Intruz
William Faulkner
Tytuł oryginału: Intruder in the Dust
Tłumaczenie: Ewa Życieńska
Wydawnictwo: Czytelnik
Seria: Nike
Liczba stron: 333
Sukcesywnie i
niestrudzenie przedzierając się przez dżungle literackich krain, przekonałem
się, że istnieją autorzy, których dzieła mają specyficzne oddziaływanie na mój
czytelniczy zmysł. Nazwiska, którymi opatrzone są ich książki stanowią dla mnie
obietnicę przyjemności oraz dreszczyk emocji, ale jednocześnie kojarzą mi się z
wyzwaniem oraz ze wzmożonym intelektualnym wysiłkiem. Z tego względu powieści
owych pisarzy traktuję z rezerwą i ostrożnością, dawkując je sobie w skromnych
ilościach, tak jakbym tworzone przez nich światy i wydarzenia leniwie sączył do
krwioobiegu mojej wyobraźni. Do grona tego typu artystów należy amerykański
laureat Literackiej Nagrody Nobla Wiliam Faulkner, którego poznałem dzięki
utworom Azyl oraz Requiem dla zakonnicy. Do tego literata
cały czas obiecywałem sobie wrócić, nie spiesząc się jednak zbytnio z tym
postanowieniem. Dopiero wpis Matiego na blogu Rozkminki Pana Dziejaszka na temat książki Absalomie, Absalomie… rozbudził we mnie na tyle duży głód i
pragnienie faulknerowskiej prozy, że owo łaknienie musiałem zaspokoić poprzez
wizytę w bibliotece i wypożyczenie jednej z pozycji amerykańskiego noblisty. Po
długich wahaniach i namysłach, skuszony możliwością powrotu do tematyki
rasizmu, zdecydowałem się na napisanego w 1948 roku Intruza.
Akcja utworu rozgrywa
się gdzieś w latach 40-tych na Głębokim
Południu Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Głębokie Południe, określane też mianem Ciemnego Południa to obszary południowo-wschodniej USA. Korzenie
nadanej nazwy odwołują się do kontekstu kulturowo-historycznego – region ten
uchodzi za najbardziej konserwatywną część Ameryki oraz za siedlisko
religijnego fundamentalizmu. W czasie wojny secesyjnej (1861 – 1865) wszystkie
stany wchodzące w skład Głębokiego
Południa (Alabama, Floryda, Georgia, Karolina Południowa, Luizjana i
Missisipi) należały do Konfederacji, tutaj miały także miejsce najsilniejsze
tarcia na tle rasowym, a Ku Klux Klan przejawiał wzmożoną aktywność. Na Głębokim Południu, w północnej części
stanu Missisipi położone jest także hrabstwo Yoknapatawpha – jedno z
najsłynniejszych (mimo iż fikcyjne) hrabstw Ameryki, stworzone przez Faulknera
na potrzeby swoich utworów. Stolica hrabstwa –
miasteczko Jefferson, otoczone rozległymi plantacjami bawełny oraz poletkami biedoty – to swoista soczewka,
skupiająca wszystkie cechy charakterystyczne dla Głębokiego Południa, krainy, w której wierzono w powinowactwo, które, jak mówią, istnieje
między Murzynem a mułem [1]. Yoknapatawpha to dwie homogeniczne
społeczności czarnych oraz białych, pozostające w ścisłej separacji,
rozdzielone od siebie niewidzialną, lecz doskonale wyczuwalną granicą. Niepisane
zasady ustalają relacje panujące pomiędzy czarnymi oraz białymi. Powszechnie
przyjętym faktem jest podległość Murzynów, których egzystencja jest o tyle
spokojna i bezpieczna, o ile nie roszczą sobie oni praw do równości i pełnej
swobody. Dopóki członkowie obu populacji postępują zgodnie z ustalonymi
regułami, wszystko jest na swoim miejscu, świat niespiesznie podąża naprzód
odwiecznym, choć płytkim korytem postępu, a każdy element składający się na
skomplikowany mechanizm rzeczywistości funkcjonuje prawidłowo.
