się jako aparat pozornie ułatwiający komunikację,
który jednak deformuje i utrudnia wzajemną interakcję, wprowadzając do niej
swoisty szum, przeszkody. Z tego względu, traktując telefon jako symbol
technologii, możemy pokusić się o stwierdzenie, że jest on inhibitorem ludzkich
relacji, doprowadzając do sytuacji, zgodnie z którą chodzimy po chodnikach, przystajemy na przejściach dla pieszych,
otoczeni ludźmi, ale zawsze głusi [7] – głusi na ich potrzeby,
wołania, wezwanie o pomoc czy propozycję zawiązania przyjaźni.
Reasumując, Reputacje,
które należy rozpatrywać w kategoriach literackiej miniaturki, to
całkiem solidna dawka literatury. Powieść jest stosunkowo skromnych
rozmiarów i skupia się tylko na jednym wątku fabularnym, ale nie
przeszkadza to autorowi poruszyć kilku interesujących zagadnień z
różnych dziedzin. Książkę czyta się przyjemnie, jako, że utrzymana jest w
eleganckim stylu, ozdobionym ciekawymi słownymi konstrukcjami. Mowa
pozornie niezależna pozwala lepiej zrozumieć protagonistę – czytelnik
może podążać tokiem rozumowania Javiera Mallarino, co ułatwia zapoznanie
się z blaskami i mrokami życia wybitnego artysty.
[1] Juan Gabriel Vásquez, Reputacje, przeł. Katarzyna Okrasko,
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2015, s. 23 – 24
[2] Tamże, s. 163
[3] Tamże, s. 38
[4] Tamże, s. 44
[5] Tamże, s. 163
[6] Tamże, s. 155
[7] Tamże, s. 193
Ooo wątek telefonu, mam nadzieję, że to motywuje do napisania tego tekstu o motywie telefonu w literaturze:)
OdpowiedzUsuńA pozycja, o której piszesz zdaje się bardzo ciekawa.Zwłaszcza filozoficzne zagadnienia, o których piszesz. Obiektywność prawdy i kwestia moralności, ostatnimi czasy fascynują mnie nadzwyczaj mocno.
Tak, tak, powoli zaczynam zbierać do kupy swoje teksty, w których wspominałem o tym cudownym urządzeniu :)
UsuńCzytając recenzje na temat "Reputacji" doszukałem się nawet porównań Vásqueza do samego G.G. Márqueza, ale uważam takie zestawienia za krzywdzące i niepotrzebne. Vásquez ma swój indywidualny styl i jest on bardzo ciekawy. A co do obiektywności prawdy do serdecznie polecam Ci krótkie opowiadanie Pejzaż jesienny Akutagawy.
Książka zrobiła na mnie wrażenie. Podobała mi się jej zwięzłość, podobało mi się przesłanie - obnażenie działania mediów. A najbardziej podobało mi się to, że autor zainspirował się prawdziwą postacią (Ricardo Rendón) i gdy się nieco o tym czołowym karykaturzyście poczyta, pozna jego losy - książka nabiera głębszego znaczenia...
OdpowiedzUsuńA czy udało Ci się wyszukać coś na temat Ricardo Rendóna w sieci? Bo przyznam, że z chęcią poznałbym lepiej sylwetkę tego artysty - będę bardzo wdzięczny za udostępnienie wszelkich ciekawych artykułów :)
UsuńZ tego, co pamiętam, to dotarłam do tekstów,ale po angielsku. Zaczęłam od Wikipedii, a potem trafiłam jeszcze w parę miejsc, ale dziś już nie pamiętam. Zobacz sobie chociażby jego zdjęcie. Toż to gotowy bohater, żeby nakręcić o nim film, albo napisać biografię. Był ikoną, popełnił samobójstwo...
Usuńhttp://tendenciascolombiapoliticas.blogspot.com/2013/08/v-behaviorurldefaultvmlo.html
Dzięki za podpowiedź. Właśnie dotarłem do jego oficjalnej strony - jest napisana w j. Szekspira.
UsuńPo przeczytaniu Twojej recenzji nabrałam ochoty, by poznać tego utalentowanego i bezwzględnego krytyka-rysownika Javiera. :) „Jak dziwną rzecz jest pamięć: pozwala nam wspominać coś, czego nigdy nie przeżyliśmy” – zaskakujące słowa. Wbrew pozorom dużo w nich prawdy. Kiedy świadkowie opowiadają o jakimś wydarzeniu, każdy z nich – przekonany, że nie kłamie – wspomina je troszeczkę inaczej. Czasem jest tak, że sobie coś wyobrazimy, a potem uważamy, że naprawdę nam się to przytrafiło.
OdpowiedzUsuńWspomniany cytat jest faktycznie bardzo ciekawy, chociaż na pierwszy rzut oka trudno się z nim zgodzić. Człowieczy umysł jest jednak na tyle elastyczny, że wiele rzeczy potrafimy sobie wmówić, a jeśli poprzemy to wyobraźnią, dojdzie do tego jeszcze upływający czas, który przecież lubi wichrzyć, to wszystko okazuje się możliwe :)
UsuńKsiążkę szczerze polecam, wydaje mi się, że powinna przypaść Ci do gustu, chociaż jest to pozycja dość krótka, którą śmiało można było bardziej rozwinąć.
Przyglądam się temu pisarzowi od jakiegoś czasu i sprawia wrażenie młodego zdolnego. Może wreszcie się zmobilizuję i przeczytam, bo mam dwie jego książki.
OdpowiedzUsuńCzy czytałeś już "Rozmowy telefoniczne" Bolano?:)
Ja za tego autora wziąłem się trochę z przypadku - na stronie Empiku kupiłem "Reputacje" z uwagi na bardzo atrakcyjną cenę. Powieść poleżała trochę na półce, dojrzała, i pewnie z uwagi na skromne wymiary szybko wskoczyła do mojej czytelniczej kolejki. Traktowana w kategoriach literackiej impresji jest całkiem dobrą lekturą :)
UsuńNa temat Roberto Bolaño sporo już czytałem, ale to nazwisko to dla mnie w dalszym ciągu terra incognita. "Rozmowy telefoniczne", biorąc pod uwagę moje telefoniczne poszukiwania, to dobry pretekst by rozpocząć znajomość z Chilijczykiem :)