Strony

niedziela, 10 czerwca 2012

Bernard Werber "Tanatonauci" - Nieznany kontynent

Okładka książki Tanatonauci 

Tanatonauci

Bernard Werber


Tytuł oryginału: Thanatonautes
Tłumaczenie: Oskar Hedemann
Wydawnictwo: Sonia Draga
Liczba stron: 592
 
 
 
Tanatonauci to powieść francuskiego pisarza science-fiction, Berbarda Werbera. Milionom czytelników na świecie, w tym również mnie, postać ta znana jako autor kultowej już trylogii Mrówki, w której zabiera nas w niezwykłą i całkiem pouczającą podróż po fascynującym i skomplikowanym świecie mrówek. Wiążąc dobre wspomnienia z pierwszym tomem trylogii, Imperium mrówek, skusiłem się na inną pozycję Werbera, Tanatonautów właśnie. W całym procederze niebagatelną kwestię odegrała promocyjna cena książki, wynosząca zaledwie 5 złotych polskich.

Tanatonauta, jak dowiadujemy się już z pierwszych stron powieści to badacz śmierci (z greckiego: thanatos, śmierć i nautes, żeglarz). Wyrażenie to zostało ukute przez jednego z pionierów tanatonautyki, Raoula Razorbaka.

Zaczynając jednak wszystko tak jak należy, tj. od początku, trzeba wyjaśnić, że w momencie rozpoczęcia akcji znajdujemy się w latach ’60 XXI wieku. Świat na pierwszy rzut oka nie różni się zbytnio od tego, w którym przyszło nam obecnie egzystować. Ludzie w dalszym ciągu umierają, politycy sprzedają swoje kłamstwa, by posiąść władzę, a media usilnie próbują wcisnąć to wszystko w kolorowym opakowaniu, gęsto ociekającym blichtrem oraz krwią. W takich to czasach przyszło żyć głównemu bohaterowi Michealowi Pinsonowi, który od najmłodszych lat koleguje się z nieco starszym Raoulem Razorbakiem. Raoul uchodzi za dziwaka, bowiem posiada dość nietypowe hobby, interesuje się on śmiercią. Jest to niejako spadek po ojcu, wybitnym filozofie, który również zajmował się tą materią. Francis Razorbak pisał rozprawę Śmierć, ta nieznajoma, której jednak nigdy nie zdołał ukończyć – przeszkodziło mu w tym samobójstwo poprzez powieszenie się na spłuczce od ubikacji. Syn Raoul głęboko wierzy, że ojciec odkrył coś naprawdę ważnego i wielkiego na temat jednej z największych tajemnic ludzkości, dlatego już od dzieciństwa zagłębia się we wszelakie możliwe mitologie, które traktują na temat krainy umarłych. Karierę naukową również wiąże z pasją ojca, zostaje biotechnologiem, który prowadzi badania nad zimową półśmiercią - hibernacją świstaków.

Bezpośrednim impulsem do narodzin tanatonautyki staje się zamach na prezydenta Republiki Francuskiej, Lucindera, który na własnej skórze doświadcza NDE (near-death experience), czyli przeżywa własną śmierć. Wiedziony ciekawością, co też naprawdę mu się przydarzyło, postanawia powołać specjalny zespół, który zająłby się badaniami nad NDE. Naturalnym kandydatem na kierownika całego przedsięwzięcia jest oczywiście Raoul Razorbak. Zespół uzupełniają piekielnie piękna, blond włosa pielęgniarka Amandine Ballus oraz lekarz anestezjolog, czyli specjalista w dziedzinie wszelakich znieczuleń oraz wybudzeń pacjentów, dawny i zaufany przyjaciel Raoula, Micheal Pinson.

Po krótkim zapoznaniu nas z głównymi bohaterami, przyszłymi pionierami tanatonautyki, Werber przechodzi do opisu trudnych jakże narodzin tej nowej gałęzi nauki. W sposób bardzo plastyczny i przekonujący odmalował on ofiarę, jaką należy złożyć na ołtarzu nauki, by wyszarpnąć śmierci chociaż część z jej tajemnic. Oczywiście należy tutaj pochwalić autora za przygotowanie merytoryczne. Werber zadał sobie na tyle trudu, by uraczyć nas dokładnymi proporcjami oraz składem substancji używanych do wprowadzania tanatonautów w stan śpiączki, czyli do wysyłania ich na kontynent śmierci.

