Gdybym zainwestował tysiąc euro w akcje Apple na początku 2012 roku (pisane najpóźniej w 2013, przyp. A.V.), teraz miałbym tysiąc sześćset siedemdziesiąt. Nieźle. Lecz gdybym zainwestował tysiąc euro w kokainę na początku 2012 roku, teraz miałbym sto osiemdziesiąt dwa tysiące: sto razy więcej, niż inwestując w najlepsze papiery wartościowe w roku!
Roberto Saviano Zero zero zero. Jako kokaina rządzi światem
Z tym się nie zgadzam, podobnie jak z większością wyliczeń tego rodzaju. Owszem, zasada jest taka - za kilo w dżungli płacisz tysiąc dolarów, za kilo w Europie zachodniej dziesięć tysięcy, kiedy decydujesz się na detal jeszcze więcej, oczywiście musisz też pomieszać, więc wychodzi mniej więcej tyle w jakieś pół roku. Autor cytatu nie uwzględnia jednak tego, o czym zazwyczaj maklerzy jednak starają się czasem mówić - wielokrotność szybkiego zysku jest powiązana z ryzykiem w postępie geometrycznym. I nie mówię tutaj o kilku latach więzienia w razie złapania przez władze.
OdpowiedzUsuńJa też uważam, że cytat nie oddaje pełni tematu, wybrałem go w celu zainteresowania tą książką i problem. Prawda jest jednak nawet bardziej skomplikowana, niż napisałeś, i zależnie od perspektywy przybiera całkiem różne postacie.
UsuńPierwsze nagięcie rzeczywistości w tym cytacie, to zderzenie w nim różnych rodzajów inwestowania - biernego i biznesowego. Kupując akcje, tutaj Apple, nie robisz już potem nic poza czekaniem na optymalny do sprzedaży moment. Inwestując w kokę wchodzisz w układy z których wyjść trudno, no i włączasz się do biznesu, którego trzeba aktywnie pilnować.
Co do ryzyka, paradoksalnie, wcale nie jest tak na korzyść giełdy. Fakt, w narkobiznesie znacznie częściej ryzykuje się życie niż na giełdzie, w dodatku bardzo bezpośrednio, jednak z drugiej strony zysk z koki jest dużo pewniejszy i dużo większy niż z giełdy. Dla kogoś, dla kogo szybka i wielka kasa jest priorytetem, wybór na korzyść narkotyków jest racjonalny.
Najciekawsze, że te dwa światy ostatnio zaczynają się przenikać, a największymi pralniami pieniędzy z narkobiznesu są... wielkie i szanowane instytucje finansowe. Sprawia to, że zamiast pytać, czy warto inwestować w biznesy powiązane z narkotykami, należy pytać, na której gałęzi wielkiego drzewa narkobiznesu należy przysiąść.
Fakt, że prawie każdy dolar nosi ślady narkotyków, jest wielce znaczący, ale dla mnie najciekawszym, najbardziej obrazowym ukazaniem atrakcyjności finansowej narkobiznesu była akcja, w czasie której prawie nowy samolot pasażerski zakupiono tylko w celu jednego lotu, a po rozładowaniu spalono, by nie zostawić śladów. Sprawców oczywiście nie znaleziono. Szczegóły w książce
No i ani giełda, ani koka, nie są dobrą drogą dla uczciwych ludzi pragnących solidności i stabilizacji. A skoro już ryzykować... ;)