Strony

sobota, 22 marca 2014

Rossiya-Matushka

Maszeńka

Vladimir Nabokov


Tytuł oryginału: Машенька
Tłumaczenie: Eugenia Siemaszkiewicz
Wydawnictwo: MUZA S.A.
Liczba stron: 144
 
 
 
 
 




Jakże zaskakujące, a zarazem fascynujące są bodźce, które oddziałując na skomplikowaną maszynerię umysłu artysty mogą stać się asumptem do powołania z otchłani niebytu literackiego dzieła. Osobiście nie mam wątpliwości, że pisarz to swoisty demiurg i kreator, tyle, że jest on w pewien sposób ograniczony dostępnym tworzywem, które można przekształcić w literacką materię. Wydaje się, że im dzieło bardziej wybitne, doskonałe, wieloaspektowe, możliwe do rozpatrzenia na ogromnej liczbie płaszczyzn, tym bardziej natrętnie atakują czytelnika pytania o to, skąd autor czerpał swoje pomysły, idee, w jaki sposób życie podsunęło mu użyte w danej powieści scenariusze. Twórcą, którego można zaliczyć w poczet mistrzów pióra, który z niezwykłą wręcz wprawą wciskał otaczającą go rzeczywistość w ramy literatury był z pewnością Vladimir Nabokov.

Vladimira Nabokova śmiało można określać mianem obywatela świata – urodzony w Rosji w 1899 roku, tułający się po kontynencie europejskim oraz amerykańskim, mieszkający m.in. w Niemczech, Stanach Zjednoczonych, zmarł w 1977 roku w Szwajcarii. Od 1919 roku Nabokov przebywał na emigracji – pochodził on z zamożnej rosyjskiej rodziny szlacheckiej, która w efekcie rewolucji październikowej utraciła majątek. Vladimir wraz z rodziną opuścił rodzimy kraj i wyjechał do Europy Zachodniej. Na początku lat dwudziestych Nabokov uczęszczał na Uniwersytet w Cambridge, studiując romanistykę i slawistykę. Po ukończeniu nauki w 1923 roku, autor zamieszkał w Berlinie. W stolicy Niemiec doszło do wydarzenia, które w pewien sposób stało się natchnieniem do napisania debiutanckiej powieści autora. Do Berlina zawitała dawna służąca rodziny, która podróżując z Estonii przywiozła ze sobą pozostawionego w Rosji psa, jamnika Boksa, niewidzianego od kilku lat. To właśnie młody Nabokov odbierał ulubionego czworonoga swojej matki na berlińskim dworcu, który za sprawą literackiej magii zamienił się w ukochaną, wytęsknioną i długo oczekiwaną kobietę, tytułową bohaterkę debiutanckiego utworu pt. Maszeńka.

Akcja Maszeńki rozgrywa się w dobrze znanym Nabokovowi rosyjskim środowisku emigracyjnych w Berlinie. Zaniedbany, brudny pensjonat ze ścianami grubości pudełka od zapałek, położony gdzieś na obrzeżach miasta, w hałaśliwej okolicy, tuż obok ruchliwego torowiska zamieszkuje szóstka przypadkowych rosyjskich lokatorów, rzuconych tutaj przez wichry codzienności. Nabokov prezentuje doprawdy osobliwą galerię postaci – znajdziemy wśród nich podstarzałego poetę, który zaczyna szczerze wątpić w sens swojej twórczości, rozmamłanego matematyka, oczekującego na przyjazd drogiej małżonki, pannę o obfitym biuście, która coraz szybciej zdąża ku staropanieństwu, dwójkę tancerzy baletowych o podejrzanych preferencjach seksualnych oraz młodego mężczyznę, pozostającego bez określonego zajęcia, którego poprzednie, tj. prowadzone w Rosji, życie owiane jest mgiełką tajemnicy. Ostatni osobnik, to Lew Glebowicz Ganin, główny bohater utworu. Kolejne dni jego emigracyjnego życia wypełnione są egzystencjalną nudą. Ganin zdaje się być porażony swoistą niemocą uwagę zwraca jego bierność, pasywność, nieróbstwo. Sprawia on wrażenie osobnika pogrążonego w głębokim letargu, ogarniętego bezwładem, dla którego perspektywa śmierci jest równie przytłaczająca, co widmo dalszego życia.