Ale gdy tylko pojawia
się śmiałek, który ma czelność kruszyć solidne kopce norm i konwenansów, intruz
epatujący swoją obcością, wynikającą z negacji i kontestacji przyjętego
porządku, burzowe chmury natychmiast zaczynają przysłaniać sielankowy
krajobraz. Wydarzeniem, które niszczy kruchy pokój w miasteczku Jefferson jest
śmierć białego człowieka zadana z murzyńskiej ręki. Tyle, że w miarę rozwoju
fabuły coraz wyraźniej krystalizuje się pytanie, czy domniemany sprawca
faktycznie uczynił to, o co od początku jest posądzany przez ludzką tkankę
hrabstwa Yoknapatawpha, czy też cała sytuacja zrodziła się z logicznego zapatrywania, że wina jest
immamentną cechą Murzyna?
Istotną postacią Intruza jest Lucas Beauchamp, nie mający krewnych i nie mający przyjaciół,
uparty, krnąbrny, nie dający się przekonać, nie dający przemówić sobie do
rozsądku, samowolny (i zuchwały) Murzyn [2]].
Lucas to osobnik hardy, a cała jego buta zawiera się w fakcie, że nie akceptuje
on biernie roli ofiary i nie zamierza zostać zlinczowany przez krewnych i
znajomych zamordowanego, wśród których dominowali zabijaki, kłusownicy oraz
bimbrownicy. Szaleńczy gniew oraz dzika nienawiść odczuwana do Lucasa są
podsycane rozczarowaniem, wynikającym z tego, że zamiast zwierzęcego strachu,
czarnoskóry mężczyzna zachowuje obojętność, niewzruszenie i pełne powagi
skupienie – niezaspokojona pozostaje przemożna chęć potwierdzenia tego, co oczywiste,
tzn., że Murzyn jest czarny, będąca równoznaczna z ukonstytuowaniem
przekonania, że miejsce na drabinie społecznej wyznacza zawartość melaniny w
skórze. Zachowanie Lucasa – dziwne, wymykające się racjonalnemu pojmowaniu – drażni oraz wzbudza niepokój również u
głównego bohatera powieści, młodego, 16-letniego białego młodzieńca,
siostrzeńca adwokata, który podejmuje się bronić Lucasa w sądzie. Chłopiec
doskonale zna upartego Murzyna,
bowiem kilka lat przed wypadkami, stanowiącymi główną oś wydarzeń, doświadczył
on z jego strony pomocy oraz gościny. Próba odwdzięczenia się za doznaną
uprzejmość – finansowa spłata – została jednak skwitowana spokojną, acz
stanowczą odmową. Ten jeden gest – przeciwstawienie się woli białego człowieka
– kładzie się cieniem na dalszej egzystencji młodzieńca, który czuje się
skompromitowany i dotknięty manifestacją niezależności przedstawiciela gorszego
gatunku. Ta krótka przygoda rozpoczyna także w umyśle chłopca szereg refleksji,
prowadzących do głębokich przemian duchowych, których eskalacja przypada na proces Lucasa.
Intruz
to książka, w której Faulkner bardzo umiejętnie ukazuje jak mocno okaleczone i
zdeformowane są kontakty białych i czarnych, skażone piętnem koloru skóry.
Brzemię rasowych uprzedzeń skutecznie utrudnia i komplikuje manifestację nawet
najprostszych odruchów i emocji, takich jak choćby próba okazania wdzięczności
za okazaną pomoc. Pod tym względem Intruz
pełni rolę smutnej kroniki głupoty rodzaju ludzkiego, który praktycznie nigdy
nie mógł przezwyciężyć irracjonalnego lęku przed nieznanym, przed innym, przed
obcym, przed tym, co wymyka się prostym myślowym schematom i wykracza poza
wyżłobione czasem koleiny rutyny. Ale prawdziwa siła powieści amerykańskiego
noblisty tkwi w genialnej intuicji autora, umożliwiającej mu jakże trafną
antycypację przyszłego społeczeństwa amerykańskiego, w którym czarny potomek
niewolników przyjmie rolę tyrana
rządzącego sumieniem wszystkich białych ludzi [3].
