Strony

poniedziałek, 9 lutego 2009

Piramidy, komputery i czasy badziewia


Temat, który chcę dzisiaj poruszyć, nabrzmiewał we mnie już od dłuższego czasu. To problem powszechnej bylejakości, powszechnego badziewia przenikającego wszelkie aspekty naszej rzeczywistości, podbijającego coraz to nowe dziedziny.

Od dawien dawna, od początków ludzkości, twórcy dążyli do doskonałości. Doskonałości w formie i w użyteczności. Do dziś budzą podziw efekty tych dążeń; piramidy, dzieła sztuki, japońskie miecze... Wymieniać można w nieskończoność.

Od zawsze twórcom utalentowanym, starannym, dążącym do doskonałości, towarzyszyła banda wytwórców towarów pośledniejszego gatunku, wręcz oszustów. Jednak byli oni tylko niszą społeczną procesów wytwórczych. Najlepiej opłacani, najbardziej cenieni, podziwiani i poważani byli z reguły ci najlepsi. Może nie byli najbogatszymi ludźmi swych czasów ale biedy też nie cierpieli a ich splendor był porównywalny z poważaniem, jakim cieszyli się możni i posiadający władzę.

Tak trwało aż do naszych czasów. Nawet wprowadzenie produkcji taśmowej niewiele tu zmieniło. Było coraz więcej tandety, zwłaszcza po II Wojnie Światowej, ale dalej najcenniejsze były produkty najdoskonalsze i one też były obiektem pożądania. Ich posiadanie było zarazem symbolem statusu społecznego, bogactwa i władzy.

Do dziś pokutują u nas pewne marki i pojęcia, które choć straciły już realne znaczenie, dalej są czytelne dla każdego; Rolls-Royce nigdy się psuje, niezawodny jak AK (Kałasznikow), oryginalna wieża Technics, wieczny jak piramidy. Tandeta, podróba, ogólnie towar gorszej jakości, był nadal postrzegany jako przeciwieństwo tego pożądanego, który był oryginalny i dobry jakościowo, o gwarantowanej jakości i pochodzeniu. Określenia typu „jak ruska stal” lub „koreańska wieża” były synonimem tego złego towaru, który kupowało się tylko w wypadku nieosiągalności tego dobrego. Były to określenia zdecydowanie pejoratywne i nikomu by nie przyszło do głowy użyć ich w reklamie lub też mieszać elementy jednej klasy produktów z drugimi w jednym wyrobie.

Moim zdaniem nie jest przypadkiem, że wszystko się zmieniło, gdy na świecie pojawiły się PC-ty. Pierwsze komputery osobiste powszechnego użytku, takie jak pamiętne Atari czy Amiga trzymały się jeszcze tradycyjnych reguł gry. Marka, jakość, gwarancja. Jednak gdy IBM, w celu zniszczenia głównego konkurenta jego PC jakim była Amiga, zezwolił na klonowanie swojego komputera bez żadnych opłat i licencji, nastąpiła rewolucja. Jak większość rewolucji okazała się zgubna w skutkach.

Pamiętam moje pierwsze PC. Procesor 386, wówczas rewelacja. System operacyjny DOS. Miał już nawet twardy dysk! I wszystko działało! Były to czasy, gdy komputer po zakupieniu chodził bez problemu, gdy oprogramowanie nie miało już od momentu zakupu całej masy błędów. Gry i inne programy, które w trakcie użytkowania ujawniały jakieś niedociągnięcia, piętnowano jako niedoróbki. O łatkach do systemu operacyjnego nikt wtedy jeszcze nie słyszał.

Pamiętam te gry! Były tak dopracowane i przemyślane, że jeszcze do dziś ludzie w nie grają! W sieci jest wiele serwisów z tymi dinozaurami informatyki, gdyż były po prostu świetne i ludzie nadal chcą w nie grać!

Taka sielanka nie trwała długo. Każdy następny komputer był bardziej zawodny a jakość oprogramowania pogarszała się jeszcze szybciej. Dlaczego?

Skoro komputery w przeważającej części były mniej lub bardziej no name, to po co się wysilać na zbędną nadwyżkę jakości, która i tak nie będzie kojarzona z marką? Przecież to zbędne koszty a ważna jest każda droga, która prowadzi do przewagi konkurencyjnej. Byle tylko sprzęt wytrzymał do końca gwarancji a potem niech go szlag trafi. To nawet byłby ideał, bo od razu klient by zakupił nowy. Znane firmy przez pewien krótki czas trzymały fason ale szybko, w celu obniżenia kosztów, zaczęły wsadzać w swe maszyny części z Chin czy Tajwanu. Od dawna nie dziwi sprzęt IBM, Acer czy inna Toshiba, w którym po zdjęciu maski widoczne są naklejki made in cały tańszy świat.