Ganin zostaje wytrącony ze swojego stanu bezsilności za sprawą przypadku, zrządzenia losu, który igrając sobie z ludzi oraz ich problemów sprawia, że na ganinowym horyzoncie ponownie pojawia się Maszeńka, czy raczej istnieje spora szansa na to, że miłość z lat młodzieńczych przybierze wkrótce realne szaty i zjawi się na berlińskim dworcu. Perspektywa spotkania z kobietą, do której w sercu Ganina nadal tlą się miłosne węgliki, staje się pretekstem do odbycia cudownej wędrówki po sielankowej przeszłości.
Powieść przeplata ze sobą wątki pochodzące z emigracyjnej rzeczywistości oraz reminiscencje Ganina. Wspomnienia głównego bohatera nie są przy tym w pełni klarowne. Zdają się przyjmować one formę rozmytej mgiełki, której kontury w ogromnej mierze zostają dopowiedziane, uściślone, zarysowane za sprawą własnej wyobraźni. Można rzec, że co prawda nic nie ginie, ale trudno to zespolić w całość – pamięć okazuje się kulawa, a przywołane obrazy dziurawe. Z tego powodu trudno jednoznacznie ocenić, czy uczucia Ganina to metafizyczny ból powodowany rozłąką z rzeczywistą osobą, połączony z radością, wynikającą z perspektywy rychłego spotkania czy raczej jest to żal, smutek, tęsknota za sennym majakiem, marzeniem spragnionego serca. Maszeńka zdaje się pełnić rolę klucza, który otwiera wrota przeszłości, przy czym tak jak w przypadku wielu ludzi, zdarzenia odległe, dawne, stroją się w szaty sielanki, utraconego raju. Ganin na swój sposób odtwarza nieobecny już świat, w którym dane było mu zaznać prawdziwego szczęścia. Czyni to z ogromnym kunsztem oraz starannością, a jego zaangażowanie w misterium snucia wspomnień sprawia, że bohater popada w kolejny trans. Tym razem jego życie zdaje się być zawieszone pomiędzy przeszłością a teraźniejszością. Momentami można wręcz dojść do przekonania, że to nieskazitelna egzystencja zatopiona w przeszłości jest bardziej rzeczywista, bardziej realna niż mglisty i tajemniczy byt teraźniejszy. Nabokov mistrzowsko przedstawia mechanizmy ludzkiej psychiki, charakterystyczne dla emigranta, a więc człowieka, który w tym konkretnym przypadku został zmuszony do opuszczenia rodzinnej ziemi. Znamienne są tendencje do gloryfikowania dawnych wydarzeń, dodawania im wyjątkowości, uroku, niepowtarzalności, swego rodzaju niewinności, która jednak została zbrukana, i której z pewnością nie da się przywrócić na emigracyjnej tułaczce. Warto przy tym zauważyć, że przeszłość ulega mimowolnej filtracji, tak, że w mózgu jawią się jedynie obrazy przyjemne, miłe, a wszelkie zgrzyty, niepowodzenia, małe klęski, których przecież nie mogło zabraknąć w żadnym człowieczym żywocie, są skrzętnie usuwane poza nawias świadomości. Ganin przebywa zatem w świecie platonowskich idei, a w związku z tym nasuwa się naturalne w tych okolicznościach pytanie – czy w niemal doskonałym tworze, do budowy którego użyto plastycznego materiału wspomnień jest jeszcze miejsce dla materialnego surowca?

