Ścieżki Północy
Richard Flanagan
Tytuł oryginału: The Narrow Road to the Deep North
Tłumaczenie: Maciej Świerkocki
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 473
Istnieją wydarzenia oraz tematy, którym poświęconych jest wiele różnorakich historii. Poszczególne opowieści, mimo iż orbitują wokół jednej treści, nie stanowią dla siebie powtórzeń czy kopii, a jedynie uzupełnienie i dopowiedzenie – żadna z nich nie jest pełnym i wyczerpującym omówieniem. Do takich skomplikowanych i złożonych problemów, na obraz których składają się tysiące doświadczeń i przeżyć jest z pewnością życie jeńca w czasie wojny. Tej materii poświęcony jest choćby Król szczurów, wydana w 1962 roku powieść Jamesa Clavella i bazująca na osobistych przeżyciach autora w japońskim obozie jenieckim w Singapurze podczas drugiej wojny światowej. Do niedawna to właśnie Król szczurów uchodził za sztandarowe dzieło traktujące o jenieckiej rzeczywistości alianckich więźniów w odległej Azji. Ale w 2013 roku na rynku książki pojawił się utwór, który można śmiało uznać za godnego spadkobiercę clavellowskiej powieści – są to Ścieżki Północy pióra Richarda Flanagana (wydaje się, że określenie spadkobierca jest o tyle stosowne, że Ścieżki Północy nie zawierają autobiograficznych fragmentów, wyrosły natomiast na doświadczeniach ojca artysty).
Ścieżki Północy to historia życia Dorrigo Evansa, australijskiego chirurga, internowanego w czasie II wojny światowej w japońskim obozie w Birmie, gdzie jeńcy wykorzystywani byli jako siła robocza przy budowie Kolei Śmierci. Postać Evansa oraz jego biografia, zarówno przed- jak i powojenna, wykorzystywane są przez Flanagana do tego, by ukazać szereg uniwersalnych tematów i kwestii bezpośrednio związanych z ludzką naturą. Rdzeń powieści stanowią krwawe losy powstania legendarnej linii kolejowej, która połączyła Bangkok (Tajlandia) oraz Rangun (Birma), i która w takim samym stopniu powstała z mitu i fantazji, jak i z drewna, żelaza oraz wielu tysięcy istnień ludzkich, złożonych jej w ofierze. Utwór to w sporej mierze zapis wydarzeń, w wyniku których szereg planów oraz rysunków technicznych, pozornie niewykonalnych rozkazów oraz patetycznych nacisków ze strony dowództwa uległy transformacji do realnego przedsięwzięcia. Brutalne i okrutne doświadczenia jenieckie zestawiono z nieszczęśliwą i tragiczną love story.
Ścieżki Północy to dzieło, które posiada oryginalny charakter zawdzięczany kreacji psychologicznej protagonisty. Dorrigo Evans – bohater wojenny i sławny lekarz, obiekt pochlebstw i czci, o którym pisano książki biograficzne oraz kręcono filmy dokumentalne – to osobnik pełen sprzeczności, w którym obok wielkości i męstwa, nieustraszoności, niechęci do konwenansów oraz inklinacji do ryzykanctwa swobodnie egzystują łatwość i skwapliwość do okłamywania innych, tendencje do manipulowania ludźmi i oszukiwania ich czy groźna rozkosz, płynąca z prowadzonej ze światem gry i nieustannego prowokowania niebezpieczeństwa. Jeżeli wspomni się jeszcze o autodestrukcyjnej wręcz chęci obalania mitów na temat własnej osoby, nie najszczęśliwiej lokowane uczucia, to jasne staje się, że natura Evansa jest złożona i nie da się poddać jej jednoznacznej ocenie – decyduje to o tym, że protagonista jest człowiekiem z krwi i kości, który obok szeregu zalet, posiada także całe zastępy wad i słabostek. Dorrigo to postać, która nosi w sobie całą paletę szarości – czerń i biel to wyłącznie uzupełnienie bogatego usposobienia.
