Okruchy dnia
Kazuo Ishiguro
Tytuł oryginału: The Remains of the Day
Tłumaczenie: Jan Rybicki
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 306
Czas, coś bezosobowego, co jeszcze nie doczekało się zadowalającej definicji, jest z natury dość okrutny i bezwzględny. Upływa nie oglądając się za siebie. W związku z tym przeszłość jest czymś, do czego nie można wrócić, czymś bezpowrotnie utraconym. Ta nieuchronność i nieodwracalność postępującego czasu jest doskonale widoczna w chwilach, gdy człowiek podejmuje ważne decyzje – dopiero po latach ludzie przekonują się o konsekwencjach swoich działań. W przypadku negatywnych skutków dokonanych wyborów wielu ludzi pogrąża się w szczegółowej analizie tego, co było i co minęło, próbując dociec, gdzie został popełniony błąd, tonąc w próżnych rozważaniach i jałowym rozpamiętywaniu, tak jak czyni to Stevens, bohater utworu Okruchy dnia autorstwa Kazuo Ishiguro, brytyjskiego pisarza japońskiego pochodzenia.
Szkieletem,
na którym została rozpostarta akcja utworu są dzieje kamerdynera Stevensa. Główny
bohater, będący jednocześnie pierwszoosobowym narratorem, w momencie
rozpoczęcia powieści wyrusza w kilkudniową podróż po Anglii, która okazuje się
sentymentalną wyprawą w przeszłość. Stevens oddając się kontemplacji mijanych
pejzaży przeprowadza jednocześnie bilans swojej dotychczasowej kariery, swoiste
podsumowanie, na podstawie którego oczom czytelnika zaczyna ukazywać się
człowiek w pełni poświęcający się temu, co robi, co uważa za najważniejszą
rzecz w swoim życiu. Opowieść snuta jest w dość monotonnym oraz melancholijnym
rytmie, co świetnie odzwierciedla charakter narratora. Stevens to człowiek
zdystansowany, na pozór chłodny i niewzruszony, ze spokojem przyjmujący kolejne
wyzwania, rzucane mu przez los. Jednocześnie jest on ogarnięty pasją i
pragnieniem tego, by okazać się godnym
kamerdynerem. Zarządzana przez niego posiadłość musi funkcjonować niczym
doskonale naoliwiony mechanizm, ale sam motor napędowy pozostaje ukryty w
cieniu, jako wcielenie dyskrecji i niezawodności.
Okruchy dnia to dość bolesna i raczej przygnębiająca historia człowieka,
który całe życie składa na ołtarzu zawodowej pracy, za cel swojego życia uznając
oddanie chlebodawcy oraz sumienność w wykonywaniu swoich obowiązków. Odmalowany
bohater jest postacią tragiczną, bowiem by sprostać stawianym sobie wymaganiom,
wyrzeka się samego siebie – w imię własnych idei Stevens rezygnuje z miłości,
na boczny tor odstawia relacje z ojcem, jednym słowem, eliminuje wszystko, co
mogłoby w jakikolwiek sposób zakłócić jego pracę, zaburzyć pełną dyspozycyjność.
Z tego powodu kamerdyner przypomina istotę zdehumanizowaną, pozbawioną uczuć
oraz wewnętrznych przeżyć, chociaż jest to jedynie maska i pancerz, stosowane w
codziennym życiu. Próba odcięcia się od bodźców napływających z zewnętrznego
świata jest nieodzownym krokiem w drodze ku doskonałości, której jednak nie
sposób osiągnąć. Dopiero w trakcie samotnej wędrówki Stevens zagłębia się w
odmętach wspomnień, brodzi w przeszłości, docierając do kolejnych pokładów
swojej duszy, w których ulokowało się cierpienie, ból oraz zawód za
bezpowrotnie utraconymi chwilami, wspaniałomyślnie podarowanymi swojemu panu. W
towarzystwie samego siebie Stevens na powrót odkrywa w sobie człowieka, a więc
istotę posiadającą emocjonalne potrzeby, która w dodatku nie potrafi egzystować
wyłącznie w oparciu o wykonywaną pracę.
