Strony

czwartek, 2 sierpnia 2012

PPP

czyli o Polsce, powstańcu i policji




No i znów obchodzimy kolejną rocznicę Powstania Warszawskiego. Kilka lat temu napisałem tekst na jego temat i zatytułowałem Powstanie okiem heretyka, a przypomniałem go kilka dni temu. Nie będę się więc znów rozwodził nad samym Powstaniem, a opowiem dziejach mojego felietonu. Mówią one bowiem wiele o tym, czy Polacy miłują wolność, czy też jak twierdzili różni mniej i bardziej znani krytycy naszych wad narodowych, obdarzeni swobodą sami uczynią sobie piekło i sami się zniewolą skuteczniej, niż potrafili to zrobić dawni zaborcy. Pokazuje jak autocenzura zastąpiła cenzurę i to z jeszcze lepszą skutecznością.

Powstanie okiem heretyka napisałem pierwotnie nie z zamiarem publikacji na blogu, ale w celu przesłania do redakcji jednego ze znanych ogólnopolskich serwisów. Tak też zrobiłem. Czas upływał, a tekst wciąż się nie ukazywał. Po miesiącu lub dwóch poprosiłem grzecznie o wyjaśnienie mi powodów, dla których felieton „nie poszedł”, gdyż ich znajomość pozwoli mi uniknąć popełniania podobnych błędów w przyszłości. Odpowiedź otrzymałem długą, uprzejmą i wyczerpującą. Skracając; wyjaśniono mi, iż tekst mój do oceny dostało kilku redaktorów (znane nazwiska, ale nie będę ich tutaj przytaczał). Połowa recenzentów stwierdziła, że hipoteza, o której napisałem w Powstaniu okiem heretyka, jest rodem z kosmosu, w związku z czym nie nadaje się do publikacji, choć sam tekst napisany całkiem nieźle. Druga połowa stwierdziła, iż jest odwrotnie, Sami w duchu dopuszczają możliwość, iż hipoteza jest prawdziwa, jednak tekst na słabym poziomie, więc nie nadaje się... No comment.

Na tym miałem zakończyć, ale okazało się, iż życie dopisało jeszcze jeden aktualny komentarz do powstańców i prawdziwego stosunku Państwa Polskiego do swych obywateli, a w szczególności do patriotów.

Jest wiele definicji państwa, ale w życiu zwykłego człowieka objawia się ono przez swe organy i instytucje, przez które dochodzi do kontaktów między państwem, a obywatelem. Oto przypadek, który jak na zamówienie znalazł swój finał, przynajmniej w prawnym wymiarze, akurat przed rocznicą powstania:

Waldemar Nowakowski nie był zwykłym człowiekiem. Był żołnierzem Powstania Warszawskiego. Ale nawet powstańcem nie był zwyczajnym. Po wojnie nie ograniczył się tylko do celebrowania rocznic, pisania książek czy innych zajęć zwyczajowo kultywowanych przez kombatantów. Nie spoczął na laurach i medalach, choć zebrał ich imponującą ilość. Stworzył prywatne muzeum broni powstania, choć nie tylko z tego okresu. Przez pół wieku, kosztem wielu wyrzeczeń i ogromnego wysiłku, stworzył zbiory, które były na tyle wartościowe, iż eksponaty z jego kolekcji były wypożyczane między innymi przez Muzeum Powstania Warszawskiego, z którym też współpracował jako specjalista od historycznej broni i uzbrojenia.

Przez sześćdziesiąt lat nikt mu nie rzucał kłód pod nogi. Ani wstrętna, zbrodnicza komuna, ani napaleni na tworzenie nowego ludzie Solidarności, ani nawet nawiedzona ekipa Kaczyńskiego. Aż nagle, w czasach prześwietnej demokracji pod rządami liberalnego Tuska, dzielna policja, która wyłapała już wszystkich pedofili, mafiosów, skorumpowanych polityków i narkotykowych dilerów, wtargnęła do wielkiego przestępcy (choć starca i inwalidy) Waldemara N. i skonfiskowała jego arsenał, a jego samego oskarżyła o posiadanie broni bez zezwolenia. Potraktowano go z respektem, bowiem do akcji nie wysłano byle dzielnicowych, ale ludzi z Wydziału ds. Zwalczania Terroru Kryminalnego i Zabójstw! Oczywiście Sąd umorzył postępowanie karne, ale nie znalazł już na tyle klasy, by zwrócić kolekcję właścicielowi. Po wyczerpaniu wszystkich instancji, co świadczy o uporze sądów, które do upadłego broniły pierwotnego rozstrzygnięcia, sprawa trafiła do Strassburga i tuż przed rocznicą Powstania nasz ekspert dostał prezent – Trybunał nakazał zwrócić mu kolekcję (sygnatura 55167/11, wyrok z 24 lipca 2012 r., Waldemar Nowakowski przeciwko Polsce) dołączając w uzasadnieniu miażdżącą krytykę naszego sądownictwa i mentalności, a pośrednio Państwa Polskiego.

