Zdjęcie reklamowe protoplasty K-5.
Każdy z mniej lub bardziej zaawansowanych fotoamatorów staje, od czasu upowszechnienia fotografii cyfrowej, przynajmniej kilka razy w życiu przed dylematem: co kupić. Kiedyś, w dobie fotografii analogowej, aparaty się tak nie starzały. Dobrze dobrana do potrzeb użytkownika lustrzanka czy dalmierzowiec niejednokrotnie służyły dożywotnio nie tylko nabywcy, ale i jego potomkom. Niestety, aparaty cyfrowe nieporównanie szybciej lądują na śmietniku. Z jednej strony powstają wciąż nowe modele o zdecydowanie lepszych parametrach, głównie w zakresie zależnym od elektroniki, czyli z lepszymi matrycami, AF*, stabilizacją i ekranami, a z drugiej, w przeciwieństwie do aparatów analogowych, żywotność elektroniki jest ograniczona, a naprawa awarii kluczowych elementów starego aparatu najczęściej okazuje się nieopłacalna lub w ogóle niemożliwa, chyba że na zasadzie kanibalizacji bliźniaczej jednostki, która też jednak będzie już miała swój wiek. Jak więc wybrać aparat, by ten spory niejednokrotnie wydatek przyniósł nam możliwie długo trwającą radość?
We wstępie wspomniałem, iż to pytanie nurtuje głównie amatorów. Dlaczego? Profesjonaliści wiedzą dokładnie, czego potrzebują i nie mają takich dylematów. Ponadto zwykle na początku swej zawodowej drogi dokonali wyboru i są przywiązani do wybranej marki i systemu. I bynajmniej nie wiążą ich sentymenty. Im większy format, tym zmiana systemu kosztowniejsza. Jeśli ktoś zainwestował w obiektywy i inny sprzęt równowartość luksusowego samochodu lub nawet domu, to będzie szukał nowego body, gdy przyjdzie czas, w tym samym systemie. Przywiązanie mocniejsze niż niejeden węzeł małżeński.
Amatorzy mają łatwiej. Nawet posiadacze lustrzanki obrośniętej w akcesoria mogą się przesiąść na sprzęt konkurencji, gdyż rynek wtórny sprzętu amatorskiego jest dość dobrze rozwinięty. Łatwo kupić i łatwo sprzedać; wystarczy zajrzeć do znanych serwisów aukcyjnych. Również większość forów internetowych poświęconych poszczególnym markom posiada swe giełdy używanego sprzętu. Jest w czym wybierać, tylko co wybrać?
Na temat wyboru sprzętu napisano już niezliczoną ilość poradników. By nie powtarzać podkreślę tylko, iż musimy sami się zastanowić, co i gdzie zamierzamy fotografować. Od tego zależeć będzie kategoria sprzętu, którego szukamy. Jeśli będziemy fotografować pejzaże, nie będziemy potrzebować długich ogniskowych, co z kolei niezbędne jest dla miłośników dzikiej przyrody. Jeśli chcemy uwieczniać sekrety świata mrówek, potrzebny nam sprzęt do makro. Ważne jest też, co chcemy robić z naszymi zdjęciami. Do publikacji w internecie lub domowym albumie wystarczy kompakt, jednak do poważniejszych zastosowań przyda nam się coś o lepszych parametrach. Sprostają temu w pewnym zakresie tylko nieliczne kompakty, ale zasadniczo należy zwrócić się wtedy w kierunku lustrzanek lub bezlusterkowców. To wszystko można wyczytać w sieci, prasie czy książkach. W czym więc problem?
Zauważyłem, iż nawet bardzo zaawansowani amatorzy, pomimo znalezienia odpowiedzi na powyższe pytania, dokonują wyborów irracjonalnych. Nic dziwnego, skoro wszyscy mistrzowie sprzedaży bezpośredniej twierdzą, iż sprzedaż z zasady jest irracjonalna. Z drugiej jednak strony, skoro ktoś ma wieloletnie doświadczenie i włożył dużo wysiłku w określenie swych wymagań, w zracjonalizowanie swej przyszłej decyzji, to dlaczego sama decyzja o zakupie bywa często intuicyjna?
Gdy mamy już sprecyzowane wymagania zaczynamy się zastanawiać, co wybrać spośród dziesiątek, a nawet setek modeli aparatów, które je potencjalnie spełniają. Oczywiste, że chcemy kupić coś możliwie najlepszego, za możliwie najmniejszą cenę. Zaczyna się szukanie w rankingach, testach sprzętu, pytanie na forach. I tu jest pies pogrzebany. Pułapkę jaką zastawia na nas agresywny marketing prześledźmy na przykładzie bardzo ciekawej konstrukcji, jaką jest lustrzanka cyfrowa Pentax K-5.
