Dzieci ze schowka
Ryū Murakami
Tytuł oryginału: Koinrokkā Beibīzu
Tłumaczenie (z j. ang.): Małgorzata Dutka
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 512
Wyobraź
sobie, że jesteś mieszkańcem miasta molocha. Codziennie przemierzasz ulice, do
których z trudem dociera światło, mające problemy z przebiciem się przez korony
wieżowców. Ogromne, posępne budowle, skupione w bezpośrednim sąsiedztwie
wzmagają poczucie klaustrofobicznej ciasnoty. Żyjesz i poruszasz się w cieniu
drapaczy chmur, skazany na ziemską egzystencję pełną mroków i niejasności.
Anonimowy człowiek amorficznej metropolii, do której obrzeży nie sposób
dotrzeć. Odbywasz właśnie jedną z codziennych wędrówek. Drobne sprawy, które
przyszło Ci załatwić doprowadzają się na dworcową poczekalnię. Traf chciał, że
Twoje kroki kierują Cię w bezpośrednie sąsiedztwo bagażowych skrytek. Jest
środka dnia, ale miejsce jest dziwnie wyludnione. Przystajesz na środku pomieszczenia
zaniepokojony nienaturalną ciszą. Rzeczywistość zdaje się ogarniać bezruch.
Wydaje się, że coś wchłonęło dźwięki i zaczynasz czuć się jak bohater niemego
filmu. Nagle, za sprawą przejmującego kwilenia, całe wrażenie pryska jak
mydlana bańka. Twoje uszy atakuje przeraźliwy krzyk niewinnego stworzenia,
oczekującego pomocy. Ze zdziwieniem konstatujesz, że niemowlęce wrzaski
dochodzą od strony skrytek. Wzywasz osobę z dworcowej obsługi i po kilku
minutach waszym zdziwionym oczom ukazują się one – dzieci ze schowka. Kto je
tutaj zostawił? Dlaczego ktoś skazał je na pewną śmierć? Czy szczęśliwie
odnalezione przez Ciebie niemowlaki mogą liczyć na normalne życie? Coraz więcej
pytań kłębi się w Twojej głowie, myśli stają się coraz bardziej niespokojne, ale
bez obaw – nie musisz tonąć w domysłach, by poznać dalsze losy dwójki
odnalezionych sierotek. Zamiast snuć wizje, sięgnij po książkę Ryu Murakamiego,
zatytułowaną Dzieci ze schowka.
Ryū
Murakami to urodzony w 1952 roku w Sasebo japoński artysta o bardzo szerokim
wachlarzu zainteresowań – to uznany prozaik, autor krótkich form literackich,
eseista oraz scenarzysta i reżyser filmowy. Obok słynnego Harukiego
Murakamiego, uchodzi za jednego z najpopularniejszych współczesnych pisarzy z
Kraju Kwitnącej Wiśni. Ryū Murakami uczęszczał do szkoły w Sasebo, mieście w
prefekturze Nagasaki. W trakcie nauki w liceum razem z kolegami założył zespół
rockowy, w którym występował jako perkusista. Za jeden ze szkolnych wybryków –
zabarykadowanie się na dachu szkoły razem z kolegami – Murakami został poddany
trzymiesięcznej karze domowego aresztu. W tym czasie Ryū zetknął się ze
środowiskiem hipisów, którzy odcisnęli piętno na jego literackiej twórczości. W
trakcie studiów młody człowiek poznał uroki stolicy – kształcił się na wydziale
sitodruku w Szkole Artystycznej Gendaishichosha, a następnie na wydziale rzeźby
w Akademii Sztuki Musashino. Na początku lat 90-tych Murakami zajął się także
muzyką kubańską – wprowadził ją do Japonii jako producent muzyczny oraz
organizator koncertów, na których występowali kubańscy artyści. Karierę
pisarską Murakami rozpoczął jeszcze w trakcie studiów – jego literacki debiut Prawie przeźroczysty niebieski (Kagirinaku Tōmei ni Chikai Burū) został
opublikowany w 1976, kiedy Ryū kształcił się w Akademii Sztuki Musashino.
