Skrzydlate opowieści
Sofia Samatar
Tytuł oryginału: The Winged Histories
Tłumaczenie: Michał Jakuszewski
Wydawnictwo: MAG
Seria: Uczta Wyobraźni
Liczba stron: 300
Format: papier
Umiejętne operowanie słowem pozwala na budowanie przejmujących i przekonujących opowieści, za sprawą których prezentowana jest dana wizja zachodzących wypadków. Jak jednak ma się ta wizja w odniesieniu do rzeczywistości? Przecież nasze niedoskonałe aparaty percepcyjne wybiórczo traktują napływające z otoczenia bodźce, co skutkuje tym, że fakty interpretujemy na swój niepowtarzalny i wyjątkowy sposób. Jeśli zatem zestawić ze sobą kilka spojrzeń na te same zdarzenia, to może okazać się, że wcale nie są one ze sobą współbieżne, ba, że nierzadko, w niemałym stopniu się one od siebie różnią, bo koncentrują się na innych aspektach czy detalach. Dopiero złożone w całość zapewniają pełny przegląd sytuacji, o czym przypomina nam Sofia Samatar (ur. 1971), amerykańska pisarka o somalijskich korzeniach, autorka książki Skrzydlate opowieści.
Dzieło to powrót po latach do Olondrii, fikcyjnej krainy powołanej do istnienia we wcześniejszym utworze autorki, pt. Cudzoziemiec w Olondrii. Tym razem naszym oczom ukazują się mozaikowe historie czterech kobiet, powiązanych ze sobą więzami krwi oraz koligacjami towarzyskimi, które rozpostarte są na tle krwawej rebelii, wstrząsającej Imperium Olondrii. Bohaterki wtłoczone zostają w bezlitosną machinę, której tryby oliwione są posoką – w obliczu dynamiki zachodzących zmian, nie lada wyzwaniem jest przetrwanie i uniknięcie wymazania z kart historii.
Skrzydlate opowieści to powieść o specyficznym charakterze. Pozwalają one spojrzeć na wypadki dziejowej rangi z perspektywy jednostek (w mniejszym bądź większym stopniu je kształtujących), tyle że te kluczowe wydarzenia nie zostają zarysowane zbyt wyraziście. Sofia Samatar poprzestaje na aluzjach, napomknięciach, echach, pogłosach – poszczególne heroiny, będące w każdym przypadku pierwszoosobowymi narratorkami, opisują swoje perypetie, przyjmując założenie, że znamy przebieg powstania, które ogarnia Olondrię. Tymczasem to one są naszymi jedynym przewodniczkami po tej ogarniętej pożogą rzeczywistości, co sprawa, że mamy do czynienia z układanką – czytając kolejne relacje, dopasowujemy do siebie puzzle, z których wyłania się pełniejszy, choć wciąż niekompletny, obraz.
Skrzydlate opowieści nacechowane są intymnością – Sofia Samatar kreśli przed nami sylwetki czterech kobiet, których życiorysy zostają bardzo obszernie przytoczone. Autorka starannie buduje biografie swoich bohaterek, przybliżając rozdziały z ich dzieciństwa oraz młodości, sygnalizując jak wychowanie czy środowisko, w jakim się obracamy, może wpływać na nasz żywot, na podejmowane przez nas wybory. Co ciekawe, biogramy heroin znacząco się od siebie różnią, co zapewnia bogaty przekrój psychologicznych portretów – mamy chłopczycę marzącą o wstąpieniu do armii; obserwujemy dziewczynę, półsierotę wychowywaną przez ojca, będącego religijnym fanatykiem; przyglądamy się wędrownej śpiewaczce, postrzeganej przez swoją społeczność w kategoriach dziwaczki, z racji słabości do tej samej płci; wreszcie spotykamy osobniczkę ze szlachetnej familii, w której ciotka pokłada ogromne nadzieje, tkając koligacyjne plany i redukując ją do roli rozpłodowej klaczy. Każda z kobiet czuje się na swój sposób splątana przez oczekiwania i powinności, każda decyduje się na walkę o niezależność, każda osiąga coś na miarę sukcesu, którego cena jest jednak bardzo wysoka.
Owa potężna rozpiętość czasowa, i związane z nią liczne reminiscencje, pływanie w wodach dni wczorajszych, odtwarzanie tego, co minione, nadają Skrzydlatym opowieściom posmak nostalgii. Sofiar Samatar umiejętnie tworzy nastrój tęsknoty za bezpowrotnie utraconą przeszłością, za stabilnym i niezmiennym światem, kojącym swoimi dobrze znanymi kątami.
