Camilla Läckberg
Kamieniarz
tytuł oryginału: Stenhuggarentłumaczenie: Inga Sawicka
lektor: Perchuć Marcin
cykl: Saga o Fjällbace (tom 3)
wydawnictwo: Czarna Owca 2012
czas trwania: 835 min
Serie wydawnicze, zwłaszcza gdy pierwsze części przypadły nam do gustu, rodzą określone oczekiwania wobec następnych powieści. Ponieważ dotychczasowe lektury z cyklu Saga o Fjällbace autorstwa szwedzkiej gwiazdy kryminału Camilli Läckberg w tłumaczeniu Ingi Sawickiej i interpretacji lektora Marcina Perchucia niezwykle mi się spodobały, do kolejnej, czyli Kamieniarza, podchodziłem po równi z nadzieją i niepewnością.
Podczas opróżniania więcierzy na przybrzeżnych wodach wokół Fjällbacki Frans Bengtsson, oprócz spodziewanych homarów, znajduje zwłoki dziewczynki. Znany nam z poprzednich powieści Patrik Hedström i jego koledzy z komisariatu policji w Tanumshede mają problem, gdyż okazuje się, że śmierć dziecka nie była następstwem wypadku, a zabójstwem. Szczegółów fabuły ani założeń intrygi jak zwykle nie zdradzę, ale będzie się działo! Oczywiście nie w amerykańskim stylu; rzecz nie będzie polegała ani na pościgach, ani na strzelaninach, ani też bezustannym mordobiciu. Między obrazem działań szwedzkiej policji wyłaniającym się z literatury, w tym z książek Camilli Läckberg, a polskimi czy amerykańskimi realiami i ich odbiciem w naszych powieściach, widzę analogię podobną do naszych i szwedzkich metod wychowawczych wobec dzieci. Okazuje się, że bez niepotrzebnej przemocy można osiągnąć dużo lepsze rezultaty niż przy jej użyciu, czego jakoś u nas społeczeństwo nie chce czy też nie może przyjąć do wiadomości. Może dlatego, że bez przemocy jest trudniej „załatwić sprawę”; wymaga to wiedzy, pracy i konsekwencji, a przede wszystkim szacunku wobec innych, o co u nas szczególnie trudno.
Podobnie jak w poprzednich odsłonach cyklu, ciekawe czy tak będzie również w następnych, autorka po mistrzowsku korzysta z trzecioosobowej narracji z wyraźnym dodatkiem head-hoppingu. Mało tego, stałym elementem wydaje się urozmaicanie głównego toku opowieści, dziejącej się współcześnie, przeskokami do czasów dużo wcześniejszych. Oczywiście nietrudno się domyślić, że wątek z przeszłości będzie miał znaczenie dla teraźniejszości.
Szwedzi, nawet jeśli nie stworzyli, to spopularyzowali specjalny rodzaj powieści kryminalnej – kryminał społeczny – i stali się w nim potęgą na skalę światową. Camilla Läckberg wydaje się iść dalej – jej Sagę o Fjällbace, a przynajmniej dotychczasowe odsłony tego cyklu, nazwałbym kryminałem obyczajowym.
W kryminale społecznym poruszane są problemy i patologiczne zjawiska, które doskwierają danej społeczności i, co oczywiste, wpływają na rozwój pewnych rodzajów przestępczości. Sęk w tym, że choćby nie wiem jak poprawiać mechanizmy społeczne, choćby nie wiem jak zdrowe było społeczeństwo, pewne rodzaje przestępczości, które były od zawsze, choć niekoniecznie zawsze były penalizowane, nie dadzą się wykorzenić, gdyż są wpisane w naturę ludzką. Tak jak w każdej grupie występują osobniki gotowe poświęcać się dla dobra innych, tak i występują ich ciemne odpowiedniki gotowe poświęcać innych dla swojego dobra. Pani Läckberg wyraźnie odchodzi od moralizujących tradycji kanonu kryminału społecznego i obok zbrodni wynikającej z niedomagań społeczeństwa śmiało sięga do takich, które istniały zawsze, a sądząc z Biblii i mitów greckich, nie tylko na Ziemi. Prawdziwa jej siła, oryginalność i świeżość, polega jednak na połączeniu tego z poświęceniem dużej uwagi dla tła obyczajowego. Na dobrą sprawę nie bardzo wiadomo, czy to powieść obyczajowa z wątkami kryminalnymi, czy odwrotnie. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że dominuje zbrodnia, no bo jej ciężar i emocje, które budzi... Z drugiej jednak strony, już samo to, że obok głównego wątku kryminalnego są i inne, dotyczące przestępstw o mniejszym ciężarze gatunkowym, daje do myślenia. Do tego dochodzi ilość miejsca i uwagi poświęcona warstwie obyczajowej, a także celność obserwacji w tej dziedzinie i wymowa wniosków, które stąd wynikają. Aspekt obyczajowy pozwala również dogłębniej zająć się charakterami postaci, ich wewnętrzną ewolucją a także, co szczególnie warte podkreślenia, zrównoważyć ponury klimat wprowadzany przez wiodący wątek kryminalny i sprawić, iż całość pozostaje świetną, relaksującą, lekką, chociaż wcale nie płytką, rozrywką.