Utwór, krótka nowela, zahaczał o tematykę narkomanii oraz rozwiązłości wśród
niezadowolonej, pozbawionej perspektyw młodzieży japońskiej. Mimo pewnych
zarzutów ze strony krytyków, potępiających m.in. dekadencki styl dzieła, Murakami
otrzymał nagrodę Gunzō, przyznawaną
najlepszym literackim debiutom. W tym samym roku Prawie przeźroczysty niebieski zapewniła Murakamiego prestiżową
nagrodę im. Akutagawy, która potwierdziła pisarski talent autora. W 1980 roku
wydana została powieść Dzieci ze schowka,
jak dotąd jedyny utwór Ryū Murakamiego, przetłumaczony na język polski.
Bohaterami
powieści są dwaj chłopcy Kikuyuki Sekiguchi oraz Hashio Mizouchi. Według
niektórych kategorii można uznać ich za szczęściarzy – są oni jedynymi spośród
68 noworodków, porzuconych przez swoje matki w latach 1969 – 1975, którym udało
się przeżyć. Wczesne dzieciństwo spędzili w Sasebo w sierocińcu prowadzonym
przez siostry zakonne, następnie wspólnie zostali adoptowani przez rodzinę
zastępczą. Przeprowadzka na jedną z odludnych japońskich wysp, na której
znajduje się opuszczona osada górnicza, odizolowuje chłopców od zgiełku
wielkiego miasta – ale jego cichy, ustawiczny pomruk sprawia, że nie można o
nim zapomnieć. Wielka metropolia, współczesna dżungla pełna betonu i szkła,
przyzywa i przyciąga niczym magnes.
Duet
protagonistów jest dość nietypowy, odrobinę dychotomiczny, który jednak
świetnie się uzupełnia. Kikuyuki i Hashio są niczym ciało i choroba – jeśli
ciało znajdzie się w niebezpiecznej sytuacji, z której nie ma wyjścia, ucieka w
chorobę. Co interesujące obaj chłopcy są nosicielami sprzeczności, w ich
psychice znajdują się elementy, które nieustannie się ze sobą ścierają. Hashio
jest osobnikiem zdecydowanie bardziej wrażliwym, nieśmiałym i słabym. Jako dziecko
odrzucił kontakty z ludźmi na rzecz tworzenia makiet, prywatnych królestw,
pełnych symboliki i ukrytych znaczeń, odzwierciedlających jego bogactwo
wyobraźni. Ale jako dorastający chłopiec, to właśnie introwertyczny Hashio
zdecydowanie łatwiej nawiązuje znajomości, jest duszą towarzystwa. Kiku jest
znacznie silniejszy od swojego przyrodniego brata – odznacza się zarówno
bardziej niezłomną wolą, większą psychiczną odpornością oraz fizyczną tężyzną.
Piękny i przystojny nie potrafi jednak w pełni wyrażać swoich uczuć oraz
targających nimi emocji, ma wyraźne problemy z komunikowaniem się z otoczeniem.
Ponadto obaj bohaterowie nie umieją zaakceptować statecznej i biernej
egzystencji – różne motywacje oraz bodźce karzą im gnać przez życie, w
poszukiwaniu trudnych do ubrania w słowa wartości. Hashio zdaje się podążać za
dźwiękiem, pragnąc odnaleźć echo bicia serca matki – symbol miłości, troski
oraz opiekuńczości. Kiku podporządkowuje się wewnętrznemu głosowi, który aż
kipi nienawiścią i żądzą zniszczenia. Datura – tajemnicze słowo, które okazuje
się substancją roślinną, będącą silnym stymulantem pobudzającym ludzką
psychikę, prowadzącym do utraty samokontroli oraz wzrostu agresywności,
wywołującym ślepą furię, nakazującą siać chaos i destrukcję, doprowadza Kikuyukiego
do Trujmiasta, dziwacznej,
odseparowanej od otoczenia ze względu na skażenie związkami chloru osady w
centrum miejskiej dżungli, gdzie wcześniej, wiedziony pragnieniem zrobienia
kariery piosenkarza, trafia Hashio.