Bardzo mocną stroną Ścieżek Północy jest również warsztat pisarski Richarda Flanagana. W dziele aż roi się od wymyślnych porównań (płacz dorosłego człowieka kojarzący się z agonią królika czy nadzieja i wrony rozsiane niczym ziarna sezamu); na porządku dziennym są rozbudowane przenośnie i metafory (koralowa muszla ucha; głód gnieżdżący się w brzuchach i myślach niczym jakiś oszalały potwór); pojawiają się również zabiegi animizacji i ożywienia (drzemiące powietrze czy zmęczony półmrok). Książka to także kopalnia wszelakiej maści złotych myśli – liczne sentencje, cytaty oraz zdania ocierające się o aforyzmy (niekiedy niebezpiecznie balansujące na cienkiej krawędzi banału, sztucznego patosu i pustosłowia), porozsypywane na kartach utworu niczym muszelki na plaży (szczęśliwy człowiek nie ma przeszłości, a nieszczęśliwy nie ma niczego poza nią [1]; życie jest znośne wyłącznie dzięki naszej wierze w złudzenia [2]). Rzeczą, która wywołuje największy oddźwięk jest przyjęta forma narracji, momentami przywodząca na myśl strumień świadomości, usiana zarówno retrospekcjami jak i uprzedzeniami (prolepsis) – snuta historia to prawdziwy misz-masz, literacka plątanina, gdzie cytaty mistrzów pióra bezkolizyjnie przechodzą w erotyczne doznania, by za chwilą ustąpić miejsca wojennym wspomnieniom albo przemyśleniom zrodzonym z obcowania z banalną codziennością. Jakby tego było mało, wody przeszłości, teraźniejszości i przyszłości mieszają się swobodnie i dowolnie, co sprawia, że chronologia zdarzeń jest mocno zakłócona i zaburzona. Spora liczba scen oraz faktów staje się bardziej zrozumiała i kompletna dopiero w trakcie dalszej lektury – tak jakby czytelnik został uraczony pobieżnym rzutem oka na obraz, do którego wraca się dopiero po pewnym czasie, poświęcając się jego głębszej kontemplacji, co pozwala wyłowić szereg szczegółów oraz smaczków. Ostatnią cechą, która dopełnia interesujące oblicze Ścieżek Północy są naturalistyczne wstawki. Za ich sprawą bardzo dobrze widać, że wojna, dla ludzki bezpośrednio w nią zaangażowanych, to bardzo często różne i bardzo wymyślne formy cierpienia oraz wywoływania bólu, to działania na skutek których ludzkie ciała zamieniają się w wysychające, ciemnoczerwone mięso, w obsiadłe przez muchy trzewia, w popękane, roztrzaskane kości i stężałe w napięciu twarze z wyszczerzonymi zębami [3]. Należy przy tym dodać, że Flanagan nie przesadza z epatowaniem brutalnością – książka nie jest dziełem, którego każda strona skąpana jest w krwi oraz ekskrementach, ale posiada fragmenty, wywołujące mocny ucisk żołądka, świetnie uświadamiające, że wojna nie jest zabawą, a śmierć to stała towarzyszka jenieckiej niewoli.
Ścieżki Północy to utwór poruszający bardzo szeroki wachlarz zagadnień. Wielość opisywanych i rozważanych kwestii, skłania czytelnika, by tę pozycję rozpatrywać jako literackie arcydzieło. Powieść sprawia wrażenie próby uchwycenia w karby słów (bądź demonstracji niemożności artykulacji) tego, co niepojęte, niekomunikowalne, nieczytelne, nieodgadnione i nie do opisania. Porażająca indolencja będąca rezultatem uzmysłowienia sobie, że człowiek jest nic nie znaczącym pyłkiem w obliczu otaczającego go świata, który będzie spokojnie trwał i trwał mimo ludzkich zgonów; boleść płynąca z piętna niepamięci, jakim skażone są ludzkie dzieła, pozornie potężne i niezniszczalne; bezradność wobec ślepej i bezrozumnej przemocy, która kieruje postępowaniem naszych bliźnich to tylko część z podejmowanych problemów. Ze spraw bardziej przyziemnych, Flanagan bardzo ciekawie przedstawił proces narodzin legendy, sprowadzający się do żmudnych działań, koncentrujących się na uważnym rozdzieleniu oblicza godnego i spełniającego szereg surowych wymagań od tej sfery prywatności, która mogłaby okazać niewygodna i uciążliwa, bowiem zbyt wyraźnie odkryłaby ludzkie oblicze herosa. Ponadto Ścieżki Północy odsłaniają odwieczne bolączki ludzkiej natury, takie jak choćby walka