Utwór jest zatem diabelnie interesujący, jeśli rozpatrywać go na polu symboliki. Biorąc pod uwagę okres, w którym powstało dziełko, nietrudno o skojarzenie tytułowej Maszeński z Rosją. Ojczyzna, szczególnie przez emigrantów, a więc osoby za nią szczególnie stęsknione, często jest personifikowana poprzez nadanie jej cechy ukochanej, powabnej kobiety, czy troskliwej matki. I może nawet szczególnie wtedy, gdy człowiek zmuszony jest żyć poza jej granicami, przywiązanie do rodzinnego kraju objawia się w pełnej krasie. Nie bez znaczenia pozostają także tory, tuż obok których położony jest hotelik z rosyjskimi pensjonariuszami – kojarzą się one z drogą, ruchem, horyzontem, który można próbować dognać (ale na ogół bez powodzenia). W takim właśnie nieskończonym, ale jednak często daremnym ruchu pogrążonych jest wielu emigrantów, próbując odnaleźć swoje prywatne szczęście na obcej ziemi. Wymowny pozostaje również szkielet nowopowstającego domu, którego wznoszenie obserwuje Ganin. Zrąb konstrukcji można utożsamiać z możliwościami, które otwierają się przed człowiekiem, opuszczającym rodzinne strony. W końcu to, czy osiągnie on sukces, ułoży, czy też na nowo zbuduje swoje prywatne życie, w ogromnej mierze zależy od niego samego. Ciekawe jest także kino, które w pewien sposób uświadamia Ganinowi, że człowiek często jest tylko podrzędnym statystą w życiu, które stanowi swoistą grę, spektakl. Wreszcie bardzo znamienne są cienie, które nie raz, nie dwa, przewijają się na kartach powieści. W skomplikowanej wędrówce przez labirynt pamięci, stopniowe wskrzeszanie wspomnień, odtwarzanie świata, w którym nastąpiłoby ponowne ziszczenie cudu, Ganin zaczyna tracić kontakt z rzeczywistością, którą zdają się zamieszkiwać cienie. Właśnie owe cienie wzmacniają formułujące się pytanie o to, który świat jest bardziej realny – otaczająca głównego bohatera nudnawa codzienność, czy skrząca się od miłych wydarzeń przeszłość z dziecięcymi latami?

Widać wyraźnie, że debiut Nabokova znamionuje kwestie, które artysta będzie rozważać w swojej dalszej twórczości. W Maszeńce pojawia się choćby dosyć krótkie, ale niezwykle ciekawe studium nad materią fizyczną, a konkretnie przedmiotami, rozpatrywanymi przez pryzmat ludzi z nimi związanych. Nabokov silnie koncentruje się na rzeczach materialnych, które jednak dopiero w zestawieniu z właścicielem tworzą harmoniczną całość. Wraz z jego śmiercią matowieją, szarzeją, pokrywają się patyną zapomnienia, tracą swój pierwotny blask, czyli na swój sposób również umierają. Jednocześnie wszystkie te drobne, z jakiegoś powodu miłe przedmioty, do których tak przyzwyczajają się oczy i palce i które potrzebne są tylko po to, żeby człowiek, wiecznie skazany na obmieszkiwanie nowych kątów, wypakowując z walizki po raz setny lekką, serdeczną graciarnię, czuł się choć trochę w domu. Zatem materia fizyczna, mimo, że znacznie bardziej poślednia od duchowego tworzywa, wciąż pełni istotną rolę, stanowiąc swoisty nośnik przeszłości.

Reasumując, Maszeńka to kolejna wyjątkowa powieść Nabokova, którą dane było mi przeczytać. Ponadto powieść, którą posiadam opublikowana na łamach wydawnictwa MUZA S.A. opatrzona została interesującym posłowiem profesora Leszka Engelkinga, wybitnego tłumacza oraz znawcę nabokovskiej prozy. Polski uczony przybliża okoliczności powstania utworu oraz zwraca uwagę m.in. na bogatą symbolikę liczb, jaką skrywają w sobie karty powieści. Tekst pana Engelkinga stanowi wyborne uzupełnienie lektury, pozwalając dostrzec ją w szerszej perspektywie. W moim skromnym odczuciu Maszeńka to bardzo udany debiut Nabokova. Być może razi nieco przyciężkawy, mocno nostalgiczny styl, w jakim utrzymany jest utwór, ale znakomitą rekompensatę stanowią plastyczny język, którym Nabokov operuje z godną podziwu wprawą oraz bogactwo treści, która mimo skromnej objętości skrywa w sobie wiele literackich skarbów. Piękna powieść o ludzkiej tęsknocie, gdzie pobrzmiewają już echa nabokovskiej zaświatowości, którą zainteresowanie wybucha pełnym żarem w późniejszych utworach.