Dzieci ze schowka
to bardzo ciekawa powieść, w której Ryū Murakami zagłębia się w najmroczniejsze
zakamarki ludzkiego umysłu. Autor z sadystyczną wręcz konsekwencją odsłania
wszelkie bolesne bruzdy oraz niezasklepione rany, będące rezultatem dotkliwych
psychicznych urazów, doznanych przez głównych bohaterów tuż po narodzinach.
Pisarz znakomicie obrazuje jak wrażliwą istotą jest człowiek – umysł, mimo
dobrej plastyczności oraz zdolności do regeneracji, zmuszony zostaje do
dźwigania ciężkich doświadczeń z przeszłości, które stają się immamentną
częścią osobowości człowieka. Nie można się ich pozbyć, wyrzucić ich,
zrezygnować o nich bądź zapomnieć – zepchnięte w odmęty podświadomości, prędzej
czy później, choćby za sprawą przypadkowego bodźca, powrócą, dając o sobie znać
ze zdwojoną mocą, rzutując na dalsze życie danego osobnika.
Studiując
sylwetki kolejnych postaci, które Murakami przywołuje do życia na kartach
swojej powieści, w oczy rzuca się fakt, że właściwie żaden z bohaterów nie jest
człowiekiem dorosłym w sensie dojrzałości psychicznej. Po bliższym poznaniu i
wnikliwszej analizie, każda z zaprezentowanych sylwetek, okazuje się w głębi
duszy dzieckiem – nagim, bezbronnym, słabym, wymagającym opieki i troski,
domagającym się rodzicielskiego dotyku. Trzeźwość osądu, racjonalność, poczucie
odpowiedzialności za własne czyny oraz podejmowane wybory, rozsądek, mądrość,
itd., itd., a więc wszystkie atrybuty kojarzone z osobami dorosłymi, są tylko
ulotnymi frazesami, pustą skorupą, za którą skrywa się zagubiona i przeraźliwie
samotna istota. Ta wizja człowieka obnażonego, przedstawianego głównie przez
pryzmat swoich słabości i ułomności stanowi z pewnością bardzo mocną stronę
książki.
Nie
mniejsze wrażenie wywiera na czytelniku osobliwa aura otaczająca odmalowane
piórem Murakamiego Tokio. Duszna atmosfera wielkiego miasta, w którego odmętach
bardzo łatwo jest zanurzyć się i bezpowrotnie zniknąć, przytłacza i paraliżuje
– bohaterowie Dzieci ze schowka
przemierzają najczęściej te tokijskie ulice, gdzie wzrok przyciągają, budząc jednocześnie obrzydzenie, obskurne
lokale do gry w pachinko, tanie
hotele przesiąknięte zapachem fizycznej miłości oraz podrzędne knajpki i bary, w
których spotyka się osobników najgorszego sortu. Najniezwyklejszą lokalizacją
jest wspomniane Trujmiasto, kolonia
dziwaków, wykolejeńców, wyrzutków, nieudaczników – to swoista galeria
niepowtarzalnych postaci, wegetujących poza społecznych nawiasem. Króluje tu
cierpki odór lepkiego potu, fetor zwierzęcego pożądania oraz zapach tanich perfum,
przemieszany ze smrodem niemytych ciał. Powietrze wypełniają wszechobecne
poczucie samotności, niechęci oraz odrzucenia. Zmysły atakowane są przez
zjawiska niecodzienne, nadzwyczajne i zadziwiające – Murakami chętnie ogłusza
czytelnika obfitymi dawkami sprośnego naturalizmu, szokuje bezwzględną precyzją
słowa.