Postać
kamerdynera odmalowana przez Kazuo Ishiguro godna jest najwyższego uznania.
Osobowość bohatera wykreowanego przez brytyjskiego pisarza o japońskich
korzeniach jest zawiła i trudna do jednoznacznej oceny. Ponieważ protagonista
przywołuje bardzo wiele epizodów z własnego życia, jego portret faluje i
przybiera różne barwy oraz tony, co znacznie utrudnia postawienie zdecydowanego
i jasnego osądu. Główny bohater jest postacią na wskroś ludzką, w której obok
cech szlachetnych i godnych podziwu, znaleźć można słabostki oraz wady.
Wykreowana sylwetka bardzo mocno oddziałuje na czytelniczą świadomość,
wywołując całą paletę odczuć. Narrator z jednej strony przyprawia o gniew i
złość z uwagi na uporczywość, nieprzejednanie, ślepe przywiązanie wobec swojego
pana i bezgraniczną wiarę w jego nieomylność, z drugiej zaś wzbudza podziw i
szacunek ze względu na konsekwencję i nieustępliwość w realizacji wyznaczonych
celów. Trudno także powstrzymać się przed uczuciem litości bądź co najmniej
żalu za tym, co bezpowrotnie utracił protagonista – życie prywatne, możliwość
założenia rodziny, sposobność zbudowania trwałego związku z kochającą osobą. Z tych
wszystkich chwil zrezygnował Stevens, aby zbliżyć się do upragnionego ideału wielkiego kamerdynera – pozostały po
nich wyłącznie tytułowe okruchy, chociaż na usta cisną się również bardziej
dosadne wyrażenia o zdecydowanie bardziej pejoratywnym zabarwieniu jak resztki bądź pozostałości.
Książka
jest lekturą niezwykle interesującą, bowiem oprócz wnikliwego studium
psychologicznego człowieka bez reszty oddanego pracy, czytelnik otrzymuje
wycinki historii ściśle związanymi z polityką lat dwudziestych oraz
przemyślenia na różnorakie uniwersalne tematy. W powieści poruszana jest choćby
kwestia reperacji wojennych, płaconych przez naród niemiecki po klęsce
poniesionej w I wojnie światowej. Pod tym względem Okruchy dnia ciekawie uzupełniają się choćby z powieścią Co dalej, szary człowieku? autorstwa
niemieckiego pisarza Hansa Fallady. W dziele Ishiguro słychać wyraźnie echa
kryzysu, jaki panował w Republice Weimerskiej – horrendalna inflacja, wysokie
bezrobocie, budżetowa dziura powiększająca się z racji kwot przeznaczanych na
powojenne odszkodowania powodowały, że stopa życiowa przeciętnego niemieckiego
obywatela była bardzo niska, co stanowiło żyzną glebę dla wszelakiej maści
ziaren o odcieniu skrajnie nacjonalistycznym. W Okruchach dnia pojawia się grupa angielskich polityków, która zdaje
się doskonale rozumieć, jakie zagrożenie niesie ze sobą złość, poczucie
niesprawiedliwości oraz upokorzenia, dominujące pośród niemieckiej ludności,
wynikające z poniżających dla Niemców ustaleń traktatu wersalskiego. Warto
jednak dodać, że problem ten został w Okruchach
dnia zaledwie zasygnalizowany, więc dociekliwy czytelnik pragnący zagłębić
się w to zagadnienie, musi to uczynić na własną rękę.
Okruchy dnia zwracają także czytelniczą uwagę stylem, w jakim utrzymany
został utwór. Ponieważ narrator to dżentelmen w każdym calu, a maska zawsze
opanowanego kamerdynera na trwałe przyrosła do twarzy protagonisty, z kart
powieści bije elegancja, ale i swoisty pretensjonalizm. Pan Stevens jest
osobnikiem na wskroś pedantycznym, zmanierowanym, stąd ton, jaki przybiera w
swojej opowieści bardzo często naznaczony jest patosem i podniosłością.
