China Men
Maxine Hong Kingston
Tytuł oryginału: China Men
Tłumaczenie: Dorota Murawska
Wydawnictwo: PIW
Seria: Współczesna Proza Światowa
Liczba stron: 244
Ziemia obiecana, Eldorado, kraj nieograniczonych możliwości to
tylko garść określeń, jakich rzesze emigrantów na przestrzeni lat używały
mówiąc o Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej. USA praktycznie od momentu uzyskania niepodległości jest miejscem, do którego ściągają poszukiwacze bogactwa,
przygód oraz sukcesu – wciąż żywy jest mit, zgodnie z którym w Ameryce
każdy może osiągnąć zamierzony cel, bez względu na pochodzenie, kolor skóry czy
kapitał początkowy. Zważywszy na to, że literatura w ogromnej mierze
odzwierciedla zjawiska socjologiczne, kluczowe dla danych nacji oraz narodów,
absolutnie nie dziwi fakt, że pośród książek wiele jest pozycji traktujących o
poszukiwaniu chleba poza granicami ojczyzny. Temat emigracji nieobcy jest
Polakom, ale równie dużo w tej materii mają do powiedzenia obywatele Chin, o
czym możemy przekonać się dzięki lekturze książki China Men autorstwa Maxine Hong Kingston.
Urodzona w 1940 r. w Stockton w
stanie California, Maxine Hong Kingston jest amerykańską pisarką chińskiego
pochodzenia. Artystka posiada tytuł profesora emerytowanego na Uniwersytecie
Kalifornijskim w Berkeley, gdzie w 1962 roku uzyskała tytuł BA zakresu
filologii angielskiej. Maxine Hong Kingston urodziła się w rodzinie chińskich
emigrantów – jej ojciec był właścicielem pralni oraz kasyna, z kolei matka
studiowała nauki medyczne (praktykowała jako pielęgniarka i położna). Rodzice
wywodzili się z okolic Kantonu – portowego miasta położonego w południowych
Chinach, ważnego portu, będącego jednym z głównych ośrodków handlu z państwami
zachodnimi. Ojciec, wychowywany na uczonego, wyemigrował z rodzimej wsi do USA
w 1925 roku. Dopiero po 15 latach udało mu się ściągnąć do siebie swoją żonę
oraz dzieci. Burzliwe dzieje własnej rodziny, krewnych oraz znajomych stały się
dla Maxine Hong Kingston impulsem do pisania – w swoich pracach autorka często korzysta z
doświadczeń Chińczyków opuszczających swój kraj w nadziei na lepszy los, czego
najlepszym przykładem jest China Men.
Książka wydana w ramach
znakomitej serii Współczesna Proza Światowa jest zbiorem opowiadań traktujących
o szeroko rozumianej emigracji. Autorka naświetla tę kwestię z wielu
perspektyw, starając się nadać jej barwną optykę, usiłując zaprezentować ten
problem w jak najszerszym kontekście, nie ograniczając się w ciasnych ramach
zamkniętych i ostatecznych epizodów. Maxine Hong Kingston serwuje czytelnikowi
kolekcję wycinków, migawek, pojedynczych scen, które jednak splatają się w
wielką historię ludzi zmuszonych przez różne okoliczności (rodzinne,
ekonomiczne, wojenne) do opuszczenia swoich domostw i podjęcia prób
odnalezienia powodzenia poza granicami ojczyzny. Tworząc ten wielobarwny kolaż,
pisarka posiłkowała się opowieściami bliskich, zasłyszanymi anegdotami czy
rodzinnymi opowiastkami, które nierzadko uzupełniała własną wyobraźnią,
domysłem, domniemaniem i przypuszczeniem.
W swojej prozie Maxine Hong
Kingston porusza spektrum zagadnień, przedstawianych w interesujący sposób.