ze skutkami, zamiast z przyczynami, niechęć do rezygnacji z przywilejów w imię solidarności bądź zwykłej przyzwoitości czy wkraczanie w utkaną rolę, by sprostać oczekiwaniom bliźnich. Na różnorodne odcienie książki składają się także opowieści o piekle codzienności, próbach dostosowania się do egzystencji w powojennej rzeczywistości czy kulturowe różnice, powodujące diametralnie odmienne spojrzenia na takie sprawy jak honor, ludzkie życie czy rolę jednostki i jej powinności w obliczu większej społeczności. Flanaganowi w dużym stopniu udało się także zasygnalizować, że wojenni oprawcy – w tym przypadku strażnicy obozowi nierzadko znęcający się nad podległymi im jeńcami – wywodzili się na ogół z ludzi normalnych i pospolitych, którzy w trakcie pokoju nie wyróżniali się szczególnym okrucieństwem czy wyrafinowaniem w zadawaniu bóli. Dopiero ekstremalne doświadczenia, niezwykłe warunki oraz specyficzne bodźce nowego środowiska doprowadziły do tego, że niepozorni osobnicy przemienili się w ludzkie bestie, dla których cudze życie nie miało większego znaczenia. Interesujące i cenne jest także spostrzeżenie, że do morderczej pracy przy budowie kolei kierowani byli szeregowi żołnierze, którzy niedożywieni i przemęczeni, osłabieni przez tropikalne choroby, uzbrojeni wyłącznie w sznury, drągi, młoty, pręty, słomiane kosze i motyki, pozbawieni wsparcia jakichkolwiek maszyn, umierali masowo niczym muchy, podczas gdy kadra oficerska nie była zmuszana do wykonywania żadnych ciężkich robót, ba, dostawała nawet skromną pensję.
P.S. Książkę miałem okazje przeczytać dzięki pewnej Owcy, biorąc udział w zorganizowanym przez nią haikunkursie.
Wasz Ambrose
[1] Richard Flanagan, Ścieżki Północy, przeł. Maciej Świerkocki, Wydawnictwo Literackie,
Kraków 2015, s. 11;
[2] Tamże, s. 289;
[3] Tamże, s. 43.
Ha - obozowa tematyka bardzo interesująca i trudna. Król szczurów ukazał niechętnie podejmowany temat relatywizmu moralnego obozowego życia. Obawiam się, że my nigdy nie dojdziemy z tym do ładu, zwłaszcza gdy zacznie się karać więzieniem tych, co na temat obozów będą mieli inne zdanie niż władza. Ale nic dziwnego, że zagrożenie karą wydaje się Polakom najlepszym argumentem w dyskusjach - trawestując naszych klasyków, naród przywykły do knuta tęskni za nim i w razie braku wrogiego, znajdzie swojskiego. Pozostaje więc szukać odważnych spojrzeń w literaturze zagranicznej. Nasze w tej materii skończyły się chyba wraz z komuną.
OdpowiedzUsuńHmm..., faktycznie chyba jest coś w tym, o czym piszesz. W okresie licealnym naczytałem się sporo pozycji "obozowych" płodzonych przez Polaków, ale chyba wszystkie powstały w oparciu o własne doświadczenia (nie brakuje więc świadectw wspomnianego relatywizmu moralnego), no i wydane były w okresie PRL-u.
UsuńU mnie Owcę musiała zastąpić Żona :P Nie ma jak to zdadnie idealnie nadające się do wyrwania z kontekstu.
OdpowiedzUsuńA tak serio - kończę właśnie "Ewę Jutra", a następne będą właśnie "Ścieżki...".
Wychodzi na to, że akurat ta powieść jest mocno lobbowana przez kobiety. W dodatku bardzo skutecznie - utwór wywarł na mnie spore wrażenie :)
Usuń"Ewa Jutra" przykuwa moją uwagę, odkąd tylko ujrzałem ją na oficjalnej stronie PIW-u. Książka ma rewelacyjną okładkę - liczę, że zdradzisz coś na temat zawartości :)
Czasem szum medialny bywa zasadny, a przynajmniej nie szkodzi. Sama już nie mogę się doczekać kolejnej powieści Flanagana, pt. "Klaśnięcie jednej dłoni" i mam nadzieję, że okaże się równie ciekawa, jak "Ścieżki północy".
OdpowiedzUsuńTak, w tym przypadku medialny szum był jak najbardziej uzasadniony - utwór wywołuje bardzo żywe odczucia u odbiorcy. Tyle, że wiedziony doświadczeniami lat poprzednich, za sprawą których przekonałem się, że bardzo często głośna reklama wiąże się z merytoryczną pustką dzieła, zachowywałem daleko posuniętą ostrożność :)
UsuńJa również liczę na to, że "Klaśnięcie jednej dłoni" będzie godnym następcą "Ścieżek Północy".
