Camilla Läckberg
Kaznodzieja
tytuł oryginału: Predikantentłumaczenie: Inga Sawicka
lektor: Perchuć Marcin
cykl: Saga o Fjällbace (tom 2)
wydawnictwo: Czarna Owca 2012
czas trwania: 12 godz. 18 min
Przyjemnie zachwycony lekturą, o ile tak można powiedzieć o odsłuchaniu audiobooka, powieści Księżniczka z lodu pióra szwedzkiej gwiazdy kryminału Camilli Läckberg, postanowiłem, że chcę jak najszybciej poznać następne części cyklu, który ta książka otwiera, zwanego Sagą o Fjällbace, od miejscowości w Szwecji, gdzie rzecz się dzieje. Przyjemnie zachwycony – to określenie pachnie nieco pleonazmem, ale w tym przypadku jest idealnym oddaniem moich wrażeń. Lekturą można być bowiem zachwyconym na różne sposoby, niekoniecznie przyjemne. Księżniczka, choć jako kryminał nie może być pozbawiona zbrodni, zła i cierpienia, choć jako powieść made in Sweden nie jest, co oczywiste, pozbawiona trudnych problemów społecznych, to jednak tchnie optymizmem i spokojem. Nie tym infantylnym, hollywoodzkim, ale prawdziwym – akceptującym fakt, iż świata nie da się naprawić a zła zwyciężyć, ale zarazem podkreślającym, że zawsze można czynić dobro i wywierać parcie, by wszystko szło raczej w dobrą niż złą stronę, zarówno w wymiarze indywidualnym, jak i globalnym. Po takiej lekturze zastanawiałem się, czy kolejna część utrzyma tę idealną, relaksującą równowagę między złem i dobrem, ciemnością i światłem, a jednocześnie dostarczy ciekawego wątku kryminalnego i aspektów społecznych.
W środku sezonu w Królewskim Wąwozie nieopodal Fjällbacki mały chłopiec, który wbrew woli ojca wymknął się z domu, zostaje ukarany przez los (jak kto woli przez Boga) w dość traumatyczny sposób – w miejscu zabawy znajduje zwłoki młodej zamordowanej dziewczyny. Patrik Hedström i jego koledzy z komisariatu w Tanumshede stają przed trudnym wyzwaniem, gdyż sprawy wkrótce mocno się komplikują - pod ciałem dziewczyny technicy odkrywają szkielety dwóch innych kobiet, które zaginęły pod koniec lat 70-tych. W dodatku nie jest to koniec przestępstw w tym rejonie. Wieści się rozchodzą, a wraz z nimi plotki i obawy, co przekłada się na odpływ turystów. Władze wywierają presję na szybkie zakończenie śledztwa i ujęcie zbrodniarza; sprawa staje się priorytetową.
Już z powyższego widać, że trup będzie ścielił się dużo gęściej, niż w Dziewczynie z lodu i nie jest to błędne przypuszczenie, co jest dość zaskakujące wobec dość pogodnej atmosfery poprzedniej powieści. Szczegółów ani nawet ogólnego zarysu fabuły nie będę zdradzał, muszę jednak wyraźnie podkreślić, że intryga jest zaskakująco rozbudowana, okrutna i – niestety - przekonująca. Wynikiem tego jest dużo mroczniejszy i posępniejszy niż w pierwszej powieści cyklu klimat, jeszcze bardziej podkreślający wpływ zła na wszystkich, którzy się z nim zetkną, nie tylko na ofiary i ich rodziny, ale na policjantów, świadków, całą społeczność. Napięcie jest wprost nieznośnie wysokie; nie napięcie rodem z thrillerów, ale to, które trapi detektywów i matematyków czujących, że rozwiązanie, które jest być może o krok, wciąż im się wymyka. A tym razem uciekający czas będzie presją w grze o czyjeś życie.
Wracając do intrygi, świetnym pomysłem na jeden z jej wątków było wykorzystanie przez autorkę pewnej szczególnej cechy badań DNA. O co chodzi oczywiście nie zdradzę, ale wywołało to u mnie pewną, dość odległą refleksję. Może warto o niej wspomnieć, gdyż dużo mówi o zbiorowej inteligencji tak zwanego wymiaru sprawiedliwości. Ekspertyzy z badań DNA są opatrzone oceną prawdopodobieństwa, które w dużym skrócie można określić jako prawdopodobieństwo błędu. Choć dowód czy identyfikacja z DNA wydaje się mieć obecnie wiążącą wartość dowodową, ów zapis przypomina sędziom i innym decydentom, że zawsze pozostaje możliwość pomyłki. Dużo starsza metoda, dowody ze śladów daktyloskopijnych, choć jest obarczona nieporównanie większym prawdopodobieństwem błędu niż badania DNA, w swych ekspertyzach nawet nie próbuje szacować ryzyka jego wystąpienia. Dlatego też sądy i inne instytucje uważają ją za prawdę objawioną, choć już zdarzyły się pomyłkowe aresztowania z powodu identyczności linii papilarnych. Dla mnie to bardzo znaczący paradoks, który można obserwować nie tylko w tych dwóch dziedzinach kryminalistyki i sądownictwa – nie ten biegły czy dowód jest dla sądów pewniejszy, który jest rzetelniejszy, tylko ten, który z większą pewnością jest przedstawiany.