Ukazano m.in. komplikacje i powikłania wynikającego z rozczłonkowanego życia
rodzinnego emigrantów (symbolem owego rozbicia jest wydarzenie przywołane w króciutkiej
nowelce O ojcach, w której dzieci
mylą ojca z obcym mężczyzną); zobrazowano trudne warunki egzystencji w nowej
rzeczywistości, gdzie wszystko wydaje się wrogie, obce i niebezpieczne (protagonistą
Ojca z Chin jest pochodzący z Państwa
Środka uczony, pracujący w charakterze wiejskiego nauczyciela, wyruszający w
podróż do mitycznej Złotej Góry,
gdzie odnajduje pot i niekończącą się harówkę; opowiadanie jest też surowym
portretem srogiego ojca, którego wyznacznikami są groźne przekleństwa, nocne
krzyki, złowieszcze milczenie oraz ciężka ręka będące formą odreagowania na
codzienny byt usiany przeszkodami i przeciwnościami – widmo deportacji, bariera
językowa, lęk o to, by nie zostać oszukanym, mając świadomość jak słabo
egzekwowane jest prawo amerykańskie, w przypadku, gdy ma ono bronić interesu żółtków). Maxine Hong Kingston z ogromną
wprawą opisuje także zderzenia projekcji, planów, wyobrażeń o dostatku z twardą
i chropowatą rzeczywistością – w Pradziadku
z Gór Sandałowych raczeni jesteśmy relacją na temat chińskich robotników
najemnych, pracujących w znoju i trudzie na plantacjach trzciny cukrowej na
Hawajach; autorka dobitnie i bezwzględnie odmalowuje monotonię, kierat
jednostajnego i brutalnie wymuszanego obowiązku, tęsknotę za bliskimi oraz
przemoc, oszustwa finansowe i kiepskie warunki pracy, czyli wszystkie bolączki,
z jakimi borykali się chińscy przodkowie, będący prekursorami w zasiedlaniu
nowych lądów. Wizja Chińczyków-pionierów została także pokazana w Dziadku z Gór Sierra Nevada –
protagonista utworu, którego akcja rozgrywa się od połowy XIX do początku XX
wieku, bierze udział w budowie linii kolejowej na zachodzie USA. Maxine Hong
Kingston zwraca uwagę na ogromny wkład i ofiarność Chińczyków w kształtowanie
oblicza amerykańskiego kraju, które są jednak zaniedbywane i pomijane. Dziadek z Gór Sierra Nevada to także
rejestr wykroczeń, aktów przemocy i zbrodni, jakich w Ameryce dopuszczano się
wobec obywateli pochodzący z Państwa Środka. Swoistym rozwinięciem tego
opowiadania jest utwór Prawa, będący
chronologicznym zapisem ustanawianych praw, które odzwierciedlają rasizm,
ksenofobię oraz dyskryminację białych Amerykanów wobec mniejszości narodowych. Maxine
Hong Kingston wspomina również o swoistym dualizmie, rozdwojeniu, polaryzacji
codziennej rzeczywistości znamiennej dla pierwszego pokolenia, które urodziło
się w kraju, do jakiego wyemigrowali rodzice – dla bohaterów opowiadania Narodziny kolejnych pokoleń Amerykanów
normalna jest sytuacja, w której innym językiem włada się w szkole, na ulicy,
pośród znajomych, zupełnie zaś innym porozumiewa się w domu czy z najbliższą
rodziną. Dzieci emigrantów, mimo iż mają zdecydowanie łatwiejszy start niż
rodzice, nadal stoją w szerokim rozkroku, egzystując zarówno w nowej ojczyźnie
jak i w krainie przodków. Krótka historia bohatera Szaleńca z Zielonych Bagien to znakomite uzmysłowienie, że
niezrozumienie, bariera językowa bądź kulturowa, i wynikająca stąd niemożność nawiązania
kontaktu z bliźnim to najprostsza droga do tego, by uznać go za kogoś niespełna
rozumu. W pozycji Ojciec Amerykanin
Maxine Hong Kingston udowadnia, że życie na łasce swojego krajana na obczyźnie
to zawsze sprawa ryzykowna, nierzadko obarczona piętnem zniewolenia, poddaństwa
i bezwzględności. W prozie Maxine Hong Kingston nie mogło zabraknąć tematyki
związanej z odmiennością emigrantów oraz ich dzieci i wynikającego stąd
poczucia obcości, inności, wyróżnia się, któremu nierzadko towarzyszyło wykluczenie
czy ostracyzm. Opowiadanie Brat w
Wietnamie orbituje wokół wymienionych kwestii. Utwór odznacza się także
bardzo pacyfistyczną wymową, odsłaniając bezsens zbrojnych konfliktów
(opowiadanie dotyczy wojny wietnamskiej, ale jego wydźwięk jest bardzo uniwersalny),
która postrzegana jest jako bezrozumne mordowanie bliźniego w imię
abstrakcyjnych idei, znanych jedynie wąskiej grupce osób, nie biorących
bezpośredniego udziału w walkach. Brat w
Wietnamie to także ciekawe źródło informacji z zakresu, o którym rzadko mówi
się na lekcjach historii – Maxine Hong Kingston pisze o okrucieństwach i
bestialstwach, jakich z rąk Wietkongu doświadczali w szczególności amerykańscy
żołnierze o azjatyckich korzeniach. Władze USA mimo pełnej wiedzy na temat
możliwego losu swoich wojaków o żółtym odcieniu skóry w przypadku schwytania
przez wroga, z premedytacją i bez skrupułów wysyłały całe ich zastępy do walk w
Wietnamie.
Istotnym punktem tekstów
zawartych w zbiorze China Men jest
także szeroko pojęta obyczajowość. Tłem niejednego opowiadania jest wiejski
krajobraz Państwa Środka. Dzięki prozie Maxine Hong Kingston czytelnik poznaje
tradycje, obrzędy, obyczaje oraz folklor
chińskiej prowincji, która może pochwalić się bogatym wachlarzem zabobonów,
przesądów oraz ludowych mądrości (korzystanie z łodygi krwawnika i żółwiej
skorupy przy wyznaczaniu daty ślubu, wybór odpowiedniego kandydata na męża dla
swojej pociechy przy użyciu ziaren ryżu czy śpiewolament
panny młodej to dla przykładu interesujące akcenty związane z ceremonią zawarcia
związku małżeńskiego). Na warsztat wzięte zostają również popularne mity, które
budują barwny konglomerat – za ich pomocą Maxine Hong Kingston wprowadza do
swojej prozy symbolizm (sroka jako uosobienie schadzki, połączenia, końca
samotności czy gwiazdy oglądane jako zimne punktu na niebie podkreślające
człowieczą izolację, ale reprezentujące również nadzieję, że ponowne spotkanie
z uwagi na fakt, że ludzie na każdej szerokości geograficznej spoglądają na
wycinek tego samego nieboskłonu), który stanowi interesujące dopełnienie
poszczególnych dzieł. Historie składające się na opowiadania zamieszczone w
zbiorze świetnie odzwierciedlają jak istotną rolę w codziennym życiu pierwszych
emigrantów oraz ich potomków odgrywają wierzenia przodków – służą one jako
oparcie, kotwica, punkt zaczepienia, dzięki którym nowa, nierzadko obca
rzeczywistość staje się chociaż odrobinę bardziej zrozumiała i akceptowalna;
ponadto stanowią one nieodzowny element poszukiwania własnej tożsamości,
budowanej na bazie odległej, nierzadko mglistej i słabo rozpoznawalnej przeszłości
oraz bliskiej, ale często mało klarownej i nierzadko nieprzychylnej
teraźniejszości.
Zbiór China Men skonstruowany jest w bardzo oryginalny sposób, co także
decyduje o atrakcyjności lektury. Dłuższe opowiadania, w których zawarto
epizody z żywota emigrantów, przeplatane są swoistymi przerywnikami – baśnie,
legendy, mity, podania, anegdoty, historyjki, opowiastki, pojawiające się po
każdym obszerniejszym tekście pełnią funkcję spoiwa, łącznika i dopowiedzenia,
które konsolidują całą książkę.
Reasumując, China Men autorstwa Maxine Hong Kingston to intrygująca lektura,
która imponuje złożonością. Nie jest to proza monumentalna, bowiem materiałem,
z której utkano większość wątków jest szara codzienność, ale drobiazgowość, z
jaką zobrazowano wszelkie odcienie bytu ludzi, którzy zdecydowali się opuścić
własną ojczyznę, jest godna podziwu. Amerykańska artystka chińskiego
pochodzenia raczy nas swoim panoramicznym spojrzeniem, jakim udało się objąć
sprawy związane z emigracją, ciekawie naświetlając różnice kulturowe
(poligamia, ogromne familie z całymi
zastępami wujków, cioteczek, dziadków, ciotecznych dziadków, etc.) oraz
kontrasty związane z mentalnością (pogarda dla kobiet, stawianie dobra własnego
ponad dobro dzieci, itd.)
P.S. Grzechem byłoby nie wspomnieć o wszędobylskim motywie telefonu, skoro pojawił się on na kartach dzieła:
– Od naszej ostatniej rozmowy
upłynęło pięćdziesiąt lat, a nie powiedzieliśmy niczego ważnego – stwierdziła.