W Kamieniarzu można wyróżnić wiele warstw, wiele aspektów. Przemoc domowa, pedofilia, fanatyzm religijny, lenistwo policjantów i jego następstwa, brak empatii i tak dalej. Na szczególną uwagę zasługują dwa tematy. Pierwszy, to zderzenie różnych strategii życiowych, jakie ludzie wybierają, i których konsekwencje potem ponoszą. Szczególnie ważne jest podkreślenie starcia naiwnego, szczerego i dobrego aż do bólu tytułowego Kamieniarza z prawdziwą femme fatale. Niby dobro przegrywa w starciu ze złem, ale czy na pewno? Kamieniarz dożywa końca swych dni w szczęściu i poczuciu spełnienia, a ona? Przeczytajcie sami. Druga warta podkreślenia warstwa to pokazany na przykładzie Zespołu Aspergera problem odmienności. Problem stosunku „normalnych” do odmieńców i pytanie, kto to jest ten normalny. Czemu idiota, kretyn, nierób czy bandyta uważani są za normalnych, a ktoś, kto ma zupełnie nieszkodliwe dla innych problemy, postrzegany jest jako odmieniec, w dodatku niebezpieczny? Kluczem jest oczywiście niewiedza, niemożność zrozumienia. Większość z nas rozumie nawet zbrodniarza, większość jest nawet w stanie się nim stać, co zresztą jedno przechodzi w drugie, więc łatwiej go zrozumieć, niż kogoś, w kogo skórę trudno się wczuć bez wiedzy i empatii.
Ciekawy jest również sposób, w jaki w Kamieniarzu sportretowano świętych. Nie tych w rozumieniu kanonicznym, choć rodzi się pytanie, czy ten obraz nie każe wątpić we wszelkie świętości polegające na nadmiernym, nachalnym wręcz poświęcaniu swego życia dla życia innych. No, ale to też trzeba przeczytać (lub posłuchać) i samemu zinterpretować na własny sposób.
Gdyby tyle różnych dylematów wydano w postaci rozważań socjologicznych czy filozoficznych, pewnie nikt by tego nie przeczytał, a w Kamieniarzu mamy to wszystko opakowane w pudełko, które zapewnia masowy odbiór. To niewątpliwie wielka zasługa autorki i żal tylko, że w naszej rodzimej literaturze tak mało naśladowców.
Jak zwykle, nieodmiennie urzekły mnie różne obyczajowe drobiazgi, które chyba szczególnie cenne są dla uważnego odbiorcy zagranicznego, może mniej dla szwedzkiego. Czy wyobrażacie sobie kraj, gdzie gliniarze na służbie zdejmują obuwie przy wejściu do cudzego mieszkania albo gdzie proponuje się komuś dla uspokojenia filiżankę kawy? To Szwecja właśnie. Takie detale budzą uśmiech, ale też pokazują, że inni wcale nie są tacy jak my i rzeczy dla nas oczywiste wcale nie są takimi dla innych. Bardzo wartościowy element lektury, zwłaszcza jako opozycja do naszych, polskich wyobrażeń o nas samych i naszym miejscu w świecie.
Przy tym wszystkim, i wielu innych rzeczach, o których nie wspomniałem, jest to nadal świetna, dość lekka rozrywka z pogranicza kryminału i powieści obyczajowej. W wersji książki czytanej, w wykonaniu Marcina Perchucia, jest naprawdę warta polecenia, o czym z pełnym przekonaniem Was zapewniam, a z pewnością ocena ta odnosi się i do wersji drukowanej
Wasz Andrew
Saga o Fjällbace
- Isprinsessan (2003) Księżniczka z lodu (2009)
- Predikanten (2004) Kaznodzieja (2010)
- Stenhuggaren (2005) Kamieniarz (2010)
- Olycksfågeln (2006) Ofiara losu (2010)
- Tyskungen (2007) Niemiecki bękart (2011)
- Sjöjungfrun (2008) Syrenka (2011)
- Fyrvaktaren (2009) Latarnik (2011)
- Änglamakerskan (2011) Fabrykantka aniołków (2012)
- Lejontämjaren (2014) Pogromca lwów (2015)
Bardzo przyjemnie mi się czyta Twoje wrażenia z kolejnych części Sagi o Fjällbace. Przede mną jeszcze ostatnia część wydana w zeszłym roku. Tym bardziej bardzo miło mi się do tego wraca i cieszy, że uważasz ją za całkiem przyjemną. Oby kolejne części Ciebie nie rozczarowały
OdpowiedzUsuńPewnie jeśli Tobie się podobały, to nie ma takiej obawy :)
UsuńOkazuje się, że bez niepotrzebnej przemocy można osiągnąć dużo lepsze rezultaty niż przy jej użyciu, czego jakoś u nas społeczeństwo nie chce czy też nie może przyjąć do wiadomości. Może dlatego, że bez przemocy jest trudniej „załatwić sprawę”; wymaga to wiedzy, pracy i konsekwencji, a przede wszystkim szacunku wobec innych, o co u nas szczególnie trudno.
OdpowiedzUsuńBardzo przemawia do mnie to stwierdzenie.
Niektórzy zarzucają Lackberg zbyt dużą liczbę wątków obyczajowych i to mnie trochę zniechęcało, twoje recenzje zdecydowanie zachęcają do lektury.
A propos smaczków ze Szwecji - niedawno wyczytałam, że w XIX wieku uznawano za niewłaściwą obecność rodziców przy chrzcie dziecka. Obecni byli jedynie rodzice chrzestni. Kto by pomyślał?
Super! Do głowy by mi nie przyszło!
Usuńa źródło "smaczku"?
Usuń"Na dobrą sprawę nie bardzo wiadomo, czy to powieść obyczajowa z wątkami kryminalnymi, czy odwrotnie." - tym zdaniem przekonałeś mnie do tej powieści. Bardzo lubię utwory, w których analizowanie jest tło społeczne, wzorce zachowań, itd. Kwestia odmienności, lęk przed nieznanym stanowi dla mnie dodatkowy smaczek :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy to nie będzie dla Ciebie za lekka lektura. Ostatnio masz wyraźnie fazę na ambitniejsze powieści :)
Usuń