Werber niewątpliwie posiada ogromną fantazję, dzięki której potrafi tworzyć naprawdę zajmujące i niebanalne historie. Lektura Tanatonautów dostarcza nam tak sensacyjnych informacji, jak na przykład dokładna lokalizacja miejsca, gdzie udajemy się po zgonie. Pomysł umiejscowienia świata umarłych jest naprawdę fantastyczny i być może również trafny. Rewelacjom przewijającym się w książce trudno jest odmówić sporej dozy realizmu, stąd mniemam, że intuicja oraz niezwykła wyobraźnia musiały zostać podparte bardzo solidnym przygotowaniem merytorycznym. Świadczą o tym zresztą dość obszerne fragmenty najróżniejszych mitologii, które regularnie ukazują się w powieści. Warto w tym momencie wspomnieć, że sama konstrukcja książki jest również godna uwagi. W głównej mierze składa się ona z pamiętnika Micheala Pinsona. Uzupełniają ją wspomniane teksty pochodzące ze światowych mitologii, wycinki prasowe, notatki policyjne oraz służbowe, reklamy Agencji Promocji Życia, a także wybrane hasła z podręcznika do historii. Całość tworzy ciekawą i barwną mozaikę. Taki kształt powieści jest skrzętnie wykorzystywany do budowania napięcia. Gdy sięga ono zenitu, niejako dla ochłody autor raczy nas fragmentem rozprawy Francisa Razorbaka.

Wydaje się, że Tanatonauci udowadniają, że ciekawym doświadczeniem może być połączenie mitologii oraz nauki. Wierzenia różnych ludów podpięte do specjalistycznej aparatury mogą w efekcie zrodzić interesującą powieść. Werber bez skrępowania łączy poszczególne mity w sposób barwny opisując krainę śmierci – mamy tutaj siedem terytoriów, przez które przechodzi ludzka dusza, tak jak siedem niebios, są aniołowie oraz archaniołowie z ich swoistą hierarchią, a także sąd, który odbywa się nad duszą, a niektóre sceny, jak np. opis drugiego terytorium przywodzi na myśl pióro Dantego.

Książka nie jest niestety idealna. Jej główną wadą jest przede wszystkim objętość. Osobiście nie mam nic do obszernych pozycji, ba, wręcz przeciwnie, jeśli powieść jest naprawdę wyborna, to mogę się po prostu dłużej rozkoszować lekturą. Jednak w przypadku Tanatonautów fabuła jest najzwyczajniej w świecie przegadana. Mniej więcej w połowie, tj. po 300 stronach książka staje się nużąca. Męczą pojawiające się na przemian opisy euforii i peanów na cześć nowo powstałej nauki oraz wybuchy nienawiści i nieufności. Autor zbyt często przechodzi od skrajności w skrajność.

Do tego pewne kwestie są po prostu strywializowane. W momencie dotarcia do siódmego terytorium, po rozmowie ze Świętym Piotrem-Hermesem-etc., okazuje się, że dusza wyrywa się z zaklętego cyklu kolejnych reinkarnacji i staje się czystym duchem jedynie wtedy, gdy na swoim koncie zgromadzi 600 (dokładnie 600, nie mniej, nie więcej) punktów karmy. Równie płytka wydaje mi się próba opisu jak na ludzkość wpłynie takowa informacja. Na ziemi zaczyna roić się od mięczaków i larw, ciągle strachliwych o swoją karmę, wobec czego jedna z byłych tanatonautek zakłada sektę, której celem jest szerzenie zła i występku na świecie, w celu przywrócenia mu naturalnej równowagi. Skóry, długie włosy, heavy metal, motory oraz metalowe pałki, słowem Sex, drugs and Rock'N'Roll.

Reasumując, Tanatonautów z pewnością można uznać za pozycję nietuzinkową. Werber zmierzył się ze zjawiskiem, który od zarania dziejów frapuje ludzkie myśli. Odnoszę wrażenie się, że z tego pojedynku francuski pisarz wyszedł jednak zwycięsko – mimo pewnych nieścisłości, udało mu się w sposób oryginalny i świeży spojrzeć na problem śmierci. Pozwolił swoim bohaterom na odsłonięcie wielu z jej sekretów, nie przeciągnął jednak struny, dzięki czemu pozostawił sobie furtkę do opisu kolejnych niecodziennych historii oraz nie naraził się na śmieszność. W głowie jednak kołacze mi się uparcie myśl, że błyskotliwy pomysł mógł zostać lepiej oraz staranniej zrealizowany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)