– To charakterystyczne dla
rozmów telefonicznych – rzekł ojciec. – Po prostu słyszycie swoje głosy. To
wystarczy.
– Wiesz, w przyszłym roku będziesz mogła znowu zadzwonić –
powiedziałam. – Zresztą w każdej chwili możesz znów zadzwonić [1].
W krótkiej sytuacyjnej scence Maxine Hong Kingston udało się bardzo trafnie ukazać łatwość nawiązywania kontaktu, pozorną dowolność w tej materii (cała akcja sprowadza się do podniesienia słuchawki i wybrania stosownego numeru) - jednocześnie owa łatwość bardzo dobrze uzmysławia problematyczność
z jaką wiąże się relacja z drugim człowiekiem. Wzajemne porozumienie i
zrozumienie, mimo wszelkich narzędzi mających ułatwić ten proces,
okazuje się rzeczą niesłychanie skomplikowaną, w kwestii której z żadną
pomocą nie przychodzą zdobycze techniki i postępu.
[1] Maxine Hong Kingston, China Men, przeł. Dorota Murawska, Państwowy Instytut
Wydawniczy, Warszawa 1996, s. 303
Zderzenie kultur to nośny temat, a emigracja tylko go potęguje. Tak patrząc przyszłościowo - ciekaw jestem, na ile globalizacja jest w stanie zatrzeć różnice kulturowe. Czy kiedyś rzeczywiście ziści się ta globalna wioska.
OdpowiedzUsuńJakoś w nią wątpię. Jak na razie ilość konfliktów, spornych interesów i zwykłej nienawiści wcale nie maleje. Różnice kulturowe nigdy chyba nie były prawdziwym problemem. Za ich płaszczykiem, podobnie jak za retoryką religijną, zawsze chowały się jak najbardziej konkretne interesy.
UsuńQbusiu, wg mnie w książce 2312 Kima Stanleya Robinsona dość dobrze i przekonująco pokazano, dlaczego wizja globalnej wioski na Ziemi raczej się nie spełni.
UsuńAndrew, z żalem przyznaję Ci rację. Jedyną szansę na tego typu twór wydaje się wizja rodem z jakieś antyutopii - sklonowani, identyczni ludzie, bez historii, bez kultury, bez uprzedzeń, bez poczucia indywidualizmu.
Ciekawa rzecz. Od zawsze intrygują mnie różnice między ludźmi - jedni są w stanie wyemigrować na drugi koniec świata nie znając języka ani bez środków do życia i czują się tam jak u siebie w domu, a inni nigdy nie potrafią zapomnieć o miejscu, które los przypisał im na ojczyznę i na zawsze pozostają nieszczęśliwy lub też powracają, choćby nawet po pewną śmierć.
OdpowiedzUsuńW takim razie książka może przypaść Ci do gustu, bowiem na jej kartach przewija się sporo różnorakich postaci. Nie brakuje przede wszystkim tych odważnych i odrobinę szalonych, którzy w poszukiwaniu lepszego losu są gotowi zaryzykować praktycznie wszystko, co posiadają.
UsuńNiedawno czytałam zbiór opowiadań pisarki amerykańskiej, która pochodzi z Chin. Ciekawa jestem czy teksty Yiyun Li oraz Maxine Hong Kingston coś łączy oprócz kraju urodzenia. W "China Men" intrygują mnie dopowiedzenia w postaci mitów, baśni oraz legend. Tego u Yiyun Li nie było.
OdpowiedzUsuńTak, pamiętam, że Twoja recenzja bardzo mnie zainteresowała - z chęcią porównałbym oba zbiory.
UsuńA wspomniane mity, legendy bardzo ciekawie obrazowały bogactwo chińskiego folkloru i ludowych wierzeń.
Jest w ten powiesci, to co uwielbiam, czyli przemycenie wierzen i mitow.
OdpowiedzUsuńInteresujaca jest tez okladka. Jednoczesnie mine fascynuje i odpycha. Taking umalowany tygrys. Moze mozna sie w tym dopatrzec jakiejs zamierzonej symboliki.
Tych elementów jest bardzo, bardzo dużo i są one naprawdę ciekawym uzupełnieniem lektury. A tygrys z żeńską twarzą to chyba taka swoista gra, bowiem ten wielki kot wg chińskich wierzeń jest symbolem męskiego żywiołu yang :)
Usuń