Wyłaniający
się z kart powieści świat przedstawiony jest dziwny, zdeformowany, toksyczny i
brzydki. Obwisła, pomarszczona skóra kobiecych ud, penis nastrzykiwany
sylikonem, płonące świece wetknięte między pomalowane pośladki, brutalne
stosunki hetero- oraz homoseksualne, wymyślne formy samookaleczeń – oto opisy,
jakimi raczy nas Ryū Murakami, który uporczywie zdziera z rzeczywistości
wszelkie ozdobniki. Budynki, ludzie, nawet zwierzęta – wszystko sprawia
wrażenie dotkniętego obłędem, wszystko zdaje się być częścią pułapki, która
zamyka się nad nami, która nas ogranicza i nie pozwala na swobodę ruchów. Atol,
na który można dostać się jedynie rzadko kursującym promem, enklawa ogrodzona
siatką w centrum ogromnej metropolii, ośrodek wychowawczy dla nieletnich
otoczony wysokim murem, opuszczona kopalnia, odcięta od zamieszkałej części
wyspy – motyw odosobnienia, odizolowania bardzo często przewija się w Dzieciach ze schowka, występując przy
tym na różnych poziomach. Oprócz dosłownego odseparowania występuje także
zamknięcie w klatkach przyzwyczajeń, w okowach przesądów, w ciasnych ramach
schematów czy w kajdanach stereotypów. Jak gdyby Murakami chciał podkreślić, że
człowiek, mimo, że jest istotą społeczną, egzystuje wśród innych, to jednak
przez większość swojego życia pozostaje zdaną wyłącznie na siebie jednostką,
która musi samotnie stawiać czoła nieprzychylnemu światu.
To
odosobnienie wyraźnie odbija się na postępowaniu protagonistów, wśród których
nie brakuje osobników wyrażających siebie poprzez przestępstwa i zbrodnie,
poprzez krzywdzenie innych, zadawanie im bólu. W powieści roi się także od
postaci o bardzo powierzchownej znajomości własnej psychiki, nie poświęcających
swojemu wewnętrznemu życiu praktycznie żadnej uwagi, swobodnie ulegającym sygnałom
płynącym z podświadomości. Przekłada się to na brak pomysłu na własną
egzystencję, przy czym niemożność określenia życiowych celów przeplata się z
chęcią bycia zauważonym i dostrzeżonym, albo postrzeganym przez innych jako
pełnoprawna istota ludzka. Bezsilność oraz rodzący się z niej gniew są
emocjami, które odgrywają kluczowe role w utworze, popychają bohaterów do
poszczególnych działań, wymiernie wpływając na fabułę snutej historii. Z kolei
wola oraz umiejętność przezwyciężenia im stają się swoistym testem dojrzałości.
Reasumując
krótko, nietrudno o konstatację, że książka Dzieci
ze schowka to lektura niezwykła. Decyduje o tym także język powieści –
proza Ryū Murakamiego o wyraźnie turpistycznym odcieniu, jest bardzo
plastyczna, balansuje na krawędzi jawy, snu, koszmaru, majaku i realności.
Poruszane tematy oraz kwestie najczęściej związane są z najmroczniejszymi
zakamarkami ludzkiej psychiki – na światło dzienne wydłubywane są wszelkie
brudy, aberracje oraz okropności. Z tego powodu powieść jest niczym lepka i
cuchnąca breja, w której zanurza się czytelniczy umysł. Mimo wszystko warto po
nią sięgnąć, bowiem Murakami znakomicie uświadamia jak łatwo, niemal bezwiednie
jest krzywdzić innych ludzi.
