Strony

czwartek, 28 grudnia 2023

Larry McMurtry i „Szlak umrzyka” - odcinanie kuponów od Pulitzera



Larry McMurtry

Szlak umrzyka

oryg. Dead Man's Walk
First published January 1, 1995
seria: Lonesome Dove Chronological Order #1
tłumaczenie: Marek Król
posłowie: Michał Stanek
This edition:
Format: 394 pages, Hardcover
Published November 1, 2023 by Vesper
ISBN: 9788377314661


Kilka lat temu miałem przyjemność przeczytać western „Na południe od Brazos” („Lonesome Dove”), który przyniósł jego autorowi, czyli Larry’emu McMurtry, nagrodę Pulitzera. Piszę przyjemność, gdyż dzieło to mnie naprawdę urzekło. Później McMurtry poszedł za ciosem i napisał zarówno sequel, jak i dwa prequele, a cykl, który powstał, wziął nazwę od pierwszej powieści. Postanowiłem poznać całą serię w kolejności chronologii świata przedstawionego, więc poleciłem cykl @mbprawa do zakupu w ramach akcji „poleć książkę” i tak trafił do mnie „Szlak umrzyka”, który całość otwiera (choć napisany został jako trzeci).


No i od razu powiem – nie wiem, czy to autora podmienili, czy zmiana tłumacza zawiniła („Na południe od Brazos” czytałem w tłumaczeniu Michała Kłobukowskiego), czy obie przyczyny razem, dość, że słaaabo to wypadło. Niby jest ta specyficzna atmosfera; westernowa, ale nie do końca w westernowej konwencji. Niby jest, ale nie tak naturalna, nie tak przekonująca jak w „Brazos”. Jakby wszystko było pisane na siłę, by do końca wykorzystać sukces. W dodatku to, co było zaletą powieści, która serię zapoczątkowała, czyli realizm zrywający z wypaczonym obrazem charakterystycznym dla westernowego kanonu, przepadł na rzecz taniego naturalizmu na pokaz. Nie czynię zarzutów z bardzo dużej dowolności, z jaką autor traktuje realia i postacie historyczne, choć zdecydowanie wyżej stawiam tych twórców, którzy fikcję literacką potrafią z taką finezją wpasować w historię, iż trudno bez gruntownej znajomości tematu odróżnić jedno od drugiego i wytyczyć granicę między nimi. Jednak naciągane, nieprzekonujące dialogi, to już zarzut poważny, a wielkim zgrzytem są karygodne błędy dotyczące broni i uzbrojenia. Nie jest to w końcu powieść stricte wojenna, choć opowiada o pewnym okresie konfliktu między Meksykiem a Stanami, więc autor nie zagłębia się w detale, lecz tym bardziej rażą błędy gorsze niż w kryminałach pisanych przez kobiety. Muszkiet to nie to samo, co karabin, a pistolet to nie rewolwer! Kolejnym przegięciem jest nadmierne gloryfikowanie umiejętności bojowych i survivalowych Indian w zderzeniu z kompletnym nieudacznictwem bladych twarzy we wszystkich dziedzinach. Ta przesada aż razi wobec rzeczywistości istniejącej w tle w świecie przedstawionym, która nie potwierdza ukazywanego w szczegółach stanu rzeczy. Tych sprzeczności w powieści jest więcej.

Nie będę się dłużej rozpisywał, bo nie mam na to siły, tak mnie „Szlak umrzyka” zdołował swą miałkością w porównaniu do „Na południe od Brazos”. Choć jest to powieść i tak lepsza niż typowy western będący jednak z reguły literaturą klasy B, to niestety nie jest od nich dużo lepsza. Interesującym dodatkiem do omawianego wydania jest posłowie, którego autorem jest Michał Stanek. Dzięki niemu czytelnik nie orientujący się w realiach historycznych miejsca i czasu, do których nawiązuje McMurtry, może sobie odpowiednio umiejscowić fikcję literacką w stosunku do rzeczywistości. Niestety, to tylko wisienka, do której brakuje udanego tortu.