Pentax to firma z tradycjami, znana każdemu miłośnikowi fotografii, choć w naszym kraju niezbyt popularna. To taki sprzęt dla outsiderów w świecie zdominowanym przez Canona i Nikona. Pod koniec roku 2010 miało miejsce oficjalne wejście na rynek półprofesjonalnego Pentaxa K-5, który był bezpośrednim następcą K-7, chwalonego za niezwykle udany, uszczelniony korpus sprzedawany w zestawie z również uszczelnionymi obiektywami. K-5 otrzymał jednak całkowicie nowe wnętrze i we wszystkich liczących się testach zbierał niezwykle pochlebne recenzje za matrycę, bezkonkurencyjne tryby ISO pozwalające na zdjęcia w kiepskim świetle, ergonomię, wizjer, itd. Jednym słowem rewelacja, gdyby nie cena, która wynosiła na początku podajże 1460 Euro, czyli nawet po dzisiejszym kursie nieco ponad 6 tysięcy złotych. I ta uwaga jest podnoszona praktycznie we wszystkich opiniach, gdyż testy są robione wtedy, gdy jest największe zainteresowanie aparatem, czyli w momencie jego wejścia na rynek. W dodatku początkowe serie K-5 były dotknięte kilkoma wadami, o których również możemy w tych ocenach przeczytać. Jak więc wyglądają dzieje K-5 na rynku?
Pierwsze partie zakupili głównie napaleńcy skuszeni świetnymi parametrami, uszczelnianym korpusem nie do przecenienia w trudnych warunkach atmosferycznych, rewelacyjnymi wysokimi ISO oraz miłośnicy marki, dla których nic poza Pentaxem nie wchodziło w rachubę. Były to więc decyzje irracjonalne, za które stosunkowo wielu z nich zostało ukaranych wadliwymi egzemplarzami, które trzeba było odsyłać do serwisu. Jak ciężko się rozstać ze świeżym nabytkiem każdy wie i każdy może wyobrazić sobie taką gorycz. Najciekawsze jednak jest to, co działo się później, a właściwie dzieje się do dzisiaj.
Pentax K-5, może po części w związku z małą popularnością marki w Polsce, zjechał istotnie z ceny. Dzisiaj z uszczelnianym obiektywem 18-55 mm można go kupić za około 3400 zł. Mamy więc rewelacyjny sprzęt, w tej klasie bezkonkurencyjny, w dodatku z późnych serii produkcyjnych, nie obarczonych wspomnianymi grzechami młodości. Ponadto za te pieniądze mamy sprzęt półprofesjonalny, a więc o większej niż przy maszynach z niższej półki żywotności kluczowych elementów, jak choćby migawki.
Jaki wniosek z historii K-5 i naszych dotychczasowych rozważań? Jeśli już wiemy, do czego nam aparat będzie potrzebny, a to, podkreślam raz jeszcze, jest warunkiem niezbędnym racjonalnego wyboru, nie kupujmy nigdy nowości! Zawsze przepłacimy. Pierwsze partie bywają bardzo często obarczone różnymi felerami, które są usuwane dopiero w późniejszych seriach produkcyjnych. Ta bolączka dotyczy nie tylko sprzętu fotograficznego. Poczekajmy, aż model, który wstępnie nam się spodobał, znajdzie się w późniejszej, jeśli nie wręcz końcowej fazie swego życia jako produkt na rynku pierwotnym. Wtedy już będą znane wszystkie jego ciemne strony, które nie zawsze ujawniają się w pojedynczych egzemplarzach przekazywanych do testów. Te wady, które da się usunąć, będą już usunięte, a cena niejednokrotnie znacząco niższa niż na początku. Ponadto możemy mieć wtedy już jakieś informacje nie tylko o konkurencyjnych modelach, ale o następcy wybranego modelu. Tak jest na przykład obecnie z bardzo udanym w swej klasie aparatem Panasonic FZ-150. Już wiemy, że jego następca, FZ-200, zapowiada się bardzo ciekawie, i ci, którzy zgodnie z przedstawionymi wyżej zasadami wstrzymywali się z zakupem, może w ogóle go nie nabędą, gdyż następca będzie jeszcze bardziej udany. Nie jest bowiem tajemnicą, że od czasu do czasu na rynku pojawiają się aparaty „za dobre”, często świadomie zbyt szybko wycofywane z produkcji, by nie blokować sprzedaży swych mniej udanych następców, a zwane później, po latach, kultowymi**. Są one uwielbiane przez swych użytkowników, a później, gdy zostaną wycofane ze sprzedaży, gdy mijający czas użytkowania przychylnie je oceni, są poszukiwanymi perełkami na rynku wtórnym. Kupując racjonalnie mamy większe szanse kupić nie tylko aparat, który nam przypadnie do gustu, ale zarazem taki, który potem, po latach, będziemy jeszcze mogli w miarę rozsądnie odsprzedać jako „kultowy i poszukiwany”.
Wasz Andrew
fotografie: Pentax
* auto focus – system automatycznego nastawiania ostrości
** Można wymienić choćby takie konstrukcje jak Canon PowerShot Pro1, Olympus 2100UZ, Fuji S100FS, Nikon D90 czy Pentax K-10.
Świetna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń