O kocie, który ratował książki
Sōsuke Natsukawa
Tytuł oryginału: Hon o mamorō to suru neko no hanashi
Tłumaczenie: Anna Zalewska
Wydawnictwo: Znak Koncept
Liczba stron: 272
Format: papier
Śmierć bliskiej osoby, z którą było się związanym silną, emocjonalną więzią, to traumatyczne i niełatwe do przetrawienia doświadczenie. Ulotność człowieczego żywota objawia się wtedy w pełnej krasie, uzmysławiając naszą bezsilność i małość wobec praw, wedle których toczy się zarówno nasz żywot, jak i zgodnie z którymi funkcjonuje świat. Z tego typu nieodwracalnymi stratami trudno sobie poradzić, szczególnie, gdy czoła tam niełatwym przeżyciom próbuje się stawić samodzielnie. Od czego są jednak przyjaciele i książki? Zdaje się pytać Sōsuke Natsukawa (ur. 1978), japoński lekarz i powieściopisarz, autor powieści O kocie, który ratował książki.
Utwór rozpoczyna się w niełatwym dla głównego bohatera momencie. Rintarō Natsuki, nieśmiały licealista i mol książkowy, właśnie traci swojego dziadka, który wychowywał go pod nieobecność rodziców. Zgon opiekuna wiąże się z nietypowym spadkiem – Rintarō dziedziczy antykwariat prowadzony przez dziadka, w którym spędzał każdą wolną chwilę. Teraz pełen wyszukanej prozy przybytek jawi się niczym azyl, pozwalający schronić się przed nieprzyjazną i opresyjną rzeczywistością, która potrafi tak bezceremonialnie pozbywać się swoich składowych. Tyle, że Rintarō nie jest dane pogrążyć się w rozpaczy – jego sytuacja niepokoi starszego kolegę, regularnego bywalca antykwariatu, jak i przewodniczącą klasy, do której uczęszcza chłopak. Oboje, na swój nierzadko niezdarny sposób, usiłują podnieść nastolatka na duchu. Oprócz wspomnianej dwójki pojawia się niezwykły gość, jakim jest gadający kot o szmaragdowych oczach, który proponuje Rintarō podróż do labiryntów, gdzie więzione książki czekają na ratunek. Podjęcie się pomocy w niełatwej misji staje się okazją do odszukania utraconego sensu życia i dostrzeżenia radości, płynącej z samego faktu egzystowania.
O kocie, który ratował książki to typowy przykład literatury określanej mianem comfort book, co można przełożyć jako książka kojąca, pocieszająca, podnosząca na duchu. Proza Sōsuke Natsukawy jest – jak ładnie ujęła to na łamach portalu Lubimy Czytać, goszcząca na tym blogu Awita – niczym kołderka, którą można otulić się w momentach zwątpienia, gdy życie staje się dla nas pasmem porażek czy udręk. Autor pokazuje, że nawet w takich trudnych rozdziałach naszego bytu, nie należy się poddawać, mając w sobie odwagę do tego, by przyjąć pomoc oferowaną nam przez innych. Słabość nie jest powodem do wstydu, do ukrywania się, do skazywania się na marginalizację, do wycofywania się ze społeczeństwa – jednocześnie należy zaakceptować fakt, że mało kto z nas jest samowystarczalny w radzeniu sobie z traumami i pozostawać otwartym na wsparcie ze strony bliskich.
Książka przypomina poradnik pozytywnego myślenia, który raczy nas mniej lub bardziej oczywistymi mądrościami, orbitującymi wokół zagadnień związanych z bardziej optymistycznym patrzeniem na otoczenie. Sōsuke Natsukawa przypomina choćby o sile, jaką ma w sobie poczucie humoru, umożliwiające konfrontację z najbardziej złożonymi problemami: Na świecie jest mnóstwo rzeczy, które nie mają sensu albo są niezgodne ze zdrowym rozsądkiem. Najlepszą bronią do radzenia sobie z tym pełnym boleści światem nie jest wcale rozsądek, ani tężyzna fizyczna. Tylko humor [1]. To także uzmysłowienie, że trwanie na ziemskim padole związane jest z niemałym intelektualnym wysiłkiem, bowiem (…) to, co ważne, jest zawsze trudne do zrozumienia [2]. Nie mniej istotne jest zasygnalizowanie tego, jak ważne jest bycie przyzwoitym – gdy Rintarō myśli o tym, co starał się osiągnąć dziadek, okazuje się, że: Nic wielkiego. Chciał tylko przekazać, że nie wolno kłamać. Nie wolno dręczyć słabszych. Że jeśli ktoś jest w potrzebie, należy go wesprzeć… [3]. Przesłaniem powieści jest zatem podkreślenie mocy empatii, tego jak ważką rolę ona odgrywa: Współczucie jest wtedy, kiedy cierpi się razem z tymi, którzy cierpią, przeżywa z tymi, którzy coś przeżywają, a czasem też wtedy, kiedy się razem z kimś dokądś zmierza [4]. Co więcej to właśnie literackie dzieła mogą uczyć nas współodczuwania: (…) siła książek to taka siła, która uczy nas, jak myśleć o innych. To siła, która wielu ludziom dodaje odwagi i która ich wspiera [5].