Wasz Ambrose
Tekst bierz udział w wyzwaniu Japonica:
Jak dobrze się czyta Twoje opinie o czymś, co już się zna :) Tym razem mogę porównać wrażenia, a to zawsze było dla mnie najciekawsze :) Więcej pisałam u siebie, ale tutaj muszę napisać, że koszmar i lepkość, o której wspomniałeś, to własnie moje pierwsze skojarzenie z tą książką. Mówiłam, że wymęczy i sponiewiera, miałam rację? :)
OdpowiedzUsuńHa, ja również bardzo się cieszę, że przeczytałem książkę, o której dowiedziałem się z Twojego bloga i z którą to obiecałem sobie zapoznać się osobiście :) Taaak, powieść Murakamiego jest niczym lepka breja, która przyczepia się do mózgu i nie ma zamiaru się od niego odczepić, nie pozwala o sobie zapomnieć. Lektura jest mocno wstrząsająca, ale jednocześnie trudno się od niej oderwać - człowiek otwiera oczy ze zdumienia, targają nim dreszcze obrzydzenia, ale z chorą fascynacją przewraca kolejne strony, by dowiedzieć się jak skończy się cała historia. Z niecierpliwością czekam na polskie tłumaczenie pozostałych książek tego autora :)
UsuńMam w planach tę powieść, wiec Twoja pozytywna opinia b. mnie cieszy. Zastanawia mnie, dlaczego nie przetłumaczono innych książek tego autora, z opisów i recenzji wynika, że warte są grzechu.;)
OdpowiedzUsuńSerdecznie polecam Ci to dzieło :) Typowo japońska powieść o bardzo mrocznym odcieniu z galerią niesamowitych postaci - pióro Ryū Murakamiego kojarzy mi się odrobinę z twórczością Harukiego Murakamiego oraz Kenzaburo Ōe (badanie najbardziej wstydliwych zakamarków duszy, wywlekanie na światło dzienne tego, co na co dzień pozostaje ukryte, itd.).
UsuńDlaczego nie przetłumaczono innych dzieł Ryū Murakamiego to bardzo zasadne pytanie. Śledząc blogosferę można założyć, że "Dzieci ze schowka" zostały przyjęte b. ciepłe przez polskich czytelników. Pani bibliotekarka także zapewniała mnie, że książka bardzo rzadko spoczywa na bibliotecznej półce - najczęściej ma status "wypożyczona". Moim zdaniem literaturę japońską ogromnie "skrzywdził" Haruki Murakami, który wcisnął w cień pozostałych twórców. Od upadku komunizmu, na naszym rynku pojawiają się głównie pojedyncze tłumaczenia japońskich pisarzy (są oczywiście wyjątki dotyczące głównie japońskich autorek: Yōko Ogawa, Natsuo Kirino czy Hiromi Kawakami mogą pochwalić się co najmniej 2 przetłumaczonymi powieściami). Moim zdaniem taka sytuacja b. źle świadczy o polskich wydawcach, szczególnie tych dużych - ja spory żal mam do MUZY, która w ogóle nie wykorzystuje popularności Murakamiego do promowania innych twórców (Yamada Taichi to tylko wyjątek potwierdzający istnienie reguły).
TEGO Murakamiego powinno być w sumie łatwo wypromować - przynajmniej nazwisko brzmi znajomo.;)
UsuńZgadza się - wystarczyłoby wydać książki w podobnej formie i kolorystyce jak powieści Harukiego Murakamiego. Z racji tego nazwiska dzieła autorstwa obu panów stałyby w bezpośrednim sąsiedztwie i z pewnością nie jeden czytelnik zakupiłby książkę Ryū, będąc święcie przekonany, że oto w jego ręce wpadł utwór Harukiego :) Aż dziwne, że żadne z wydawnictw jeszcze do tego nie doszło :)
Usuń:) Jak zwykle, ale ja się nie skuszę. Przynajmniej na razie. To chyba coś dla masochistów, skoro czytelnik czuje się wymęczony i sponiewierany ;)
OdpowiedzUsuńTak, książka jest niczym kubeł zimnej wody - mocno oddziałuje na czytelnika. A jeśli ktoś nie jest fanem babrania się w otchłaniach ludzkiego umysłu, to może czuć się zniesmaczony, wręcz zbrukany :)
UsuńBardzo fajny wstęp;) wywołał uśmiech na mojej twarzy i z podwojoną energią zabrałam się do tekstu. O tym Murakamim czytałam tylko przy okazji któregoś z Twoich tekstów lub komentarzy, więc znowu jest to dla mnie jakaś nowość:). A książka wydaje się być bardzo ciekawa, myślę, że mogłabym w niej odnaleźć dużo siebie.