Wasz Ambrose

9 komentarzy:

  1. Cienie miały dla mnie podwójne dno: z jednej strony były przeciwieństwem światła, z drugiej stanowiły coś na kształt sobowtóra. Pamiętam, że w "Maszeńce" sporo było przykładów podwojenia postaci: odbicia w lustrze, kałuży, szybie itp. No, ale to w końcu jeden z ulubionych motywów Nabokova. Zastanawia mnie również pociąg - pojawia się tu kilkakrotnie.
    Co do samego stylu - sposób, w jaki VN opisał pensjonat, autentycznie mnie zachwycił. Czy mógłbyś mi przypomnieć, kto mieszkał pod jedynką?
    Posłowie Engelkinga też mi się podobało, b. cenna rzecz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "W pokoju pierwszokwietniowym - pierwsze drzwi na lewo - mieszkał teraz Ałfierow, w następnym - Ganin, w trójce - sama gospodyni, pani Lidia Dorn, wdowa po niemieckim kupcu (...)"

      Hm... z fizycznego punktu widzenia cień to po prostu brak światła, ale rzeczywiście często kojarzony on jest z jego przeciwieństwem. Nabokov w ogóle lubuje się w dualizmie, rzeczach, które skrywają w sobie dodatkowe znaczenie :)

      P.S. Jeśli jeszcze nie czytałaś "Bladego ognia" to serdecznie polecam, to jest dopiero zakręcona książka z mnóstwem sobowtórów, niedopowiedzeń, niejasności, tajemnicy. Nie brakuje również cienia (John Shade)!

      Usuń
    2. Ciekawe, czy można uznać, że skoro Ałfierow mieszkał pod jedynką, a więc kartką z datą 1 kwietnia, czytelnik ma go traktować jako kogoś, kogo oszukano, z kogo zadrwiono itp.

      Wydaje mi się, że Nabokov tak właśnie postrzegał cień. Gry ze światłem też było w "Maszeńce" dużo, tak przynajmniej to zapamiętałam.

      "Blady ogień" zostawiam sobie bliżej końca przygody z Nabokovem, już sam tytuł jest dla mnie oksymoronem.;)

      Usuń
  2. Przygodę z twórczością Nabokova zaczęłam tradycyjnie od "Lolity". Teraz widzę, że koniecznie powinnam się zwrócić w stronę debiutanckiej powieści tego autora. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany, ja mam problem, żeby określić, czy najpierw przeczytałem "Lolitę" czy "Zaproszenie na egzekucję" :) W każdym bądź razie inne książki również zasługują na uwagę. Nabokov to prawdziwy wirtuoz pióra :)

      Usuń
  3. Lubię takie wstępy, czy posłowia znanych filologów. Dzisiaj Nabokov bardziej kojarzy się ze Stanami, ale "Maszeńka" przypomina, skąd pochodził Vladimir.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To właściwie zabawne, że Nabokov kojarzony jest głównie ze Stanami, ba, że uważa się go za pisarza amerykańskiego. Urodzony w Rosji, mieszkający w Niemczech, studiujący w Anglii, zmarły w Szwajcarii... :)

      A posłowia pana Engelkinga są naprawdę wartościowe. Można się z nich sporo dowiedzieć zarówno na temat samego Nabokova jak i utworu.

      Usuń
  4. "Diabelnie interesujący debiut" - to brzmi doskonale. Sięgnę po "Maszeńkę" z pewnością:) "Lolitę" znam, cenię kunszt i nie wiem doprawdy dlaczego się na niej "zawiesiłam"...Pozdrawiam duet Piszących Panów AA :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, "Lolita" w mojej skromnej opinii to swoiste przekleństwo Nabokova. Książka wspaniała, ale przytłaczająca pozostałe dzieła tego wyjątkowego pisarza. Mam nadzieję, że "Maszeńka" przypadnie Ci do gustu. Z innych utworów Nabokova mogę jeszcze polecić "Dar", "Blady ogień", "Przezroczyste przedmioty" oraz "Zaproszenie na egzekucję" :)

      Pozdrawiam :)

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)