Bardziej interesującym uzupełnieniem tych fragmentów, niebezpiecznie balansujących na krawędzi banału, są rozważania poświęcone samym książkom. Sōsuke Natsukawa zauważa, że we współczesnym, nastawionym na konsumpcję świecie, książki traktowane są jako jeden z wielu towarów. Towarów, które należy sprzedać w jak największej ilości oraz jak najszybciej zużyć, by zrobić miejsce dla kolejnych: Książki to towary nietrwałe. Ta praca polega na wymyślaniu, jak możemy sprawić, by społeczeństwo efektywnie je zużywało [6]. Zgodnie z tym podejściem, literatura staje się coraz bardziej zubożona i ograniczona, bowiem maksymalizowanie zysków ze sprzedaży za wszelka cenę jest jednoznaczne z wyrzucaniem swojej oferty tytułów mniej popularnych, bardziej wymagających, czy specjalistycznych: Sprzedawanie książek jest bardzo łatwe. O ile się tylko pamięta o jednej prostej zasadzie. (…) Ta zasada to: „sprzedawać książki, które się sprzedają” [7]. Tyle, że podążając tą filozofią, prędzej czy później, dojdziemy do sytuacji, w której wydawnictwa będą bardziej kojarzyć się fabryką, w której priorytetem jest wytwarzana ilość, przy minimalnej, akceptowalnej przez klienta, jakości: A wygląda to, jakby po prostu wyrzucało z siebie bezsensowne kawałki papieru i generowało niepotrzebne śmieci [8].
Uwzględniając wszystkie składowe, których Sōsuke Natsukawa używa do skomponowania swojego utworu, O kocie, który ratował książki to dzieło wyróżniające się prostolinijnością, ocierająca się o nijakość i schematyczność. Zdania (…) proste i bez upiększeń [9] służą do zbudowania opowieści z morałem, mającej na celu, by czytelnik (…) poczuł ciepło rozlewające się w głębi serca [10]. Będąc przekornym, można stwierdzić, że gdyby wsłuchać się w słowa dziadka, porównującego książki do górskich szczytów i przeświadczonego, że z tych najwyższych, na które najtrudniej się wspiąć, rozlegają się najpiękniejsze widoki, to po O kocie, który ratował książki warto sięgnąć jedynie, gdy mamy ochotę na krótki, niezobowiązujący spacer po dolinach.
[1] Sōsuke Natsukawa, O kocie, który ratował książki, przeł. Anna Zalewska, Wydawnictwo Flow Books, Kraków 2023, s. 31 – 32
[2] Tamże, s. 10
[3] Tamże, s. 75
[4] Tamże, s. 200
[5] Tamże, s. 241
[6] Tamże, s. 166
[7] Tamże, s. 169
[8] Tamże, s. 165
[9] Tamże, s. 212
[10] Tamże, s. 208
Popularność tego rodzaju lit. azjatyckiej zaskakuje mnie bardzo. Czytaliśmy to w miejscowym DKK, lektura nie przypadła nam do gustu jako zbyt prosta i naiwna.;)
OdpowiedzUsuńMnie chyba jednak nie zaskakuje, bo zapotrzebowanie na tego typu literaturę jest od zawsze - dla mnie to trochę taki "Mały książę" tyle, że pióra bardziej egzotycznego autora (przepraszam wszystkich fanów Antoine'a de Saint-Exupéry, ale jakoś nie potrafię zrozumieć fenomenu jego najpoczytniejszego dzieła). Przyznaję jednak, że wolałbym, by japoniści i japonistki mieli pracę przy nieco innych pisarzach i pisarkach z Kraju Kwitnącej Wiśni. Do przełożenia jest choćby jeszcze sporo książek Kenzaburō Ōe :)
UsuńW ogóle sporo dzieł klasyków jest jeszcze do przełożenia, cieszy mnie ogromnie, że Czytelnik i PIW sporo dobrego tu robią.
UsuńO, tak, Czytelnik ma u mnie ogromnego plusa za Kawabatę i Dazaia. A PIW i Proza Dalekiego Wschodu to moja nadzieja na dalsze przekłady Ōe :)
UsuńPrzeczytałam recenzję i wystarczy, nie skuszę się na tę książeczkę. :)
OdpowiedzUsuńAbsolutnie nie namawiam :) jest masa ciekawszych książek.
Usuń