Faulkner kapitalnie uchwycił problematykę życia przeszłością czy podświadomego
przyjmowania win popełnianych przez przodków, co świetnie wyraża następujący
cytat: Nikt nie jest w stanie spowodować
więcej zła, niż człowiek ślepo czepiający się występków swoich ojców [4].
Warto również zauważyć, że Intruz to
swoisty manifest, w którym pisarz wyraźnie stwierdza, że kwestia rasowych
uprzedzeń to temat, który należy rozwiązywać poprzez systematyczne, sukcesywne
i przemyślane działania, a nie za sprawą narzuconych rozwiązań, wykluczających
kontekst kulturowy i historyczny. Faulkner zdaje się traktować problem rasizmu,
jako lekcję, którą muszą odrobić następne pokolenia – każde odrobinę mądrzejsze
w doświadczenie od poprzedniego. Gwałtownie wprowadzona równość, strzeżona siłą
i przemocą, jest rozwiązaniem chwilowym, które na dłuższą metę musi zakończyć
się spektakularnym fiaskiem. Dobrze widać to na przykładzie głównego
protagonisty, który dopiero z czasem uświadamia sobie, że żeby być smutnym, nie trzeba nawet nie być czarnym [5].
Stopniowa edukacja, uważna obserwacja otoczenia, gruntowna analiza własnej
osoby powodują, że młody człowiek przyjmuje do wiadomości konstatację wuja, iż Niektórych rzeczy nigdy nie wolno ci móc
znieść. Nigdy nie wolno ci się zgodzić na znoszenie pewnych rzeczy.
Niesprawiedliwości i przemocy, i hańby, i wstydu [6].
Niezależnie od tego, czy dotykają one ludzi białych czy czarnych, kobiety bądź
dzieci, itd. Wydaje się, że wątek głównego bohatera – człowieka młodego, a więc
mogącego uosabiać przyszłość narodu – jest najoptymistyczniejszym akcentem całej
powieści. To właśnie ów chłopiec, 16-letni biały, jeszcze nie mężczyzna, razem
z 16-letnim czarnoskórym młodzieńcem i 70-letnią starą panną jako pierwsi
podejmują się działania, które nakazuje zwykła ludzka przyzwoitość.
Ostatnią, chociaż nie
mniej istotną kwestią, o której należy wspomnieć jest legendarny już styl
faulknerowskiej prozy. Intruz to
kwintesencja tego, z czego znane są dzieła amerykańskiego pisarza – zawiłe i
długie zdania, przywodzące na myśl skomplikowane i wielopiętrowe budowle,
liczne wtrącenia oraz dygresje wyrażane poprzez nawiasy, zarówno pojedyncze jak
i podwójne, ukazanie bieżących wydarzeń przez pryzmat historii budowli, które
są tych wydarzeń świadkami, wreszcie osławiony strumień świadomości, wszystko
to decyduje o tym, że tekst serwowany przez Faulknera jest dość nieczytelny i
ogromnie wymagający. Skupienie i maksymalna koncentracja to warunek konieczny
przebrnięcia przez płody Amerykanina. Ale nagrodą za włożony wysiłek jest
wspaniała literacka uczta oraz piekielnie interesujące tematy, nad którymi
prowadzone są rozważania.
Wasz Ambrose
[1] Wiliam Faulkner, Intruz, przeł. Ewa Życieńska, Państwowy Instytut Wydawniczy,
Warszawa 1990, s. 7
[2]
Tamże, s. 105
[3] Tamże, s. 268
[4] Tamże, s. 64
[5]
Tamże, s. 33
[6] Tamże, s. 276
Mam od wczoraj nowego domownika, który tak absorbuje, że chyba nawet z lekturą DKK na czas nie zdążę, więc dobrze, że mogę poznawać nowe książki choćby w postaci recenzji. A ta lektura wydaje się naprawdę wartościowa i niestety jak najbardziej aktualna.