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że Gośka (Ekruda) mogła wspomnieć o tej książce oraz pisarzu w którymś z komentarzy - to właśnie dzięki recenzji na jej blogu dowiedziałem się o istnieniu tej powieści :)
UsuńDziękuję za miłe słowa :) Wydaje mi się, że "Dzieci ze schowka" przypadną Ci do gustu (bardzo jestem ciekaw Twoich wrażeń), ale bądź ostrożna przy lekturze tego utworu. Jest mocno dołująca i przygnębiająca.
Lubię takie kubły zimnej wody, które mocno oddziałują na czytelnika. Tylko, że o tym Murakamim jeszcze nie słyszałam, choć kilka książek z serii Lemur wpadło w moje ręce.
OdpowiedzUsuńTak to niestety wygląda, że w naszym kraju Ryū Murakami zdecydowanie pozostaje w cieniu Harukiego. Ja o istnieniu serii "Lemur" dowiedziałem się dopiero za sprawą "Dzieci ze schowka" :)
UsuńBardzo ciekawa propozycja. Odpowiednio mroczna i zohydzona, ale na pewno tym lepiej się ją czyta. Świat wcale nie jest taki kolorowy jakim się wydaje.
OdpowiedzUsuńTwoja opinia rozpala ciekawość, więc za moment dosłownie wejdę na stronę biblioteki i sprawdzę czy mają tę książkę.
Pozdrawiam :)
Bardzo jestem ciekaw czy ta pozycja znajdzie się w Twojej bibliotece :) W moim mieście, na trzy odwiedzone placówki, spotkałem ją raptem w jednej (teoretycznie najsłabiej wyposażonej w książkowe nowości). A książka jest naprawdę bezkompromisowa - świetnie unaocznia też jak łatwo jest skrzywdzić drugiego człowieka, nawet poprzez bierność i nieme przyzwolenie na czynienie zła.
UsuńRównież pozdrawiam :)
Zapisuję sobie tę książkę. Jestem mocno zaintrygowana, zwłaszcza dychotomicznością bohaterów. Lubię także taką mroczną tematykę, trudne doświadczenia zepchnięte na skraj umysłu to temat dla mnie. Uwielbiam taką atmosferę w powieściach, zapewne została ona wykreowana dzięki niezwykłemu, typowemu dla japońskich pisarzy, językowi.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że książka przypadnie Ci do gustu. Dualizm, sprzeczność, dychotomiczność to częsta cecha bohaterów kreślonych przez Japończyków - u Ryū Murakamiego ta dwoistość natury została zaprezentowana w niezwykle interesujący sposób. Z chęcią zapoznam się z Twoimi wrażeniami po przeczytaniu tej powieści :)
UsuńPamiętam recenzję u Ekrudy... Widzę, że lektura naprawdę wywiera wrażenie. Dodatkowo - książka wydana jest w serii Lemur, której lektury zazwyczaj zawsze mnie satysfakcjonowały...
OdpowiedzUsuńHa, jak widać wiele argumentów przemawia za tym, by powieść poznać osobiście :) Co do "Lemura", to dziwnym trafem, ale ja wcześniej w ogóle o tej serii nie słyszałem. Ciekaw jestem jak prezentują się inne pozycje z tej kolekcji :)
UsuńNie znam całej serii, ale mam: "Niania i góra lodowa" Dorfmana, "Wicekról Ouidah" Chatwina oraz "Arthur i George" Barnesa; jest też parę, które chcę zdobyć:)
Usuń