Coraz częściej słyszymy o pomyłkach policji, która (dobrze, że na razie nie wozami pancernymi) wjeżdża nad ranem nie do tych drzwi co trzeba. Sądy nie lepsze. Akt oskarżenia bywa wielokrotnie wystarczającym do skazania dowodem, co dostarcza niekończących się tematów do programów typu Państwo w Państwie. I nikt za te wszystkie patologie nie odpowiada. Nikt nie raczy nawet powiedzieć przepraszam. Jak Śląski Komendant Policji, który zamiast na klęczkach błagać pokrzywdzonych o wybaczenie, jeszcze pozywa do sądu Redaktora Super Ekspessu, za nazwanie policjantów, którzy wpadli nie do tego mieszkania, co trzeba, debilami. Inna sprawa, że to stanowisko ma dobre tradycje, bo Mieczysław K., jeden z poprzedników obecnego komendanta, spędził prawie latka jako podejrzany w aferze mafii paliwowej.

Pomyłki zdarzają się wszędzie. Większość winowajców jednak ponosi konsekwencje swych pomyłek. Nie policja i nie sądy. Czują się tak bezkarni, że słowo przepraszam nie przechodzi im przez usta, a zamiast tego marnotrawią państwowe, czyli moje i wasze pieniądze, na ściganie po sądach tych, którzy wytykają im błędy. Zamiast ścigać mafiosów w swych własnych szeregach, szukają sukcesów ścigając podobnych Waldemarowi Nowakowskiemu "bandziorów". W statystyce takie rzeczy wyglądają poważnie – nie mają nazwiska, tylko kategorię przestępstwa i artykuł. Na przykład art. 263 § 2 - kto bez wymaganego zezwolenia posiada broń palną lub amunicję, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8. Oczywiście zawsze podaje się do lat 8, bo to jeszcze podnosi wagę sukcesu. O tym, że od 6 miesięcy, nikt nie wspomina.

Czy o taką Polskę walczył powstaniec Waldemar Nowakowski? Śmiem wątpić. Tym bardziej, że za granicą musiał szukać obrony przed ojczyzną, która chciała mu zabrać to, czego nie zabrało mu nawet okupacyjne, sowieckie państwo zwane PRLem.


Wasz Andrew

2 komentarze:

  1. W stanie wojennym szukałem kolekcji broni na ścianach zamku w Lublinie. Władza ludowa zarekwirowała broń skałkową i białą w drodze bezpieczeństwa publicznego. Można było zrozumieć. Wszak wojna nowoczesna mogła być nowoczesna. Tutaj brakuje informacji o sposobie zabezpieczenia arsenału. Patrząc na pasję właściciela, większość kolekcji musi być sprawna a egzemplarze najmłodsze mogły by być użyte. Można by przyjąć, że mogły by być przedmiotem zainteresowania jakiegoś bandziora a starszy pan nie dał by rady zapobiec kradzieży. sam bym się zastanawiał, czy w warunkach domowych takie hobby powinno być tolerowane. Ale, najlepiej było okraść dziadka w blasku prawa i sądu, wykorzystać aparat do walki z przestępczością p-ko "bezbronnemu"! No i brakuje informacji o losach przepadłego mienia, o wartości nie zapominając. Kto się kolekcją faktycznie zainteresował, kto zaopiekował, czy i w jakim stanie wróci do właściciela

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam wrażenie, że władza ludowa czepiała się bardziej systemowo i zgodnie z własną linią ideologiczną. Do wyjątków należały odstępstwa. Teraz jakby odwrotnie. Mało kto widział dzielnicowego, chyba starsze pokolenia. Na każdym widać, jak służby odwracają głowę od spraw, którymi powinny się zająć. Chętnie zajmują się za to tym, czym telewizja się może zainteresować. W dodatku brak pryncypiów, nawet teoretycznych. Bardziej widać dbałość o notowania w sondażach. Co do kolekcji, to chyba jest cenna, skoro poważne muzea wypożyczają z niej eksponaty. Najprawdopodobniej jest ona przechowywana w Muzeum Powstania Warszawskiego. Jak się sprawa skończy nie wiadomo, ale znam wiele polskich instytucji, które mają w d... prawomocne wyroki polskich sądów. Nie sądzę by Strasburg budził większy respekt. Urzędnik, który popełnił błąd nigdy się do niego nie przyzna i za nasze pieniądze będzie swej decyzji bronił do upadłego, a potem niejednokrotnie bojkotuje wykonanie zadośćuczynienia. Oczywiście zdarzają się wyjątki, ale trudno prorokować w tej sprawie.

    OdpowiedzUsuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)