Zwykle w cyklach powieściowych nie będących tylko zbiorem książek złączonych osobami protagonistów, a scalonych przez ciągłą linię różnorodnych wątków, zależności, przyczyn i skutków, zalecam i sam preferuję czytanie w kolejności chronologii wydarzeń w świecie przedstawionym. Tym razem jednak nie proponuję takiego rozwiązania. Gdybym zaczął poznawać cykl Lonesome Dove od „Szlaku umrzyka”, być może na tym bym całe przedsięwzięcie zakończył i nie poznał „Na południe od Brazos”, a ta ostatnia jest naprawdę, w całym tego słowa znaczeniu, wybitna. Ją więc nadal polecam z pełnym przekonaniem i gorąco. A „Szlak umrzyka”? No cóż, było OK, dałoby się to pewnie poczytać z mniejszym bólem, gdyby nie oczekiwania, ale nic więcej, więc jeśli zechcecie – czytacie na własną odpowiedzialność. A czy sięgnę po pozostałe części cyklu? Sam nie wiem… Na pewno nieprędko…


Wasz Andrew

P. S. Ukraina wciąż walczy nie tylko o swoją wolność, ale przeciwko wrogom wszystkich wolnych ludzi, a my, choćby w pewnym stopniu, możemy pomóc jej obrońcom i obrończyniom, w tym także naszym chłopakom na wojnie. Każde wsparcie i każda wpłata się liczy! Można wspierać na różne sposoby, ale trzeba coś robić. Tutaj zrzutka na naszych medyków pola walki działających na froncie pomagam.pl/dfa8df

13 komentarzy:

  1. Ajć, żal, że poziom nie ten sam, bo cały czas przymierzam się do sprezentowania sobie całego cyklu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie wielu osobom i tak się spodoba, więc może nie skreślaj tak od razu. No i zawsze można pewnie gdzieś w biblio dorwać. Może też mają taką akcję jak u nas, że można sobie coś zamówić do zakupu.

      Usuń
    2. Oj, któryś tom tetralorii musiał być tym najsłabszym ;-)

      Usuń
    3. W sensie, że pozostałe są warte czytania? No to może się skuszę i kiedyś zaryzykuję - w końcu „Na południe...” to było pradziwe czytelnicze przeżycie...

      Usuń
    4. Wiesz, "NPOB" to megakult rzędu "Przeminęło z wiatrem", "Gron gniewu" i "Zabić drozda". Byłoby cudem, gdyby cały cykl trzymał jednako wybitny poziom. Akurat ten tom po prostu jest najmniej udany. Zresztą każdy jest inny, "Ulice Laredo" są z kolei najbardziej ponure.

      Usuń
    5. O - to akurat może być zaleta (chodzi o te Ulice L) :) Co do megakultów, to fakt, różnie z tym bywa. Moje największe rozczarowanie to „Kroniki Diuny”. „Diunę” czytałem kilkadziesiąt razy (kiedyś znałem ją już na pamięć), „Mesjasza” może dwa czy trzy, resztę tylko raz - komentarz zbędny :)

      Usuń
    6. @Michał Stanek A tak przy okazji, jeśli to nie tajemnica - będzie w najbliższym czasie „Comanche Moon” w przekładzie na polski?

      Usuń
    7. Może jeszcze nawet w 2024 roku, ale nie mam pewności, zależy od tempa prac.

      Usuń
    8. No to świetna wiadomość. Będę czekał i przejadę cały cykl w kolejności wydarzeń w świecie przedstawionym.

      Usuń
  2. A "misie" podobało ;) A tak bardziej serio - różnicę było czuć, oczywiście, ale dla mnie jest to nadal na tyle dobre pisarstwo, że warto czas mu poświęcić. Choć rzeczywiście, gdyby zacząć poznawanie cyklu od tej części, to mogłoby być różnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytanie w każdej z tych dwóch kolejności ma swoje, hm, walety i zady. W samym "Brazos" jest trochę grania stopniowym odsłanianiem przeszłości bohaterów i bohaterek, które może osłabnąć, jak się zacznie od "Umrzyka" i potem czyta "Brazos" wiedząc jak to było wcześniej. Chyba nawet wyłuszczałem to w ostatnim posłowiu. Ale z drugiej strony, jak się ma przed sobą cały czteroksiąg, to jest to naturalna kolejność, jechać chronologicznie wg fabuły. Ale ja to nie wiem, nie znam sie, zarobiony jestem :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, każdy ma trochę inaczej. Ale może właśnie dlatego każde zdanie warto brać pod uwagę. A potem i tak zrobić po swojemu ;)

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)