To była tylko taka dygresja. Mógłbym już na tym zakończyć, ale nie sposób jeszcze nie wspomnieć o wątku tytułowym. Kaznodzieja, wiara, Bóg. Skandynawowie, nie wyłączając Szwedów, w większości, sądząc po literaturze, mają bardzo krytyczny stosunek do Boga i jego emanacji na ziemi, a do wiary w szczególności. Z jednej strony często ukazują jak wiara potrafi wspomóc ludzi w potrzebie czy nieszczęściu, z drugiej jednak podkreślają, iż jest ona zarazem świetnym narzędziem władzy nad innymi oraz manipulowania nimi. Co gorsza, a jest to jeden z wątków Kaznodziei, pewne rzeczy związane z wiarą żyją własnym życiem nawet po śmierci ich twórców i to w sposób w ogóle przez nich nieprzewidziany.
Druga powieść cyklu odziedziczyła po pierwszej zestaw przekonujących, spójnych psychologicznie postaci, które ewoluują zgodnie z tym, co się dzieje w świecie przedstawionym oraz pod wpływem wzajemnych interakcji. Realistycznie rozwijają się rozpoczęte w Księżniczce wątki różnego zaangażowania policjantów w pracę i przemocy rodzinnej. Zwłaszcza ten ostatni każe się domyślać, że autorka albo jest świetnym obserwatorem obdarzonym dużą dozą empatii, albo mocno siedzi w wiktymologii. Może zresztą łączy jedno z drugim; nieważne jak jest, ale efekt jest niezwykle udany.
Mimo tego jednak, mimo ciężkich tematów w tle i okrutnego wątku kryminalnego, jakimś cudem, udało się autorce utrzymać ten optymistyczny wydźwięk całości znany z pierwszej książki. Powraca pod koniec Kaznodziei, gdy mija już napięcie, gdy sprawa jest zakończona, choć nie wszyscy wracają do domów. Wiele robi też Marcin Perchuć i jego głos, który w moim odczuciu jest idealny w roli lektora dla powieści Camilli Läckberg. Nie można też pominąć roli swoistych ozdobników, perełek realiów obyczajowych, jak choćby podejścia Szwedów do kawy – kobieta z nadciśnieniem w ciąży reguluje je lekami tak, by móc pić dużą czarną. To lekkostrawne ukazanie odmienności Szwedów w ich literaturze jest dla czytelnika cennym dodatkiem i wyraźnie odstaje od polskiej książki, która od wieków najczęściej albo jest tych klimatów pozbawiona, albo nasycona w takim stopniu, iż staje się niezrozumiała dla zagranicznego czytelnika, a przez to nieeksportowalna.
Nie muszę chyba dodawać, że polecam Kaznodzieję gorąco. Sam już niecierpliwie czekam aż następna powieść cyklu trafi w moje łapki.
Wasz Andrew
Saga o Fjällbace
- Isprinsessan (2003) Księżniczka z lodu (2009)
- Predikanten (2004) Kaznodzieja (2010)
- Stenhuggaren (2005) Kamieniarz (2010)
- Olycksfågeln (2006) Ofiara losu (2010)
- Tyskungen (2007) Niemiecki bękart (2011)
- Sjöjungfrun (2008) Syrenka (2011)
- Fyrvaktaren (2009) Latarnik (2011)
- Änglamakerskan (2011) Fabrykantka aniołków (2012)
- Lejontämjaren (2014) Pogromca lwów (2015)
O, podoba mi się ten wątek ukazujący religię jako potencjalne narzędzie manipulacji. Oczywiście dla wielu ludzi wiara często pełni ważną rolę w codziennej egzystencji, ale warto mieć także świadomość, że za pomocą religii można również wykorzystywać innych.
OdpowiedzUsuńBardzo często działa to tak jak w przyrodzie - ktoś korzysta, a zarazem sam jest wykorzystywany.
UsuńPrzeczytałam wszystkie z podawanych propozycji prucz ostatniej,najlepsze jak dla mnie to Kamieniarz ,Niemiecki bękart a w ogóle to wszystkie są warte przeczytania.polecam gorąco.
OdpowiedzUsuńDo Kamieniarza właśnie się dobieram :)
Usuń