Z oprogramowaniem było jeszcze gorzej. Hardware szybko ewoluował. Czas pomiędzy podwojeniem szybkości, pojemności, wydajności, ciągle się skracał. Chcąc nadążyć za nowym sprzętem i być pierwszym nie można było już jak dawniej dopracowywać wszystkich szczegółów. W pogoni za zyskiem zaczęto sprzedawać niedoróbki, które w innych branżach potraktowano by jako oszustwo. Pamiętacie premierę Windozy XP? W obecności prezydenta szef Microsoftu odpala nowy system i kicha! System się wiesza i to tak skutecznie, że się nie daje odwiesić. Gdyby taka sytuacja zdarzyła się w Toyocie chociażby, to prezes od razu popełniłby seppuku. W świecie komputerów nie ma jednak czegoś takiego jak badziewie. Nie ma już programów, które od razu po zakupie nie wymagałby naprawy. Wgranie łatki, upgradu, czy jak się to nie będzie nazywać, to przecież po prostu naprawa, objaw dysfunkcji, usterki.

Ta filozofia od strony marketingowej świetnie się sprawdza. Co z tego, że dziś już nie zagra się dłużej niż przez chwilę w zdecydowaną większość gier sprzed pięciu lat? Co z tego, że gra się tylko w dwa rodzaje gier? Te mocno stare, które się do dziś nie znudziły i te nowe, które właśnie się dorwało i które jeszcze nie trafiły do kosza, gdzie trafią równie szybko jak wszystkie poprzednie. Nowoczesne programy są jak dziewczyny na jedną noc. Nigdy się do nich nie wraca. A producentom w to graj, Już szykują następne „hity”.

Ta filozofia wciśnięcia klientowi kitu i ucieczki z kasą szybko została przyjęta przez inne branże. Pamiętacie pierwsze telefony komórkowe? Były tak żywotne, że nim się rozpadły ze starości, już wstyd było się z nimi pokazać, tak były przestarzałe. Teraz dobrze, gdy dotrwają do końca umowy z operatorem. I tak jest wszędzie. Adidasy made in cały świat, Nokia z Węgier, wymieniać można w nieskończoność. Nawet słowo pisane się zdegradowało. Ostatni konkurs na blogu Onetu wygrał tekst, gdzie nazwy własne pisane są z małej litery. Nie żebym specjalnie wytykał błędy na blogach. Blog to praca jednego człowieka, a własne błędy najtrudniej poprawić. Jednak tam, gdzie praca jest zespołowa błędy można wyeliminować. Tymczasem w serwisach internetowych, w prasie a nawet wydawnictwach książkowych roi się od błędów, nawet ortograficznych. Przykłady można mnożyć. Oczywiście są jeszcze branże, które się opierają temu trendowi, ale jak mawiają ekonomiści, to dobra niszowe, głównie luksusowe i kolekcjonerskie.

Po starożytności pozostały piramidy i inne budowle, dzieła mistrzów i legendy. Po późniejszych epokach równie jest wiele pamiątek w postaci skarbów kultury materialnej będących i dzisiaj przedmiotami pożądania. Co zostanie po nas, skoro sami już po chwili nie możemy patrzeć na to, co jeszcze przed chwilą było naszym marzeniem? Na komórkę, którą tak chcieliśmy mieć, a już jest obciachowa? Na dopiero co kupiony ciuch? A może nasze marzenia, tak jak i przedmioty których używamy i które tworzymy, są piękne i błyszczące na pierwszy rzut oka, niby podrasowane cyfrowo zdjęcie w folderze, a naprawdę kiczowate i bez wartości jak „hity” w telewizji?

Ta pogoń za zobaczoną w reklamach tandetą, za rzeczami niejednokrotnie całkiem zbędnymi, sprawia że te chore, płytkie pragnienia przenosimy też na ludzi. Oceniamy ich powierzchownie, gonimy za pozorami a potem odrzucamy, tak jak gry i komórki, które już nam się znudziły. Jednocześnie zazdrościmy tym, którzy mają odwagę i rozum, by pielęgnować inne wartości, którzy i wśród przedmiotów, i wśród ludzi, są jak stal damasceńska wśród ruskich sztućców i otaczają się podobnymi sobie. Zazdrościmy jak tym, którzy mają odwagę nie tylko się nie wstydzić, ale wręcz chwalić starą, niezawodną komórką i często nienawidzimy ich za to, że są tacy inni. I to jest najgorsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)