OdpowiedzUsuńNowy zwierzak zagościł w Twoich progach :) ?
UsuńA "Intruz" to lektura, która wg mnie jak najbardziej przypadłaby Ci do gustu, szczególnie z uwagi na tematykę. Faulkner wykazał się w niej genialną, wręcz proroczą intuicją - świadczy to, że autor niezwykle bacznie obserwował ówczesną rzeczywistości i bardzo trafnie antycypował konsekwencje zastanego porządku rzeczy.
Uwielbiam bystrych obserwatorów; nie ma ich zbyt wielu.
UsuńZwierzak: https://www.flickr.com/photos/magrad/24265090293/
Kiedyś zetknęłam się z jego książką i rzeczywiście pamiętam, że miałam z nią przeprawę. Muszę się kiedyś przekonać jak odebrałabym dzisiaj. Tematyka ciekawa.
OdpowiedzUsuńJa, wliczając "Intruza", 3 razy obcowałem z Faulknerem i każda z jego książek była swoistym wyzwaniem, ale też prowokacją i bodźcem do solidnych rozmyślań.
UsuńA ja właśnie czytam Ku Klux Klan. Tu mieszka miłość - świetny reportaż o rasizmie i Ty akurat serwujesz coś w tej tematyce:) Jakoś niezmiernie mi miło z tego przypadku. Chętnie sięgnę po nią w najbliższym czasie, choćby po to, żeby zestawić punkt widzenia na historię i rasizm członków Ku Klux Klan z historią Intruza
OdpowiedzUsuńO, faktycznie, tematyka naszych niedawnych lektur jest b. zbliżona. Czytanie "Intruza" przez pryzmat reportażu "Ku Klux Klan. Tu mieszka miłość" na pewno okaże się interesującym doświadczeniem. Jeśli zdecydujesz się sięgnąć po Faulknera, koniecznie podziel się wrażeniami :)
UsuńWłaśnie, też przeczytałam książkę "Ku Klux Klan. Tu mieszka miłość" i Faulkner wydaje się idealnym dopełnieniem tego tematu. Intryguje mnie Twoja półeczka z książkami z Czytelnika - musi być już imponująca... :)
UsuńPółeczka realna jest dość skromna, bowiem większość starszych egzemplarzy wypożyczam z lokalnych bibliotek, ale półeczka wirtualna zaczyna nabierać coraz ciekawszych kształtów :)
UsuńCholera, publikujesz kolejne recenzje, jakbyś strzelał z karabinu, a mój "system niekontemplacyjny", by posłużyć się określeniem Jerofiejewa, nie pozwala mi ich nawet przeczytać, nie mówiąc już o skomentowaniu. Ale poprawię się ;)
OdpowiedzUsuń"Intruz" bardzo mi się podobał. A jeszcze bardziej "Światłość w sierpniu", którą szczerze Ci polecam. Rasizm jest jednym z jej istotnych wątków, ale jest ich więcej, bo jest to powieść zakrojona na większą skalę. Na mnie zrobiła ogromne wrażenie. Zwłaszcza postać Joe Christmasa, zobaczysz.
Przy okazji utwór mojego kolegi, zainspirowany inną powieścią Faulknera, mianowicie "Dzikimi palmami" https://www.youtube.com/watch?v=r5MG8Tb80kY
Ha, zauważyłem pewną prawidłowość, że na początku każdego roku udaje mi się wygospodarować całkiem sporo czasu na czytanie. Później to już różnie bywa. Ja z kolei ciągle czekam na Twoje recenzje, za którymi zdążyłem już zatęsknić.
UsuńOdświeżyłem sobie niedawno Twój tekst na temat "Intruza" - skoro twierdzisz, że "Światłość w sierpniu" jest jeszcze lepszą pozycją, to koniecznie będę musiał się za nią rozejrzeć. Oczywiście po pewnej przerwie, bo prozę Faulknera jestem w stanie przyjmować tylko w niewielkich dawkach :)
Dzięki za linka - utwór jest naprawdę dobry. A "Dzikie palmy" cały czas przede mną.