Nowość u Ambrose:) Czytałam już sporo dobrego o tej książce, ale dopiero Twoja opinia utwierdzila mnie w przekonaniu, że warto:) dzięki
OdpowiedzUsuńTamdaradam! Walczę ze stereotypem, że czytam same starocie. A tak na poważnie - wygrałem tę książkę u Owcy i grzechem byłoby nie sprawdzić czy powieść jest warta tych wszystkich pochwał, jakie kierowane są pod jej adresem. Cieszę się, że moją opinią mogłem wpłynąć na Twoją decyzję - uważam, że nie pożałujesz, jeśli już sięgniesz po to dzieło :)
UsuńCzytałam i mogę powiedzieć jedno - genialne dzieło.
OdpowiedzUsuńTaa, wydaje mi się, że zachwyty nad tą książką nie są ani trochę przesadzone - dzieło na pewno zasługuje na czytelniczą uwagę.
UsuńNie miałam w planach tej książki, ale zamieściłeś tak łakome kąski w postaci cytatów, że chyba jednak zmienię zdanie.;)
OdpowiedzUsuńHa, widzę, że mamy podobne podejście do "głośnych" i "medialnych" nowości. Ja także nie byłem szczególnie łasy na przeczytanie tej pozycji, ale skoro sama wpadła mi w ręce to stwierdziłem, że grzechem byłoby nie skorzystać. Jak najbardziej nie żałuję, że sięgnąłem po tę pozycję :)
UsuńTo dobrze, że medialny szum "Ścieżkom północy" nie zaszkodził. Ja jednak poczekam, aż zachwyty ucichną, bo wolę podchodzić do książek bez nadmiernych oczekiwań (a te już dawno, siłą rzeczy, rozbudzone). Niemniej, skoro książka, jak piszesz, broni się sama, to na pewno wcześniej czy później w moje ręce wpadnie.
OdpowiedzUsuńW internetowych "nowościach" kolejna powieść Flanagana - "Klaśnięcie jednej dłoni". Tytuł intrygujący, okładka również. Jak to się dzieje, że niemal z każdym dniem przybywa książek, które chcę (czy wręcz: muszę koniecznie!) przeczytać? ;-)
Tak, ja zazwyczaj również sięgam po takie głośne tytuły, kiedy medialny szum wokół nich ucichnie. Łatwiej jest wtedy ocenić książkę - nie ma naleciałości w postaci świeżych opinii innych :)
UsuńHa, na "Klaśnięcie jednej dłoni" również zwróciłem już uwagę i to nie tylko z uwagi na interesujący tytuł. Przyznaję, że cały czas zastanawiam się czy nie nabyć tej pozycji :)
Na szczęście książki nie mają terminu przydatności do "spożycia". Przyznam, że dopiero odkąd mam bloga, zaczęłam świadomie zwlekać z czytaniem nowości. Choć mam kilku ulubionych autorów, których, ilekroć wydadzą coś nowego, muszę przeczytać od razu i natychmiast.
Usuń"Klaśnięcie jednej dłoni" przeglądałam wczoraj w księgarni. O ile można coś powiedzieć po przekartkowaniu książki, to widzę, że to taka "surowa" proza. Bez ozdobników. Blurb okładkowy naprawdę zachęcający. Ale - który nie jest? :-)
Blurb okładkowy to jedna z tych rzeczy, którymi absolutnie nie kieruję się przy podejmowaniu decyzji o czytaniu danej lektury :)
UsuńA co do "daty ważności" to preferujemy bardzo podobne podejście - ja także nie odczuwam presji, by najnowsze dzieła czytać tuż po ich publikacji. Z tego powodu bardzo nie lubię współczesnego marketingu i agresywnej reklamy, które zdają się sugerować, że każda powieść ma swój termin użytku, a rozkoszowanie się lekturą parę miesięcy po premierze to coś na wzór spożywania nieświeżych pokarmów.
Dobrze, że wziąłeś udział w konkursie:) Widocznie książka była Ci przeznaczona. Ja też ją mam już na widoku, ale muszę do niej dojrzeć...
OdpowiedzUsuńHa, dokładnie - "Ścieżki Północy" i ja byliśmy sobie przeznaczeni. Losu nie dało się oszukać, musiałem wziąć udział w konkursie, a wszystko stało się tak, jak zostało napisane i jak się miało stać :D
UsuńKiedy już poczujesz się gotowa na lekturę tego utworu, podziel się swoimi wrażeniami. Bardzo jestem ciekaw czy powieść przypadnie Ci do gustu.
Misja wypełniona (:
OdpowiedzUsuńYou can go to the next level :)
Usuń