Całość uzupełnia niespieszna narracja, która momentami jest dość rozwlekła na
skutek licznych dygresji i wtrąceń. Taka forma dzieła posiada niezaprzeczalny
urok, ale z pewnością znajdą się czytelnicy, którzy uznają ją za monotonną i w
rezultacie nużącą.
Reasumując,
Okruchy dnia to interesująca powieść,
której warto poświęcić swój czas. Utwór jest bardzo nastrojowy i nostalgiczny. Za
sprawą narratora zostaje wskrzeszona dawna atmosfera świetności lordowskiej
posiadłości, dzięki czemu czytelnik otrzymuje sposobność dowiedzenia się, jak
funkcjonowały rezydencje arystokratów oraz z jak wielkim wysiłkiem i
zdolnościami służby było to związane. Ponadto Okruchy dnia to przejmująca opowieść o wyboistej drodze w dążeniu
do perfekcji, na którym to szlaku bardzo łatwo jest stracić z oczu wyznaczony na
starcie cel.
Wasz Ambrose
Tekst bierz udział w wyzwaniu Japonica:
O - taki obraz arystokratycznej rezydencji od kuchni może być bardzo ciekawy. Było tego też trochę u Guillou w cyklu Złoty wiek, ale tam był to tylko wątek poboczny jednego z tomów.
OdpowiedzUsuńTen obraz to tylko jeden z wielu elementów powieści, ale daje dość dobre wyobrażenie na temat pracy, jaką służba musiała wykonać, by jaśnie państwo nie odczuwało żadnego dyskomfortu w trakcie długich i ważnych dla losów świata narad :)
Usuń:) No tak, zajęcia mieli zwykle bardzo poważne i pożyteczne :)
UsuńCo najciekawsze, główny bohater uważa, że lord, u którego służył najdłużej rzeczywiście zajmował się kwestiami bezpośrednio wpływającymi na losy świata :)
UsuńCzekałam na ten tekst. To jest tytuł, którego jeszcze nie miałam okazji czytać, ale zdecydowanie po niego siegnę. Podoba mi się to, że Ishiguro sięga po różne tematy. Myślę, że jego Kiedy byliśmy sierotami, spodobaly by Ci się.
OdpowiedzUsuńJa natomiast czułem, że Ishiguro mnie nie zawiedzie, bowiem byłem już po lekturze Twoich recenzji poświęconych jego twórczości :) Kupując "Okruchy dnia" zamówiłem jeszcze jedną książkę tego artysty (właśnie wspomniane przez Ciebie "Kiedy byliśmy sierotami"), ale księgarnia miała problem z realizacją zamówienia i ostatecznie dotarły do mnie tylko "Okruchy ...". Ale po inne powieści tego autora na pewno sięgnę :)
UsuńCiekawe, czy Kazuo Ishiguro w "Okruchach dnia" jest bardziej japoński, czy angielski? Po tym, co piszesz można odnieść wrażenie, że spaja jedno z drugim...
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że jednak "japońskość" ustępuje w tej książce "angielskości". Wynika to prawdopodobnie z faktu, że bohater jest synem emigranta i za wszelką cenę stara się być bardziej angielski niż nie jeden lord :)
UsuńJuż dawno miałam przeczytać, muszę w końcu dotrzeć do tej powieści, tym bardziej, że coraz głośniej o jego nowej pozycji... Uwielbiam tak skonstruowane - niejednoznaczne i skomplikowane postacie. Zapowiada się czytelnicza uczta, gra z czytelnikiem i mnóstwo smaczków, sięgnę z pewnością:)
OdpowiedzUsuńHa, ja też sięgnąłem po prozę Ishiguro ze względu na najnowszą powieść "Olbrzym" i nie żałuję, że poznałem tego autora. Serdecznie Ci go polecam :)
Usuń