Tymczasem rzeczywistość to przestrzeń, której immanentnymi cechami są zmiana, metamorfoza, przekształcanie się. Rebelia, która wstrząsa Olondrią jest katalizatorem, nadającym tym przemianom jeszcze większej prędkości i raptowności, bowiem wojna, jak to wojna, okazuje się być niszczycielskim żywiołem, pochłaniającym wszystko, co znajdzie się na jej drodze. Samatar niemało miejsca poświęca temu zjawisku, pokazując jego najbardziej szkaradne oblicza, przypominając, że wojna to żałobne pieśni, (…) śpiewane raz po raz [1], układane na cześć poległych; masowe groby; fale uchodźców, nie znikające ot tak, gdy konflikt już wygaśnie; to wreszcie niedobory mężczyzn i kobiety wykonujące zajęcie, dotychczas zarezerwowane dla płci przeciwnej.
Innym zagadnieniem, nad którym pochyla się Sofia Samatar są słowa i ich moc (choć zaznaczone zostaje niemal od razu, że niełatwo je poskromić: Nigdy nie opuścił mnie strach przed słowami. Nie nauczyłam się też panować nad nimi i naginać ich do swojej woli, stawiać im czoła z pewnością siebie, rozkładać ich na części i wypaczać (…) [2]). Podobnie jak choćby w Cudzoziemcu z Olondrii, konfrontowane są ze sobą słowo pisane oraz słowo mówione – autorka sygnalizuje, że kultury szczycące się zdobyczą, jaką jest umiejętność przelewania znaków na papier i ich odczytywania, nierzadko z pogardą spoglądają na społeczności nie posiadające tego osiągnięcia, poprzestające na przekazach ustnych. Pismo to władza [3], która staje się formą oręża czy opresji (Twoja straszliwa dłoń żołnierki trzyma ołówek jak sztandar [4]) – za pomocą kronik i annałów nietrudno jest o manipulowanie faktami, koloryzowanie własnych zasług, zaciemnianie osiągnięć oponentów, czy wymazywanie osób, które uznamy za niegodne dostąpienia zaszczytu unieśmiertelnienia. Pismo to także nakazy i zakazy, obostrzenia i obwarowania, za sprawą których zniewalamy, kontrolujemy, ograniczamy innych: W dawnych dniach savoi powstrzymywali nas za pomocą papieru. Popatrzcie, nie możecie tędy przejść, to jest zapisane. Nie ma dla was pastwisk. Nie ma wody. Otaczali studnie napisami. Pytali o nasze papiery. Spoglądali niewinnie, ale ich usta skrywały okrutny śmiech. Jeśli je macie, pokażcie je [5].
Całościowo, Skrzydlate opowieści mogłyby być udaną książką, gdyby nie mankamenty związane z kreacją narratorek. O ile rozmyta i poszatkowana fabuła byłaby do przełknięcia, o tyle nie pomagają jej powołane do istnienia kluczowe postacie, które są nużąco schematyczne. Opowieści kobiet ograniczają się do lamentów i narzekań, a styl, w jakim snute są ich historie, na dłuższą metę męczy – dla mnie opowieści zlały się w jedną, raczej brejowatą całość. Może i nie brakuje pięknych językowo fragmentów, ale z racji braku innych przymiotów, poza funkcją ozdobnikową, bardziej przywodzą one na myśl wydmuszki, których zadaniem jest skrycie fabularnych braków i indolencji protagonistek. Stąd Skrzydlate opowieści, mocno kontrastujące z Cudzoziemcem w Olondrii, są dla mnie lekturą jedynie przeciętną. Mają potencjał (niewykorzystany), by być interesującym Bildungsromanem, tj. powieścią o dojrzewaniu, przedstawiającą dorastanie mniej lub bardziej zniewolonych konwenansami heroin, usiłujących odnaleźć swoje miejsce w mocno dualnym świecie, w którym wymaga się wyraźnego opowiedzenia się po jednej z walczących stron.
[1] Sofia Samatar, Skrzydlate opowieści, przeł. Michał Jakuszewski, Wydawnictwo MAG, Warszawa 2022, s. 189
[2] Tamże, s. 56
[3] Tamże, s. 120
[4] Tamże, s. 187
[5] Tamże, s. 176
Niektóre piśmienne kultury dość poważnie traktowały to wymazywanie. Dość wspomnieć Echnatona :)
OdpowiedzUsuńPrzywołany przykład pokazuje też, jak trudno jest wprowadzić tego typu zamiar w skuteczny czyn ;) Niemal zawsze coś się uchowa.
Usuń